Prawie zimna wojna

Afera podsłuchowa na linii USA–Europa osiągnęła taki poziom, że zagrożone jest to, co nazywamy transatlantyckim partnerstwem.

04.11.2013

Czyta się kilka minut

Barack Obama i Angela Merkel pod Bramą Brandenburską. Berlin, 19 czerwca 2013 r. / Fot. Evan Vucci / AP PHOTO / EAST NEWS
Barack Obama i Angela Merkel pod Bramą Brandenburską. Berlin, 19 czerwca 2013 r. / Fot. Evan Vucci / AP PHOTO / EAST NEWS

Tuż obok Bramy Brandenburskiej w Berlinie, dokładnie tam, gdzie 25 lat temu przebiegała śmiertelna linia dzieląca Wschód od Zachodu, rezyduje dziś ambasada USA – w nowoczesnym budynku, oddanym do użytku w 2008 r. Trudno wyobrazić sobie miejsce bardziej prestiżowe: to polityczne centrum Niemiec. Z ambasady USA do historycznego Reichstagu, gdzie urzęduje parlament, można dojść spacerem w cztery minuty. Urząd Kanclerski od poselstwa USA dzieli w linii prostej 750 metrów. Również większość ministerstw znajduje się w jego sąsiedztwie.

Naprawdę ambasada USA znajduje się w miejscu idealnym – dla dyplomatów, ale też dla szpiegów. Bo dziś berlińczycy patrzą już inaczej na eleganckie przedstawicielstwo „amerykańskich przyjaciół”. Dziś, czyli od chwili, gdy tygodnik „Spiegel” napisał – opierając swoją tezę, jak się zdaje, na solidnych podstawach – że ambasada przy placu Paryskim to „gniazdo szpiegostwa” wymierzonego także w niemieckiego sojusznika.

Hamburski tygodnik twierdzi, że z dachu ambasady specjalne jednostki agencji wywiadowczych CIA i NSA inwigilują – przy pomocy odpowiednich urządzeń – komunikację telefoniczną w berlińskiej dzielnicy rządowej. „Są pewne przesłanki – pisze „Spiegel” – że również telefon komórkowy, który pani kanclerz używa najczęściej, był na celowniku amerykańskich szpiegów z placu Paryskiego”.

Także amerykański dziennik „New York Times” pisze, że telefon Angeli Merkel nieprzypadkowo znalazł się pod lupą NSA, i że agencja inwigilowała nie tylko tzw. metadane – czyli to, do kogo Merkel dzwoniła lub esemesowała – lecz również ich treść.

To zupełnie nowa jakość w aferze podsłuchowej, która ciągnie się od czerwca – gdy za sprawą zbiegłego agenta NSA Edwarda Snowdena pojawiły się pierwsze informacje o totalnej inwigilacji, jakiej amerykański wywiad elektroniczny NSA ma poddawać także sojuszników Waszyngtonu.

Traf chciał, że także wtedy, w czerwcu, w Berlinie bawił Barack Obama. Występując pod Bramą Brandenburską, prezydent USA uderzył w tony patetyczne, mowa była o przyjaźni niemiecko-amerykańskiej. Angela Merkel, która zasiadła wtedy na podium obok Obamy, chyba nie była jeszcze świadoma, że jest inwigilowana przez podwładnych jej przyjaciela, pracujących tuż obok: na poddaszu ambasady USA.

Teraz już wiadomo, jaką skalę osiągnęła szpiegowska aktywność USA wobec niemieckiego sojusznika. Afera osiągnęła taki poziom, że poważnie zagrożone może być to, co zwykliśmy nazywać transatlantyckim partnerstwem.

Fakt, że na podsłuchu znalazła się komórka Merkel, właściwie już teraz doprowadził do poważnego kryzysu między Berlinem a Waszyngtonem. Pani kanclerz osobiście zadzwoniła do Obamy, a ambasador USA został „zawezwany” do berlińskiego MSZ – to dyplomatyczny gest, który właściwie nigdy nie jest stosowany wobec państw zaprzyjaźnionych. „Inwigilacja wśród przyjaciół to coś zupełnie niedopuszczalnego – mówiła Merkel, wyraźnie poirytowana. – Teraz trzeba na nowo odbudować zaufanie”.

W połowie listopada świeżo wybrany Bundestag zbierze się na specjalnym posiedzeniu; jedyny punkt porządku obrad to afera podsłuchowa. Prawdopodobnie powołana zostanie specjalna parlamentarna komisja śledcza.

Pytanie tylko: czy będzie ona w stanie cokolwiek ustalić? Amerykańscy spece od podsłuchów raczej nie przyjmą zaproszenia komisji. Ale za to gotów do rozmowy jest Snowden – eksagent NSA oświadczył tak po rozmowie z Hansem-Christianem Ströbele. Ten weteran partii Zielonych i radykalny pacyfista, znany z niechęci do USA, poleciał w minionym tygodniu do Moskwy i spotkał się ze Snowdenem. Efektem tej spektakularnej akcji, być może reżyserowanej przez rosyjskie tajne służby, był list Snowdena do Merkel. Teraz rząd Niemiec stoi przed trudną decyzją: jeśli udzieli zbiegowi azylu – co, jak się zdaje, miałoby być elementem układu ze Snowdenem (mającym chyba dość Moskwy), relacje Berlina z Waszyngtonem sięgną dna.

O ile ocena w kategoriach moralnych wydaje się prosta – tu można po prostu powiedzieć, że działania NSA wobec sojuszników były niegodziwe – o tyle w kategoriach prawnych rzecz staje się skomplikowana. Szpiegostwo to swego rodzaju prawny obojniak: jest zgodne z prawem i zarazem niezgodne. W prawie międzynarodowym nie ma paragrafu, który by jednoznacznie zakazywał szpiegostwa. „Nie jesteśmy w realiach zimnej wojny” – mówiła Merkel latem, gdy afera dopiero się zaczynała. A może jednak – jesteśmy, na nowo? Od chwili, gdy ujawniono fakt podsłuchiwania przez NSA Angeli Merkel – i innych europejskich polityków – wiadomo, że w istocie nowa zimna wojna już się toczy, nowa zimna cyberwojna. Dziś skrót WWW można czytać nie jako „World Wide Web”, lecz „World Wide War”.

Co dalej? Podpisywanie umów, zakazujących szpiegostwa wśród przyjaciół, może być mało efektywne. Ale można by wyciągnąć lekcję ze „starej” zimnej wojny, gdy jedynie równowaga nuklearnego odstraszania zapobiegała wybuchowi wojny „gorącej”. Dziś eksperci przekonują, że Europa powinna „dozbroić” się elektronicznie, by osiągnąć równowagę w sferze zdolności szpiegowskich. W końcu, jak powiadają, to atak – albo przynajmniej: zdolność do ataku – jest najlepszą obroną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2013