Klasa dojna

Ponosi koszty polityki socjalnej, ale nie dostaje nic w zamian. Zostaje sama, bo żadnej sile politycznej na niej nie zależy. I dojrzewa w niej bunt – MÓWIĄ SOCJOLODZY TOMASZ SZLENDAK, ARKADIUSZ KARWACKI, AUTORZY BADAŃ NAD KLASĄ ŚREDNIĄ.

08.04.2019

Czyta się kilka minut

 / DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA GAZETA
/ DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA GAZETA

PAULINA BŁASZKIEWICZ: Czy klasa średnia jest zaniedbana?

PROF. TOMASZ SZLENDAK: Powiedziałbym wręcz, że uciskana. Zwróćmy uwagę na wysokość wynagrodzeń w zawodach przypisanych do tego stanu, na obciążenia fiskalne i na to, kto w praktyce ponosił koszty światowego kryzysu gospodarczego, np. poprzez niwelującą bezpieczeństwo socjalne elastyczność na rynku pracy, wszystkie te umowy śmieciowe i samozatrudnienie. Dodajmy do tego brak wysokiej jakości usług społecznych finansowanych z budżetu państwa, który powoduje, że ci, którzy chcą mieć w miarę szybki dostęp do profilaktyki zdrowotnej albo dobrej edukacji dla dzieci, muszą za to płacić ze środków, które z coraz większym trudem zdobywają. A do tego są jeszcze obciążeni kredytami – i pojawia się program 500 plus.

Co z nim jest nie tak?

TS: To narzędzie, które w praktyce służy niwelowaniu nierówności społecznych i zasypywaniu różnic w dochodach. Zwiększa całkowite dochody klasy ludowej, by dorównały dochodom klasy średniej.

PROF. ARKADIUSZ KARWACKI: Ten program wywołuje wiele pozytywnych efektów, ale warto patrzeć na niego z perspektywy różnych kategorii społecznych. Mówi się często, że jest to program powszechny, egalitarny. Nie jest to jednak egalitaryzm rozumiany jako transfer pieniędzy kierowany do wszystkich i równo wzmacniający ich potencjał wychowawczy/konsumpcyjny. Jest to raczej egalitarność rozumiana jako wyrównywanie zasobów tych, którzy są najniżej w strukturze, względem tych, którzy są wyżej. Problem w tym, że dochody osób z dołu struktury zaczynają przewyższać poziom zasobów klasy średniej.

Farmaceutka z jednym dzieckiem ma gorzej niż osoba zatrudniona do sprzątania jej apteki z dwójką lub trójką dzieci?

TS: Zabrzmi to jak epatowanie skrajnościami, ale to prawda. Niech to będzie np. mała apteka, która przegrywa w starciu z nieszczelnymi przepisami dotyczącymi dystrybucji leków, globalnym biznesem farmaceutycznym, i w praktyce nic nie zarabia.

AK: Ten sam problem ma pracownik socjalny, asystent rodziny, doradca zawodowy względem swojego klienta, który dzięki 500 plus ma wyższe dochody od niego. O tym, że pracownicy socjalni są sfrustrowani, badacze systemu pomocy społecznej wiedzą od dłuższego czasu. Podobny kłopot może mieć policjant z wyższym wykształceniem, zderzający się z osobami, które mieszkają w nadzorowanej przez niego dzielnicy. Pracownicy administracji, instytucji publicznych i samorządowych stykający się ze swoimi klientami. Naukowcy po doktoratach, którzy powszechnie porównują swoje zarobki z pensjami kasjerów w supermarketach. Dodajmy osoby na umowach śmieciowych – wykonujące wolne zawody. O tym możemy dowiedzieć się z różnych badań: nic tak nie frustruje jak niskie pensje.

TS: Zaznaczmy, że nas jako badaczy nierówności społecznych nie interesuje spór polityczny, interesuje nas jakość życia wszystkich grup. Przyglądamy się skutkom reform dla różnych kategorii społecznych i ich poczucia dobrostanu. Faktem jest, że 500 plus nie jest narzędziem dla wszystkich i trudno mówić o stymulowaniu poprawy jakości życia średnio- i wielkomiejskiej klasy średniej.

Klasa średnia w przeciwieństwie do ludowej może więc odczuwać niezadowolenie, a nawet frustrację z powodu tego programu?

AK: Progres ekonomiczny, biorąc pod uwagę okoliczności realizacji 500 plus, nie jest w przypadku klasy średniej odczuwany tak wyraźnie.

