Niekochana królowa

Opowieści o Annie Jagiellonce skupiają się na jej wyglądzie i braku zdolności politycznych. Do dziś pada ofiarą czarnej legendy.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Portret Anny Jagiellonki (kopia obrazu Marcina Kobera z 1586 r.) na ścianie kamienicy na warszawskiej Pradze – instalacja artystyczna Juliena de Casabianca, marzec 2015 r. / GRAŻYNA MYŚLIŃSKA / FORUM
Portret Anny Jagiellonki (kopia obrazu Marcina Kobera z 1586 r.) na ścianie kamienicy na warszawskiej Pradze – instalacja artystyczna Juliena de Casabianca, marzec 2015 r. / GRAŻYNA MYŚLIŃSKA / FORUM

Kazano jej czekać w prezbiterium wawelskiej katedry. Nikt nie wiedział, jak powinna wyglądać ceremonia jednoczesnej koronacji dwojga królów. Wprawdzie 200 lat wcześniej doszło do podobnej sytuacji: panowie polscy okrzyknęli królem Jadwigę Andegaweńską, a jej mężem, też koronowanym, miał zostać litewski wielki książę Jagiełło. Ale Jadwigę koronowano uprzednio i przez kilka miesięcy działała jako samodzielny władca; gdy przybył Litwin, urządzono kolejną uroczystość.

W grudniu 1575 r. na polu elekcyjnym szlachta okrzyknęła królem Annę Jagiellonkę, której mężem miał zostać książę siedmiogrodzki Stefan Batory. W lutym Anna wjechała do Krakowa w złotej karecie zaprzężonej w sześć siwych koni, w otoczeniu kilku tysięcy rycerzy. Przez dwa miesiące czekała na Batorego. Wreszcie przybył i wyznaczono dzień ślubu oraz koronacji: na 1 maja 1576 r., 445 lat temu.

Dostojnicy ostatecznie uznali, że Anna musi zaczekać, a korona najpierw spocznie na skroniach Batorego. Ubrana w atłasową suknię, bogato zdobioną klejnotami, musiała więc czekać na swoją kolej. Przełknęła kolejne w swoim życiu upokorzenie. Była gotowa płacić cenę za to, że zasiądzie na tronie Jagiellonów. Gorycz osłabiał fakt, że wreszcie, po kilkudziesięciu latach oczekiwania, wyszła za mąż.

Była to zapewne jedna z niewielu chwil radości w życiu tej najnieszczęśliwszej polskiej królowej. Gdy biskup kujawski Stanisław Karnkowski nakładał koronę na jej głowę, ostatnia przedstawicielka wielkiego rodu miała 53 lata. Pan młody miał lat 42.

Królewna

Urodziła się w 1523 r., jako kolejna córka Bony i Zygmunta Starego. Spośród czterech córek Bona ceniła tylko najstarszą Izabelę; w niej widziała swoje wcielenie. Jej oczkiem w głowie był też jedyny syn Zygmunt August. Otaczała go tak troskliwą opieką, że szlachta obawiała się, iż rozpieści następcę tronu.

Niewiele brakowało, by Zygmunt miał brata. W 1527 r. Bona była w piątym miesiącu ciąży. Jej dwór udał się na polowanie do Puszczy Niepołomickiej. Przywieziony na tę okazję z Litwy potężny niedźwiedź, gdy wypuszczono go ze skrzyni, najpierw rozszarpał stado psów, a potem rzucił się w kierunku królowej. Jej koń stanął dęba, Bona spadła. Jeszcze tego dnia przedwcześnie urodziła chłopczyka, którego przed śmiercią zdążono ochrzcić imieniem Olbracht. Gdyby nie niepołomickie łowy, bezdzietny Zygmunt August miałby brata i dzieje Korony Polskiej (i pewnie także Litwy) potoczyłyby się inaczej.

Bona zdawała się wyładowywać na córkach złość, że nie są synami. Królewny Zofia, Anna i Katarzyna – ubrane w identyczne suknie i tak samo uczesane – pełniły jakby rolę tła dla matki: najpierw na Wawelu, a potem na Mazowszu podczas „wygnania” Bony, gdy poróżniła się z synem (za poślubienie Barbary Radziwiłłówny). Wbrew zwyczajowi żadnej z nich nie utworzono oddzielnego dworu. Co więcej, ani zniedołężniały pod koniec życia Zygmunt Stary, ani Bona, ani królewski brat nie zadbali o godziwe uposażenie trzech królewien. A posag był warunkiem zamążpójścia.

