Nie spieszmy się ze śmiercią

Kara śmierci to w USA gorący temat. Dowiódł tego gubernator Kalifornii Gavin Newsom, który wprowadził moratorium na wykonywanie w tym stanie egzekucji.
z San Diego (USA)

19.04.2019

Czyta się kilka minut

Likwidacja celi egzekucyjnej w więzieniu w kalifornijskim San Quentin, 13 marca 2019  r. / GETTY IMAGES
Likwidacja celi egzekucyjnej w więzieniu w kalifornijskim San Quentin, 13 marca 2019 r. / GETTY IMAGES

Jest środa 13 marca, kolejny słoneczny dzień w Kalifornii. Pracownicy więzienia stanowego San Quentin taszczą dwa zielone, metalowe krzesła i nosze na kółkach.

Sprzęt, który przez lata znajdował się w tutejszej sali przeznaczonej na egzekucje, ląduje na pace ciężarówki. W więzieniu o podwyższonym rygorze, gdzie przebywa prawie 4 tys. przestępców, to niecodzienny widok. Tak samo jak wywieszka na drzwiach sali egzekucji, znajdującej się we wschodnim bloku więzienia: „Zamknięte z powodu rozporządzenia”.

Wiosenne porządki w San Quentin to efekt decyzji gubernatora stanu Kalifornia, który w połowie marca podpisał moratorium wstrzymujące wykonywanie egzekucji wobec 737 więźniów przebywających w celach śmierci. Gubernator Gavin Newsom argumentował, że najwyższy wymiar kary to „porażka” dyskryminująca „oskarżonych, którzy cierpią na choroby psychiczne, są czarni, brązowi lub nie stać ich na drogich prawników”.

Odniósł się przy tym do statystyk, według których ponad 60 proc. osób czekających na egzekucję w Kalifornii ma inny kolor skóry niż biały. Newsom wspomniał też historię Petera Pianezziego, który w 1940 r. został oskarżony o podwójne morderstwo – i o mały włos nie został skazany na śmierć. Jak się okazało 40 lat później, był niewinny. „Świadomość, że wśród więźniów może znajdować się niewinny człowiek, nie daje mi spokojnie spać” – powiedział gubernator.

Słowa krytyki, wyrazy uznania

Moratorium Newsoma, które obowiązuje do końca jego czteroletniej kadencji, wzbudziło wiele emocji.

Środowiska popierające karę śmierci zagroziły złożeniem pozwu. Krytycznie o decyzji Newsoma wypowiadała się m.in. Michele Hanisee, szefowa stowarzyszenia prokuratorów z hrabstwa Los Angeles (Los Angeles County Association of Deputy District Attorneys). Protestowały też rodziny tych ofiar, które zginęły z rąk przestępców skazanych na śmierć. Suchej nitki na gubernatorze Kalifornii nie pozostawił prezydent Donald Trump, który grzmiał na Twitterze: „Przyjaciele i rodziny zawsze pomijanych ofiar nie są zachwyceni, ja również nie!”.

W stronę Newsoma popłynęły jednak też słowa uznania: odwagi przy wprowadzeniu moratorium gratulowali mu członkowie Partii Demokratycznej, m.in. spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, senatorka Kamala Harris czy senator Scott Wiener.

Decyzja gubernatora ucieszyła też z pewnością 25 więźniów, którzy wyczerpali drogę odwoławczą i są pierwsi w kolejce do egzekucji. Wśród nich Robert Fairbank (skazany za brutalne ­zabójstwo 24-letniej studentki), seryjny morderca Anthony Sully, a także David Raley, który w 1985 r. zgwałcił dwie nastolatki, ranił je nożem, związał i wrzucił do wąwozu.

Wszyscy oni czekają na wykonanie wyroku śmierci już od ponad 30 lat. W Kalifornii, gdzie w celach śmierci przebywa jedna czwarta wszystkich skazanych w Stanach na najwyższy wymiar kary, kolejka do sali egzekucji jest wyjątkowo długa. Od przywrócenia w tym stanie kary śmierci w 1978 r. wykonano tam zaledwie 13 egzekucji. Zaledwie – wobec liczby skazanych na karę główną.

Zestaw KFC przed zastrzykiem

Ostatnia egzekucja w Kalifornii odbyła się 17 stycznia 2006 r. Śmiertelny zastrzyk dostał wówczas 76-letni Clarence Ray Allen, skazany za zlecenie potrójnego morderstwa. Mężczyzna, który spędził w celi śmierci 23 lata, chorował na cukrzycę, był już niewidomy i poruszał się na wózku inwalidzkim.

Ubiegając się o wstrzymanie egzekucji, jego obrońcy argumentowali, że zabicie schorowanego człowieka w podeszłym wieku byłoby czynem niehumanitarnym. Jednak apelację w sprawie Allena odrzucił Sąd Najwyższy USA, a ówczesny gubernator Kalifornii Arnold Schwarzenegger nie skorzystał z prawa łaski.

