Nieważne czy ważne

Błąd w sprawowaniu sakramentu chrztu może bardzo skomplikować życie. Przekonał się o tym duchowny z USA.

31.08.2020

Czyta się kilka minut

Ks. Matthew Hood przyjmuje drugi raz święcenia kapłańskie z rąk abp. Allena Vignerona. Katedra w Detroit, 17 sierpnia 2020 r. / VALAURIAN WALLER / DETROIT CATHOLIC
Ks. Matthew Hood przyjmuje drugi raz święcenia kapłańskie z rąk abp. Allena Vignerona. Katedra w Detroit, 17 sierpnia 2020 r. / VALAURIAN WALLER / DETROIT CATHOLIC

Matthew Hood był księdzem przez trzy lata. Choć tak naprawdę – nigdy nim nie był. W swojej pierwszej parafii, w Dearborn koło Detroit, robił wszystko, jak należy: odprawiał msze, spowiadał, chrzcił, udzielał ślubów, namaszczał chorych, a w maju tego roku nawet bierzmował z upoważnienia biskupa. W drugiej parafii zresztą też, tyle że krócej – raptem przez miesiąc. Potem dowiedział się, że nie jest księdzem. A nawet chrześcijaninem. I że nigdy nim nie był.

W marcu, gdy zaczęła się pandemia, ks. Matthew dostał od ojca niewielką przesyłkę. Ludzie zamknięci w domach robili rzeczy, na które wcześniej brakowało czasu: pan Hood np. przeglądał stare kasety wideo z rodzinnych uroczystości. Wysłał synowi nagranie chrztu, z 1990 r. Ten, oglądając film sprzed 30 lat, zauważył, że udzielający mu chrztu diakon, Mark Springer z parafii w Troy, zamiast „ja ciebie chrzczę” powiedział „my ciebie chrzcimy”. Nic wielkiego. Raptem jedno słowo. Ale ks. Matthew pisał w seminarium pracę z sakramentologii, więc wiedział, że to może być ważne. Zadzwonił do swojego profesora teologii, potem poprosił o opinię znanego kanonistę, a na koniec przesłał kasetę kanclerzowi kurii. Wszyscy uspokajali, że zgodnie z zasadą domniemania ważności jego chrzest był skuteczny, a drobne błędy, wynikające z niezachowania prawa kościelnego, uzupełnia sam Kościół (reguła Ecclesia supplet).

Zresztą o tym, że diakon Springer chrzcił własnymi słowami, kuria biskupia wiedziała od dawna. A mówiąc bardziej precyzyjnie: dowiedziała się w 1999 r. i natychmiast zakazała tej praktyki. Powołana wtedy komisja teologów zdecydowała, że udzielone przez niego chrzty należy uznać za ważne.

Tymczasem 6 sierpnia w odpowiedzi na przysłane przez kogoś innego zapytanie Watykan wydał dokument, w którym stwierdza nieważność chrztu, jeśli zmieniona została tradycyjna formuła. Ks. Matthew miał problem.

Poganin z przypadku

Skoro nigdy nie został faktycznie ochrz­czony, to nie mógł przyjąć także innych sakramentów: komunii, bierzmowania i kapłaństwa. Prawo kanoniczne mówi, że „święcenia ważnie przyjmuje tylko mężczyzna ochrzczony” (kan. 1024). O nieważności tego sakramentu można zatem mówić w dwóch przypadkach: gdy osoba święcona nie ma chrztu lub nie jest męskiej płci. Wydawałoby się, że podczas kilkuletniego okresu przygotowania kandydata do kapłaństwa da się oba te warunki zweryfikować. A jednak.

By naprawić błędy z przeszłości, abp Allen Vigneron, biskup Detroit, zdecydował, że Matthew Hood powinien zostać jak najszybciej ponownie ochrzczony (właściwie nie ponownie, tylko po raz pierwszy skutecznie). Stało się tak 9 sierpnia. Podczas tej uroczystości otrzymał również sakrament bierzmowania i pierwszą komunię. Potem udał się na kilkudniowe rekolekcje, po których został wyświęcony na diakona, a po kolejnych dwóch dniach – 17 sierpnia – na księdza.

