Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy pod koniec stycznia cytowałem biuletyn służby hydrogeologicznej przy Państwowym Instytucie Geologicznym, która ostrzegała, że w „11 z 16 województw poziom wód gruntowych spadł poniżej stanów ostrzegawczych”, opatrzyłem go uwagą ekspertów, że zeszłoroczną suszę będziemy w 2020 r. wspominać z rozrzewnieniem – o ile luty i marzec nie przyniosą opadów.
Dziś wiemy już, że po suchej jesieni 2019 r. i niemal bezśnieżnej (nie licząc opadów w górach) zimie nadeszło ciepłe i bezdeszczowe przedwiośnie. Stan wysokiego zagrożenia pożarowego w lasach obowiązuje na terenie całego kraju, poza regionami górskimi i Mazurami. Od początku roku lasy płonęły już ponad 2 tys. razy. Rzeki i jeziora wysychają. W Warszawie Wisła, która jeszcze na początku marca miała 200 cm głębokości, liczy dziś 64 cm.
W najnowszym biuletynie PIG podtrzymuje styczniowe prognozy. Susza jest już faktem, nie wiemy tylko, jak katastrofalny kształt przybierze w kolejnych miesiącach. Czy tylko uprzykrzy życie rolnikom, czy może zdewastuje uprawy, prowadząc do skoku cen żywności – i to w momencie, gdy gospodarce grozi recesja. Maj i czerwiec to tradycyjnie okres wysokich stanów rzek po wiosennych ulewach, ale dla odbudowy zasobów przygruntowych nie mają one większego znaczenia: woda szybko spływa do Bałtyku lub paruje w wysokiej temperaturze.
Zamknięci w domach przez koronawirusa możemy nie docenić tego niebezpieczeństwa. Niewidzialne, lecz bliskie zagrożenie przesłoniło nam ryzyka, które mniej lub bardziej niewyraźnie majaczą na horyzoncie. Jest wśród nich, niestety, także katastrofa klimatyczna. Na publicystów i aktywistów, którzy przypominają, że pandemia w magiczny sposób nie unieważniła alarmistycznych raportów klimatologów, lecą wręcz połajanki, że nie czas i miejsce na zabawę w Kasandrę. Prędzej czy później wszyscy będziemy jednak musieli sobie uzmysłowić, że pokonanie wirusa nie będzie mieć znaczenia, jeśli w ciągu 20 lat nie powstrzymamy ocieplenia klimatu. ©℗
Czytaj także: Krzysztof Story: Nie ma komu kopać rowów