Nie ma sakramentu samotności

Kobieta jest nieszczęśliwa w małżeństwie, bo pragnie silniejszej więzi z mężczyzną, więzi, do jakiej większość mężczyzn nie jest zdolna. Mężczyzna jest nieszczęśliwy w małżeństwie, bo widzi, że kobieta nie jest z nim szczęśliwa.

03.06.2008

Czyta się kilka minut

/fot. KNA-Bild /
/fot. KNA-Bild /

Od 1992 r. co roku przynajmniej jedno z trzech zawartych w Europie małżeństw kończy się rozwodem. W miastach i na terenach przemysłowych liczba rozwodów i ślubów w ciągu roku jest prawie taka sama. W szybko zmieniającym się świecie Zachodu jedna z nielicznych stałych to liczba rozpadających się małżeństw. Nowożeńcy mają 50-60 proc. szans na przetrwanie w związku.

Bezlitosny czas

Jest i druga zła wiadomość. Z badań statystycznych nad małżeństwami wynika, że najrzetelniejszym wskaźnikiem niezadowolenia małżeńskiego par bogatych i biednych, szczęśliwych i nieszczęśliwych, jest po prostu ich trwanie. Im dłużej para żyje razem, tym mniejsze stwierdza zadowolenie. Liczby są porażające, sytuacja - nieciekawa. Trudno się więc dziwić, że z jednej strony Kościół przypomina swoim wiernym słowa Jezusa o nierozerwalności małżeństwa (zob. Mt 19, 9; Mk 10, 1-2; Łk 16, 18), z drugiej zdaje sobie sprawę, że musi się zmierzyć z problemem rozpadu małżeństw oraz statusem rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach katolików. W 1968 r. Watykan uznał za nieważne 338 małżeństw zawartych w różnych częściach świata. W 1983 r. liczba ta wrosła do 52 tys. Obecnie jest ich ok. 70 tys.

Trybunały kościelne nie powstrzymają jednak procesów cywilizacyjnych, nie są również w stanie odpowiedzieć na złożoność ludzkich biografii. Do niedawna w historii zachodniej cywilizacji małżeństwo ceniono za to, że dawało stabilność, a nie bliskość. Sądy kościelne służyły obronie węzła małżeńskiego przed próbą jego społecznego podważenia. Obecnie w małżeństwie kładzie się akcent na budowanie więzi, namiętności i wsparcia emocjonalnego, a zadaniem kanonistów staje się stwierdzenie, że jedna bądź obie strony nie były do tego zdolne w chwili jego zawierania. Współcześnie jeszcze jedna rzecz uległa radykalnej zmianie. Ponad 70 proc. rozwodów następuje z inicjatywy żon. Zdaniem znanego amerykańskiego psychoterapeuty Terrence’a Reala kobieta jest nieszczęśliwa w małżeństwie, bo pragnie silniejszej więzi z mężczyzną - więzi, do jakiej większość mężczyzn nie jest zdolna. Mężczyzna jest nieszczęśliwy w małżeństwie, bo widzi, że kobieta nie jest z nim szczęśliwa. Gdyby ich żony ograniczyły swoje skargi, wszystko - zdaniem mężczyzn - byłoby w porządku. Kobiety żyją natomiast w stanie chronicznego rozżalenia.

Trafnie ujęła to Bettin Arndt: "Kobieta wychodzi za mąż w nadziei, że mężczyzna się zmieni. Ale on się nie zmienia. Mężczyzna się żeni, w nadziei, że kobieta się nie zmieni. A ona się zmienia". W efekcie większość z nas okazuje się nieprzygotowana do wytrwania w miłości. Stanięcie przed ołtarzem, na ślubnym kobiercu, jest pozornym rozwiązaniem. Nie bez winy jest w tym przypadku również kościelne przepowiadanie. Wszędzie bowiem, gdzie Kościół z troski o rodzinę idealizuje, przecenia małżeństwo, tam niechcący - twierdzi znany profesor teologii pastoralnej, ks. Paul M. Zulehner - utrudnia życie nie tylko małżonkom, ale i tym wszystkim, którzy nie żyją w małżeństwie. Budowanie "przymierza małżeńskiego", o jakim mówi Sobór Watykański II, wymaga czasu i wsparcia; wymaga dojrzałości, jakiej wielu ludziom brakuje.

