Nasi nowi Iniemamocni

Młodych polskich startupowców często przeciwstawia się starszemu pokoleniu tzw. Januszy biznesu. Ale wiele wskazuje na to, że w temacie głębszego zrozumienia praw pracowniczych i społecznej roli biznesu „młodzi” są jeszcze gorsi niż „starzy”.
w cyklu Woś się jeży

28.05.2020

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Pierwotny tytuł środowego webinarium brzmiał „Jak utrzymać morale zespołu tnąc pensję i zwalniając ludzi?”. Odbiorcami tych warsztatów nie mieli być jacyś tam ledwo zipiący biedaprzedsiębiorcy prowadzący ciasne sklepiki z suplementami diety albo franczyzę stacji paliw przy drodze krajowej. Lecz przeciwnie” – młoda i prężna arystokracja polskiego biznesu.

Nazwano ich InCredibles. Niejednemu skojarzy się to zapewne natychmiast z popularnym filmem animowanym „Iniemamocni”. Pewnie słusznie. Bajka opowiada przecież o losach niby zwyczajnej rodziny obdarzonej jednak wielkimi supermocami. Kiedy więc zachodzi potrzeba, to rodzinka wnet przeistacza się w superbohaterów i kolejny raz ratuje świat przed zagładą (jak dotąd były dwie części z lat 2004 i 2018). InCredibles to właśnie nazwa programu dla „wyjątkowo utalentowanych młodych polskich przedsiębiorców”. Niby zwyczajnie figurujących w KRS-ie (jak wszyscy), ale przecież nadzwyczajnych. Bo działających w najprężniejszych, najnowocześniejszych, najbardziej ekscytujących branżach pierwszej ćwiartki XXI wieku: w technologiach, usługach, telekomunikacji, rozrywce czy finansach. Najczęściej poprzedzonych oczywiście przedrostkiem „e” – ewentualnie „bio” lub „nano”. To polscy producenci oprogramowania do zarządzania procesami produkcyjnymi albo podróżami służbowymi w firmach, twórcy polskich live-chatów obsługiwanych przez live boty czy autorzy innowacji z dziedziny diagnostyki molekularnej.


Polecamy: "Woś się jeży" - autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "Tygodnika Powszechnego"


Tematu webinarium nikt by pewnie w natłoku spraw nie zauważył, gdyby nie to, że jego organizatorem jest Sebastian Kulczyk. W ramach podziału największej polskiej fortuny kilka lat temu synowi Kulczyka-seniora przypadł właśnie sektor startupów. A akademia „mentoringowo-networkingowa” InCredibles jest właśnie tą spośród inicjatyw, która ma Kulczykowi młodszemu zbudować pozycję „archanioła polskiego biznesu”. Tyle, że nazwisko Kulczyk budziło i nadal budzi w Polsce wielkie emocje. I to budzi zasłużenie: bo zarówno bowiem kariera Kulczyka seniora jako beneficjenta wielu niejasnych polskich procesów prywatyzacyjnych, jak i liczne przypadki agresywnej optymalizacji podatkowej stosowane przy zarządzaniu wielomiliardowym imperium jakoś nie dają o sobie zapomnieć. Dobrze to widać choćby w ostrej reakcji lewicowego aktywisty Jana Śpiewaka, który na wieść o webinarium „powered by Sebastian Kulczyk” (tak stoi w oryginale na stronie InCredibles) napisał, że „Sebastian Kulczyk odziedziczył po ojcu – wielkim prowizjonerze – majątek w wysokości blisko 7 miliardów złotych. (…) Teraz ów Sebastian uczy nas, jak zwalniać ludzi, żeby się nie buntowali. Następną dyskusję proponuje zatytułować: »Jak uwłaszczając się na gigantycznym majtku, wydymać 38 milionów Polaków i mieć okładkę w Forbsie«. Pamiętajcie, gdy nie będzie kasy na szpitale, już wiecie do kogo zapukać”.

Zajrzeć do ich świata

Branża startupowa nie lubi kontrowersji. Zwłaszcza w internecie. Dlatego pod wpływem krytyki organizatorzy zmienili nazwę webinarium na bardziej obłą: „Zespół w firmie. Trudne decyzje w trudnych czasach”. Koordynator InCredibles i prawa ręka Kulczyka Jarosław Sroka tłumaczył, że „młodzi przedsiębiorcy po raz pierwszy w życiu swoim oraz swoich firm stanęli w obliczu tak poważnych i skomplikowanych wyborów. I dlatego potrzebują wszechstronnego wsparcia, wiedzy, doświadczeń innych, żeby popełniać jak najmniej nieodwracalnych błędów”. Sroka dodał też, że okołokryzysowe webinaria dla InCredibles trwają od kilku tygodni i już w poprzednich odcinkach temat odpowiedzialności za firmę i pracujących w niej ludzi był poruszany. Krytyka jest więc – jego zdaniem – niesprawiedliwa.

Poszedłem tym tropem i postanowiłem to sprawdzić. Kto chce, może zrobić to sam, bo poprzednie webinaria dostępne są na stronie programu. Obejrzenie ich daje możliwość zajrzenia do świata Iniemamocnych i prześledzenia tematów, które ich interesują, argumentacji i sposobów uzasadnień. Co jest bardzo pouczające. Wniosków jest kilka.

Po pierwsze, to jest oczywiście zupełnie inne środowisko niż wściekli przedsiębiorcy z demonstracji Pawła Tanajny. Nie ma tu nawet wielu śladów takiej retoryki. Slogan „złe państwo” w zasadzie w ogóle się nie pojawia. Iniemamocni państwo lubią. Zwłaszcza instytucje takie jak Polski Fundusz Rozwoju (PFR), który jest dla nich partnerem finansowym – czyli taką świnką skarbonką, z której można wiele wyciągnąć.