Hanna Szymborska, ekonomistka z The Open University, wieszczy kolejny światowy kryzys gospodarczy, a przy okazji pokazuje, jak po poprzednim kryzysie zaczęły znów rosnąć dochody najbogatszych i jak dochody osób ulokowanych pośrodku struktury stoją w miejscu. Pokazuje też, że państwo może być skutecznym inwestorem. Warunkiem jest jednak dostrzeganie nie tylko głodu u najuboższych, co jest oczywiście problemem wymagającym reakcji i skutecznego wsparcia, ale też niezwykle dolegliwego „głodu zmian”. Np. tych w zakresie zdolności dostępu do wysokiej jakości usług społecznych, których pragnie klasa średnia, zadłużająca się, aby zaspokajać swoje potrzeby.

TS: Polska klasa średnia wpada w tę samą pułapkę, w którą wpadają wszystkie klasy średnie: w Stanach, we Francji, w Niemczech czy nawet w Skandynawii. Ich pensje najzwyczajniej w świecie nie rosną proporcjonalnie do ich aspiracji i do niezbędnych wydatków, w tym wydatków na usługi społeczne. Rosną za to zarobki najbogatszych. A teraz połączmy ten fakt z transferami społecznymi w Polsce, które są kierowane przede wszystkim do klasy ludowej. Klasa średnia czuje, że ponosi koszty tego rodzaju transferów, w zamian nie otrzymując nic. Na jej sytuację mogą wpłynąć wyższe pensje i dostępność powszechnych usług wysokiej jakości, a nie transfer 500 zł na pierwsze dziecko.

Mówią Panowie o aspiracjach, które mają ludzie wykształceni, ambitni, pracujący. Dlaczego jest im w Polsce źle?

AK: Klasa średnia ma świadomość roli edukacji, konieczności uzupełniania wykształcenia, profilaktyki zdrowotnej, opieki nad osobami zależnymi, roli kontaktu z kulturą. To ludzie, którzy chcą piąć się po drabinie awansu ekonomicznego i prestiżu, którzy dążą do tego, aby swoje wysiłki przekładać na jakiś poziom bezpieczeństwa socjalnego. A tak się często nie dzieje.

TS: Przynależność klasowa to bardziej autodefinicja miejsca w strukturze społecznej, np. ze względu na wykształcenie i posiadane kwalifikacje. To subiektywne poczucie miejsca, na które ktoś sam zapracował, oraz aspiracje i potrzeby, które z tego wynikają. Otóż klasa średnia nie może prowadzić takiego stylu życia, do jakiego aspiruje. Nie ma możliwości finansowych, doświadcza braku bezpieczeństwa i poczucia niesprawiedliwości.

AK: Ubolewamy nad stosunkiem Polaków do kultury. Tymczasem klasa średnia ma świadomość i przede wszystkim potrzebę korzystania z niej. To ludzie aspirujący do postrzegania siebie w społeczeństwie nie jako elity finansowej, ale czują już odrębność od klasy ludowej – z której pewnie w części się wywodzą. Oni walczyli o awans społeczny, o coś więcej niż jakość życia ich rodziców. I mają zdolność sięgania w swych porównaniach dalej. Jak mi się żyje? Na co mogę liczyć? Co dostaję, jeśli chodzi o moje wynagrodzenie? Jakie są moje możliwości? Jaki styl życia jest mi dziś dostępny? Patrzę na tych, którzy są niżej w strukturze społecznej w naszym kraju, oraz na to, ile zarabiają ludzie mający podobną i niższą pozycję w strukturze...

TS: ...a mieszkają np. w Niemczech.

Albo ile zarabiają Polacy o niższym statusie mieszkający w innych krajach?

TS: Powinniśmy w końcu pomyśleć o reprezentantach klasy średniej, która jest tutaj i mówi: „Chcę tu zostać”. Trudno jednak być klasą średnią i nie porównywać się z odpowiednikami z Zachodu. Polscy uczeni, modelowi reprezentanci klasy średniej, muszą uczestniczyć w globalnym naukowym wyścigu szczurów, polegającym na wyjeżdżaniu na te same konferencje i publikowaniu w tych samych wydawnictwach, w których publikują koledzy z Niemiec czy Szwajcarii. Tylko polscy uczeni ponoszą relatywnie wyższe koszty niż ich koledzy z Zachodu. W swoich analizach wprowadzamy pojęcie „układu odniesienia statusowego”.

AK: Każdy z nas taki układ sobie konstruuje. Są w nim zarówno ludzie z naszej ulicy o różnym statusie, jak i nasi znajomi, którzy wyjechali do pracy za granicę. Reprezentantów naszego układu porównawczego dostarczają media, pokazując, ile zarabia się w innych krajach na podobnych stanowiskach, i wyjazdy zagraniczne, gdzie mamy kontakt z jakością życia ludzi o podobnym statusie.

