Biskupi, najpierw rozliczcie się sami, potem brońcie papieża

Stanowisko Episkopatu wobec działań Jana Pawła II odnośnie do molestowania małoletnich więcej mówi o myśleniu biskupów niż o pontyfikacie polskiego papieża.

19.11.2022

Czyta się kilka minut

Biskupi na mszy z okazji 389. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, czerwiec 2021 r. /  / fot. Beata Zawrzel / REPORTER
Biskupi na mszy z okazji 389. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, czerwiec 2021 r. / / fot. Beata Zawrzel / REPORTER

Długo można ciągnąć listę zarzutów do ogłoszonego właśnie przez Radę Stałą Episkopatu „Stanowiska wobec działań Jana Pawła II odnoszących się do przestępstw seksualnych wobec małoletnich”. Najistotniejszym z nich jest jednak chyba to, że członkowie Rady Stałej (mam nadzieję, że nie wszyscy, ale ostatecznie taki a nie inny dokument ogłoszono, tak a nie inaczej podpisany) nie są w stanie usłyszeć realnych pytań. W jednym z polskich podsumowań Synodu zapisano, iż głównym problemem polskiego Kościoła jest fakt, że tu nikt nikogo nie słucha, że nie próbuje się nawet usłyszeć pytań i że w związku z tym udzielane odpowiedzi niewiele mają wspólnego z realnymi problemami wiernych czy nawet duchownych. Stanowisko Rady Stałej KEP jest tego znakomitym przykładem.

Biskupi z gorliwością godną lepszej sprawy analizują działania prawne Jana Pawła II, które są prawdziwe, i które rzeczywiście posunęły sprawę walki z nadużyciami do przodu, ale jak ognia unikają zarzutów, które leżą u podstaw obecnej debaty. Nie ma ani słowa o sprawie Legionistów Chrystusa, milczeniem przykryte są informacje na temat spotkania z ofiarą kardynała (teraz już byłego) McCarricka, a zamiast tego czytamy o zaniedbaniach otoczenia (przy czym nazwisko kard. Stanisława Dziwisza nie pada). Nie znajdziemy też w tym dokumencie odpowiedzi na pytanie, skąd brało się takie a nie inne podejście do sprawy kard. Hansa Hermanna Groëra, którego winy sam Jan Paweł II nigdy publicznie nie uznał, czy do analogicznej (choć związanej z wykorzystywaniem zależnych dorosłych) polskiej sprawy arcybiskupa Juliusza Paetza.

Milczenie –  także wiele mówiące o sposobie myślenia polskich biskupów – zaległo również nad pytaniami o stosunek Jana Pawła II do rozmawiających z nim skrzywdzonych. O tym nie ma w oświadczeniu ani słowa. Zamiast tego znaleźć tam można rozważania na temat intencji stawiających pytania, a także nad „współczesnymi ideologiami propagującymi hedonizm, relatywizm i nihilizm moralny”. Tyle że akurat w Polsce najmocniej stawiają te pytania wcale nie przeciwnicy Kościoła, a wierzący katolicy.

Czyje stanowisko

Czy ten dokument mógłby wyglądać inaczej? Obawiam się, że niestety nie. I dowodzi tego już sam skład Rady Stałej. Jej członkowie (fakt, nie wszyscy, ale za to ci najbardziej ekspansywni) sami nigdy nie wyjaśnili swoich działań.

Abp Marek Jędraszewski nigdy nie zmierzył się z pytaniem o to, dlaczego zmuszał poznańskich księży do podpisywania listów poparcia dla abp. Juliusza Paetza, ani z pytaniem o jego własny stosunek do tego hierarchy.


CZYTAJ TAKŻE: Abp Jędraszewski do dziś nie może uwolnić się od sprawy abp. Paetza. Zaważyła ona na całej jego przyszłości – bo go złamała.