I to prowadzi nas do wniosku drugiego. Pewna grupa przedsiębiorców jest zazwyczaj rozżalona. Mówią: „my zatrudniamy, dajemy pracę, a państwo tak się nam odpłaca? Podatkami gnębi!”. Ta emocja wydaje się antywspólnotowa i często bywa powodem do dworowania sobie z egoizmu tzw. Januszy biznesu (nie lubię tego pogardliwego określenia, ale nie zmieni to faktu, że jest ono w obiegu). Zza tej emocji wyziera jednak jakaś kulawa – ale jednak – troska o całość społeczeństwa. Jakaś świadomość, że to wszystko razem: te podatki, ci pracownicy, ten popyt, ci politycy to jest jeden obrazek.

Ludzie i narzędzia

Wśród Iniemamocnych panuje pełen chłód. Wygląda to tak, jakby nikt tutaj nie zaprzątał sobie głowy obowiązkami wobec wspólnoty. Jak gdyby na jakimś głębszym poziomie panowała zgoda, że od takich spraw są – co najwyżej – wyspecjalizowane działy CSR (społeczna odpowiedzialność biznesu). Ale sedna działalności to przecież nie dotyczy. Sedno działalności to firma. Otoczenie jest niemal zupełnie transparentne i przypadkowe. Gdy przedstawicielka PFR (też zresztą wywodząca się ze środowiska startupowców) Eliza Kruczkowska mówi o tym, żeby poprzez zwolnienia nie spowodować w gospodarce recesyjnej spirali, słuchają jej grzecznie. Ale nie ciągną tematu. Podejście InCredibles do tematu pracowniczego jest czysto narzędziowe. Oczywiście, mówią, że ludzi nie można zwalniać w pierwszej kolejności – ale to raczej dlatego, że ich pracownicy nie są tak łatwo zastępowalni, a wytrenowanie nowych to jednak koszt. W webinarium z 14 maja (o tym, jak zarządzać pieniędzmi w spółce, aby przetrwać do kolejnej rundy finansowania) Michał Rokosz, partner w Funduszu Inovo Venture Capital, mówi tak: „To też nie chodzi o to, żeby utrzymywać brzydko mówiąc ludzi, którzy są zbędni (…) Na to nikt sobie nie może pozwolić. No bo jeżeli my pozwolimy sobie na to, żeby trzymać osoby, które nie kontrybuują do wartości, a nasi konkurenci te osoby zwolnią, no to oni po prostu będą mieli przewagę”.

To nie jest postawa, której można zarzucić jakikolwiek przechył ideologiczny (co często wychodzi w rozmowach z częściami polskiego biznesu). Jest tu raczej przerażająco zimny pragmatyzm. Tak jak w pytaniu Julii Krysztofiak-Szopy (byłej prezeski Fundacji Startup Poland) o to, czy ludzie po kryzysie nie będą tańsi. „Kryzys sprawi, że wiele firm będzie zwalniać albo już zwalnia, to też w krótkiej perspektywie może być trochę szansą, bo ci zwolnieni będący na rynku teraz będą tańszą siłą roboczą. Tak jak było w 2008 roku w Stanach w Krzemowej Dolinie. Więc być może opłaca nam się teraz zwolnić, a za sześć miesięcy zatrudnić taniej” – mówiła w cytowanym już webinarium.

Próżność i strach

Niejeden czytelnik uznać może takie analizowanie dyskursu arystokracji polskiego biznesu za zwykłe czepialstwo. Możliwe. Ja jednak uważam, że kryje się tu dużo bardziej fundamentalne pytanie. Brzmi ono: „Jak społeczeństwo powinno się odnosić do swoich InCredibles”? Czy oczekiwać, że ci, którym Bóg, los albo rodzice dali kapitał (finansowy, kulturowy, intelektualny etc.), dzięki któremu wspięli się na szczyt, mają oglądać się na resztę społeczeństwa? Czy mają brać pod uwagę coś więcej niż tylko dobro swojego biznesu? A nawet jeśli zdecydujemy, że muszą, to jak sprawić, by coś z tego wynikało?

To ostatnie pytanie to w zasadzie jeden z fundamentalnych sporów w historii ekonomii. Klasyka liberalizmu wychodząca od samego Adama Smitha głosi, że Iniemamocnych trzeba dopieścić, zamiast straszyć ich ogniem piekielnym albo tym, że nie zmieszczą się w uchu igielnym – trzeba raczej powiedzieć: „jesteście wspaniali”. Smith radził, by zagrać na ich próżności. Sprawić, by oddali część majątku na cele społeczne: budowali szkoły, szpitale, katedry uniwersyteckie. Nawet za cenę nazwania tych instytucji ich imieniem.

Z drugiej strony, cała tradycja marksistowska krzyczy głośno, że „to się nie uda!”. W praktyce będzie to bowiem oznaczało zalegalizowanie wyzysku człowieka przez człowieka. Wypranie ich brudnych („za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia” – pisał Balzak) pieniędzy i ogłoszenie, że są czyściutkie i pachnące. Tylko że – mówią marksiści – bogaci wbijani w próżność będą się czuli coraz bardziej incredibles. Ich przewaga będzie im się zdawała najzupełniej naturalna. Dlatego od bogatych trzeba nie tylko wymagać, oni muszą się także bać – bo tylko strach, że utracą wszystko, może ich zmusić do kooperacji. To ostatnie jest z kolei kamieniem węgielnym wiary socjaldemokratów w możliwość wymuszenia postępu społecznego w warunkach kapitalizmu.

Mam wrażenie, że pytanie, jak traktować naszych nowych InCredibles, jest w Polsce jednym z najważniejszych politycznych pytań na najbliższe lata.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej