Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Podsłuchiwać celowo szefową kraju partnerskiego, który tak ściśle współpracuje z USA, to po prostu nie uchodzi. To także niemądre, bo polityczne straty mogą być niewspółmiernie wielkie wobec spodziewanych korzyści”. „To największy możliwy afront, jaki można sobie wyobrazić”. „To gorsze niż zbrodnia, to błąd”. „Niemcy na celowniku szpiegów z NSA”. Amerykanie „ośmieszyli Merkel i jej rząd: jego politycy wyglądają dziś jak głupi naiwni, skoro jeszcze niedawno bronili USA”. „Podejrzewa się, że to w ambasadzie USA w Berlinie zainstalowane są urządzenia, przy pomocy których amerykańscy agenci szpiegują inne ambasady, ministerstwa i zapewne też Urząd Kanclerski”. „Rzecz znamienna: żaden niemiecki komentator – obojętne, konserwatywny czy lewicowo-liberalny – nie broni NSA”. „Partnerstwo między Ameryką i Europą to nie ulica jednokierunkowa”. „Amerykanie przekroczyli granicę”. „Zaufanie leży w gruzach, rządzi nieufność”. „To świństwo, Amerykanie niszczą fundamenty wartości, na których zbudowano wspólnotę transatlantycką”. „Urząd Kanclerski to jednak nie Kreml!”.
To tylko próbka z lawiny komentarzy, którymi niemieccy politycy i media zareagowali na informację, że amerykański wywiad NSA umieścił numer telefonu komórkowego Angeli Merkel na liście podsłuchiwanych numerów. Rzecz musi być wiarygodna, skoro potwierdza ją Urząd Kanclerski, a sama Merkel – choć broniła Obamę, gdy latem pojawiły się pierwsze wieści o podsłuchach NSA w Niemczech – teraz zdobyła się na niezwykłą jak dla niej stanowczość. „Inwigilowanie przyjaciół to coś niedopuszczalnego” – oświadczyła i dodała, niewątpliwie pod adresem Obamy: „Jesteśmy sojusznikami, ale nasz sojusz może opierać się tylko na zaufaniu”.
Na razie trudno spekulować, jakie polityczne skutki będzie mieć ta afera dla relacji między USA i Niemcami; a także Europą, bo w tych dniach mnożą się informacje o podsłuchiwaniu przez NSA także innych polityków europejskich i stosowaniu przez NSA podsłuchu totalnego, np. wobec Francji. Zapewne Berlin i inne unijne stolice nie wykonają jakichś gwałtownych kroków politycznych. Ale emocjonalne oddalanie się Niemców (i nie tylko ich) od Amerykanów to fakt. Wygląda na to, że służby Obamy posunęły się za daleko – i coś pękło.