Ładowanie...
Myśleć w ruinach
Myśleć w ruinach
Bill Readings nie zdołał ukończyć swej książki. Przeszkodziła mu w tym przedwczesna śmierć: 31 października 1994 r. zginął w katastrofie lotniczej. Miał 34 lata; jego kariera akademicka w zasadzie dopiero się zaczynała, a jej pierwszym poważnym punktem miała być rozprawa o uniwersytecie.
Jeśli młody pracownik akademicki zaczyna od postawienia diagnozy na temat stanu, w jakim znajduje się jego miejsce pracy, to zapewne nie chodzi mu ani o apoteozę, ani tym bardziej o zjadliwą krytykę. O co zatem? Raczej o poprawę warunków kształcenia. Celem Readingsa było zainicjowanie nowej dyskusji na temat uniwersytetu (słowo to pisane jest przez autora zawsze dużą literą), w której istotną rolę odegrałaby analiza zewnętrznych względem pola akademickiego przyczyn głębokiego kryzysu, w jakim szkoły wyższe znalazły się pod koniec XX wieku. Uczestnicy wcześniejszych debat kładli nacisk przede wszystkim na czynniki wewnętrzne: źródło problemu widzieli w źle zaprojektowanych modelach kształcenia, w nieefektywnych, bo anachronicznych narzędziach przekazywania wiedzy, w deficycie finansowym, który nie pozwalał zrealizować ambitnych celów instytucjonalnych i naukowych. Readings nie twierdzi wcale, że schorzenia te nie wyniszczały uniwersytetu, jednak według niego najważniejszą przyczyną kryzysu były procesy zachodzące w przestrzeni politycznej i ekonomicznej, które wymusiły zmianę funkcji i pozycji szkół wyższych.
Dzisiejsze rozumienie uniwersytetu zawdzięczamy nie średniowiecznym luminarzom nauki, lecz niemieckim intelektualistom, którzy na przełomie XVIII i XIX wieku stworzyli ideę akademii jako instytucji wspierającej kulturowy rozwój narodu. Uczelnia miała być przede wszystkim wsparciem dla kulturotwórczych działań państwa – jej zadanie polegało na tworzeniu i zabezpieczaniu kulturowych fundamentów. Oznacza to, że idea uniwersytetu została połączona z ideą państwa narodowego. Akademia miała sens tylko o tyle, o ile pełniła funkcję służebną wobec tak rozumianej struktury państwowej. W chwili, w której owa struktura zaczęła się chwiać – a tak właśnie stało się w wieku XX za sprawą procesów globalizacyjnych – podwalina uniwersytetu pękła, a on sam zapadł się pod własnym ciężarem.
Tam, gdzie niegdyś były państwa narodowe – przekonuje Readings – tam teraz są korporacje, które umożliwiają globalną cyrkulację kapitału, podporządkowując swym interesom jednostki i wspólnoty, a także wymuszając zmiany w instytucjach (nie tylko edukacyjnych). W zglobalizowanym świecie uniwersytet nie może skutecznie pełnić funkcji kulturotwórczej, gdyż nakładane są na niego nowe obowiązki: musi udowodnić swą przydatność dla rozwoju gospodarczego. Innymi słowy: czynniki kulturowe zostają wyparte przez czynniki ekonomiczne, które przekształcają uniwersytet w przedsiębiorstwo.
Według Readingsa nie da się zahamować procesów globalizacyjnych, które ostatecznie doprowadzą do upadku państw narodowych w każdym zakątku globu. Widać tu – do pewnego stopnia nieuniknioną – krótkowzroczność autora. Nieuniknioną, gdyż na przełomie lat 80. i 90. XX wieku rzeczywiście mogło się wydawać, że wszystko zmierza w stronę nieuchronnego końca historii polegającego na spełnieniu liberalnej obietnicy o powszechnym dobrobycie. Okazało się jednak – okazuje się na naszych oczach! – że idea narodowa oraz globalizacja nie muszą się wykluczać. Readings miał świadomość, iż nacjonalistyczne ruchy wciąż odgrywają istotną rolę w sposobie funkcjonowania zachodnich (i nie tylko) krajów, ale nie był w stanie wyciągnąć z tego dalekosiężnych wniosków.
Jego propozycja jest następująca: akademicy powinni nauczyć się zamieszkiwać ruiny, tworząc taką wspólnotę, która nie będzie stawiała wszystkiego na jedną kartę. Zrezygnuje z ekspresji tożsamości, by włączyć w swe szeregi możliwie jak największą liczbę jednostek, a przy tym nie przekształci się w korporację, która te „wkluczone” jednostki bezwzględnie przemieli. Taka wspólnota – pisze Readings – powinna praktykować „myślenie razem”, które nie polega na konkluzywnym dialogu, lecz na ciągłej dialogiczności. „Uniwersytet to miejsce, gdzie myślenie realizuje się obok innego myślenia – a może nawet obok siebie samego – gdzie myślimy w ramach wspólnego procesu pozbawionego tożsamości i jedności”.
Czy ten szlachetny ideał współmyślenia może zostać podjęty przez współczesnych akademików? Czy co poniektórzy politycy, zachłannie wprzęgający edukację w ideologiczne tryby, pamiętają jeszcze czasy, w których dialogiczność była częścią ich codziennej praktyki? Jedno jest pewne: postawione przez Readingsa pytania na temat uniwersytetu (jego miejsca w strukturze współczesnego państwa i funkcji) pozostają aktualne, a potrzeba odpowiedzi – większa niż kiedykolwiek. ©℗
Bill Readings, UNIWERSYTET W RUINIE, przeł. Samanta Stecko, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2017
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]