Terlikowski: skąd bierze się kościelna bezkarność

Biskup ma w diecezji ogromną władzę. Tym istotniejsze jest, by stworzyć reguły kontroli i procedury reakcji w przypadku poważnych zarzutów wobec hierarchów.

05.09.2022

Czyta się kilka minut

Protest przeciwko bezkarności biskupów, Kraków, maj 2019 r. / MAREK LASYK / REPORTER
Protest przeciwko bezkarności biskupów, Kraków, maj 2019 r. / MAREK LASYK / REPORTER

Minionych kilka tygodni to seria poważnych zarzutów wobec kolejnych biskupów. Zaczęło się od abp. Paula Fitzpatricka Russella, wcześniej m.in. nuncjusza apostolskiego w Turcji, a obecnie biskupa pomocniczego w Detroit (z personalnym tytułem arcybiskupa), którego dorosły mężczyzna oskarżył o wykorzystanie seksualne przed trzydziestoma laty. Trzydziestoletni wówczas Russell miał – według aktu oskarżenia – przytulać dwunastoletniego wtedy chłopca, całować, a następnie pieścić jego narządy płciowe, masturbować go, a także wymusić seks oralny i analny.

Mniej więcej w tym samym czasie Andrzej Pogorzelski, były kleryk w seminarium świdnickim, oskarżył w wywiadzie dla „Newsweeka” ordynariusza świdnickiego biskupa Marka Mendyka. Opowiedział, że gdy miał dziesięć lat i leżał w szpitalu, został przez niego wykorzystany seksualnie w czasie sprawowania „ostatniego namaszczenia”. „Wtedy był zwykłym księdzem. Przyjechał do mnie z ostatnim namaszczeniem. Byliśmy sami w sali szpitalnej. Pytał mnie o różne rzeczy, jak się czuję, czego się boję. W końcu złapał moją rękę w swoją i przysunął mi do majtek. Zaczął mnie dotykać. Zawstydziłem się, schowałem głowę w poduszkę, a on mówił, że było źle, bardzo źle, ale będzie dobrze. Teraz będzie już dobrze, ale muszę być dobrym chłopcem i wszystko zatrzymać dla siebie, bo to może wrócić” – opowiadał Pogorzelski w „Newsweeku”. Wywiad zawierał także cały szereg poważnych, choć niedotyczących kwestii pedofilii, zarzutów wobec świdnickiego seminarium duchownego i stosunków (także seksualnych) w nim panujących.

I wreszcie na koniec media poinformowały o zarzutach wobec prefekta Kongregacji ds. Biskupów kard. Marca Ouelleta. Duchowny ten, gdy sprawował urząd metropolity Quebecu, miał według oskarżenia niewłaściwie zachowywać się wobec pełnoletniej wówczas kobiety, współpracującej z duszpasterstwem, którym zajmował się ówczesny arcybiskup.

Bez wspólnych reguł

Każda z tych spraw jest odmienna, inne są – przynajmniej przy bardziej konkretnym opisie, zarzuty, a przede wszystkim inaczej zachowały się kościelne struktury władzy. W przypadku abp. Paula ­Fitzpatricka Russella procedury zadziałały natychmiast, i choć on sam odrzuca oskarżenia, to jednocześnie w swoim oświadczeniu wezwał do modlitwy za skrzywdzonych przez duchownych, a także poinformował o powstrzymaniu się od wszystkich działań duszpasterskich i „publicznej posługi”. Można powiedzieć, że w tej sprawie archidiecezja w Detroit i sam arcybiskup Russell (niezależnie od tego, czy jest winny, czy nie) zdali egzamin.


CZY PAPIEŻ WIE, CO MÓWI

GIAN FRANCO SVIDERCOSCHI, watykanista: Takiego upadku papieskiego autorytetu nie widziałem od kilkudziesięciu lat. A Franciszek ma przecież jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.


Inaczej było w diecezji świdnickiej. Tu także – i to jedyny obok wszczęcia dochodzenia kanonicznego element wspólny wszystkich spraw – biskup zaprzeczył oskarżeniom, ale zamiast oddać się do dyspozycji papieskiej czy choćby ogłosić, że do momentu wstępnego wyjaśnienia zarzutów rezygnuje z publicznej posługi, zaczął tour po katolickich i prawicowych mediach. W każdym z wywiadów powtarzał to samo: jest niewinny, wielu księży jest niewinnie oskarżanych, fałszywe oskarżenia powinny być surowo karane, a jego sprawa wpisuje się w scenariusz zmasowanego ataku na Kościół, który ostatecznie doprowadzi do tego, że wierni wychodzący ze świątyń będą obrzucani kamieniami. Dziekani jego diecezji natychmiast zebrali podpisy pod apelem broniącym biskupa, a Akcja Katolicka zaczęła oskarżać dziennikarzy (bo przecież nie wzywać do uczciwego załatwienia sprawy). Już po oskarżeniach bp Mendyk wezwał wiernych na Jasnej Górze do modlitwy za biskupów, by ci nie ulegali naciskom i atakom. ­ Biskup więc nadal pojawia się publicznie, naucza i przemawia, tak jakby nic się nie stało. A jeśli ktoś jest oskarżany, to ofiary i dziennikarze.