Osobisty problem ks. Hooda udało się szybko rozwiązać, ale dużo trudniej odkręcić to, co się przez trzy lata jego pracy nagmatwało. Nie mając ważnych święceń (a więc nie będąc księdzem) spowiadał, odprawiał msze, namaszczał umierających – a wszystko to nieważnie. Jedynie chrzcił zgodnie z prawem, bo – jak na ironię – do ważności chrztu nie jest potrzebny prawdziwy ksiądz, tylko prawdziwa formuła (dodajmy, że także prawdziwa woda i prawdziwa intencja). Dlatego diecezja Detroit prosi o kontakt wszystkich, którzy przyjmowali od niego sakramenty. Na pewno trzeba będzie powtórzyć tegoroczne bierzmowanie, być może również niektóre śluby (tu sprawa jest bardziej skomplikowana prawnie). Spowiedzi nieważnych powtarzać nie trzeba – póki człowiek żyje, ma szansę nadrobić zaległości. Gorzej z ostatnią spowiedzią i namaszczeniem umierających. Tu trzeba zdać się na Boże miłosierdzie. Abp Vigneron w liście do diecezjan uspokaja, że choć „łaska Boża jest związana z sakramentami, to nie jest związana sakramentami” (znowu różnicę robi jedno słowo). I że cieszyć się nią mógł zarówno ks. Matthew, który nie był księdzem, jak i wszyscy, którzy w dobrej wierze do niego przychodzili. Bo są na szczęście „pozasakramentalne drogi uświęcenia”, jak mówią teologowie.

Msze do nadrobienia

Ostatnim trudnym problemem do rozwiązania są msze odprawiane nieważnie przez ponad trzy lata. Prawo kanoniczne jest bardzo rygorystyczne (głównie po to, by zapobiec nadużyciom finansowym): za każdą przyjętą ofiarę, bez względu na jej wysokość, należy odprawić oddzielną mszę w intencji wskazanej przez ofiarodawcę. Diecezja szuka teraz sposobu, by z tego obowiązku się wywiązać – być może ks. Matthew, mając wreszcie ważne święcenia, będzie musiał jeszcze raz te wszystkie msze (a było ich ponad 1000) odprawić. Może pomogą inni księża. „Hurtowe” załatwienie sprawy (odprawienie jednej lub kilku mszy we wszystkich intencjach) nie wchodzi w grę. Taką decyzję mógłby podjąć jedynie Watykan, ale robi to w bardzo rzadkich przypadkach (np. po śmierci księdza-oszusta, który przyjmował ofiary od ludzi, a nie odprawiał mszy).

Z ks. Matthew nie udało mi się skontaktować. Unika mediów. Rzeczniczka prasowa kurii w Detroit tłumaczyła, że należy dać mu czas na odpoczynek i powrót do równowagi po duchowym rollercoasterze. Dodała też, że ks. Hood w ciągu kolejnych dni będzie dzwonił do osób, którym udzielał sakramentów, aby osobiście poinformować o swoim i ich problemie. Diecezja szuka też ludzi, których diakon Springer ochrzcił w latach ­1986-99. Wszystko wskazuje, że powinni ponownie przyjąć chrzest, komunię, bierzmowanie, a – w niektórych przypadkach – także zawrzeć małżeństwo.

Diakon Springer jest na emeryturze i nie wypowiada się na temat zamieszania, do jakiego doprowadził. Zaczynają się natomiast wypowiadać inni. W najbliższym czasie czeka nas ożywiona dyskusja teologiczna na tematy, które dotąd wydawały się czysto teoretyczne. Co ważniejsze – porządek łaski czy prawa? Czy sakrament to liturgiczny symbol, akt administracyjno-prawny, czy całkiem nowa rzeczywistość? Czy nie wystarczy uwierzyć w Boga, który działa, jak chce i kiedy chce? Czy trzeba wierzyć w Kościół i w to, że co zwiąże na ziemi, jest związane w niebie? I dlaczego dla jednych jest nieważne, czy było ważne, a dla innych wręcz przeciwnie? ©℗

Dziękuję p. Holly Fournier, dyrektor biura prasowego diecezji Detroit, za przesłanie szczegółowych wyjaśnień i fotografie, a ks. prof. Piotrowi Majerowi z UPJPII w Krakowie za konsultacje ­prawno-teologiczne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2020