Niezbędne ograniczenia wolności

Niezbędne ograniczenia wolności (a nie ograniczenia przymusowe, czyli uwięzienie lub ubezwłasnowolnienie) stanowią przedmiot dyskusji podejmowanej przez filozofię polityczną, gdyż żadne z tych niezbędnych ograniczeń nie jest niezbędne w sensie absolutnym, a tylko zostało przyjęte w wyniku umowy obywateli z państwem lub innymi władzami.

17.07.2005

Czyta się kilka minut

Najchętniej rozpatrywanym przykładem jest obowiązek jazdy samochodem z zapiętymi pasami. Niewątpliwie rację mają ci, którzy argumentują, że w końcu to moja sprawa, czy się zapnę, czy nie, ale i ci, którzy argumentują, że gdyby się zdarzył wypadek, to koszty leczenia kierowcy ponosi ogół ubezpieczonych. Sprawa jest w gruncie rzeczy nie do rozstrzygnięcia. Dlatego też nie tylko anarchiści (których nie traktujemy na ogół poważnie) i libertarianie, którzy stworzyli poważną szkołę filozofii politycznej, dowodzą, że im mniej przymusowej ingerencji państwa, tym dla obywateli lepiej.

Znacznie ciekawszym i poważniejszym przypadkiem są podatki. Jakim prawem państwo zmusza nas do płacenia podatków? Otóż wyjaśnienia dobrego nie ma, bowiem wszystkie ideologie podatkowe nie wytrzymują krytyki. Natomiast państwo najczęściej argumentuje, że podatki płacimy dla naszego dobra, bo z nich są finansowane liczne przedsięwzięcia, które nam służą. Wiadomo jednak, że zawsze, w najlepiej zorganizowanym państwie, nie wiemy, jak podatki są zużywane, ile jest podatków ukrytych i w jakim stopniu nasze podatki są marnowane. Wielu specjalistów uważa, iż jedyny uczciwy podatek to pogłówne.

Przymuszanie nas do rozmaitych świadczeń finansowych nie zawsze wytrzymuje krytykę. Dlaczego na szkolnictwo muszą płacić ci, którzy nie mają dzieci? Dlaczego muszę co miesiąc sporą sumę odprowadzać na ubezpieczenia zdrowotne, skoro praktycznie nie korzystam z państwowej służby zdrowia? Wolałbym dostawać te pieniądze do ręki, a gdyby - nie daj Boże - trzeba było się leczyć, zapłacić za faktycznie wykonane usługi. Dlaczego w cenie benzyny jest zawarty podatek drogowy, który - o ile wiem - nie idzie w całości na budowę dróg?

Przykłady można mnożyć, ale podatki stanowią ograniczenie naszej wolności nie dlatego, że w ogóle istnieją, ale dlatego, że praktycznie nie działa sławna zasada no taxation without representation. Innymi słowy, nasi tak zwani reprezentanci, czyli członkowie parlamentu lub radni samorządowi, w naszym poczuciu w niewielkim stopniu reprezentują nasze interesy. I to jest pogląd powszechny nie tylko w Polsce, ale we wszystkich krajach demokratycznych. Niewątpliwie dalsze stabilne działanie demokracji liberalnej będzie wymagało zasadniczych reform i co najmniej zasadniczej zmiany “filozofii" ściągania podatków, bo istniejące formy w coraz większym stopniu bezpodstawnie powodują ograniczenie naszej wolności.

Jednak nie do wielorakich form opodatkowania (chociaż to przykład najważniejszy) sprowadza się to, co jest przez państwo uważane za przymusowe ograniczenie wolności. Najrozmaitsze regulacje, od prędkości, jaką wolno rozwinąć na szosie, po zakazy i nakazy związane z podejmowaniem pracy i z ograniczaniem wolności przedsiębiorców, ale pośrednio także pracowników, nie mają żadnego pryncypialnego uzasadnienia. Wiemy, że niektóre z nich są bardzo potrzebne, inne mniej, a jeszcze inne - zbędne. Rzecz jednak w tym, że w olbrzymiej większości przypadków nie wiemy, kto i na jakiej podstawie podejmuje tego rodzaju decyzje. Otóż w kwestii tak delikatnej, jak rzekomo niezbędne ograniczenia wolności, jasność powodów i prawnych oraz wszelkich innych (na przykład ekonomicznych lub biurokratycznych) podstaw powinna być wyjątkowo przestrzegana. Żyjemy w jednym z wolnych krajów, a nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo dużo jest rzeczy, które czynić musimy lub których czynić nam nie wolno. Wydaje się, że w tym narastającym sporze między państwem i obywatelami obywatele będą musieli zadbać lepiej o swoje interesy, a przede wszystkim o swoją wolność. Każda władza państwowa ze swojej natury przecież chce ową wolność ograniczać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2005