Nie damy polskiej mowy

Skoro wszystkim już wiadomo, że pan Roman Giertych, pełniący funkcje wicepremiera i ministra edukacji, zalecił skreślenie z listy lektur szkolnych "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza, warto chyba przypomnieć, że na tych łamach ("TP" nr 27/1992) ukazał się tekst "Jaśniepanicz i panisko", a w nim takie oto złowróżbne stwierdzenie: "W »Trans-Atlantyku« zawarty jest wyrok wzgardy dla polskiego półinteligenta, zadufanego kołtuna, spanoszonego filistra. Ta książka będzie tu pierwszą ofiarą nowej cenzury".

10.10.2006

Czyta się kilka minut

Autor tych słów (a niżej podpisany) obiecuje solennie, że powstrzyma się odtąd od formułowania przepowiedni, dotyczących pomysłów i działań wybitnych polityków XVII wieku, zajmujących dziś stanowiska rządowe; byłyby to wróżby samospełniające się. Przy okazji wyraża jednak zadowolenie z nieuchronnego powrotu tradycyjnego zwyczaju czytania trefnych książek pod szkolną ławką (jak to w poprzednim numerze "Tygodnika" skonstatował już w komentarzu Andrzej Franaszek), co zwiększy nakłady niejednego arcydzieła. Skądinąd MEN, głosząc program wychowania patriotycznego, zamiast wykreślać z lektur szkolnych utwory budzące w świecie szacunek dla polskiej literatury i polskiej mowy, mógłby zająć się nieco skuteczniejszymi sposobami pomnażania szacunku dla niej wśród samych rodaków. Wolno sądzić, że wielu kłopotów, a nawet kryzysów w naszym życiu politycznym dałoby się uniknąć, gdyby niektóre, tak często dziś stosowane, wyrazy obce przetłumaczono najzwyczajniej na język polski, z ogólnie dostępnym słownikiem wielkiego Kopalińskiego w ręku. Termin "korupcja" tłumaczy się tam jako "sprzedajność, przekupstwo". Gdyby stosować te proste określniki zamiast obcego terminu, nikt nie miałby wątpliwości, o co chodziło i co się stało w pokoju pani Renaty Beger. Niezależnie od układów, znajomości, a nawet grzechów tych osób, jakie w zajściu uczestniczyły, sam fakt nie mógłby budzić żadnych wątpliwości: chodziło o próbę przekupstwa. Dobre, stare, jednoznaczne polskie słowo wyklucza tu wszelkie "semantyczne nadużycia".

Czeka tylko na odpowiedź pytanie - dlaczego pan poseł Marek Kuchciński, szef klubu PiS, nie chce mówić o istocie sprawy, czyli o wypadku przekupstwa, lecz tylko o tym, kto i dlaczego nam ten wypadek pokazał? Odpowiedź jest prosta: nie mówi, bo jest dżentelmenem. Dżentelmeni o faktach nie dyskutują.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2006