Narodziny mistycznej perwersji

Źródeł skandali seksualnych w Kościele trzeba szukać głębiej niż w kryzysie związanym z rewolucją seksualną. Pokazuje to polska historia mariawityzmu.

06.05.2023

Czyta się kilka minut

Abp Jan Kowalski (z prawej) i ks. Filip Feldman w otoczeniu wyznawców przed sądem płockim, wrzesień 1928 r. / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE
Abp Jan Kowalski (z prawej) i ks. Filip Feldman w otoczeniu wyznawców przed sądem płockim, wrzesień 1928 r. / NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Przekonanie, że głównym źródłem skandali seksualnych w Kościele jest rewolucja seksualna ’68 roku, to jeden z najgłębiej zakodowanych mitów współczesnego Kościoła. Jak mówił Benedykt XVI: „Wśród wolności, do których w swojej walce dążyła rewolucja roku 1968, była ta powszechna wolność seksualna, taka, która już nie uznawała żadnych norm. (...) Częścią fizjonomii rewolucji roku 1968 było to, że pedofilia została wówczas także zdiagnozowana jako dopuszczalna i właściwa. Dla młodych ludzi w Kościele, ale nie tylko dla nich, był to na wiele sposobów bardzo trudny czas. Zawsze zastanawiałem się, w jaki sposób młodzi ludzie w tej sytuacji mogą zbliżyć się do kapłaństwa i przyjąć je ze wszystkimi jego konsekwencjami. Powszechny upadek następnego pokolenia księży w tamtych latach i bardzo wysoka liczba sekularyzacji były konsekwencjami całego tego rozwoju wydarzeń” – wskazywał papież emeryt.

Korzenie patologii

Taki model argumentacji jest wygodny. Zdejmuje odpowiedzialność z Kościoła, winnym czyniąc zewnętrzny świat. Pozwala także uznać, że brak jakichkolwiek przyczyn wewnętrznych, związanych z doktryną, modelem postrzegania wiary czy władzy w Kościele.


TOMASZ TERLIKOWSKI: Biskupi, najpierw rozliczcie się sami, potem brońcie papieża >>>>


Byłoby niesprawiedliwością uznanie, że Benedykt XVI jest po prostu reprezentantem takiego myślenia, bo on sam wskazywał także na przyczyny wewnętrzne, choć umieszczone niemal wyłącznie w okresie po Soborze Watykańskim II. Im więcej zaś wiemy o kolejnych skandalach, tym bardziej widać, że jest to podejście niepozwalające adekwatnie uchwycić prawdziwych ich źródeł.

Jasno pokazuje to raport poświęcony Jeanowi Vanierowi i braciom Philippe. Źródeł erotycznych ekscesów i przemocy seksualnej trzeba szukać nie w nowinkach, ale w tradycyjnym modelu duchowości, który uformował się na długo przed Soborem Watykańskim II i rewolucją seksualną. „Ojcami” perwersji seksualnych, opisanych we francuskim raporcie, są świetnie wykształceni tomiści, absolwenci rzymskiego Angelicum, którzy na zewnątrz prezentują absolutnie ortodoksyjne myślenie i przyciągają do życia zakonnego wielu młodych ludzi. Taką postacią jest zarówno o. Thomas Dehau, wuj dominikanów Thomasa i Marie-Dominique’a Philippe, jak i oni sami.

Kluczowe pytanie brzmi: na ile takie historie były „wypadkiem przy pracy”, związanym z psychopatologią jednostek, a na ile ich źródeł szukać można jednak w doktrynalnym i ascetycznym systemie kościelnym? Uczciwa odpowiedź wymaga wskazania analogicznych przykładów sprzed rewolucji seksualnej również w innych krajach, co jest o tyle trudne, że po pierwsze brakuje nam odpowiedniej dokumentacji, a po drugie ogromna większość osób skrzywdzonych i sprawców od dawna nie żyje.

