Nie przy dzieciach?

Widzą smutną twarz matki i słyszą: „wszystko w porządku”. Ta strategia ma krótkie nogi. Dzieci chronione przed trudnymi tematami wcale nie wychodzą na tym dobrze.

26.05.2014

Czyta się kilka minut

Rodzicom zwykle trudno przychodzi powiedzenie dziecku o rozwodzie. / Fot. Wavebreakmedia / Shutterstock.com
Rodzicom zwykle trudno przychodzi powiedzenie dziecku o rozwodzie. / Fot. Wavebreakmedia / Shutterstock.com

Jego duże, brązowe oczy śledziły każdy ruch mamy. W kolorowej piżamie z kołnierzykiem i niedojedzonym śniadaniem na stole stał za nią nieruchomo. Obserwował, jak żegna przy oknie wyjeżdżającego do pracy ojca. Nie odrywał wzroku od jej pleców, nawet wtedy, gdy odgłos silnika był coraz słabszy, a zasłona dawno już zakryła szybę. Czekał. Wreszcie, gdy odwróciła się w jego stronę, zobaczył jej twarz – smutne oczy i uśmiech, którym go obdarowała, a którego nie rozumiał.

Przez chwilę stali naprzeciwko siebie w milczeniu. Odwracając oczy, poprosiła, by dokończył śniadanie. I kiedy później zaproponowała, by wspólnie upiekli ciasto urodzinowe dla ojca, wydawało się, że wszystko wróciło do normy. On pytał, czy pozwoli mu przesiać mąkę, czy powie, jak odmierzyć składniki. Ona zgadzała się na wszystko.

Ona: – Pieczemy ciasto dla taty, by mu pokazać, że go kochamy.

On: – Inaczej by tego nie wiedział?

Ona (po chwili): – Właśnie.

Choć oczy kilkulatka od rana zdają się pytać: „co się dzieje”, nic mu nie wyjaśni. Zapyta: „a ty czego chcesz?”. Po południu odwiezie go do opiekunki, by „coś załatwić”.

Czy biegnąc za jej samochodem i krzycząc „mamusiu, mamusiu”, przeczuwał, że wydarzy się coś złego? Że matka rano podjęła decyzję o samobójstwie? Że już jej nie zobaczy?

Tego nie wiemy. Ale kiedy ona nie połknie zabranych z domowej apteczki pigułek i wróci po niego, chłopiec powie jej w samochodzie: „mamusiu, kocham cię”.

Scenariusz

Po urodzeniu drugiego dziecka bohaterka „Godzin”, filmu Stephena Daldry’ego na podstawie prozy Michaela Cunninghama, zostawi rodzinę. A chłopiec, kiedy dorośnie, uśmierci ją w swojej powieści.

– Scena, w której chłopiec obserwuje starającą się zachować pozory normalności matkę, dobrze pokazuje emocje dziecka, które nie rozumie, co dzieje się z jego bliskimi. Chłopiec widzi smutek i nie otrzymuje wyjaśnienia. Zaczyna się martwić, szukać przyczyny w sobie i zapewniać matkę, że ją kocha – mówi prof. Barbara Józefik z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży UJ.

Dlaczego nawet kilkulatka warto potraktować jako partnera do rozmowy o trudnych tematach, które dotyczą także jego? – Bo niewyjaśnione i nieprzepracowane problemy bliskich dzieci próbują wytłumaczyć sobie na swój sposób. Tworzą własne scenariusze zdarzeń.

Scenariusz pierwszy. Miejsce: dom Marka tuż po jego urodzeniu. Bohaterowie: Marek i jego rodzice. Wydarzenia: Marek często choruje. Jego tata zostawia Marka i jego mamę. Wniosek Marka: tata odszedł dlatego, że on często chorował.

Jak było naprawdę? Ojciec Marka odszedł jeszcze przed przyjściem chłopca na świat. Kiedy był mały, czasami go odwiedzał. Później przestał. Ale Marek o swoim dzieciństwie wiedział tylko dwie rzeczy – to, że chorował, i że tata odszedł. Połączył je. Obwiniał się, że był dzieckiem kłopotliwym i trudnym, i że to z tym nie poradził sobie ojciec.

Scenariusz drugi. Miejsce: restauracja. Bohaterowie: Piotr, jego kuzyni i kuzynki, ojciec Piotra, inni goście. Wydarzenie: wesele cioci Piotra. Chłopiec wraz z innymi dziećmi biega po ogrodzie. Hałas i piski irytują ojca Piotra. Wychodzi na spacer poza restauracyjny ogródek. Zostaje napadnięty i pobity. Umiera. Wniosek Piotra: tata zginął z jego powodu.

Piotr przez kolejnych kilka lat nie rozmawia z mamą o tym, co wydarzyło się tamtego wieczoru. Dla niej to temat trudny, wciąż przeżywa żałobę. O śmierci ojca Piotr nie rozmawia też z nikim innym. Tym bardziej jest przekonany, że to z jego winy zginął, że myślą tak wszyscy i nikt nie ma odwagi mu o tym powiedzieć.