Na pięć godzin przed podaniem śmiertelnego zastrzyku skazany mężczyzna zjadł ostatni posiłek. Poprosił o stek wołowy, kurczaka z KFC, ciasto orzechowe i lody. Tuż przed egzekucją powiedział: „To dobry dzień na umieranie. Dziękuję za wszystko i kocham was wszystkich. Do zobaczenia”.

Niedługo po straceniu Allena sędzia federalny w Kalifornii stwierdził, że procedura związana z podaniem składającego się z trzech substancji śmiertelnego zastrzyku jest „niekonstytucyjna”. I że władze Kalifornii powinny wypracować bardziej humanitarną metodę podania zastrzyku, aby nie narażać skazańców na przesadne cierpienie.

Choć od tej pory minęło już 13 lat, nie udało się doprowadzić w tej sprawie do przełomu. Co prawda w zeszłym roku Kalifornijski Departament Więziennictwa i Resocjalizacji ogłosił nowe przepisy dotyczące wykonywania egzekucji, jednak natychmiast spotkały się one z serią pozwów, m.in. ze strony Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (ACLU).

Równolegle z walką sądową o sposób wykonywania egzekucji w Kalifornii trwa walka o zniesienie kary śmierci w ogóle. Władze stanowe już dwukrotnie przeprowadziły referendum w tej sprawie. Podczas głosowania, które odbyło się przy okazji listopadowych wyborów w 2012 r., za zniesieniem kary śmierci opowiedziało się 48 proc. mieszkańców Kalifornii, cztery lata później tego zdania było 47 proc.

W tym samym głosowaniu z 2016 r. wyborcy jednocześnie opowiedzieli się za propozycją, która ma przyspieszyć procedurę odwoławczą w przypadku przestępców skazanych na karę śmierci. Do tej pory mogło minąć nawet 25 lat, zanim więźniowie wyczerpią wszystkie możliwości odwoławcze. Inicjatywa, przyjęta większością zaledwie 2 procent głosów, skraca ten okres do pięciu lat. Na fali pozwów złożonych przeciwko tej reformie jej losy są wciąż jednak niejasne.

Egzekucja na papierze

Ogłaszając moratorium na wykonywanie kary śmierci, Gavin Newsom poszedł w ślady gubernatorów Oregonu, Colorado, Pensylwanii. W 2018 r. nastąpił też przełom w stanie Waszyngton, gdzie tamtejszy stanowy Sąd Najwyższy uznał karę śmierci za „niekonstytucyjną”.

W niektórych stanach nie potrzeba jednak oficjalnych kroków, aby kara śmierci była martwym zapisem. W Montanie, Karolinie Północnej i Nevadzie egzekucje nie są wykonywane od 2006 r. Do rekordzistów należy Kansas, gdzie ostatni raz karę śmierci wykonano w 1965 r., czy też New Hampshire, gdzie ostatnia egzekucja odbyła się 80 lat temu – w roku 1939.

Według danych Pew Research Center w 10 spośród 30 stanów, które zezwalają na stosowanie kary śmierci, nie wykonano ani jednego takiego wyroku od co najmniej dekady. Natomiast ostatnia egzekucja federalna – tj. będąca konsekwencją wyroku, jaki wydał sąd federalny – miała miejsce w 2003 r., a wojskowa w 1961 r.

Na przeciwległym biegunie znajdują się stany Teksas, Wirginia i Oklahoma, gdzie wykonywanych jest najwięcej wyroków śmierci.

Jak wynika z danych Death Penalty Information Center, w 2018 r. w całych Stanach wykonano 25 egzekucji, z czego 13 w Teksasie. W 2018 r. wydano też 42 wyroki śmierci. To i tak relatywnie niewiele w zestawieniu z realiami z lat 90. XX w., gdy skazywano na śmierć ponad 300 osób rocznie. W rekordowym 1999 r. wykonano 98 egzekucji.

Zabić, ale jak?

W Stanach Zjednoczonych coraz częściej dochodzi do sytuacji, w której łatwiej jest wydać wyrok śmierci, niż go wykonać.

Z danych cytowanego już Death Penalty Information Center wynika, że na egzekucję w całych Stanach czeka obecnie ponad 2,7 tys. skazanych. Oprócz długich batalii sądowych, coraz częstszą przeszkodą w przeprowadzeniu egzekucji jest brak tiopentalu sodu – substancji używanej do śmiertelnego zastrzyku.

Problemy z tiopentalem zaczęły się w 2011 r., gdy w Stanach zakończono jego produkcję. Jednocześnie Unia Europejska, w ramach sprzeciwu wobec kary śmierci, wprowadziła embargo na eksport tego rodzaju środków do USA.

Aby zaradzić nowej sytuacji, niektóre stany zaczęły składać zamówienia m.in. u indyjskich firm farmaceutycznych. W 2015 r. szerokim echem odbiła się próba sprowadzenia przez władze stanu Arizona tiopentalu sodu, który nie miał atestu Federalnej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Przesyłka warta 27 tys. dolarów została przechwycona na lotnisku w Phoenix, stolicy stanu. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu w tarapaty wpadły też władze Nebraski, które za zamówienie leku zapłaciły ponad 54 tys. dolarów. W wyniku nacisków ze strony FDA, wysyłka paczki z Indii została wstrzymana.

Upolitycznienie kary głównej

Na przestrzeni ostatnich 20 lat zmalała też liczba Amerykanów, którzy opowiadają się za karą śmierci. Z badań Pew Research Center wynika, że o ile w roku 1996 jej stosowanie popierało 78 proc. mieszkańców USA, to w 2018 r. podobnie myślało 54 proc. (można by powiedzieć: tylko – lub aż). Zeszłoroczny wynik, jak i ten z 2016 r. (za najwyższym wymiarem kary opowiedziało się wówczas 49 proc. respondentów), ukazuje największy spadek poparcia dla kary śmierci od 1976 r.

Z biegiem lat w Stanach doszło również do upolitycznienia kary śmierci. Jeszcze dwie dekady temu zarówno wyborcy popierający Republikanów, jak i ci głosujący na Demokratów mieli podobne stanowisko w sprawie tej kary. Wśród tych pierwszych popierało ją 87 proc., a wśród drugich – 71 proc.

Tymczasem w 2018 r. odpowiedzi respondentów były zupełnie inne: za karą śmierci opowiada się 35 proc. Amerykanów popierających Demokratów, natomiast wśród elektoratu Republikanów najwyższy wymiar kary pochwalało 77 proc. osób. Aprobata dla stosowania kary śmierci jest też wyższa wśród białych ewangelików (73 proc.) oraz mężczyzn (61 proc.). Znacznie mniej entuzjastycznie do egzekucji nastawione są kobiety (46 proc.), czarnoskórzy Amerykanie (36 proc.) oraz osoby posiadający wyższe wykształcenie (42 proc.).

Spadek poparcia dla kary śmierci ma coraz częściej przełożenie na działania prokuratorów okręgowych. Pokazuje to przypadek Kim Ogg, prokuratorki z teksańskiego hrabstwa Harris, od lat uznawanego za „bastion” kary śmierci. To za urzędowania Kim Ogg, w 2017 r., po raz pierwszy od 40 lat w tym hrabstwie nie wykonano ani jednej egzekucji. Jak podkreśliła Kim Ogg w wywiadzie dla dziennika ­„Houston Chronicle”: „zmieniło się podejście ludzi, zmieniło się podejście prokuratorów i moje również”.

Do szeroko komentowanych w USA zmian doszło też na Florydzie oraz w Alabamie, gdzie sędziowie nie mogą już – wbrew orzeczeniu ławy przysięgłych – wydać wyroku skazującego na karę śmierci.

Dożywocie bez warunku

Coraz częstszą alternatywą dla egzekucji jest dziś w Stanach kara bezwzględnego dożywocia, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Jak wynika z danych Sentencing Project z 2016 r., taki wyrok w Stanach odsiaduje ponad 53 tys. osób. To jedna trzecia wszystkich amerykańskich więźniów, którzy otrzymali karę dożywocia (pozostali mogą ubiegać się o jej złagodzenie).

Ale choć tego rodzaju rozwiązanie uważane jest za bardziej humanitarne, niesie ze sobą nowe wyzwania. W przeciwieństwie do przestępców czekających w celach śmierci, więźniowie skazani na dożywocie mają ograniczoną drogę odwoławczą i nie przysługuje im pomoc prawna z urzędu.

Dobrze pokazuje to przypadek Josepha Sledge’a z Karoliny Północnej, który w 1978 r. został niesłusznie skazany za podwójne morderstwo. Ale zanim to ustalono, jedynym, co mu pozostało po oddaleniu apelacji, było wysyłanie do sądu samodzielnie przygotowanych wniosków. Sledge domagał się m.in. przeprowadzenia badania DNA włosów, które znaleziono na miejscu morderstwa.

Choć w 2003 r. sąd przychylił się do wniosku mężczyzny, to przez lata nie było postępów w tej kwestii. Sprawa ruszyła dopiero, gdy sytuacją Sledge’a zajął się prawnik z North Carolina Center on Actual Innocence – organizacji świadczącej więźniom pomoc prawną. Ostatecznie w 2015 r., po prawie czterech dekadach odsiadki (sic!), 70-letniego Sledge’a oczyszczono z zarzutów i wypuszczono z więzienia. Gdyby nie pomoc tego prawnika, mężczyzna spędziłby pewnie za kratami resztę swoich dni.

Kara dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego nazywana jest przez więźniów powolnym wyrokiem śmierci. To (na pozór) paradoks, ale boją się jej też niektórzy przestępcy skazani na śmierć. Gdy w 2012 r. w Kalifornii zapowiadano referendum w sprawie zniesienia kary śmierci, Tim Young – przebywający w celi śmierci w San Quentin – napisał list otwarty, w którym się sprzeciwiał temu rozwiązaniu. Powód? W przypadku pozytywnego wyniku referendum jego wyrok zostałby zamieniony na karę dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego. Straciłby wtedy możliwość składania kolejnych apelacji.

Niektórych więźniów przebywających w celach śmierci przy życiu trzyma najwyraźniej już tylko nadzieja. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2019