TS: Wszystkie te porównania wypadają na niekorzyść pozycji społecznej i ekonomicznej reprezentanta klasy średniej w Polsce. Zarabia mniej niż tutejszy kierowca czy pracownik budowlany, a także mniej od naukowca czy grafika komputerowego w Niemczech.

AK: Reprezentant klasy średniej może się czuć źle, myśląc o inwestycjach, których dokonał, by wykonywać swój zawód. Musiał skończyć studia, a do tego te inwestycje przekłada na dzieci, ponieważ inwestuje w ich edukację, co niekoniecznie dotyczy klasy ludowej.

500 plus nie zachęci przedstawiciela tej klasy do posiadania dziecka?

AK: Klasa średnia ma świadomość, co oznacza posiadanie dziecka: jakim jest to wyzwaniem, jak to wpływa na karierę, jakiego rodzaju odpowiedzialności finansowej wymaga, jeśli chce synowi czy córce umożliwić sprostanie konkurencji. Można mieć świadomość, jakie kryteria trzeba spełnić, aby przejść selekcję i mieć dostęp do nagród, które wiążą się z prestiżowymi rolami w społeczeństwie, ale nie mieć możliwości zagwarantowania dzieciom sprostania tym oczekiwaniom. To się wyraźnie przekłada na decyzje o kolejnych dzieciach.


Czytaj także: Ulotny hegemon III RP - Paweł Śpiewak o klasie średniej


Sensowne byłoby tu rozważenie modelu francuskiego czy skandynawskiego. Kobiety pracujące w tych państwach mają więcej dzieci od kobiet niepracujących, ale tego się u nas nie bierze pod uwagę. Jesteśmy dalecy od tego, aby mówić, w których klasach społecznych powinny pojawiać się kolejne dzieci, ale jesteśmy pewni, że państwu powinno zależeć też na tym, by dzietność wzrastała w środku struktury społecznej.

TS: Sądzimy, że nierówności społeczne w Polsce są wysokie – tu bardziej wiarygodne wydają się nam dane GUS, a nie Eurostatu – i stanowią istotny problem naszej codzienności. Trzeba jednak koniecznie pamiętać o tym, że nierówności to nie jest problem odczuwany wyłącznie przez niższe warstwy struktury społecznej. Nie jest tak, że tylko klasa ludowa jest poszkodowana i tylko ona widzi szklany sufit. Klasa średnia widzi szklany sufit i szklaną podłogę. Ci nad nią mają o niebo od niej lepiej, nie płacąc podatków w Polsce, a ci z dołu często mają lepiej, nie ponosząc tylu wyrzeczeń i korzystając ze wsparcia państwa. Sufit i podłoga są niestety nie do przebicia.

Dlaczego zatem klasa średnia milczy?

TS: Wcale nie milczy, ostatnio wręcz zaczyna krzyczeć. Po prostu nieprecyzyjnie identyfikuje przyczyny swoich problemów. Nie zawsze jedynym ich źródłem jest niska pensja.

Do tego na reprezentantów klasy średniej nakłada się coraz to nowe obowiązki, po coraz to nowszych zmianach reguł działania systemu.

AK: To w tej właśnie kategorii społecznej rozpowszechnia się depresja, coraz częściej diagnozuje się i leczy nerwice lękowe. Klasa średnia zapija stresy „klasośrednim” kraftowym piwem lub włoskim winem, by choć w taki, konsumpcyjno-aspiracyjny sposób poczuć się na swojej pozycji. Spójrzmy też na reklamy, które są do niej adresowane. Jedna z marek motoryzacyjnych reklamuje nowy model samochodu, epatując hasłami wolności, zdobywania, odkrywania. Obrazy emanują przestrzenią, „oddechem”, wyzwaniami, pełnią i radością życia. Tymczasem potencjalny klient tej marki w Polsce doświadcza raczej bezdechu, czuje się uwięziony i przytłoczony codziennością, a zamiast łowcy wrażeń jest zwierzyną z odczuciem, że ktoś na nią poluje...

Są na to wymierne dowody?

TS: Możemy to prześledzić, np. na poziomie wzrostu sprzedaży leków związanych z depresją, nerwicami i innymi zaburzeniami psychicznymi. Dostrzegamy też różne sposoby samodzielnego, na poziomie mikro, rozwiązywania problemów biorących się z poziomu makro. Bo co robi klasa średnia, próbując zaleczyć frustrację wynikającą z bezustannych porównań? Dyscyplinuje się, biega na potęgę, pakuje rozmaite apki do smartfonów po to, by kontrolować swój sen i stres.

AK: Przykład z brzegu: popularność mindfulness i aplikacje służące do codziennego uspokajania się, relaksowania. Liczba magazynów, które pokazują, jak znaleźć spokój w pędzącym i często niesprawiedliwym świecie, rośnie jak na drożdżach i dobrze się sprzedaje. Tam szukamy nadziei na ukojenie doświadczanych problemów.