Pytania

Tobiasz, czterolatek: – Gdzie jest babcia?

Mama: – Babcia wyjechała.

Tobiasz, po kilku dniach: – Kiedy babcia wróci?

Mama: – Nie wiem, skarbie.

Tobiasz: – Czy mogę do niej napisać list?

Mama: – Możesz.

Tobiasz wręcza mamie list. Po kilku tygodniach pyta: – Dlaczego babcia nie odpisała?

Mama: – Nie wiem, kochanie. Poczekajmy jeszcze.

W rzeczywistości babcia Tobiasza nie żyje.

Agnieszka Stein, psycholożka: – Rodzice, którzy zaczynają w tzw. dobrej wierze okłamywać swoje dziecko, dużo ryzykują. Dzieci nie żyją w próżni. Mają kolegów z sąsiedztwa, rówieśników. Kiedy dziecko dowiaduje się od kolegi, że babcia nie żyje, przestaje wierzyć we wszystko, co do tej pory usłyszało od rodziców. Nie warto też łagodzić informacji o śmierci bliskich, mówiąc np., że babcia zasnęła. Bo wtedy dziecko może bać się zasypiania.

Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci?

Pięcioletni Tomek z tylnego siedzenia w samochodzie, między przegryzaniem bułki a przyglądaniem się koparkom pracującym przy naprawie drogi, pyta: – Mamo, czy to jest tak, że pierwsza umrze babcia, potem tata, ty, a ja na końcu?

Małgorzata Łukowiak, autorka bloga „Zimno”: – Nie wiem. Nikt nie wie, kto umrze pierwszy.

– Ale ty kiedyś umrzesz?

– Tak, umrę, ale mam nadzieję, że to będzie bardzo późno. Bo chciałabym być z tobą jak najdłużej.

Ksenia, dziś matka trójki chłopców: – W moim domu o śmierci nie rozmawialiśmy nigdy. Z dzieciństwa pamiętam jedną myśl dotyczącą rodziców, od której nie mogłam się uwolnić: „czy oni umrą?”. Bałam się tej myśli. Tego, że przychodzi, że może okazać się prawdziwa, i że nie mogę o niej nikomu powiedzieć. I jeszcze tego, że jeśli zapytam rodziców, to oni mogą pomyśleć, że chciałabym, by umarli.

– Kiedy na pewne tematy nie inicjujemy rozmów z dziećmi, one z lojalności mogą nie pytać. Tak tworzy się sfera tabu, za którą potrafią kryć się ich lęki – mówi prof. Józefik.

Prawda

Magda ma cztery lata. Przyjaźni się ze swoją kuzynką Idą, której rodzice podjęli decyzję o rozstaniu. Magda nie rozumie, co dzieje się w domu kuzynki.

Magda: – Babciu, dlaczego rodzice Idy nie mieszkają już razem?

Babcia: – Bo mama Idy chciała wymienić w domu mebelki na nowe, a jej tata lubi te stare. Dlatego teraz mieszkają w dwóch różnych mieszkaniach. I każdy ma swoje mebelki.

Mama Magdy: – Pomyślałam, że po rozmowie z babcią Magda zacznie się bać, kiedy będę chciała w domu zrobić remont. Powiedziałam jej, że rodzice Idy przestali się kochać i dlatego nie mieszkają już razem.

Trudniej przychodzi powiedzenie dziecku o własnym rozwodzie. Rodzice nie mówią prawdy, bo np. mają nadzieję, że sytuacja jeszcze się zmieni. Mama Patrycji wytłumaczyła jej, że tata dostał nową pracę w innym mieście. I odtąd będzie przyjeżdżał do nich co jakiś czas. – Tylko dlaczego, kiedy wraca, spędza czas tylko z nią, a nie z mamą? I dlaczego nie mogliby spędzić go razem, w trójkę? – zastanawia się dziecko.

Prof. Józefik: – Ukrywanie przed dzieckiem ważnych, także dla jego historii, informacji powoduje, że za kilka lat dziecko może mieć kłopoty ze zrozumieniem następujących po sobie wydarzeń. Ma białe plamy i nie potrafi stworzyć ciągłej narracji o sobie.

Ojciec Marcina stracił pracę. Rodzina ma kilka kredytów. Odwiedzają ich znajomi. Ojciec mówi im, że chyba będą musieli sprzedać samochód.

– Dlaczego, tato? – pyta sześciolatek, który słyszy ich rozmowę z kuchni.

– Bo jest już stary. I możemy kiedyś kupić lepszy – mówi ojciec.

Chłopiec cieszy się na nowy samochód. Dopytuje, czy będzie miał przyciemniane szyby, czy będzie mógł słuchać w nim głośno muzyki. Nagle widzi, że ojciec się nie cieszy.

– To kiedy go kupimy?

– Jeszcze nie wiem. Pobaw się synku, daj nam porozmawiać – mówi ojciec.