W tekście "Między miłosierdziem a prawem" ("TP" nr 22/08) Józef Majewski i Wojciech Pięciak pokazali główne wątki dyskusji, która toczy się między hierarchami wokół kwestii rozwiedzionych w Kościele. W tym samym numerze zamieściliśmy świadectwo 30-letniej Marty, od której odszedł mąż i która wierzy, że Bóg nie chce, aby cierpiała przez resztę życia, czując się wykluczona z Kościoła, gdyby poznała innego mężczyznę i założyła nową rodzinę. Na stronie internetowej "Tygodnika" pod tymi tekstami pojawiło się wiele komentarzy. Nie będę ich ani przytaczał, ani streszczał (zainteresowanych odsyłam na stronę www.tygodnik.onet.pl). Przywołam inne świadectwo, które na mnie osobiście wywarło wielkie wrażenie odwagą i głębią spojrzenia. Wydaje mi się ono najbardziej ewangelicznym podejściem do sprawy rozwodów i uczestnictwa w Eucharystii.

Ewangeliczna Ortodoksja

"Kościół prawosławny dopuszcza rozwód w niektórych sytuacjach. W Kościele katolickim osoby powtórnie wstępujące w związek małżeński są przypadkami bolesnymi, gdyż zazwyczaj nie mogą przystępować do komunii..." - zauważa Jeane-Claude Noyerem w rozmowie ze współczesnym konwertytą, teologiem prawosławnym i pisarzem Olivierem Clémentem. Jego rozmówca tak "diagnozuje" ową sytuację: "Kościół prawosławny rzeczywiście może udzielić przebaczenia dwojgu rozwodzącym się małżonkom. W gestii biskupa leży stwierdzenie braku miłości między nimi i unieważnienie małżeństwa. Wówczas rozwodnicy mogą otrzymać nowe błogosławieństwo, któremu towarzyszy obrzęd bardziej schematyczny, bardziej pokutny. Taka możliwość zachodzi nawet dwukrotnie. W żadnym przypadku ślub nie może być mechanicznym przymusem. Często pierwsze małżeństwo jest małżeństwem z namiętności, która opada w miarę jak człowiek uświadamia sobie, że w rzeczywistości żyje z nieznajomym (nieznajomą). Kiedy jednak osoba dojrzalsza spotyka kogoś, osobę już zaangażowaną na konkretnej drodze, i jeśli tę osobę pokocha, to ma szansę zawrzeć małżeństwo trwalsze. Dlatego przypadek rozwiedzionych katolików, którzy zawierają kolejny związek małżeński, jest smutny i bolesny, gdyż Kościół udziela sakramentu małżeństwa, a następnie Eucharystii ludziom pobierającym się zbyt wcześnie. Myślę, że niekoniecznie trzeba udzielać sakramentu małżeństwa ludziom bardzo młodym, niedoświadczonym. Błogosławieństwo mogłoby wystarczyć. Może, po dłuższym okresie życia razem, oni sami poproszą o sakrament małżeństwa, a więc podejmą zaangażowanie prawdziwie trwałe. Mam nadzieję, że Kościół katolicki, nie odstępując od tych swoich zasad, które Kościół prawosławny podziela, zdoła dostosować je do przeżyć i doświadczeń swoich wiernych. Pewien libański biskup, odpowiedzialny za te sprawy, powiedział do mnie któregoś dnia: »Nie może Pan sobie wyobrazić, jak bardzo ciało może być terenem nienawiści i walki«. On sam miał okazję przekonać się o tym. A więc dlaczego wpychać ludzi w sztywne ramy? Dawniej, w prawomyślnym społeczeństwie francuskim, małżonkowie pozostawali razem całe życie, lecz mieli kochanków czy kochanki, i było to na porządku dziennym" ("Pamiętniki nadziei", wyd. W drodze 2008).

