Muchołapski

Ulubioną książką mego dzieciństwa była Cudowna podróż Selmy Lagerlöf, czyli niezwykłe przygody Nilsa Holgerssona, który, zmniejszony do rozmiarów krasnoludka, odbywa wyprawę ze stadem dzikich gęsi nad Szwecją. Ta podróż zmienia go wewnętrznie: uczy się rozumieć mowę ptaków i innych istot, i ze swawolnego, bezmyślnego chłopca staje się mądrym przyjacielem nie tylko stada gęsi, ale także innych żywych stworzeń. Podobny wychowawczy wpływ przyświeca książce Zofii Urbanowskiej Gucio zaczarowany, której bohater, przemieniony w muchę, odkrywa, jakie nieszczęścia spadają na bardzo małe stworzonka.

21.03.2004

Czyta się kilka minut

Niezwykłym zrządzeniem losu ciągnęło mnie do książek o zmniejszaniu się i oglądaniu świata innymi oczami. Tak było też z moim innym bohaterem, doktorem Muchołapskim z powieści pod tytułem “Doktór Muchołapski. Fantastyczne przygody w świecie owadów" autorstwa Erazma Majewskiego, archeologa, zoologa i socjologa. Tym razem nie chodzi już o dziecko, ale o dorosłego przyrodnika mieszkającego przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Doktór Muchołapski pomógł mi w moim sprzeciwie wobec dorosłych, którzy zamiast cenić zajęcia poważne, jak na przykład kolekcjonowanie owadów, wolą robić głupie miny do osób płci odmiennej i przewracać oczami. Muchołapski złożył dowód, że służy swojej pasji. Wprawdzie miał poślubić pewną panienkę i nawet ślub przygotowano, ale kiedy nadszedł dzień uroczysty, na próżno szukano pana młodego, aż wreszcie znaleziono go we fraku na drzewie celującego właśnie cylindrem w rzadki gatunek muchy. W ten sposób został starym kawalerem i poświęcił się bez reszty tropieniu rzadkich gatunków owadów.

Jego zmniejszenie się do rozmiaru paru centymetrów miało cele naukowe, było zaplanowane i dokonało się na hali tatrzańskiej przy pomocy tajemniczego eliksiru, który zdobył podczas podróży do Indii. Łąka tatrzańska zmieniła się w dżunglę zamieszkałą przez olbrzymie, niebezpieczne stwory o chitynowych pance-rzach i potężnych żuchwach. Muchołapski posługiwał się pajęczyną jako sznurem, miał też ze sobą miniaturowy rewolwer. Ale ten pobyt wśród niebezpieczeństw przyrody nie zanadto się zgadzał z jego zawodem beznamiętnego obserwatora-naukowca. W istocie, podobnie jak w dwóch przytoczonych powieściach, ta nowa perspektywa zmieniała go wewnętrznie, a krytycznym momentem stał się pożar mrowiska. Przy czym okazało się, że jego serce jest wrażliwe na cierpienia umierających mrówek.

Nie wiem, jaki był związek tych książek z modą na opisy życia przyrody, jak np. opowieści o życiu owadów Fabre’a czy “Życie pszczół" Maeterlincka. Odgaduję w nich mieszaninę motywów, w której łączy się nastawienie badawcze z nastawieniem uczuciowym. Ich autorzy jednak stali się patronami mojego pisarstwa, a naczelne miejsce należy się pani Selmie Lagerlöf, odpowiedzialnej zresztą za mój uczuciowy stosunek do Szwecji. Posunąłem mój kult dla niej tak daleko, że odbyłem pielgrzymkę do jej domu w Mĺrbacka, gdzie żyła i pisała.

Świat jest inny, niż się nam wydaje, i zmienia się zależnie od skali. Kiedyś, żeby to sobie uświadomić, należało zmniejszyć człowieka i oglądać dziwy przyrody jego zmniejszonym okiem. Baśniowe pomysły zastąpiło oko telewizji, co być może dodało przyrodzie straszności, skoro możemy oglądać z bliska procesy dotychczas ukryte wskutek ich drobności. Kto wie, może lektura tych książek przygotowywała moje otwarcie się na światopogląd naukowy, na popularyzatorskie dzieło o teorii Darwina i doborze gatunków, a także na mój odczyt w wieku lat czternastu w szkole o teorii ewolucji.

Zastanawiam się nieraz nad uwagą skierowaną dzisiaj na sprawy przede wszystkim ludzkie, tak jak gdyby świat natury, w którym jesteśmy zanurzeni, słabo istniał. I jakby on to właśnie nie nasuwał wielu pytań zasadniczych, niezbyt przychylnych dla naszych wyobrażeń o życiu na ziemi. Właściwa nam wszystkim jest nadal podwójność. Zamieszkał w nas światopogląd naukowy, ale nie jest jeszcze w nas zadomowiony i coraz to odzywa się inny obraz stworzenia zaczerpnięty z Biblii. Literatura i sztuka wielu stuleci od niej właśnie pochodzi i książki o cudownym przekształceniu skali obserwacji zdają się być tworem tyleż spóźnionym, co awangardowym.

Osobiście nie żałuję, że otrzymałem takie, a nie inne wychowanie: na pograniczu Biblii, baśni i światopoglądu naukowego. Kto wie, może ten stop wyobrażeń jest użyteczny poecie, choć ten chciałby niekiedy opowiedzieć się po stronie kartezjańskiego rozumu?

Daty ukazania się poszczególnych książek “dziecinnego pokoju" niby to się nie liczą, ale spróbujmy nad tym się zastanowić. “Gucio zaczarowany" Zofii Urbanowskiej ukazał się w 1886 roku, choć czytałem któreś z późniejszych wydań. “Doktór Muchołapski" ukazał się w roku 1890 i można z tej daty dowiedzieć się czegoś o życiu inteligencji warszawskiej, która właśnie przeżywała odkrycie Tatr. Wtajemniczenie w świat owadów mogłoby się odbyć gdzieś w pobliżu Nałęczowa zamiast egzotycznie brzmiącej Doliny Białej Wody i pajęczyn tatrzańskich, po których wspina się doktór Muchołapski ze swoim rewolwerem. Dodajmy, że znalezienie się w tym krajobrazie Anglika, co prawda zmniejszonego, wiele mówi o roli ówczesnego Londynu w myśli inteligencji warszawskiej. Polski uczony występuje jako obrońca wartości romantycznych wbrew utylitaryzmowi Anglika, bo zmniejszony Anglik podpala mrowisko, żeby się ratować, a doktór Muchołapski nie każdy sposób ratunku uznaje, dochodzi pomiędzy nimi do pojedynku w imię podstawowych wartości. A “Cudowna podróż" ukazała się po szwedzku w 1906, po polsku w 1910 roku (pamiętam piękne wydanie Mortkowicza, choć niekoniecznie z 1910 roku).

Podobno pomysł swojej książki Selma Lagerlöf zawdzięczała “Księdze dżungli" Rudyarda Kiplinga (wyd. ang. 1894, wyd. pol. 1900). Ale ta szwedzka przyroda została udomowiona, nie mówiąc już o tym, że pobyt krasnoludka w szwedzkim obejściu był czymś zwyczajnym, a przemiana Nilsa jest skutkiem jego psoty, bo chciał krasnoludka przyskrzynić i spotkała go kara w postaci zmniejszenia. W każdym razie złóżmy hołd zarówno Kiplingowi, jak Selmie Lagerlöf. Osobne miejsce należy się “Guciowi zaczarowanemu" i “Doktorowi Muchołapskiemu", już nie w obiegu międzynarodowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2004