Zalotnicy

Przez 30 lat, aż do ślubu Zofii, królewny mieszkały razem. Miały wspólną pieczęć z napisem „Sigillum Serenissimarum Reginularum” (pieczęć najjaśniejszych królewien). Uczyły się łaciny i włoskiego, ćwiczyły haft, grały w szachy, plotkowały z dwórkami. Bona nie sprowadziła dla nich jako nauczycieli wybitnych humanistów – jak wcześniej dla Izabeli i Zygmunta. Nie wprowadzała ich też w arkana polityki europejskiej. A działy się tu rzeczy ważne. Księstwo Moskiewskie ruszało z podbojem ziem ruskich (roszcząc sobie prawa do schedy po dawnej Rusi, tej ze stolicą w Kijowie), co nieuchronnie prowadziło do konfliktu z Litwą, a zatem i z Koroną. Rosła przewaga dynastii habsburskiej nad jagiellońską. Narastało też zagrożenie tureckie, z czym wiązała się konieczność budowania sojuszy.

Nawet gdy wszystkie Jagiellonki przekroczyły dwudziestkę (w tamtych czasach wiek dla królewien już zaawansowany), pojawiali się kandydaci do ich poślubienia. I tak, podczas pogrzebu Zygmunta Starego w 1548 r. niedawno owdowiały książę pruski Albrecht Hohenzollern (były wielki mistrz krzyżacki) dawał do zrozumienia, że jest zainteresowany małżeństwem z którąś z królewien. Kandydatura upadła: Zygmunt August nie planował zacieśniania więzi z Hohenzollernami. A sama Anna, choć nikt jej o zdanie nie pytał, pewnie odetchnęła z ulgą, bo jako zagorzałej katoliczce nie w smak jej było iść za luteranina.

Gdyż królewny były bardzo religijne. Niekochane, uciekały w dewocję; pościły tak surowo, że doprowadzały się do choroby. Ksiądz Piotr Skarga powie o Annie w mowie pogrzebowej, że „w postach była surowa, zwłaszcza gdy do najświętszych sakramentów przystąpić miała, albo gdy w potrzebach pospolitych jakie modlitwy nakazane były”.

W 1555 r. na warszawski dwór Bony przysłał posłów książę brunszwicki Henryk. Według zwyczaju pierwszeństwo należało do Zofii jako najstarszej, ale leżała ciężko chora. Zaczęły się pertraktacje, których przedmiotem stała się kolejna z sióstr, Anna. Ale Zofia wróciła do zdrowia, a Anna postanowiła nie wykorzystywać sytuacji i ustąpiła siostrze, która wyszła za Henryka.

Podglądane

Wkrótce potem Annę i Katarzynę opuściła także matka. Nie mogąc dojść do zgody z synem, powszechnie znienawidzona (z wyjątkiem szlachty mazowieckiej, zawdzięczającej jej rozwój gospodarczy regionu), Bona Sforza postanowiła wrócić do rodzinnego włoskiego Bari (gdzie wkrótce otruli ją dworzanie). Wyjeżdżając, opróżniła pałac. „Jednej łyżki podłej Jej Mość nie zostawiła, gdyby nie srebro Waszej Królewskiej Mości, przyszłoby Ich Mościom [królewnom] na cynie jadać” – skarżył się w liście do Zygmunta Augusta ochmistrz królewien. Na króla spadł przykry, choć zawiniony obowiązek utrzymywania dorosłych sióstr.

Wychowywane przez matkę, której nienawidził – nigdy nie stały mu się bliskie. Wprawdzie Zygmunt August wziął je na swój dwór, ale nie było w tym krztyny uczucia. Wiele lat później Katarzyna napisze do Zofii: „nigdy mi bratem nie był”. Annę z kolei raziły swobodne obyczaje Zygmunta – potępiała jego barwne życie seksualne. Już pod koniec życia Zygmunta Augusta doszło do skandalu, gdy porwał dwórkę siostry, Annę Zajączkowską. Wysłał do niej zaufanego szlachcica, który poprosił pannę o rękę, po czym wywiózł do jednego z zamków, gdzie król uczynił z niej sobie kochankę. Gdy to się wydało, Anna aż się rozchorowała z poczucia upokorzenia.

