Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Angielskie famine oznacza więcej niż głód – to „klęska”, „głodowy kataklizm”. Stan ten ogłasza się, gdy co najmniej do jednego z pięciu domów w danym rejonie nie dociera żywność, ponad 30 proc. ludności jest poważnie niedożywiona, a na każde 10 tys. mieszkańców codziennie umierają co najmniej dwie osoby.
Właściwych słów i skal może niedługo zabraknąć w całym pasie od Nigerii po Jemen (skutki suszy w regionie odczuwa już ok. 200 mln ludzi), lecz to właśnie w Sudanie Południowym, gdzie na brak deszczu nakłada się jeszcze wojna domowa, sytuacja jest najgorsza. – Mamy tu do czynienia z upadającą gospodarką, 800-procentową inflacją oraz przemieszczaniem się ludności uciekającej przed walkami. Efekt? W niektórych miejscach cena worka sorgo wzrosła w ciągu ostatnich dwóch lat aż 15-krotnie – wyjaśnia Wojciech Wilk, prezes PCPM, polskiej fundacji humanitarnej. – Głód potrwa do sierpnia, miesiąca zbiorów, i dotknie miliony osób. Nie wiadomo, jak wiele może być ofiar śmiertelnych. Najbardziej zagrożone są setki tysięcy dzieci poniżej piątego roku życia.
W najbliższych tygodniach klęska głodu będzie stopniowo ogłaszana w kolejnych regionach Sudanu Południowego. Tylko od początku roku ok. 32 tys. mieszkańców kraju, także w poszukiwaniu pożywienia, uciekło do sąsiedniego Sudanu. Marsz do granicy zajmuje nawet tydzień. Według ONZ wśród docierających na miejsce 90 proc. stanowią kobiety i dzieci. Organizacje międzynarodowe szacują, że w lipcu, w szczycie kryzysu, ok. 5,5 mln ludzi (połowa ludności kraju) może nie mieć zapewnionego dostępu do żywności. Nad podróżą do Sudanu Południowego zastanawiali się w miniony weekend papież Franciszek i zwierzchnik wspólnoty anglikańskiej. ©℗
Aby wyżywić przez miesiąc całą rodzinę w Sudanie Południowym, wystarczy wpłacić 300 zł na konto PCPM, która pomaga na miejscu od 2011 r. Więcej: www.pcpm.org.pl/wesprzyj-pcpm