Wobec abp. Andrzeja Dzięgi toczy się postępowanie w sprawie jego własnych głębokich zaniedbań, a o tym, jaki jest jego stosunek do skrzywdzonych przez księży w jego diecezjach, wiemy od ojca Tarsycjusza Krasuckiego OFM czy ojca Marcina Mogielskiego OP. Daleko mu było do empatii, do zrozumienia, które zarezerwowane było dla sprawców.

Wobec abp. Tadeusza Wojdy postawiono medialne zarzuty ignorowania informacji dotyczących ks. Andrzeja Dębskiego czy o. Edwarda Konkola SVD. On sam zaprzecza, ale sprawa daleka jest od wyjaśnienia.

Abp Stanisław Gądecki, choć w sprawie abp. Paetza ma ładną kartę (bo to jego działania uniemożliwiły przywrócenie przez Stolicę Apostolską pełni praw byłemu metropolicie poznańskiemu), oznajmił w mediach, że ukarani przez Stolicę Apostolską biskupi mają gorzej niż skazani na więzienie pedofile, którzy odsiedzą kilka lat i wyjdą.

To jest podglebie takiego, a nie innego myślenia polskich biskupów.

Nigdy nie wyjaśniono

Ale jest także problem głębszy. Kościół w Polsce nigdy nie rozliczył się z własnych zaniedbań i grzechów. Nigdy nie odpowiedziano na pytanie o to, czy i polscy biskupi nie uczestniczyli w systemie kłamstwa i tuszowania przestępstw seksualnych. Nigdy też nie wyjaśniono, co i ile wiedział sam Jan Paweł II, gdy przenosił Juliusza Paetza z Rzymu do Łomży, a później do Poznania. Kolejne wypowiedzi sugerują, że jakaś – być może całkiem konkretna – wiedza była. Kilka lat temu prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej – podczas publicznego spotkania we Wrocławiu – potwierdził w obecności prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka, że o procederze wykorzystywania młodzieńców przez księdza prałata Juliusza Paetza wiedziano w Watykanie, dlatego został on „zesłany” za karę do Polski i tam mianowany ordynariuszem łomżyńskim. Informacje o wykorzystywaniu kleryków oraz księży także i w tym miejscu docierały nadal do polskiego Episkopatu i Watykanu, a diecezja ta, o czym niechętnie się wspomina, jest do dziś zdewastowana przez styl życia jej pasterza.

Ostatecznie właśnie z tego powodu – jak wspomina prof. Tomasz Polak (dawniej ksiądz Węcławski) w wywiadzie udzielonym „Więzi” – przeniesiono biskupa Paetza do Poznania. Nigdy też nie wyjaśniono udziału w tej sprawie obecnego metropolity krakowskiego, a wówczas jednego z dwóch wyświęconych na biskupów księży poznańskich, czyli abp. Marka Jędraszewskiego. Jest jasne i wiadome, że biskup ten zbierał podpisy pod apelem poparcia dla abp. Paetza, gdy „Rzeczpospolita” opublikowała swój potężny tekst na temat grzechu w pałacu arcybiskupim. Wiarygodni świadkowie zaznaczają jednak (a potwierdza to abp Kowalczyk), że wcześniej udał się on do nuncjatury i tam przekazał informacje o nadużyciach swojego arcybiskupa odpowiednim władzom. Lecz po odbytej wówczas rozmowie (czego były nuncjusz już nie potwierdza) zmienił opcję i zaczął wytrwale bronić abp. Paetza. Nigdy nie wyjaśnił, czym się kierował, nigdy nie wyjaśnił, skąd to zaangażowanie, nigdy też nie odniósł się do zarzutów wobec jednego z najważniejszych promotorów swojej kariery. Nigdy nie odpowiedziano także na pytanie, czy rzeczywiście czterech polskich biskupów otrzymało dokumenty na temat tej sprawy, ale nie przekazało ich dalej. Milczenie trwa.