Jeszcze inaczej wyglądała sprawa kardynała Ouelleta. Z dokumentacji przekazanej sądowi w Kanadzie (ale dotarła ona także do Watykanu) wynika, że kardynał jest oskarżany o agresję seksualną. O co chodzi? Określana kryptonimem „F” kobieta zaczęła w 2008 r. pracę w archidiecezji Quebec. Krótko potem podczas jednego ze spotkań arcybiskup miał do niej podejść, położyć jej na ramionach ręce i zacząć masować. F miała być tak zaskoczona tym, co się wydarzyło, że nie zareagowała wówczas na nieodpowiednie zachowania. Kilka miesięcy później ponownie spotkała się z kardynałem podczas przyjęcia i wtedy duchowny miał ją pocałować „z poufałością” i „mocno przycisnąć ją do siebie, pieszcząc ją po plecach rękami”. Jakiś czas później Ouellet miał powiedzieć kobiecie, że „mógłby ją pocałować jeszcze raz, »bo nie ma nic złego w rozpieszczaniu się trochę«”, a jednocześnie przesunął rękę po plecach aż do pośladków. Od tego momentu ­­F unikała spotkań z metropolitą, a w rozmowach, w czasie których dzieliła się swoim niepokojem, usłyszała, że nie jest jedyną kobietą, wobec której – opisywany jako „bardzo ciepły i przyjazny” – duchowny zachowywał się w ten sposób. W 2020 r. kobieta zgłosiła sprawę do diecezji, a krótko potem trafiła ona do Watykanu. Tu wszczęto wstępne dochodzenie (ale bez odsunięcia kardynała choćby na moment) i uznano, że oskarżenia nie zawierają materiału umożliwiającego wszczęcie dochodzenia. „Papież Franciszek deklaruje, że nie ma wystarczających elementów do otwarcia postępowania kanonicznego” – możemy przeczytać w oświadczeniu Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej.

Tym, co rzuca się w oczy, jest właśnie brak spójnych procedur w postępowaniu wobec biskupów. Owszem, istnieją ogólne zasady dotyczące samego postępowania i jego rozpoczęcia, przedstawione w liście apostolskim papieża „Vos estis lux mundi” z 2019 r., brakuje jednak spójnych zasad postępowania w odniesieniu do ewentualnego zawieszenia w posłudze czy w sprawowaniu władzy. To dlatego w każdej z opisywanych spraw biskup zachował się inaczej. W pierwszej biskup zawiesił się sam (ale znając amerykańskie standardy, zawieszono by go, gdyby było to konieczne). W drugiej nie wydarzyło się nic, a biskup prowadzi osobistą krucjatę przeciwko mediom i mężczyźnie, który go oskarżył, wspierają go zaś w tym katolickie media. W trzeciej wprawdzie wszczęto wstępne dochodzenie, ale nie uznano za stosowne, by choćby na moment zawiesić czy ograniczyć władzę kardynała, który odpowiada za nominacje i kontrolę biskupów na całym świecie.

Warto sobie uświadomić, że tego typu oskarżenie (niezależnie od tego, czy prawdziwe) mogło mieć wpływ na podejmowane przez niego decyzje, a z pewnością mogło doprowadzić do naruszenia zaufania do niego samego. Stolica Apostolska nie znalazła jednak powodów do działania (i zostawiam na razie na boku pytanie o treść samych zarzutów i o to, czy rzeczywiście nie ma w nich materiału na proces). Ten brak spójności działań zaskakuje tym bardziej, że w odniesieniu do księży standardy już istnieją i są – przynajmniej w zachodniej części Kościoła – dość ściśle egzekwowane.