Z pewnością niejeden katolik zareaguje nerwowo na słowa Clémenta, widząc w nich odstępstwo od Ewangelii i uleganie mentalności współczesnego świata. Ale francuskiego teologa trudno uznać za liberała. Cieszył się wielkim zaufaniem Jana Pawła II, uważany jest za ikonę dialogu ekumenicznego. Przez całe życie próbował doprowadzić do spotkania chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu, do spotkania uczniów Chrystusa oraz ich braci "wierzących inaczej", do spotkania Tradycji i nowoczesności, po to, aby doprowadzić do spotkania Boga wcielonego z dzisiejszym człowiekiem. Jego wrażliwość wypływa z głębi serca, przemienionego przez modlitwę i Eucharystię. Takie świadectwo dają o nim wszyscy, którzy go bliżej poznali. To głos świadka przemienionego przez tajemnicę Paschalną.

Warto również pamiętać, że choć praktyka Kościoła prawosławnego w stosunku do rozwodów bliższa jest Kościołom protestanckim, to jednak prawosławne rozumienie sakramentalności małżeństwa współgra z nauczaniem Kościoła katolickiego.

Jedyny warunek to metanoia

Dzisiaj większość egzegetów uważa, że słowa Jezusa dotyczące nierozerwalności małżeństwa zawarte u Synoptyków nie mają charakteru legislacyjnego - deklaratywnego ogłoszenia przepisu zabraniającego, poza przypadkiem nierządu, dokonania rozwodu - ale są profetyczną obroną małżeństwa i przywrócenia mu pierwotnego znaczenia przymierza między mężczyzną i kobietą, zamierzonego u początków przez Stwórcę. Słowa Jezusa są więc wyrazem sprzeciwu wobec wynaturzenia, jakim było sprowadzenie małżeństwa do społecznego narzędzia ochrony prawa własności i dziedziczności, które w strukturze patriarchalnej przysługiwało jedynie mężczyznom. Dla ich zachowania stworzyli oni szereg przepisów rozwodowych, pozwalających na łatwe oddalanie żon.

Nauczanie Jezusa było zakwestionowaniem tej praktyki, którą ówcześni Żydzi uważali za zgodną z wolą Boga. Było również przywróceniem godności kobietom, które były niewinnymi ofiarami owych praw i procedur. Już praktyka Kościoła pierwotnego pokazuje, że pojawienie się wyjątków od absolutnego zakazu rozwodów, o których pisali Mateusz i Paweł, stanowi adaptację nauczania Jezusa o etosie wierności małżeńskiej do realiów sytuacji Kościołów, w jakich sami żyli.

Zwiększająca się liczba rozwodów nie jest znakiem generalnego zakwestionowania sensu małżeństwa, ile raczej sygnałem, że jego rozumienie ulega ewolucji, że etos wierności budowany jest na więzi i relacjach, a nie na majątku i sztywnych rolach społecznych. Ludzie są jednak słabi i uwarunkowani także przekazami transgeneracyjnymi. Nie wszyscy trafią na psychoterapię i psychoterapia nie wszystkich zmieni. Bez Eucharystii nie można być w pełni katolikiem, a bez miłości nie można być w pełni człowiekiem. Jezus pozostawił Kościołowi prawo budzenia nadziei i jej podtrzymywania wszędzie tam, gdzie pojawią się "pęknięcia".

Bóg nieustannie wzywa nas do komunii miłości, bo nie istnieje sakrament samotności. Nie wstrzemięźliwość seksualna, ale nawrócenie serca sprawia, że sakramenty są dla nas dostępne. Bóg nie powołał do istnienia małżeństw duchowych; stworzył je Kościół. Jeśli "nikt z nas nie ma gotowych formuł", jak poradzić sobie z sytuacją rozwiedzionych katolików, o czym mówi Benedykt XVI, to tym bardziej winniśmy pamiętać o niezmierzonym miłosierdziu Tego, na którym Kościół się opiera, które każe wszystkim regułom ustalonym przez Kościół dostosowywać się do konkretnych sytuacji konkretnych osób.

Najłatwiej zacząć od rozwiedzionych bez własnej winy. Nie tylko miłosierdzie, ale i sprawiedliwość domaga się tego kroku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008