Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bp Thomas Olmsted (na zdjęciu) ogłosił, że jeden z proboszczów, ks. Andreas Arango, stosował od lat niewłaściwą formułę sakramentu: zamiast „ja ciebie chrzczę”, mówił „my ciebie chrzcimy”. Dlatego udzielone przez niego chrzty należy uznać za nieważne.
Przypadek ks. Arango nie jest odosobniony. Sakramentalne słowa modyfikowało wielu księży. W 2020 r. Watykan zakazał tych praktyk, tłumacząc, że chrztu udziela Jezus, nie ksiądz ze wspólnotą – zamiana zaimka oznacza więc nieważność aktu.
Decyzja budziła zdziwienie. Ujawniono list, jaki jeden z biskupów dostał w 2003 r. z Kongregacji Nauki Wiary, uznający ważność chrztów z formułą „my ciebie chrzcimy”. Co takiego wydarzyło się w teologii, że Watykan zmienił zdanie? – pytano. W jaki sposób uchybienie, bez złej woli, może być przeszkodą dla Bożej łaski? I dlaczego Kościół katolicki uznaje chrzty prawosławne, choć nie padają tam słowa „ja ciebie chrzczę”? Postulowano też, by zakaz obowiązywał od momentu ogłoszenia – wcześniejsze, błędnie udzielone chrzty Kościół mógłby „hurtowo sanować”.
Czytaj także: Błąd w sprawowaniu sakramentu chrztu może bardzo skomplikować życie.
Przypadek z Phoenix świadczy, że zdecydowano inaczej. Diecezja, po konsultacji z Rzymem, zachęca do powtórzenia sakramentów. Nie chodzi tylko o chrzest. Jego brak uniemożliwia przyjmowanie innych sakramentów: nieważne mogą się okazać niektóre małżeństwa (np. dwóch nieochrzczonych osób), na pewno do powtórki pójdą bierzmowania i święcenia kapłańskie. Słowo, choćby najmniejsze, ma znaczenie. Zmienia rzeczywistość. ©℗