Zastosować Vademecum

Najpełniejszy wyraz tych zasad znaleźć można w opracowanym przez Kongregację Nauki Wiary „Vademecum dotyczącym wybranych kwestii proceduralnych w zakresie postępowania w przypadku nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych wobec małoletnich”. Co ono stanowi? Odpowiedź jest prosta. Władze kościelne, podobnie jak kościelne instytucje (nie mówimy tu o samym oskarżonym, ale już o kurii biskupiej, grupach dziekanów czy księży, a także organizacjach katolickich) powinny powstrzymywać się do czasu wstępnego choćby wyjaśnienia sprawy od „wszelkich przedwczesnych ocen co do winy lub niewinności osoby, której zgłoszenie dotyczy”. „Władze kościelne powinny postarać się o to, by domniemana ofiara i jej rodzina traktowane były z godnością i szacunkiem, i powinny zapewnić im przyjęcie, wysłuchanie i towarzyszenie, również za pośrednictwem właściwych służb, a także pomocy duchowej, medycznej i psychologicznej, w zależności od danego przypadku” – uzupełniają autorzy „Vademecum”. Co wynika z tego zapisu?

A choćby tyle, że nie wolno – działo się tak zaś w polskich mediach katolickich – dyskredytować z góry wiarygodności ofiary, dokonywać ocen jej życia osobistego (często zresztą wykazując się kompletną nieznajomością ludzkiej psychiki).

„Vademecum” Kongregacji Nauki Wiary zawiera jednak także jasne wskazania dotyczące możliwości „nałożenia środków zapobiegawczych” na oskarżanych duchownych. „Celem ochrony dobrego imienia zaangażowanych w sprawę osób oraz ochrony dobra publicznego, jak również niedopuszczenia do zaistnienia innych zdarzeń (np. wywołanie zgorszenia, ryzyko ukrycia przyszłych dowodów, grożenie lub w inny sposób zniechęcanie domniemanej ofiary od dochodzenia swoich praw, ochrona innych potencjalnych ofiar), (…) ordynariuszowi lub hierarsze od początku dochodzenia wstępnego przysługuje prawo do nałożenia środków zapobiegawczych, wyszczególnionych w kan. 1722 KPK i kan. 1473 KKKW”. Jakie to środki zapobiegawcze?

Dokumenty kościelne są jasne: ograniczenie publicznego sprawowania posługi kapłańskiej, nakaz przebywania w jakimś miejscu lub zakaz przebywania w innym. Jeśli tego rodzaju ograniczenia stosuje się – i to już podczas dochodzenia wstępnego – wobec księży, to nie ma powodów, by nie zastosować ich wobec biskupa. Zwłaszcza że ordynariusz czy tym bardziej prefekt watykańskiej dykasterii może wpływać na swoich podwładnych, podejmować działania utrudniające dotarcie do prawdy, a nawet zastraszające świadków, może mieć wreszcie wpływ na stan dokumentacji itd. To wszystko skłaniać może do tego, by traktować go tak samo jak księdza-potencjalnego sprawcę, a środki stosować także po to, by chronić obiektywność dochodzenia. W przypadku oskarżonego biskupa tego rodzaju działania wydają się nawet istotniejsze niż w przypadku zwykłego księdza i tym bardziej powinny być wprowadzane.


DUCHOWOŚĆ ZABIEGANYCH

TOMASZ P. TERLIKOWSKI: Zapracowani nie mają jednej duchowości, tak jak nie mają jej pustelnicy, mnisi czy księża. Istnieją jednak filary, bez których ta duchowość nie może istnieć.


Amerykanie takie procedury już wprowadzili (w tym przypadku były one zresztą prostsze, bo arcybiskup ­Russell był biskupem pomocniczym, co umożliwiało działanie ordynariusza), ale w wielu innych miejscach Kościoła – także w Polsce – tego rodzaju standardy nie działają, najistotniejszym bowiem prawem jest „bronić swoich za wszelką cenę”.

Brak wiedzy dotyczącej mechanizmów psychologicznych u osób skrzywdzonych prowadzi zaś do powszechnej wciąż wśród części duchownych i świeckich systemowej niewiary wobec ofiar. Istotnym problemem, i to nie tylko na poziomie naszego kraju, jest także to, że w Kościele nie istnieje realny podział władzy. Biskup w swojej diecezji jest monarchą absolutnym i nie podlega kontroli innej niż watykańska, a jeśli w Watykanie niekiedy panują podobne standardy jak u nas, to w istocie system kontroli nie istnieje, i nie ma oddolnych mechanizmów wymuszenia choćby zawieszenia biskupa.