Tym istotniejsze jest korzystanie z tego, co znaleźć można w przekazie historycznym. I właśnie dlatego warto wrócić do polskiego przykładu analogicznej, choć na wiele większą skalę, historii tego, jak mistyka (albo rzekoma mistyka) została wykorzystana do usprawiedliwiania perwersji seksualnych i nadużyć wobec ­małoletnich. Mowa o wypchniętym z mentalności społecznej doświadczeniu ruchu mariawickiego.

Wizja

U źródeł tej historii leży przeżycie mistyczne, którego doświadczyć miała w sierpniu 1893 r. s. Maria Franciszka (w życiu świeckim Feliksa Magdalena Kozłowska), założycielka – pozostającego jeszcze wówczas pod opieką duchową o. Honorata Koźmińskiego i funkcjonującego w ukryciu z powodu restrykcji zaborców – Zgromadzenia Sióstr ­Franciszkanek od Cierpiących. Trzydziestojednoletnia wówczas kobieta miała mieć wizję, zgodnie z którą na skutek kapłańskich grzechów (ze szczególnym uwzględnieniem seksualnych) świat stoi na krawędzi upadku.

„Widziałam Sprawiedliwość Boską wymierzoną na ukaranie świata i Miłosierdzie dające ginącemu światu, jako ostatni ratunek, Cześć Przenajświętszego Sakramentu i Pomoc Maryi. Po chwili milczenia przemówił Pan: Środkiem szerzenia tej Czci chcę, aby powstało Zgromadzenie Kapłanów pod nazwą Maryawitów, hasło ich: »Wszystko na większą Chwałę Bożą i Cześć Przenajświętszej Panny Maryi«” – można przeczytać w „Dziele Wielkiego Miłosierdzia”, które stanowi w swojej części zasadniczej treść objawień. W kolejnych objawieniach Maria Franciszka miała usłyszeć i zobaczyć, że to ona ma przewodzić wybieranym przez nią księżom, założone przez nią zgromadzenie będzie stać na czele innych zakonów, a sama Kozłowska miała doświadczyć wizji, w której „zawarła małżeństwo” z Jezusem, a także została przez Niego przedstawiona Matce Bożej jako jego żona.

Te objawienia (czy pseudoobjawienia, bo o ich charakter, przynajmniej w pierwszym etapie ich trwania, toczy się spór teologiczny), choć dziwne, trudno jednak uznać za przesadnie niebezpieczne – poza egzaltacją, względnie przesadnym wynoszeniem własnych dzieł. Zaskakiwać mogło raczej to, że zgromadzenie, do którego księży werbowała młoda siostra osobiście, było tajne, nie miało na swoje funkcjonowanie zgody biskupów, a do tego nie wszyscy kandydaci byli informowani o „objawieniach” leżących u jego podstaw. Szybko też wokół Marii Franciszki ukształtowała się wąska grupa najbardziej zaufanych księży, którzy mieli z nią szczególne relacje.

Jednym z najważniejszych był późniejszy przełożony generalny zgromadzenia, a jeszcze później arcybiskup nowego Kościoła ks. Jan Maria Michał Kowalski, który w opublikowanym w latach 20. „Krótkim życiorysie Mateczki” pisał o niej jak zakochany mężczyzna o kobiecie. „Jak mam przywitać Tę, którą w swem sercu jakby jakie bóstwo czciłem i kochałem. Wtedy bowiem odczułem taką wielkość Mateczki u Boga, że choć wiedziałem, że przecież nie jest Matką Boską, wszakże odczuwałem, że jest jakby taką samą jak Matka Boska, i we wszystkiem Matce Boskiej równą” – wspominał swoje pierwsze z nią spotkania. I choć te fragmenty można interpretować jako egzaltację połączoną z – by ująć to ówczesnym językiem – herezją, to już innych zapisków nie da się w ten sposób pozbawić znaczenia.

