Nie dajmy się nabrać!

Gdy ludzie powszechnie mówią o skandalu i gdy ponad 60 proc. Polaków uważa, że rząd powinien podać się do dymisji, elita władzy twierdzi, że nic się w istocie nie stało, a poseł Jacek Kurski z właściwą sobie biegłością partyjnego retora wykrzykuje, że mamy do czynienia z medialną "megakreacją.

02.10.2006

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Można z tego wysnuć wniosek, że rząd nie tylko stracił kontakt z rzeczywistością, ale nawet zaczął kreować rzeczywistość własną, odrębną od tej, w której żyjemy. Patrzyliśmy na obrazy i słuchaliśmy słów, ale politycy rządzącej partii widzieli i słyszeli coś zupełnie innego. Lektura historii dowodzi, że na ogół w takich przypadkach rząd skazany jest na rychłą klęskę, której zapowiedzi ignoruje, starając się - jak premier w telewizyjnym wystąpieniu - przedstawić swoją sytuację jako początek drogi do dalszych sukcesów.

Można także zadumać się nad tym, jak widmo kompromitacji ożywiło "refleksję" ludzi władzy: oto partia chlubiąca się dystansem do inteligencji sięgnęła po wywody, które minister Ludwik Dorn pogardliwie przypisał wyobcowanym z rzeczywistości wykształciuchom. Niczym na filozoficznym seminarium rozwodzono się nad różnicą między korupcją i negocjacjami, a prezydent wspiął się na szczyty refleksyjności lansując tezę "semantycznego nadużycia". Wynika z niej, że korupcja nie jest korupcją, a jeśli nawet jest, to i tak nie stanowi wykroczenia kodeksowego, ale "semantyczne", więc zapewne nie podlega karze. Każdy nauczyciel wie, że nie można ucznia wyrzucić ze szkoły za to, że pomylił korupcję np. z erupcją.

Można wreszcie skonstatować, że po kilku dniach powstaje taki oto obraz tego, czym jest polityka: systemem wzajemnego podchodzenia się, w którym stanowiska i pieniądze odgrywają pierwszorzędną rolę, przy czym celem owego systemu nie jest dobro powszechne, lecz załatwianie spraw własnych, rodziny, w najlepszym razie partii. W wywiadzie dla "Dziennika" minister Adam Lipiński dał wyraz tej postawie arogancji, gdy zapytany o reakcję na widok protestujących przeciwko sposobom wprowadzania w życie IV RP odpowiedział, że "nie budzą w nim żadnych uczuć". Ten spektakularny kryzys powszechności, polegający na zasklepieniu się w sobie i światku swoich interesów partyjnych, zanik poczucia dobra wspólnego (szczególnie dotkliwy, bo dyskurs partii rządzącej ocieka od moralizatorskich sloganów) doprowadził już do tego, że obywatel odbiera system polityczny jako odrębny świat, zamknięty w szczelnych granicach, a wszelkie próby przeniknięcia przez kordon traktowane są jako naruszenie integralności owego państwa w państwie. To, co ludzie mówią, myślą i piszą, nie odgrywa dla polityka żadnej roli, "nie budzi w nim żadnych uczuć", bowiem jego zadaniem jest nie dopuścić innych do świata władzy. Postawa ochroniarza dominuje w świecie politycznym PiS-u. Nieprzypadkowo politycy tej partii wywodzili, że skandalem jest podsłuchiwanie posłów; praktyka obecnej władzy polega wszak na uszczelnianiu granic między partią i jej ideologią a światem. Wynika stąd już wprost konkluzja, że polityka rządzi się własnymi prawami niepodlegającymi moralnym i jurydycznym ocenom właściwym dla świata zewnętrznego, a funkcjonowanie owej politycznej enklawy jest skuteczne tak długo, jak długo jej prawa i praktyki pozostają w jej granicach. Polityka jest dobra w stopniu mierzonym nieświadomością obywatela, który nic nie wie o jej mechanizmach - oto doktryna PiS.

Można także zastanawiać się nad tym, dlaczego tak długo nie padło słowo "przepraszam", a myśl o dymisji jako honorowym wyjściu z sytuacji, w której wysoki rangą współpracownik premiera proponuje spłatę poselskich weksli pieniędzmi podatników, nawet nie majaczy na horyzoncie świadomości elity władzy. Obok kryzysu powszechności polityki i publicznej odpowiedzialności polityków atrofia zmysłu uznania własnej porażki jest schorzeniem szczególnie bolesnym. Tracąc dystans do samego siebie, czemu sprzyja koncepcja polityki jako odrębnego świata ledwie stykającego się ze światem obywatela i uodpornionego na ewentualne wpływy z jego strony, polityk staje się ofiarą resentymentu: nie rozważa spraw świata, skupia się na sobie, swoich planach, które mają mu pomóc leczyć własne urazy. Upór czy nieufność przypisywana politykowi często bywa niczym innym, jak zanikiem dyspozycji do tego, co Max Scheler nazywa "rezygnacją" - to szczególny rodzaj ślepoty, który nie pozwala mi dostrzec, że osiągnąłem kres swoich możliwości i dalszy ruch może być tylko kompromitacją. Oznacza to w konsekwencji nieumiejętność dokonywania autooceny, prowadzącą do przypisywania innym winy za własne niepowodzenia i porażki. Owym "innym" może być np. "układ", "służby" lub "niektóre media". Seneka nazywa rzecz po imieniu w swym dialogu o pokoju ducha: "Zastanów się jednak, czy przypadkiem sam nie jesteś przyczyną swojego nieszczęścia". Ta maksyma jest jednak obca politykom PiS-u.