Nieprzerobiona lekcja #metoo

Sprawa kard. Marca Ouelleta (wciąż będącego prefektem Kongregacji ds. Biskupów) ma jeszcze przynajmniej dwa dodatkowe elementy, które trzeba poważnie rozważyć. Po pierwsze dochodzenie wstępne wcale nie ustaliło, że zarzuty mu przedstawione są nieprawdziwe, a jedynie, że nie ma w nich materiału na proces. To odmienna teza niż uznanie niewinności. Po drugie zaś – o czym już nieco wspominałem – istotne jest pytanie, czy tego rodzaju zarzuty nie będą wpływać na późniejszą działalność prefekta. Czy jeśli są nieprawdziwe, to nie wpłyną na jego determinację do walki z prawdziwymi nadużyciami, a jeśli są prawdziwe, to nie będą miały wpływu na inne jego działania? Nie są to pytania, które można zlekceważyć. Trudno oczywiście nie brać pod uwagę także tego, że odwołanie w tej chwili kardynała Ouelleta w odbiorze opinii publicznej mogłoby zostać uznane za potwierdzenie winy, na co jest – również na poziomie świeckim – za wcześnie.

W tej sprawie bardziej interesujące jest jednak co innego, a mianowicie „sentencja” wstępnego dochodzenia. „Nie ma elementów, by otworzyć proces” – uznał po wstępnym dochodzeniu ks. Jacques Servais. Po dalszych „istotnych konsultacjach papież Franciszek deklaruje, że nie ma wystarczających elementów do otwarcia postępowania kanonicznego” – można było przeczytać w oświadczeniu Stolicy Apostolskiej. I aż trudno nie zadać pytania: co mają oznaczać te słowa? Jeśli relacje kobiety zawarte w dokumentach sądowych są prawdziwe (a z opisu postępowania watykańskiego nie wynika, że podważono prawdziwość jej zeznań czy uznano, że jest ona niewiarygodna), to nie ulega wątpliwości, że zachowanie kardynała było formą „miękkiej przemocy seksualnej”.

Po #metoo, po tysiącach przedstawionych w mediach opowieści kobiet nie ma i nie może być wątpliwości, że tego rodzaju zachowania nie są dowodem na bycie „ciepłym i sympatycznym”, nie są wyrazem szarmanckiej męskości, ale przekraczaniem granic wobec intymności kobiety (mężczyzny też). Ani prawo kanoniczne, ani świadomość wewnątrzkościelna (może lepiej powiedzieć: wewnątrzhierarchiczna) nie biorą zdaje się pod uwagę tego, że każde przekroczenie granic intymności, w tym niechciany dotyk o podtekście seksualnym, jest agresją seksualną i jako taka powinno być traktowane także prawnie. Opowieści o „ojcowskim traktowaniu”, o „potrzebie bliskości”, o przyjacielskich relacjach – szczególnie, choć nie tylko, gdy mówimy o zależności służbowej czy hierarchicznej – muszą być odrzucone jako zwyczajnie nieadekwatne. Ani biskup, ani ksiądz, ani świecki mężczyzna – bez świadomej zgody drugiej strony – nie powinien przytulać kobiet czy mężczyzn, głaskać ich po plecach (sięgając do pośladków), ani tym bardziej całować. Ta lekcja została już odrobiona przez część społeczeństwa, w tym korporacje, ale jak się zdaje, wciąż nie jest odrobiona przez znaczącą część Kościoła.

I to także jest istotne wyzwanie. Kościół – widać to w zmianach wprowadzanych przez Franciszka – zrozumiał już, że przemoc i przestępstwa seksualne dotyczą nie tylko małoletnich, ale i bezbronnych dorosłych. Chodzi zaś nie tylko o osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ale także o kleryków i młodych księży (w odniesieniu do biskupów czy przełożonych), siostry zakonne, jak również np. osoby poddane presji psychicznej i duchowej przez charyzmatycznych liderów. Teraz nadszedł czas na głębokie przerobienie lekcji związanej z miękkimi formami przemocy seksualnej, z nadużyciami, które rzeczywiście jeszcze kilkanaście lat temu były nie tylko tolerowane, ale wręcz uchodziły za standard. One także powinny być traktowane niezwykle poważnie, a reakcja na doniesienia o nich powinna być zawsze odpowiednia. Tylko w ten sposób można budować wiarygodność.

Ten tekst nie miał na celu rozstrzygania, czy oskarżeni biskupi są, czy nie są winni, czy zostali oskarżeni słusznie, czy też ich oszkalowano. Ocena tego przekracza możliwości publicysty. Jedynym moim celem jest uświadomienie, jak bardzo potrzebujemy jasnych reguł działania, oceny i procedur nie tylko wobec księży, ale też wobec tych, których władza w Kościele jest o wiele większa i o wiele mniej kontrolowana, a mianowicie wobec biskupów. To zadanie nie zostało jeszcze wykonane, a jest istotne. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2022