Niebiescy chłopcy

Oto przypadek, zdawałoby się, beznadziejny. Bohater jest mniejszością w mniejszości, wykluczonym pośród wykluczonych. I odnajduje siebie.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Moonlight” / Fot. David Bornfriend / SOLOPAN
Kadr z filmu „Moonlight” / Fot. David Bornfriend / SOLOPAN

Czy kolor skóry Barry’ego Jenkinsa ma znaczenie? Każdy, kto widział film „Moonlight”, musi dać odpowiedź twierdzącą, zwłaszcza w przededniu Oscarów, już „nie tak białych” jak przed rokiem, do których film otrzymał aż osiem nominacji w najważniejszych kategoriach. Czarnoskóry reżyser nakręcił bowiem unikalny w dzisiejszym kinie manifest tożsamości – seksualnej i rasowej. Z drugiej strony podkreślanie afroamerykańskiej przynależności zawsze grozi zepchnięciem twórcy i filmu do kulturowego getta. A przecież będący tak silną deklaracją odrębności film Jenkinsa jednocześnie nie domaga się dodatkowych punktów za pochodzenie. Prawdziwym jego sukcesem będą nie tyle nagrody, które często są wypadkową rozmaitych kalkulacji, ile zobaczenie w „Moonlight” po prostu poruszającego filmu, w którym utożsamienie z bohaterem odbywa się bez względu na kolor jego skóry.

Jenkins, który oparł fabułę w dużej mierze na osobistej historii, paradoksalnie utrudnia tę identyfikację. Film o czarnym chłopcu z ubogich przedmieść Miami podzielony został na trzy rozdziały, które nie przechodzą płynnie jeden w drugi, pozostawiając wiele pustych miejsc i niewyjaśnionych szczegółów. Na dodatek Chirona gra trzech różnych aktorów: dziecko, nastolatek i dorosły mężczyzna, a każde z tych wcieleń jest zupełnie różne od poprzedniego. „Mały”, „Chiron”, „Czarny” – to kolejne stadia dojrzewania i zyskiwania samoświadomości przez chłopca. Tytuły rozdziałów wskazują także na stereotypizację bohatera przez otoczenie i na próby ucieczki przed nią.

Zaniedbywany przez matkę, pozbawiony ojca, zamknięty w sobie chłopak najpierw jest szykanowaną przez kolegów klasową ofermą, potem coraz bardziej świadomym swojej odmienności nastoletnim gejem, wreszcie – człowiekiem, który musi jakoś pogodzić swoją indywidualną tożsamość z tożsamością zbiorową.Przestrzeń filmu „Moonlight” zamyka się w „czarnej” dzielnicy, rządzonej przez silnych i bezwzględnych. Kimś takim jest miejscowy diler Juan (w tej roli nominowany do Oscara Mahershala Ali), który pewnego dnia zaczyna opiekować się poniewieranym przez wszystkich chłopcem. Czy stoi za tym chęć posiadania syna, czy może raczej poczucie winy wynikające z faktu, że matka Chirona coraz bardziej uzależnia się od rozprowadzanych przez Juana narkotyków? Jedno jest pewne: w biednym afroamerykańskim środowisku zdominowanym przez kult męskości delikatny chłopiec o homoseksualnych skłonnościach nie miałby szans na przetrwanie. Dzięki naukom Juana i macierzyńskiej miłości ze strony jego dziewczyny Teresy chłopiec ma możliwość samodzielnie ukształtować swoje życie. Jenkins nie ma jednak złudzeń: żeby przetrwać, trzeba się przystosować, przyjąć bezwzględne reguły gry. Ze świata odtworzonego w „Moonlight” nie ma ucieczki.

Reżyser łagodzi ten społeczny fatalizm poprzez gwałtownie przerwany, a następnie pięknie zszyty wątek miłosny. I kiedy już, już wydaje się, że popełniona zdrada przeniesie film w rejony brutalnego kina zemsty, „Moonlight” nieoczekiwanie staje się opowieścią o tym, jak jedno spotkanie nocą na plaży potrafi rozświetlić resztę życia.

W swojej historii o poszukiwaniu siebie scenarzysta Jenkins sięga po przypadek, zdawałoby się, beznadziejny – jak to jest być mniejszością w mniejszości, wykluczonym pośród wykluczonych.

Pomimo wspomnianego już sztywnego konceptu narracyjnego robi wszystko, by swego bohatera „wkluczyć”. Filmowane w bliskich planach twarze czarnoskórych aktorów wyrażają to, co indywidualne i niepowtarzalne – jakby twórcy, budując na ekranie reprezentację zamkniętego w gettach afroamerykańskiego losu, jednocześnie mówili: „Popatrzcie, ten budzący postrach mężczyzna w złotym łańcuchu też był kiedyś dzieckiem. I wcale nie chciał skończyć tak jak jego ojciec”.

W świetle najnowszych badań kognitywnych problemy z rozróżnianiem twarzy należących do innych ras nie są przejawem rasizmu, bo wynikają z niezależnych od naszej woli percepcyjnych przyzwyczajeń, związanych z przebywaniem w określonym środowisku. „W blasku księżyca czarni chłopcy są niebiescy” – tymi słowami Juan daje Chironowi jedną z lekcji dotyczących jego „czarnej” tożsamości. A Jenkins w swoim filmie idzie jeszcze dalej – sprawia, że rasa przestaje być masą. Przekonuje, że każdy człowiek, niezależnie od koloru skóry czy orientacji seksualnej, posiada swoje imię, nazwisko i twarz. Najważniejsze jednak, że reżyser formułuje ten filmowy manifest bardzo subtelnymi pociągnięciami pędzla – bardziej jak impresjonista niż plakacista. ©

MOONLIGHT – reż. Barry Jenkins. Prod. USA 2016. Dystryb. Solopan. W kinach od 17 lutego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017