Nie ma już bizonów

Jeden miał 110 lat, drugi 107. Zmarli w odstępie kilku tygodni: ostatni Francuz i ostatni Niemiec, którzy uczestniczyli w I wojnie światowej.

18.03.2008

Czyta się kilka minut

Śmierć pierwszego jest we Francji wydarzeniem; informował o niej oficjalnie Pałac Elizejski. Śmierć drugiego przeszłaby niezauważona, gdyby nie internetowa Wikipedia, gdzie ktoś ją odnotował, a ktoś inny zauważył i opisał w gazecie.

Po śmierci pierwszego napisano: "Francja w żałobie po śmierci ostatniego swojego weterana I wojny światowej". "Cały naród jest poruszony" - mówił prezydent Sarkozy, zapowiadając, że pogrzeb będzie ceremonią ku pamięci wszystkich 8,5 mln Francuzów, którzy brali udział w la grande guerre (1,4 mln z nich zginęło, 4,5 mln odniosło rany).

Zmarły w minioną środę Lazare Ponticelli urodził się w 1897 r. w północnych Włoszech. Przed biedą uciekł do Paryża, roznosił gazety. Miał 16 lat, gdy w 1914 r. zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej. Aby go przyjęli, skłamał, że ma lat 18. Walczył na frontach I wojny światowej, a potem podczas kolejnej, tym razem w ruchu oporu (już jako Francuz: obywatelstwo dostał w 1939 r.). Ponticelli długo sprzeciwiał się, by jego pogrzeb miał charakter państwowej ceremonii. Chciał prostego pochówku, "jak moi koledzy". Na prośbę pałacu prezydenckiego przystał dopiero tuż przed śmiercią.

Gdy wcześniej, 1 stycznia, umarł ostatni niemiecki weteran, 107-letni Erich Kästner, długo nikt tego nie zauważył. W publicznej pamięci współczesnych Niemiec nie ma ani pielęgnowania kultu bohaterów, ani nawet weteranów. Inaczej niż we Francji, Wielkiej Brytanii, USA czy Australii, nikt nie prowadzi ich spisów, żyjących i zmarłych.

Kästner nie walczył na pierwszej linii. Rocznik 1900, zmobilizowany, służył przez ostatnie miesiące wojny we Flandrii, w piechocie. Podczas kolejnej wojny, już jako major, stacjonował w okupowanej Francji w jednostce obrony przeciwlotniczej, a potem jako adiutant w dowództwie Luftwaffe. W RFN pracował jako prawnik. O tym, że zmarł, pewien dziennikarz wyczytał w Wikipedii, gdzie w ubiegłym roku ktoś wprowadził jego biogram - ale nie jako weterana, lecz drugiego z najstarszych żyjących Niemców.

Dwa kraje - i dwa podejścia do zdarzenia, które jest historyczną cezurą. The buffaloes are gone. And those who saw the buffaloes are gone. Nie ma już bizonów. I nie ma już tych, którzy widzieli bizony. Ten fragment wiersza rodem z USA podkreślał koniec pewnej epoki. Dziś w Europie żyje jeszcze tylko dwóch takich, co widzieli okopy tamtej wojny: Brytyjczyk i Austriak. I jeszcze kilku na świecie, w USA i Australii. The buffaloes are gone.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2008