W 1560 r. na dwór Zygmunta w Wilnie przybyli posłowie Iwana IV Groźnego, szalonego cara moskiewskiego. Dyplomatom pozwolono podglądnąć przez okno Annę i Katarzynę pracujące przy kądzieli – po czym poprosili dla swojego pana o rękę młodszej, Katarzyny. Trwające jakiś czas pertraktacje musiały być upokarzające dla Anny. Niemniej do małżeństwa ostatecznie nie doszło, ponieważ car zażądał w posagu Inflant.

Absztyfikanci

Wkrótce potem pojawili się kandydaci szwedzcy. Jan i Magnus, młodsi bracia króla Eryka XIV, zgłosili chęć poślubienia Jagiellonek. Ale Eryk, chorobliwie lękający się, że bracia pozbawią go tronu, uważał, że takie mariaże zanadto ich wzmocnią. Magnusa nie wypuścił z kraju, natomiast Janowi udało się przybyć na polski dwór, gdzie poprosił o rękę Katarzyny. 38-letnia Anna dla dobra siostry, którą – co wiemy z jej listów – bardzo kochała, zrezygnowała z przysługującego jej pierwszeństwa, skazując się na wieloletnią samotność. Janowi i Katarzynie przyszło potem słono zapłacić za nieposłuszeństwo królowi Szwecji: Eryk uwięził ich na cztery lata na zamku Gripsholm. W niewoli urodził się ich syn, przyszły król Polski Zygmunt III Waza.

Na niczym skończyły się negocjacje małżeńskie z książętami Pomorza Zachodniego (mnożyli żądania terytorialne). Niedługo trwały też rozmowy z księciem inflanckim Gotthardem Kettlerem (był to już drugi na liście kandydatów do ręki Anny były mistrz zakonu rycerskiego – tym razem kawalerów mieczowych, także wtedy zsekularyzowanego). Jako kolejny zgłosił się 28-letni brat króla Danii, książę Magnus, człowiek o opinii awanturnika; uparcie ponawiał oświadczyny przez całe lata 60. XVI stulecia.

W interesie siostry interweniowała Katarzyna, pisząc do brata: „jest tu słuch u nas, że Wasza Królewska Mość masz dać Annę za brata króla duńskiego (...), od czego ją Panie Boże racz zachować”. Katarzyna dowodziła, że absztyfikant to hulaka, „a po drugie Pan Bóg go nawiedził i nie ma jednego oka, i ubogi pijanica”.

Jeszcze innego kandydata do ręki Anny naraił szwagier, mąż Zofii. Chodziło o 23-letniego (Anna miała wtedy 42 lata) Eberharda, syna księcia Wirtembergii. Anna zgodziła się na zaślubiny, ale wtedy na jej dwór doszły wieści o nagłej śmierci młodego księcia.

Kubeczek

Pociechą dla Anny mogła być stabilizacja finansowa. W latach 60. uzyskała dochody z dóbr mazowieckich i żup solnych; poza tym wspierał ją regularnie brat, nękany wyrzutami sumienia. W rezultacie Annę stać było na utrzymanie 70-osobowego dworu (w jego składzie było m.in. 10 pokojowców, fryzjer, kąpielowa, 9 kucharzy, 6 woźniców, 3 matrony i 8 dwórek), remont mazowieckich rezydencji, mecenat artystyczny czy prowadzenie szkoły dla zdolnej młodzieży.

Przez większość życia Anna żyła na wysokiej stopie. Wprawdzie faktem jest, że magnaci uniemożliwili jej przejęcie bajecznych bogactw przepisanych jej przez brata. Musiała też procesować się z Filipem II hiszpańskim o słynne sumy neapolitańskie (pożyczkę udzieloną mu przez Bonę). Jednak sporą przesadą są jej liczne skargi na ubóstwo. Annie udało się stworzyć legendę zapomnianej i zaniedbywanej królewny. Podczas jej pogrzebu Skarga ubolewał: „Przychodziły na nią takie czasy, iż w niedostatku niemałym zostawać musiała, nie wiedząc, czym i kuchnię opatrzyć. Raz nie została jedno przy jednym kubeczku srebrnym, na który aż do śmierci, sierotką go zowiąc, rada patrzyła”.