„W 1902 r. w miesiącu styczniu, gdy byłem u Mateczki w Płocku, Pan Jezus zbliżył mię i zjednoczył z Mateczką, już nie jako syna tylko, ale jako Oblubieńca na podobieństwo zjednoczenia, jakiem zjednoczył pierwszych naszych rodziców. W taki sposób zbliżył też i zjednoczył Pan Jezus z Mateczką rok przedtem o. Jakóba, a w późniejszych czasach o. Bartłomieja i o. Filipa. Tego samego dnia, w którym Pan Jezus udarował mię tą niewypowiedzianą łaską Swoją, rano Siostry przyniosły z ogrodu Mateczki pod śniegiem rozkwitły piękny czerwony kwiat, jak również parę rozkwitłych stokrotek wydobytych z pod śniegu” – pisał ks. Kowalski.


SKĄD BIERZE SIĘ KOŚCIELNA BEZKARNOŚĆ

Tomasz Terlikowski: Biskup ma w diecezji ogromną władzę. Tym istotniejsze jest, by stworzyć reguły kontroli i procedury reakcji w przypadku poważnych zarzutów wobec hierarchów >>>>


Identyczne świadectwa erotycznej relacji łączącej wciąż jeszcze katolicką zakonnicę z bliskimi jej kapłanami znajdziemy w komentarzu do Pieśni nad Pieśniami, który ks. Kowalski pisał w latach 20. „Za życia swego widzialnego Mateczka była zjednoczona węzłem małżeńskim, czystym, świętym i nieskalanym, przez Samego Pana Jezusa zawiązanym, z czterema Kapłanami Maryawitami, których Pan Jezus nazwał czterema filarami. (...) W taki sposób zjednoczyła ona ich z Tym, z Którym sama była zjednoczona, węzłem małżeńskim, świętym, czystym i doskonałym” – pisał Kowalski. Żaden z wymienionych kapłanów nie odciął się w momencie opublikowania komentarzy od tych słów, nikt nie zaprzeczył.

„Nie zgrzeszył...”

Ostre ataki na moralność kapłańską, krytyka biskupów i naprawdę nowoczesne metody duszpasterskie, jakimi posługiwali się mariawici, które przyciągały do nich wiernych, a także fakt, że przewodziła im kobieta, doprowadziły do postawienia im zarzutów przed Świętym Oficjum. Ich treść nie dotyczyła jednak dziwacznych poglądów na erotykę (bo o tym wówczas nie wiedziano), a raczej obecnego w objawieniach prywatnych Kozłowskiej utożsamiania jej samej z Matką Boską i braku posłuszeństwa władzom kościelnym.

Stolica Apostolska nakazała rozwiązanie zgromadzenia (zarówno wcześniejszego żeńskiego, jak i męskiego) i zakazała kontaktu księżom z założycielką. Jednak ani ona, ani oni nie podporządkowali się, co ostatecznie zakończyło się aktem imiennej ekskomuniki odczytanej w świątyniach katolickich 30 grudnia 1906 r., nałożonej na Marię Franciszkę i ks. Kowalskiego.

Od tego momentu oparta na katolickich korzeniach wspólnota zaczyna funkcjonować jako samodzielny Kościół (choć proces jego kształtowania się trwa jeszcze kilka lat), a kluczową rolę odgrywają w nim mateczka Kozłowska i abp Kowalski, których – co wynika zarówno z rozmaitych zapisków, jak i akt sądowych – łączy w tym czasie relacja seksualna. Dowody? Ot choćby zapiski zawarte w „Dziele Wielkiego Miłosierdzia”. „Ciężkie naówczas miałem przejścia w duszy, gdyż Pan Jezus odłączył mię od Mateczki na nieokreślony czas. Osiem dni i nocy nie spałem, oczekując zmiłowania Bożego i nadsłuchując przez ścianę, czy Mateczka mię nie wezwie do Siebie. Ale Mateczka, spisując po całych nocach Objawienia swoje, w ciągu całego tygodnia nie odczuwała Woli Bożej, ażeby mię wezwać. Dopiero 8-go dnia przyszła sama do mnie i wtedy Pan Jezus powiedział do Mateczki: »Mnie daj duszę swoją, a Michałowi oddaj ciało«” – notował Kowalski.

