Niebieskie płuca miasta

Lazur wody, biel skał, ciemna zieleń lasów – trzy kilometry od Wawelu. Zakrzówek: wymarzone miejsce dla nurków, wspinaczy, rowerzystów, biegaczy. I deweloperów.

14.07.2014

Czyta się kilka minut

Widok na zalew Zakrzówek, w tle bloki osiedla Ruczaj / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER
Widok na zalew Zakrzówek, w tle bloki osiedla Ruczaj / Fot. Beata Zawrzel / REPORTER

Lipcowe popołudnie. Wsiadam na rower pod redakcją „Tygodnika”. Plantami pod Wawel i po pięciu minutach przejeżdżam Wisłę mostem Grunwaldzkim. Dalej długa prosta, dwa skręty, kolejna prosta – i jestem w skalnym świecie.

W 14 minut z serca docieram do płuc Krakowa. Gdyby nie światła po drodze, byłoby 3 minuty szybciej. Redukcja biegów, z asfaltu zjeżdżam w szutrową ścieżkę. Pnie się coraz bardziej stromo, wyprowadzam w końcu rower na najwyższy punkt w okolicy. Lazur wody kontrastuje z odcieniami wapiennej bieli. Na północy, tam gdzie wzgórze urywa się przepaścią, panorama obejmuje całe miasto, od kopca Kościuszki, przez Wzgórze Wawelskie, po wieżę telewizyjną na Krzemionkach. Wystarczy obrót o 360 stopni, by upewnić się, że nie wyjechałem za miasto. Kraków otacza zieloną przestrzeń już niemal zewsząd: piętrzy się peerelowskimi blokowiskami z wielkiej płyty i rzędami nowych osiedli. Ale z tych skał, znad tej wody, spod tego lasu wszystko wygląda pięknie. A przynajmniej znośnie.

Kielce mają Kadzielnię, Gdynia Zielone Wzgórza, ale czy jest równie duże miasto w Europie, gdzie w odległości zaledwie 3,3 km od centrum mieści się tak rozległy i różnorodny przyrodniczo teren zielony?

Biały pożar

Jeszcze niedawno nazwa Zakrzówek kojarzyła się głównie z wczesnymi kartami życiorysu Karola Wojtyły. We wrześniu 1940 r., jako student polonistyki, ze względu na trudną sytuację materialną i dla ochrony przed wywózką na roboty zaczął pracę w kamieniołomie, w którym wydobywano wapień do produkcji sody. Kładł tory kolejki, ładował do wagoników skruszony wapień i pełnił funkcję hamulcowego. W młodzieńczym poemacie pisał: „Prąd elektryczny tnie ściany jak niewidzialny bicz, / Słońce, lipcowe słońce. W kamieniach biały pożar”. Jego pamięć uczcili nurkowie, umieszczając na jednej z podwodnych skał granitową tablicę z napisem: „Pod twoją opiekę oddajemy się Płetwonurkowie”.

Kamieniołomy działały od 1906 r., czyli jeszcze przed tym, jak cesarz Franciszek Józef włączył do Krakowa tereny wsi Zakrzówek (jej nazwa pojawia się już w XIII-wiecznym piśmiennictwie). Największy z kamieniołomów powstał na południowych stokach Skał Twardowskiego. Rozwijał się w latach 1957–1990 i pogłębiał aż do osiągnięcia poziomu wód gruntowych. Pozyskiwaną skałę wykorzystywano głównie jako materiał budowlany oraz surowiec do zaprawy wapiennej. Wydobycia zaprzestano w 1991 r., na głębokości ponad 40 m i wysokości 180 m n.p.m.

Po zatopieniu kamieniołomu powstał zalew Zakrzówek, składający się z dwóch akwenów połączonych przesmykiem o szerokości 25 m. Sfotografowany z lotu ptaka z południowej perspektywy, wygląda jak płuca o niebieskich płatach. Przemysłowy byt przepoczwarzony w cud natury – jeden z najpiękniejszych sztucznych zbiorników w Polsce. W latach 90. działało tu kąpielisko WOPR-u. Po powodzi z 1997 r., kiedy zbiornik napełnił się do maksymalnego, utrzymującego się do dziś stanu (osiągając w najgłębszym miejscu 32 m), funkcjonowanie strzeżonej plaży nie było już możliwe. Płycizny zajmują nieliczne miejsca po drogach dojazdowych, dno urywa się bardzo szybko.

Ogrodzony po zamknięciu kamieniołomu rdzewiejącą siatką, teren pozostał jednak tłumnie odwiedzanym dzikim kąpieliskiem. W upalne dni przyciągało ono mieszkańców pobliskich osiedli, w tym śmiałków, którzy popisywali się skacząc do wody z kilkunastometrowych skał. Pogotowie i straż pożarna często musiały ratować ofiary takich popisów, a także tonących i ludzi, którzy kaleczyli się o wystające druty. Do ciemnej historii Zakrzówka doszły samobójstwa i wypadki śmiertelne zdarzające się również po drugiej stronie zalewu, na skałkach.