Nigdy nie wyjaśniono również sprawy kard. Henryka Gulbinowicza. I wcale nie chodzi o upodobania seksualne obu wspomnianych – mimo że one w tej sprawie też mają swoje znaczenie – lecz o to, że choć wielu o nich wiedziało, choć plotkowało się o nich, choć istniały doniesienia o wykorzystywaniu swojej funkcji do ich zaspokajania (a to jest już kwestia niedopuszczalnego i z perspektywy świeckiej, i religijnej nadużywania władzy) – to nic się nie działo. W przypadku kard. Gulbinowicza pierwsze informacje o jego niewłaściwych zachowaniach pochodzą z czasów, gdy był on wykładowcą, prorektorem i rektorem w seminarium w Olsztynie. Pojawiły się w papierach bezpieki, ale wiele wskazuje na to, że wiedzieli o tym także niektórzy ludzie Kościoła, przynajmniej ci bliscy kardynałowi. Z tego okresu wywodzi się jego przyjaźń z ówczesnym klerykiem, a późniejszym nuncjuszem apostolskim w Polsce i prymasem Józefem Kowalczykiem, który zasłynął jako człowiek strofujący ludzi chcących załatwić sprawę abp. Paetza, blokujący wysyłanie dokumentów do Watykanu w sprawie abp. Wielgusa, abp. Paetza czy bp. Janiaka.


CZYTAJ TAKŻE: Wyrok w sprawie kard. Gulbinowicza jest pierwszy i przełomowy w polskim Kościele. A ławka oczekujących jest długa.


Kilka lat później sekretarzem osobistym abp. Gulbinowicza w Białymstoku został młody i niewątpliwie zdolny ksiądz Sławoj Leszek Głódź, a już we Wrocławiu najbliższymi współpracownikami kardynała byli najpierw księża, a potem biskupi Tyrawa (to ten, który przyjął księdza pedofila z Wrocławia do Bydgoszczy i tam skierował go do pracy w szkole) oraz Janiak. Czy ktokolwiek to wyjaśnił? Nie. Milczenie trwa.


CZYTAJ TAKŻE: Abp Sławoj Leszek Głódź, przed laty dla wielu „równy gość”, jest oskarżany o wulgarny mobbing i chronienie księży pedofilów. Na skargi kapłanów i wiernych Kościół od lat pozostaje głuchy.


Cichosza

Milczenie zaległo także nad wieloletnimi działaniami rzeczywistego „bishop makera” polskiego Episkopatu, czyli abp. Józefa Kowalczyka, byłego nuncjusza i byłego prymasa Polski. A przecież to on odpowiada za brak informacji, za tuszowanie wielu spraw, za to, że inne nie zostały dopowiedziane, i w jego rękach leżały nominacje większej części biskupów, którzy teraz są objęci kanonicznymi karami. I co? I nic. Nic także nie dzieje się w sprawie kard. Stanisława Dziwisza, który nigdy nie wyjaśnił własnych decyzji i braku działań.

Opis niewyjaśnionych, nieopisanych spraw można ciągnąć jeszcze długo. Ale już tylko te wymienione powyżej uświadamiają, że pewna część polskich biskupów nie jest w stanie zmierzyć się z pytaniem o styl działania Jana Pawła II, bo sama działała o wiele gorzej, bo sama ma na sumieniu zaniedbania i skandaliczne błędy, bo sama uczestniczyła w tuszowaniu albo przynajmniej w pełni akceptuje system, który owo tuszowanie umożliwiał i usprawiedliwiał. Oni naprawdę nie rozumieją, że dobro ofiar jest istotniejsze niż interes instytucji, a milczenie o zbrodni nie powoduje uniknięcia zgorszenia, ale je pogłębia.

Dopóki Kościół w Polsce nie zmierzy się z własnymi błędami, dopóki nie pojawią się raporty na temat sprawy abp. Paetza czy kard. Gulbinowicza, dopóki nie zostanie powołana niezależna komisja badająca te sprawy, to na odmienne stanowiska nie ma co liczyć. Fakt zaś, że pamięci o Janie Pawle II to szkodzi, a nie pomaga, także jest dla tej grupy kompletnie niezrozumiały.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]