To działa?

TS: Rozwój rozmaitych mikronarzędzi służących uspokajaniu się z pewnością działa bardzo dobrze na kieszeń producentów tych narzędzi. Socjologowie jak mantrę powtarzają, że nie ma mikrorozwiązań dla makroproblemów. Pozostawiona sama sobie klasa średnia jeszcze nie rozumie, że na poziomie smartfonowych apek czy wizyt u psychoterapeutów nie rozwiąże dotykających ją makroproblemów w postaci rosnącej nierówności, wzrostu zysków finansowych elit, wypłukiwania sensownej pracy z rynków, nasilania się wyścigu szczurów i nie-do-końca-udanych sposobów na redystrybucję podatków.

Wszyscy mówią: ach ta biedna klasa ludowa! Trzeba jej koniecznie dodać w warunkach rosnącej nierówności społecznej, bo to u niej przecież pojawiają się problemy społeczne, które są efektem tej nierówności – np. kiepskie zdrowie, przestępczość, gorsze wykształcenie. Ale nikt nie patrzy na problemy reprezentantów klasy średniej.

Co się stanie z klasą średnią w Polsce w niedalekiej przyszłości?

TS: Wszystkie te kwestie, o których opowiadamy, niekoniecznie są przez klasę średnią ze sobą łączone. Co innego system podatkowy, który coraz brutalniej gniecie, co innego 500 plus i co innego brak usług społecznych, do którego klasa średnia się przyzwyczaiła. To normalne, że zęby leczymy za prywatne pieniądze. To normalne, że wymuszane przez kształt systemu edukacyjnego korepetycje z języków dla dzieci kosztują. To są rzeczy przezroczyste. My je wiążemy ze sobą, próbując pokazać, że w ich splocie może się pojawić zarzewie buntu. A wrze już choćby we Francji, gdzie klasa średnia zaczęła drgać w momencie i z powodów nieprzewidzianych przez poprzednich, i nierozumianych przez dzisiejszych rządzących.

AK: Zwróćmy uwagę, że na rynek pracy wkraczają ludzie już z inną orientacją. Że domagają się szacunku, poczucia godności i pewnych reguł nie są w stanie zaakceptować. To problem ponadnarodowy. Klaus Schwab w książce „Czwarta rewolucja przemysłowa” stawia przywoływaną już przez nas tezę, że klasa średnia nie ma dziś szans na styl życia tradycyjnie jej przypisywany. Pisze, że gospodarka rynkowa, w której zwycięzca bierze wszystko, a w której klasa średnia nie może się zrealizować, to choroba demokracji, złożone wyzwanie społeczne, a brak odpowiedzi ze strony polityków może przynieść niekontrolowane skutki.

Nasi politycy zdają się uważać, że klasa średnia to ta, która sama sobie poradzi.

TS: W dzisiejszych uwarunkowaniach systemowych na pewno sobie nie poradzi. Chociaż najczęściej nadal tak się w Polsce myśli. Klasę średnią coraz liczniej zasilają już jednak ludzie, którzy wcale nie chcą sobie sami radzić, tylko życzą sobie czegoś od państwa, które – jak dotąd – zajmuje się tylko wyciskaniem z niej soków. Wystarczy byle zapalnik, byle podwyżka cen, jak we Francji, byle niedopilnowany akt prawny, by wybuchł konflikt, jak mawiają socjologowie: o charakterze nierealistycznym – przypadkowe wyładowanie frustracji.

Partie rządzące na przestrzeni lat nie identyfikują tu dla siebie wyzwania – jedna strona polskiego sporu uznaje, że to ich naturalni wyborcy i nie trzeba dla nich nic specjalnego robić, druga zaś strona identyfikuje się z reprezentantami innych segmentów struktury. Żadna więc partia, żadna siła polityczna do tej pory nie stworzyła niczego dla klasy średniej. Od roku 1989 była ona traktowana jak dojna krowa, która sama ma się napędzać własnymi aspiracjami awansowymi i konsumpcyjnymi. Niechże w końcu rządzący się nad tym zastanowią. Być może przyszedł czas, by dopieścić akurat ten fragment struktury społecznej, zamiast dokładać mu ciężarów. ©

TOMASZ SZLENDAK jest dyrektorem Instytutu Socjologii na UMK w Toruniu i przewodniczącym Rady Naukowej Biblioteki Elbląskiej. Zajmuje się socjologią konsumpcji oraz bada przemiany obyczajów.

 

ARKADIUSZ KARWACKI jest kierownikiem Zakładu Badania Jakości Życia w Instytucie Socjologii UMK w Toruniu, wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Polityki Społecznej, przewodniczącym Rady Centrum Badania Opinii Społecznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2019