Uwagi na temat łączącej ich relacji seksualnej pojawiały się także w zeznaniach składanych przez byłych księży mariawickich w procesach sądowych wytaczanych w latach 20. zeszłego wieku abp. ­Kowalskiemu – oskarżany był o wykorzystywanie seksualne sióstr zakonnych, a także uczennic prowadzonego przez mariawitów gimnazjum. Jeden z duchownych zeznawał, że „zaskoczył ich kiedyś razem, gdy Maria Franciszka rozbierała się”. Dr Katarzyna Tempczyk, autorka jednej z najbardziej fundamentalnych prac na temat teologii mariawickiej („»Nowe Przymierze uczynił Pan z nami...« Teologia Kościoła Katolickiego Mariawitów”), pisze: „Według zeznań świadków w procesie J.M.M. Kowalskiego, już w 1911 r. jedna z zakonnic miała go spoliczkować podczas spowiedzi. Świadek Stefania Głogoczewska zeznała, iż M.F. Kozłowska wiedziała o zachowaniach erotycznych J.M.M. Kowalskiego wobec zakonnic mariawickich, m.in. podczas sakramentu spowiedzi, i dlatego odsunęła go od spowiadania sióstr, potem jednak pozwoliła mu na to z powrotem, a on kontynuował swoje praktyki. (...) Według zeznań ks. Żebrowskiego, złożonych podczas procesu sądowego, już w 1911 r. M.F. Kozłowska miała zostać poinformowana o przebywaniu innej zakonnicy przez całą noc u J.M.M. Kowalskiego, na co miała odpowiedzieć: Nie zgrzeszył” – wskazuje Tempczyk.

Śmierć Marii Franciszki Kozłowskiej w roku 1921 i przekazanie pełni władzy we wspólnocie w ręce abp. Jana Marii Kowalskiego jeszcze pogorszyły sprawę. To właśnie on z własnych mistyczno-erotycznych relacji z Kozłowską wyprowadził teologię i praktykę „małżeństw mistycznych”, które zawierać mieli – z polecenia przełożonych ze wskazanymi przez abp. Kowalskiego osobami – kapłani i siostry mariawitki. Celem owych związków miało być powołanie do istnienia nowego rodzaju ludzkiego, i nowego Kościoła.

Mistyczne kody inicjacji

To, że to sam arcybiskup wybierał poszczególnym księżom żony, związane było z „prawem pierwszej nocy”, jakie przysługiwało zwierzchnikowi Kościoła. Siostry wyznaczone do małżeństw musiały być bowiem „inicjowane do Kościoła miłości”, a inicjacja ta dokonywała się przez akt szczególnego małżeńskiego zjednoczenia przez mateczkę Kozłowską z Chrystusem. „Z nią zaś jednoczą się te dusze i ciała Wybranych nie inaczej jedno przez jej duchowego syna i zarazem małżonka, o którym Boski jej Małżonek, Pan Jezus, raczył powiedzieć: »Ten jest syn Mój miły, w którym Sobie upodobałem« (Obj. M. str. 48), i »jemu oddaj ciało, a Mnie duszę«” – czytamy w komentarzu do Pieśni nad Pieśniami. Co to oznacza?


KOŚCIELNA SAUNA. TOMASZ TERLIKOWSKI O SKANDALACH W POLSKICH DIECEZJACH

Skandale seksualne w archidiecezji białostockiej i diecezji drohiczyńskiej, a także reakcje na nie pozwalają zrozumieć, na czym polega „system klerykalny”, przed którym przestrzega Franciszek >>>>


„Związek małżeński z Panem Jezusem przez Mateczkę i jej duchowego syna dokonywa się przez pocałowanie ust, jak to Sam Pan Jezus wyjaśnił Mateczce. Pocałowanie to jest głębokie, usymbolizowane w pocałunku gołębic, i przez nie udziela się miłość z Ducha Świętego pochodząca, a nie mająca w sobie żadnego skażenia grzechu pierworodnego, namiętności lub zmysłowości, ale jest wyrazem gorącej, prawdziwej i od Boga podchodzącej i zrodzonej z miłości, miłości Ducha Przenajświętszego, miłości Samego Pana Jezusa i Mateczki” – czytamy w komentarzu do Pieśni nad Pieśniami. W kolejnych krokach inicjacji arcybiskup kładł rękę na obnażonej piersi siostry, a w trzecim najwyższym odbywał z nią stosunek płciowy. Relacje seksualne miał utrzymywać Kowalski także z siostrami, które miały już poślubionych małżonków, a miały one służyć jako „środek duchowego odrodzenia”.