Prof. Józefik: – Dzieci potrzebują spójnego przekazu od rodziców, bo od najmłodszych lat trafnie odczytują ich uczucia i emocje. Komentarz, którym dorośli opatrują swoje zachowanie, pozwala nazywać dzieciom ich własne emocje, zrozumieć, co się z nimi dzieje, i interpretować otaczającą je rzeczywistość. Jeśli dziecko otrzymuje od rodziców niespójny przekaz, np. smutek na twarzy miesza się z zapewnieniami, że wszystko jest dobrze – może mieć problem z nazywaniem własnych emocji.

Agnieszka Stein: – Wystarczy powiedzieć dziecku, na czym problem polega, dostosowując język do jego wieku i możliwości. By nie musiało się domyślać, przypuszczać, wyobrażać sobie, co dzieje się w domu i jak funkcjonuje świat. Ale nie trzeba go obciążać szczegółami naszych problemów i zmartwień.

Leon, czterolatek, próbuje wspiąć się na biodro Marty. – Kochanie, nie mogę wziąć cię na ręce – mówi Marta.

Leon nie daje za wygraną.

Marta: – Dokończę coś i wspólnie przeczytamy bajkę, dobrze?

Leon: – Nie, chcę do ciebie.

Marta: – Pamiętasz, jak ostatnio schodziliśmy razem po schodach i upadłam.

Leon przytakuje.

Marta: – No właśnie i dlatego teraz boli mnie kolano. Jeśli wezmę cię na ręce, będzie bolało bardziej.

Leon: – Pomasować ci kolano?

Rak

Hania ma osiem lat. O tym, że ma raka rdzenia kręgowego, dowiedziała się w lutym 2012 r. Kilka miesięcy później przestała chodzić, bo guz uciskał rdzeń i sparaliżował nogi. Teraz chodzi z balkonikiem.

Bartosz Raj, ojciec Hani, na blogu napisał: „Wszystko, co najważniejsze o swojej chorobie wie, choć niechętnie o niej mówi”.

Kilka dni temu zapytała ojca: – Skąd to się wzięło?

– Hania, ja nie wiem. Czasami bierze się stąd, że ludzie mniej o siebie dbają. Np. palą papierosy, w których jest coś, co może spowodować nowotwór. U ciebie i u wielu innych dzieci, i nie tylko dzieci, to pojawiło się po prostu, bez powodu. Nie ma w tym twojej winy.

Od początku w ich rozmowach nie było udawania i zastępowania „raka” np. „robalem, gadem, skorupiakiem”.

Hania zapytała kiedyś przed zaśnięciem: – Tata, czy to prawda, że rak to choroba śmiertelna?

W łóżku obok była czteroletnia siostra Hani – Maja.

Bartosz: – Tak, rak jest chorobą, na którą ludzie umierają. Niektórzy bardzo szybko. W twoim przypadku nowotwór jest mniej krwiożerczy, dlatego cię nie zabija. I będziemy z nim walczyć.

Innym razem Hania: – Tata, zobacz, coś mi tu sterczy? – mówi do ojca, pokazując mu wystające „coś” pod skórą.

– Gdyby Hania nie wiedziała, że do jej kręgosłupa i żeber przymocowane są pręty, co bym jej powiedział? A tak usłyszała: „Hania, najpewniej to pręt się odpiął albo żebro wygięło”.

Hania wie, że rak miał na początku 13 centymetrów i że zmalał do 11. Że jego ucisk na rdzeń kręgowy spowodował paraliż jej nóg. Paraliż, który być może jest odwracalny.

Zanim dotarli do momentu, w którym są teraz, Bartosz obiecał sobie, że cokolwiek by się wydarzyło, zrobi wszystko, by Hania nie cierpiała. Że z jednej strony ulży jej w cierpieniu, a z drugiej nie będzie jej traktował jak kogoś, kogo można ogłupić brakiem wiedzy.

Czy nie zastanawiał się nad tym, że mówienie o wszystkim dziecku może być gorszym rozwiązaniem? Nie. I nigdy też nie obiecywał niczego, czego sam nie był pewien. Powtarzał słowa onkologa, który mówi, że rak, którego ma, dobrze reaguje na chemię. – Więc jeśli chemia się pojawi, to mamy duże szanse. Razem szykujemy się na długi, wieloetapowy wyścig – mówi Bartosz.

To zadziałało. Hania nie traktuje choroby i wywołanej nią niepełnosprawności jako przeszkody albo alibi, by nie robić tego, co robią jej rówieśnicy. Po operacji wszczepienia nowego pręta potrafi stanąć przed lustrem i powiedzieć: „Kurde, tata, wyprostowało się, nie?”.

– Kiedy łączę prawdę z humorem i Hania zaczyna się śmiać, nie chodzi o to, żeby zapomniała, co usłyszała, tylko o to, by wiedziała, że ja jestem i że będę z nią zawsze – mówi Bartosz.

Jeśli więc pyta, kiedy będzie chodzić, od ojca słyszy: – Nie wiem. Nie wiem też, czy w ogóle będziesz chodzić. No i wtedy, jak będziesz miała 32 lata, to będę cię musiał po schodach na rękach wynosić. I kupię ci specjalną kosiarkę do trawy, którą będziesz mogła krety rozjeżdżać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2014