Pod wodą i na skale

Niepowtarzalne w skali kraju walory akwenu szybko docenili nurkowie. Najpierw tylko go odwiedzali, w 1999 r. na stałe osiedli nad jego brzegiem. W miejscu, gdzie prowadząca niegdyś na dno kamieniołomu droga zanurza się w ciemnej toni, założyli bazę Centrum Nurkowego Kraken.

– Właściwie jest to najlepsze miejsce do nurkowania w Polsce – zachwala szef szkolenia w Krakenie, Maciej Curzydło. – Widoczność nie spada poniżej 5 m, a sięgać może nawet 15 m. W kraju to ewenement.

Oprócz nurków zalew odwiedzają także zawodnicy trenujący pływanie na otwartych akwenach oraz freediverzy, amatorzy nurkowania na wstrzymanym oddechu. Członkowie Krakenu z pomocą strażaków ćwiczących w akwenie akcje ratunkowe stworzyli w nim nowy podwodny świat. Na dnie spoczywają zatopiony autobus, samochody, kadłuby łodzi i samolotu Antonow. – Płyniesz, a tam stół, komputer i krzesło – opowiada nurkujący na bezdechu na Zakrzówku Wojtek Marcisz. – Lustra takie, że możesz się w nich przejrzeć pod wodą.

Na kilkadziesiąt lat przed powstaniem zalewu teren Zakrzówka i Skałek Twardowskiego odwiedzali wspinacze. Na północny-wschód od zalewu skały tworzą dwa naturalne amfiteatry, niższy i wyższy. Wejścia do niższego strzeże najwyższa 30-metrowa Baba Jaga z charakterystycznym skalnym nosem, po jej prawej kryje się Szara Ścianka, a po przeciwnej stronie Problemówka, na której ćwiczą początkujący adepci wspinaczki. Najlepsi spotykają się pod Freneyem, pionową, litą płytą skalną, przedartą z dołu do góry tylko wąską rysą. To ściana, na której historię polskiej wspinaczki pisały pokolenia, wpierw w latach 70. Kaskaderzy, później tzw. pokolenie Nowej Fali. Po latach opowiedział o nich Marcin Koszałka w dokumencie „Deklaracja nieśmiertelności”. Sam tak wspominał w piśmie „Tatry” swoją przygodę z tym miejscem: – Zakrzówek był nawet ważniejszy od Bolechowic i Kobylan. Na Zakrzówku spotykała się „garownia”, która piła piwsko, tanie wina i ładowała tam od rana do nocy. Ci goście gadali i trenowali.

Zakrzówek stał się miejscem spotkań nie tylko nurków i wspinaczy. Największa impreza odbyła się w kwietniu 2013 r., po tym jak 23-letnia studentka wystosowała przez Facebooka otwarte zaproszenie na ognisko. Przyszło 22 tys. ludzi; zostawili po sobie tony puszek i butelek.

Gniew gniewosza

W 2006 r. tereny dawnego kamieniołomu nabyła od spadkobierców właścicieli portugalska spółka Gerium Polska Development. Otrzymała od miasta 7 ha terenów przeznaczonych pod zabudowę w zamian za obietnicę uporządkowania i zagospodarowania na kształt parku miejskiego 30 ha terenu. W projektach pojawił się sztuczny amfiteatr w miejscu jednej ze skalnych aren, kładki zawieszone ponad krawędziami zalewu, parkingi, obiekty rekreacyjne. Porośnięty wysoką trawą i krzakami teren pomiędzy ulicami Wyłom i św. Jacka przeznaczono pod zabudowę blokową, według planów miejsce zamieszkania dla nawet 10 tys. ludzi.

Miłośnicy Zakrzówka i obrońcy przyrody zabili na alarm. Przypomnieli, że szykowana pod zabudowę łąka jest siedliskiem rzadkiego motyla modraszka. W tym roku odkryto na niej też stanowisko chronionego gada, gniewosza plamistego. W akcję ochrony terenów przed zabudową włączyli się miejscy aktywiści, na czele z Cecylią Malik. Ubrani na niebiesko, z tekturowymi skrzydełkami na plecach, organizowali zloty, pikiety, spotkania z prezydentem i radnymi.

Spór między zwolennikami zachowania terenów zielonych na całym obszarze a właścicielami działek, deweloperem i radnymi ciągnie się latami. W środę 9 lipca ci ostatni przyjęli plan miejscowy dla Zakrzówka: daje on możliwość wprowadzenia niskiej zabudowy do 13 m wysokości na 30 procentach terenu między ulicami św. Jacka i Wyłom. Jednocześnie plan gwarantuje ochronę terenów zielonych obejmujących skałki, zalew i część podmokłej łąki, na której staną w przyszłości bloki. Staną lub nie staną: Stowarzyszenie Zielony Zakrzówek zapowiada odwołanie od decyzji, trwa także sporządzanie ekspertyzy dotyczącej stanowisk gniewosza.

Przyroda nie czeka. Łąka zarasta. W miejsce wysokich traw pojawiają się olchy, drzewa mirabelkowe, gęste krzaki. Być może modraszki i gniewosze znikną, zanim pojawią się buldożery. A może przyroda broni się w tak przewrotny sposób przed osaczającym ją miastem?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2014