Oszukana

Z bratem pojednała się tuż przed jego śmiercią w 1572 r. Służba nakłoniła Annę, by wyszła pożegnać się z Zygmuntem Augustem, który odjeżdżał w ostatnią – to dla wszystkich było jasne – podróż z Warszawy do ulubionego dworu w Knyszynie. „Przyszła królewna i z płaczem przeprosiła króla, a król oddał jej spisany testament, kilka słów do niej rzekłszy” – pisał w swej kronice Łukasz Górnicki. Tajemnicą pozostało, co Zygmunt powiedział Annie.

Po ostatnim Jagiellonie został pusty tron, na który łakomiło się wielu władców Europy. W tej rozgrywce nieoczekiwanie dla siebie samej na pierwszym planie znalazła się Anna, dotąd niewiele mająca wspólnego z życiem politycznym. Testament Zygmunta uczynił ją jedną z najbogatszych kobiet w Europie. Na niejednym dworze zrodziła się myśl, że warto tę 50-letnią królewnę poślubić, by objąć tron Rzeczypospolitej.

Już na trzy lata przed śmiercią Zygmunta poseł francuski słuchał w Stambule rad tureckiego wezyra: oto w Polsce żyje samotna królewna Anna, niech młodszy brat króla, Henryk, weźmie ją za żonę, a Walezjusze przejmą dziedzictwo Jagiellonów. Pomysł niemal wszedł w życie: Henryk, zwany u nas Walezym, został jednym z głównych kandydatów podczas elekcji w 1573 r. Jego sprytny poseł, biskup Jean de Montluc, pokazał Annie portret młodego księcia i dawał do zrozumienia, że nawet „nie dba on o królestwo, jeno o królewnę”. Ona przyjęła to za dobrą monetę i wsparła kandydaturę Francuza. Miała w ręku atut, bo elekcja odbywała się na Mazowszu – przewagę liczebną miała tutejsza drobna szlachta, wierna królewnie.

Walezy został królem. Ale Annę oszukano: Montluc nie dał jej żadnych gwarancji na piśmie, a panowie polscy nie wpisali małżeństwa z nią do zbioru pactów conventów, czyli warunków przedstawianych elektowi przed koronacją. Henryk kilkakrotnie odwiedził Annę (mieszkającą w kamienicy przy Rynku), kurtuazyjnie rozmawiał z nią po włosku, ale oświadczać się nie zamierzał. Niewiele później na wieść o śmierci brata wrócił do Francji – i Polska znów została bez króla.

Porzucona

Wypadki te upokorzyły Annę, ale dzięki nim nabrała politycznego doświadczenia przed kolejną elekcją. I poszukała sprzymierzeńców. „Trybun ludu szlacheckiego” Jan Zamoyski rzucił hasło „króla-Piasta”, a miała być nim Anna Jagiellonka (choć w jej żyłach nie krążyła ani kropla krwi piastowskiej).

Plan się powiódł, choć nie bez komplikacji. Doszło do podwójnej elekcji. Prymas Jakub Uchański wspólnie z magnaterią okrzyknęli królem cesarza Maksymiliana II Habsburga. Szlachta wskazała na Annę i Batorego. Wiele zależało od tego, kto z elektów pierwszy dotrze na Wawel. Na szczęście cesarz pokpił sprawę.

Małżeństwo nie było udane. Stefan spędził z żoną kilka nocy, dopełniając sakramentu. Ale gdy Anna próbowała przyjść do jego sypialni, Węgier zaczął się ukrywać (oczywiście szeptał o tym dwór). Obserwujący upokorzenia Anny nuncjusz apostolski zapisał: „Pani infantka jest mocno niezadowolona, będąc mało zaspokojona przez towarzystwo małżonka”. Dyplomatom papieskim udało się wydobyć od lekarza królowej informację, że Anna nie przeszła jeszcze menopauzy. Zapewne miała nadzieję na zajście w ciążę.

Przez dekadę panowania Batory niechętnie spędzał czas z żoną. Łatwiej było mu wyruszyć na wojnę i w trzech błyskotliwych kampaniach rzucić na kolana Moskwę, niż zbudować relację ze starszą o 10 lat żoną.

Siostrzeniec

Po śmierci Batorego (zmarł w 1586 r.) Anna miała prawo objąć samodzielne rządy – była przecież królem. Nad jej prawami Koroniarze i Litwini przeszli jednak do porządku dziennego, a ona sama się o tron nie upomniała. Za to wpłynęła – już po raz trzeci – na przebieg elekcji. Tym razem użyła wszelkich środków, by utorować drogę do tronu 20-letniemu synowi ukochanej siostry Katarzyny, Zygmuntowi Wazie. Zorganizowała siostrzeńcowi kampanię wyborczą z prawdziwego zdarzenia, w listach do magnatów i szlachty przedstawiając go jako Jagiellona, choć po kądzieli.