Dramatyczna była sytuacja dzieci poczętych w takich związkach. „Dziatki zrodzone z małżeństw zakonnych należą do klasztoru Sióstr Maryawitek przy Świątyni Miłosierdzia i Miłości. Klasztor ten pod okiem Najwyższych Przełożonych daje im opiekę i wychowanie. Naturalni rodzice nie mają do nich żadnych praw, gdyż nie z woli własnej, ale z Woli Bożej je porodzili, i dlatego dziatki te są bez grzechu poczęte i do Boga wyłącznie należą” – możemy przeczytać w mariawickim „Katechizmie życia zakonnego”. Co oznaczało to w praktyce? Katarzyna Tempczyk wskazuje, że „rodzice mieszkający w klasztorze płockim mogli widywać swoje dzieci dziesięć minut tygodniowo, a pracujący w parafiach wcale”. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja dzieci poczętych w kolejnych – poligamicznych już (a dość szybko i na taki krok, choć ukrywany przed wiernymi, się zdecydowano) związkach. One były rejestrowane jako dzieci innych rodziców.

I choć po rozłamie (w połowie lat 30. część biskupów i kapłanów wyłamała się spod zwierzchnictwa arcybiskupa Kowalskiego) przekonywano, że wszystkie te nadużycia wynikają wyłącznie z pomysłów zwierzchnika Kościoła, on sam bronił się, że pochodzą one od samej założycielki. „Oczywistym jest, że one małżeństwa mistyczne (to znaczy z Woli Bożej zawierane) w Zakonie mariawickim zapoczątkował nie żaden Rasputin – Kowalski, lecz dała im początek sama Najśw. Założycielka Mariawityzmu, nasza Najdroższa Mateczka. Nie mogą więc być nazwane rasputinadą, niemoralnością, nawet gdyby zachodziło w tych związkach pewne podobieństwo z pojęciem wielożeństwa w świecie. Bo jeśli Mateczce, Wolę Bożą we wszystkim doskonale pełniącej, nikt nie ośmieli się zarzucić grzechu cudzołóstwa lub wielomęstwa (bo co Bóg nakazuje, to jest święte, choćby cały świat zepsuty nazwał to rozpustą), to tak samo i ja, pełniący w tych rzeczach Wolę Bożą, nie mogę być napiętnowany jako zwyrodniały Rasputin lub wielożeńca” – pisał abp Kowalski już po rozłamie do bp. Bartłomieja Przysieckiego.

Pytania

Po co wracać do tematu, który ostatecznie zanikł w połowie lat 30., po tym jak znacząca część duchowieństwa mariawickiego odłączyła się od apb. Kowalskiego, a on sam przywrócił celibat i zawiesił „małżeństwa mistyczne”? Jakie wnioski z historii schizmatyckiej, a z czasem heretyckiej (a nawet niechrześcijańskiej, bo ostatecznie Kowalski uznał, że Bóg Ojciec wcielił się w Matkę Bożą, a Duch Święty w Mateczkę Kozłowską), mają wynikać dla przeciętnego katolika?

Historia ta pokazuje, jak głęboko zakorzenione w duchowości katolickiej idee wyradzały się w system nadużyć seksualnych. I kult dziewictwa (obecny w kuriozalnych uzasadnieniach), i obraz mistycznego zjednoczenia z Chrystusem, i język erotyki są obecne także w duchowości katolickiej. Czy to wyrodzenie związane było tylko z psychopatologią? I czy historia mariawitów jest rzeczywiście tak wyjątkowa? To są pytania, z którymi należy się zmierzyć. Jest to tym ważniejsze, że raport dotyczący Jeana Vaniera stawia bardzo podobne pytania. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2023