Zapewne stan polskiego życia publicznego po wstrząsie wywołanym występami min. Lipińskiego potrzebuje dogłębnej analizy. Na razie jednak najważniejsze wydaje się wyciągnięcie lekcji z owego wydarzenia po to, aby wobec zbliżających się wyborów nie stać się ofiarą kolejnych zabiegów mających nam udowodnić, że mieliśmy do czynienia jedynie z "semantycznym nadużyciem" czy "megakreacją". W imię zdrowego rozsądku nie dajmy się zatem nabrać na to, że:

1. polityka jest jedynie zbiorem zabiegów socjotechnicznych (jak twierdzi poseł Kurski lansując tezę, że "ciemny naród" zawsze kupi to, co sensacyjnie opakowane - przypowieść o tym, iż lubiącym kiełbasę nie powinno się pokazywać filmów z rzeźni, jest wariantem tej samej niszczącej życie społeczne logiki);

2. skuteczna polityka jest niemożliwa bez dokonywania niejasnych interesów, z których bezpośrednio korzysta polityk, jego krewni i poplecznicy;

3. tkanka życia politycznego tworzy się głównie drogą obsady lukratywnych posad, wszelki zaś dyskurs dotyczący spraw merytorycznych (by nie rzec "idei", którego to słowa polityk zdaje się nie rozumieć) jest jedynie zasłoną dymną dla "ciemnego narodu" (wszak skuteczny polityk to ten, który - jak to wyraził min. Lipiński - ma "wiele stanowisk do obsadzenia");

4. ten sposób uprawiania polityki jest najlepszy, który pozwala na poruszanie się na granicy prawa lub wręcz polega na skutecznym jego naginaniu lub łamaniu (propozycja "załatwienia" sprawy poselskich weksli drogą interwencji państwa; gdy poseł Kurski mówi "Dziennikowi", że min. Lipiński chciał ratować "55 niesuwerennych posłów", i kreśli ich wizerunek jako ofiar siłą uprowadzonych przez Andrzeja Leppera do Samoobrony, urąga zdrowemu rozsądkowi Polaków);

5. polskie sposoby zachowania klasy politycznej są jedynie przejawem powszechnie panujących w świecie praktyk (standardem w krajach cywilizowanych jest to, że dotknięta skandalem grupa potrafi ponieść chociażby symboliczne konsekwencje, nawet premier Węgier zdobył się na przeproszenie obywateli, tymczasem politycy PiS ruszyli do działań odwetowych);

6. polityka może całkowicie ignorować niepisane zasady moralne na rzecz respektowania wybiórczo traktowanego przepisu prawnego - stąd polityka nie jest w najmniejszym nawet stopniu sprawą honoru czy przyzwoitości (patrz skargi wniesione przeciwko tym, którzy posłużyli się terminem "korupcja" w odniesieniu do rozmowy min. Lipińskiego z Renatą Beger);

7. w polityce to, co cyniczne, powinno stać się normą (do tego sprowadza się pogląd min. Lipińskiego rozgrzeszającego samego siebie w imię przekonania, iż przecież polityka to sztuka targowania się);

8. w polityce można wszystko wytłumaczyć racją partii utożsamianą w sposób całkowicie nieuprawniony z racją państwa (szukaliśmy głosów dla stabilizacji rządu, a więc działaliśmy na rzecz państwa - twierdzą politycy PiS-u, chociaż w interesie państwa byłyby raczej przyspieszone wybory niż kolejne wstrząsy dokonywane przez żałosne koalicje);

9. historia jest ciągiem zmagań z bliżej nieokreślonymi spiskami i konspiracjami (stanowi to podstawę działań PiS-u, o tym też starał się nas przekonać premier);

10. polityka to wyłącznie sprawa haseł i dobrego samopoczucia w ocenie samego siebie (kuriozalna na swój sposób telewizyjna mowa premiera pokazała niemożność wyrwania się spod władzy sloganu; powtarzane przezeń hasło wyborcze o naprawie państwa w sytuacji, w której przedstawiciele rządzącej partii właśnie wywołali dramatyczny kryzys w zasadach życia publicznego i państwowego, brzmiało wyjątkowo fałszywie);

11. Renata Beger jest rzecznikiem i instrumentem moralnej odnowy polskiego życia politycznego (jako członkini Samoobrony, obciążona wyrokiem za fałszowanie list wyborczych, wyjątkowo słabo nadaje się do tej roli).

Miejmy nadzieję, że najbliższe wybory pokażą, iż nie daliśmy sobie wmówić wszystkich tych pseudoprawd rujnujących jakość naszego życia. Nie tylko politycznego.

Prof. Tadeusz Sławek jest literaturoznawcą, filozofem i anglistą, byłym rektorem Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2006