Nowego króla zasypywała dowodami troskliwości, nazywając w listach „synaczkiem” (ona była „matuchną”). Młody Waza podchodził do sędziwej ciotki z cierpliwością i szacunkiem. Borykając się w pierwszych latach z brakiem pieniędzy na prowadzenie dworu, bywał u niej na obiadach. O ile Anna przez całe życie nie tolerowała wyznawców religii poreformacyjnych, nazywając ich konsekwentnie heretykami, to jej serce skruszyła młodziutka Anna Wazówna, siostra Zygmunta. Była tak zachwycona szwedzką królewną, że nie miała nawet nic przeciwko odprawianiu nabożeństw luterańskich na Wawelu.

W ostatnich latach życia Anna mogła poczuć się potrzebna, może nawet doświadczyła okruchów szczęścia. Gdy leżała na łożu śmierci, przez kilka nocy czuwał przy niej siostrzeniec. On też 9 września 1596 r. zamknął jej powieki.

Wyśmiana

Jak większość bohaterek historii ze wszystkich epok, Anna pada ofiarą zjawiska, które dziś nazywa się body- shaming. I to także ze strony kobiet. Maria Bogucka, autorka skądinąd świetnej biografii Anny, określiła ją w wywiadzie jako „po prostu niemądrą i przy tym jeszcze brzydką”. Bogucka uważała, że z trzech królewien Zofia była „najinteligentniejsza”, Katarzyna „najładniejsza i najbardziej zalotna”, a Annie „los poskąpił darów urody”. Znamienne, że pisząc o królach, nie kładzie się takiego nacisku na wygląd. Tymczasem trudno znaleźć tekst o Annie, który złośliwie nie rozwodziłby się nad jej aparycją.

Aby nie popaść w konwencję à rebours, wspomnijmy tylko o liście posła weneckiego z 1575 r.: spotkawszy Annę, zanotował, że jest „mimo 40 lat świeża” (ujął jej więc 12 lat). Źródła z różnych okresów życia Anny wspominały o jej zdrowej postawie i smukłej figurze.

A co z polityką? Paweł Jasienica opisywał Annę jako przebiegłą, niemal demoniczną, a jej posunięcia jako „z pozoru prostoduszne, a w gruncie rzeczy nader kunsztowne” do tego stopnia, że „wywiodły w pole wielu późniejszych historiografów polskich, którzy z uporem przedstawiali ostatnią Jagiellonkę jako osobę naiwną, ckliwą i niezbyt rozgarniętą”. Jasienica nazywa ją wręcz „Katarzyną Medycejską Wschodu Europy”.

Ale taka narracja to dziś wyjątek. Jeszcze w XIX w. Annę idealizowano, opisując jako mądrą i dobrą, a gdy trzeba, stanowczą. Za to współcześni biografowie nie mają litości, traktując ją z ironią (Bogucka: „do polityki mieszała się właściwie tylko po to, aby zrealizować swe drobniutkie pragnienia i ambicyjki starzejącej się kobiety”), a nawet okrutnie (Małgorzata Duczmal: „była postacią miernych zdolności i miernego umysłu”).

Można tu wyczuć pretensję, że Anna nie była kimś innym, niż była. XVI-wieczna polityka to czas wybitnych i bezwzględnych władczyń – jak Elżbieta I czy Katarzyna Medycejska. Anna do tego grona się nie zaliczała. Czy z własnej winy? Przez większość życia miała wokół siebie znakomitych ogrodników, kucharzy czy zarządców, ale już nie doradców politycznych. Nie odziedziczyła potrzebnych monarchini cech po matce ani ojcu, którzy też nie zadali sobie trudu, aby je u niej wykształcić.

Tylko czy można czynić z tego zarzuty? Historyka Tadeusza Manteuffla raziło, gdy badacz „posuwa się do klepania po ramieniu opisywanych przez siebie ludzi i pouczania ich, że powinni postąpić tak, a nie inaczej”.

Można powiedzieć, że Anna Jagiellonka nie potrafiła wypełnić roli, jaką przygotowała dla niej historia. Można też powiedzieć, że przeżyła swoje życie tak, jak umiała najlepiej. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021