Nienawidzę ratlerków

Ja wiem, że wszystkie stworzenia - duże i małe, piękne i brzydkie, te co skaczą i fruwają - są dziećmi Pana Boga i że należy im się z tego powodu głęboki szacunek. Wiem to wszystko bardzo dobrze nawet bez katechezy i kiedy Jasiu Strzałka przyciska do swojej czułej piersi najbrzydsze psy świata, to ogarnia mnie wzruszenie.

21.04.2006

Czyta się kilka minut

Kiedy Jasiu Strzałka przyciska do swej szczodrej piersi najbardziej niepiękne kundle Krakowa, wzruszenie mnie ogarnia do tego stopnia, że nawet jestem skłonny nie pamiętać, jak mi 30 lat temu pekińczyk sąsiadki nasikał do ulubionych trampek, i gotów jestem nawet odciąć ten niemiły epizod grubą kreską. Buddystą jednak nie jestem i jak mi, dajmy na to, mrówka wejdzie za koszulę, to nie wyciągam delikatnie, żeby się ze stworzeniem zbratać, ale walę na odlew i potem tylko żałuję plamy, bo z mrówek, zwłaszcza czerwonych, ciężko schodzą.

Więc wiem, że stworzeniu wszelkiemu szacunek się należy, bo przecież co kto winny, że ojcu nie stało i matka puściła się z inną rasą. Wiem to wszystko i wiedza ta mnie dotkliwie przygniata, kiedy myślę o moich najwcześniejszych przeżyciach z dzieciństwa, z czasów, gdy ze świata nie rozumiałem wiele ponad elementarne doświadczenia. Był bowiem w moim życiu okres, kiedy nie wiedziałem jeszcze, jak się nazywam, choć wiedziałem, że nienawidzę ratlerków.

A było to tak. Rodzice usłyszeli gdzieś niefortunnie, że dzieci z psami powinny się wychowywać, bo wygryzą się zawczasu i potem z nimi spokój. Przynieśli więc do domu stworzenie, które niczego innego nie robiło, tylko się trzęsło i jazgotało. Było coś perfidnego w tym kawałku fauny, bo jak się patrzyło na toto drgające od podskórnych wybuchów (czy raczej wybuszków), to litość brała, ale jak tylko człowiek podszedł i rękę wyciągnął, żeby psią egzystencję osłodzić, to jazgot się zrywał niemiłosierny i jak kto nieuważny, to ręka już w zębach ostrych a spiczastych zostawała. Jak powiadam, nie wiedziałem jeszcze, jak się nazywam, jeszcze nie wiedziałem, kto będzie niemoim prezydentem, ale już przeczuwałem, że nie jest dobrze. Gdy więc tylko nieświadom okrutnych zasadzek, jakie zsyła los ("O, patrz, piesek, piesek, piesek, przywitaj się z pieskiem"), zaszczebiotałem do pieska coś na kształt "pisiu, pisiu tu, tu", to zaraz w mig pojąłem, czym jest życie drwiące z dziecięcej naiwności, i musiałem salwować się sromotną ucieczką. Dzięki sprytnemu, wielokrotnie wcześniej ćwiczonemu manewrowi obronnemu ledwo uszedłem z życiem i do dziś słyszę, jak po lakierowanych drzwiach dużej, brązowej szafy miota się wściekły jazgot trzęsącego się kurdupla.

Odkąd Homer napisał i "Iliadę", i "Odyseję", na świat spadło jak plaga nieszczęsne pytanie "kogo bardziej kochasz: tatusia czy mamusię?". Wiadomo bowiem, że miłośnik "Iliady" nie może lubić kobiet (bo wszystko przez te głupie baby) i odwrotnie: kto płacze nad ciężkim losem Penelopy, nie pójdzie z ojcem na mecz, tylko będzie szydełkował. Klasycznym odpowiednikiem tego podchwytliwego pytania jest pytanie o psy i koty. W oczach niektórych ludzi świat dzieli się wyłącznie na tych, którzy kochają psy, i na tych, którzy kochają koty. Nie ma podziału świata na wielbicieli traszek i nutrii, albo miłośników żółwi błotnych i czerwi. Te podziały, choć zapewne bardziej fantazyjne i do intensywniejszej interpretacji fenomenu ludzkiego zachęcające, nie znajdują w samej ludzkości takiego oddźwięku jak odwieczna walka dobra ze złem upostaciowana w konfrontacji psów i kotów. Tu bowiem manichejska natura duszy ludzkiej ujawnia się w całej okazałości, choć - trzeba to od razu powiedzieć - kryteria podziału na zło i dobro nie są ani jasne, ani wolne od arbitralności.

O miłośnikach kotów zwolennicy psów mówią najchętniej, że nie dbają o porządek społeczny, bo trzymają w domu kogoś, kto nie ma żadnych wyraźnych poglądów, a jak na niego krzyczeć, to zamiast uwewnętrzniać poczucie winy, ziewa albo odwraca kota, to znaczy siebie, ogonem. Z kolei kociarze psiarzom zarzucają nieodmiennie, że mają usta pełne frazesów o przyjaźni, ale naprawdę chodzi tylko o to, żeby mieć w domu oddanego niewolnika, który za miskę strawy pogoni kota każdemu, kto nie lubi jego pana.

Z tego sporu, podobnie jak ze sporu o to, kto jest większym mężem stanu, Marek czy Jurek, obronną ręką wyjść nie sposób. Warto jednak zasugerować, że tradycyjny spór filozoficzny między konserwatystami a liberałami, który w życiu politycznym wytracił już niegdysiejszy impet, przeniósł się teraz na płaszczyznę dyskusji między zwolennikami psiej wierności i adherentami kociej niezależności. Konserwatyści twierdzą, że porządek społeczny utrwala się, kiedy pilnują go psy, liberałowie zaś uważają, że nade wszystko liczy się swoboda kotów. Liberałowie lubią koty chadzające własnymi drogami, konserwatyści z kolei wypuszczają na te drogi psy i twierdzą, że robią to w samoobronie.

Kiedy czterdzieści lat temu zamykałem się w szafie przed szaleńczym atakiem trzęsącego się ratlerka, nie wiedziałem jeszcze, że na świecie istnieją takie stworzenia jak koty. Gdybym wiedział, moje życie wyglądałoby inaczej i nie siedziałbym w towarzystwie zimowych palt cały dzień i całą noc, nieczuły na perswazje rodziców. Gdybym wtedy wiedział, że istnieją takie stworzenia jak koty, wyszedłbym z szafy, mocnym kopniakiem uciszyłbym trzęsącego się kurdupla i głosem nieznoszącym sprzeciwu zażądałbym angory. Wprawdzie przegrałem moją pierwszą polityczną konfrontację z ujadającym wypierdkiem, ale wizja nieskończonej liberalnej rozkoszy zmieniłaby moje życie na zawsze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2006