Niekoszerny temat

Koszerny bekon? To nie żadna tandetna operacja na słowach, w rodzaju sojowego schabowego czy flaczków z boczniaka.

10.04.2018

Czyta się kilka minut

 / GIOVANNI BOSCHERINO / ALAMY STOCK / BEW
/ GIOVANNI BOSCHERINO / ALAMY STOCK / BEW

Rabin Yuval Cherlow z organizacji Tzohar, skupiającej kilkuset ortodoksyjnych rabinów z Izraela, wypowiedział się na temat mięsa pochodzącego z klonowania. „Jeśli materiał genetyczny komórki świni jest używany w produkcji żywności, traci swoją pierwotną tożsamość, więc nie można zakazać jej spożywania. To nawet nie jest mięso, więc można to podawać razem z nabiałem” – orzekł w wypowiedzi cytowanej szeroko w izraelskich mediach.

Jego rozmówcom nie udało się jednak doprecyzować ważnej kwestii: czy chodzi tylko o tzw. syntetyczne mięso, czyli materiał pochodzący z kultury laboratoryjnej, gdzie rozmnaża się wyselekcjonowane komórki zwierzęcia? A może dyspensa obejmuje także mięso bliższe naszemu intuicyjnemu rozumieniu tego słowa, tzn. uzyskane ze świni, która na świat przyszła wskutek sklonowania komórek, nie zaś poprzez poczciwą inseminację?

W pierwszym przypadku wcale się rabinowi Cherlowowi nie dziwię, że nie widzi problemu w zjadaniu mięsa z probówki: również w mojej głowie „tożsamość” zjadanego kotleta wiąże się nierozerwalnie z faktem, iż został pozyskany z ciała zwierzęcia, które narodziło się i zostało zabite po to, by mój głód zaspokoić. Gdybyśmy jednak chcieli przyjąć tę drugą, luźniejszą interpretację – że mianowicie nie tylko zlepek komórek, ale i całe zwierzę, które przyszło na świat jako klon innego osobnika, nie należy do swojego gatunku – wchodzimy na grząską filozoficznie ścieżkę. Na jej końcu musi się pojawić pytanie, od którego naprawdę może się odechcieć obiadu: czy po sklonowaniu człowieka otrzymujemy również człowieka? Do jakiego stopnia za tożsamość takiej istoty odpowiadają techniczne szczegóły powstania organizmu?

Ludzie operujący wyłącznie w doczesnej perspektywie machną ręką, bo dla nich religijne tabu jedzeniowe to li tylko funkcja warunków bytowych wspólnoty, która je sobie wymyśliła. To znaczy np. problemów higienicznych i zagrożeń dla zdrowia – zakaz jedzenia czegoś lub nakaz zabijania w określony sposób byłby zatem czymś w rodzaju zalążkowej formy norm sanepidu. Dla takich ludzi świnia powstała w wyniku klonowania nie jest ani trochę mniej niebezpieczna niż ta „zwyczajna”, bo tak samo jak ona żyje w brudzie i grożą jej te same pasożyty.

Najprościej na wszelki wypadek nie jeść wieprzowiny i w ogóle mięsa, odpowiecie zirytowani, bo z warzywami nie ma problemu. Nic z tych rzeczy! W okolicach rzymskiej synagogi przed ostatnią Paschą wybuchło spore zamieszanie, ponieważ naczelny rabinat Izraela zakazał importu z Włoch karczochów przyrządzanych alla giudia. Są to karczochy specjalnej, kulistej odmiany, o bardziej mięsistych liściach. Przecina się je w poprzek kwiatu, po czym stawia tą przeciętą stroną na patelni i smaży na bardzo chrupko. W czym problem? Otóż między płatkami karczocha mogą się czaić różne robaki, których zdecydowanie jeść nie wolno, jeśli chce się zachować religijne nakazy czystości. Płatki ściśle przylegają do siebie, więc nawet staranne mycie nie zapobiegnie ryzyku.

Ale to nasza parusetletnia tradycja! – głośno protestują rzymscy Żydzi. Co prawda zakaz płynący z Izraela nie ma bezpośrednio wpływu na to, co wolno, a czego nie wolno zjeść pobożnemu człowiekowi w Rzymie, ale sprawa jednak boli, choćby dlatego, że w trwającym teraz sezonie karczochy alla giudia są magnesem przyciągającym turystów.

Ktoś sprytnie zaproponował, żeby pogodzić obie strony: można otóż „rozebrać” karczocha co do płatka, każdy starannie umyć, żeby nie uchował się najmniejszy robaczek, po czym spróbować złożyć wszystko do kupy, czymś związać i dalej smażyć po staremu. Trzeba jednak uważać, bo tradycje nie lubią takich dekonstrukcji i rekonstrukcji, o czym wiedzą artyści tzw. krytyczni, ścigani za obrazę moralności. Nie zanosi się na szybkie wygaszenie konfliktu: tuż przed Paschą naczelny rabin Rzymu i szef gminy nagrali klip wideo z życzeniami. Co na nim widać? Obaj panowie z nożykami w ręku pracowicie obierają karczochy i nie sądzę, żeby je potem wyrzucili. ©℗

Co zrobić, kiedy karczochy docierające do Polski są często przesuszone i zwiędłe? Weźmy danie, które pozwala je długo dusić, czyli risotto. 4 duże karczochy czyścimy i obieramy według procedury, którą łatwo znajdziecie na YouTubie. Odcinamy łodygę przy podstawie kwiatu i obieramy ją skrobaczką z wierzchniej warstwy włókien, kroimy w drobną kosteczkę i odkładamy na bok do miski z wodą. Kwiaty rozcinamy na ćwiartki lub ósemki, i wydłubujemy resztki „włosków”. Dusimy kwiaty na oliwie z 1 drobno posiekaną cebulą, podlewając regularnie wodą lub bulionem ok. 10 minut, aż będą dość miękkie. Odstawiamy. Przystępujemy do robienia risotta – 320 g ryżu prażymy kilka minut na maśle z posiekaną cebulą, podlewamy winem, dodajemy pokrojoną łodygę karczocha, zalewamy bulionem i powoli gotujemy jak zwykle risotto, delikatnie mieszając i dodając płynu, w miarę jak ryż go „wypija”. Po ok. 10 minutach dodajemy uduszone kwiaty karczocha, kontynuujemy gotowanie aż do miękkości ryżu, dodajemy masło i parę łyżek parmezanu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2018