Żółwi autoportret

Jest pisarzem, rysownikiem, rzeźbiarzem, człowiekiem teatru, także wydawcą i doprawdy jeszcze wieloma innymi postaciami w jednym czasie, w jednym życiu i w jednej osobie.

07.08.2005

Czyta się kilka minut

Jan Fabre /
Jan Fabre /

Postrzegam moje ciało jako rodzaj laboratorium, w którym codziennie prowadzę badania.

(Jan Fabre)

Flamand Jan Fabre, dziś czterdziestosiedmioletni, tegoroczny współdyrektor artystyczny (artiste associé) awiniońskiego festiwalu, pokazał indywidualną wystawę swoich prac plastycznych. Jej francuski tytuł “For intérieur" znaczy “w głębi duszy". To wyrażenie wciąż używane, ale zarazem ostentacyjnie obrócone w przeszłość, skąd żywym i wartkim strumieniem wywodzi całą swoją twórczość Jan Fabre. Dla tego artysty od średniowiecza nie zmieniło się nic. Powtarza to po wielekroć, zarówno w swoim przedstawieniu “Jestem krew", jak i na wystawie, której towarzyszy katalog. Ważną częścią tego ostatniego jest rozmowa z Janem Fabre.

Zafascynowany jest średniowiecznym malarstwem flamandzkim, które w XV wieku przeżywało okres rozkwitu. To była przede wszystkim sztuka religijna i do tej właśnie tradycji tak chętnie powraca. Jego artystyczne wnioski mogą zaskakiwać, ale niepodobna odmówić im konsekwencji. Oglądając wizerunki ubiczowanego i okaleczonego, ociekającego krwią Chrystusa na flamandzkich obrazach, odkrył “body art" przed jej dwudziestowiecznym zaistnieniem. Może brzmi to teraz nieco banalnie, ale były to przecież doświadczenia osiemnastolatka.

Osobną figurą w świecie wyobraźni Fabre’a jest malarstwo Hieronima Boscha. To właśnie w rytmie jego nieogarnialnego malarstwa współczesny artysta konstruuje swoje spektakle. Na wystawie oglądamy zbroje, ale to są niby-zbroje, niby-kostiumy, niby-owady, niby-rzeźby. Zamiast hełmu metalowa głowa insekta z czułkami i siatkowanymi oczami. Figury z obrazu, snu lub wyobraźni.

Dlaczego owady? Bo to wielka miłość Flamanda, który jest potomkiem znakomitego francuskiego entomologa - Jeana-Henri Fabre’a, nazywanego “poetą insektów". Po sławnym pradziadku odziedziczył nie tylko naukowe zainteresowania, zapał do przesiadywania w laboratorium, ale również kolekcję różnych papierów.

Wiele obiektów, które oglądamy na wystawie, wykonano po prostu z owadów. Czasem są one podstawowym surowcem, kiedy indziej jednym z elementów. Takie są bitewne pola, zapełniane insektami, najczęściej skarabeuszami, ustawionymi w wojennym szyku.

Ich skrzydła stanowią częsty element składowy rzeźb. Wyklejona nimi została część rzeźby “Kula skarabeuszy" (2000) czy trumna w “Martwej naturze z artystą" (2004). Różne gatunki wielobarwnych chrząszczy współtworzą kompozycję pt. “Miecze, krzyże i czaszki" (2000). To bardzo niepokojąca praca. Jej konteksty mogą być bardzo pomieszane: raz krzyże są krzyżami, raz rękojeściami mieczy, których “ostrza" wykonane zostały z chrząszczy. Ludzkie czaszki - również oklejone skrzydłami insektów - pożerają, wchłaniają drobne zwierzątka, przytrzaśnięte szczękami, pochwycone w biegu, w locie.

Sensów tu wiele, ale może najciekawsze jest zastosowanie owadziego bogactwa, które staje się największym enigmatem tych kompozycji. Jedyne ich wytłumaczenie znajduje się w osobistej symbolice i wyobraźni Jana Fabre’a. “Rysowanie jest jak oddychanie. Jestem współczesnym mistykiem, rysunek żyje w moim ciele we dnie i w nocy". Przeważają dwa rodzaje rysunków: wykonywane niebieskim długopisem “bic", automatyczne i gęste, albo bardziej tradycyjne, ołówkowe, w których często powraca motyw żółwia.

To zwierzę wielokrotnie pojawia się na wystawie, na plakacie anonsującym cały tegoroczny festiwal, wreszcie - na okładce katalogu. To prehistoryczne zwierzę ma być wehikułem, który przeniesie na swoim grzbiecie współczesnego artystę w nieznaną przyszłość. Najpewniej jest także swoistym, zawoalowanym autoportretem, bo, podobnie jak chrząszcz, w sennikach oznacza śniącego. Co więcej, oba te zwierzęta mają podwójne i niemalże sprzeczne znaczenia symboliczne. Reprezentują zarówno słońce, jak i ciemność, nieczystość i zbawczą przemianę.

Na tej wystawie nie ma rysunków wykonywanych z użyciem krwi i innych wydzielin, które również charakteryzują tę twórczość. Mało też erotyki, która jest bardzo ważnym elementem zainteresowań Fabre’a. Może nawet nieco fałszywie jawi się on tutaj jako artysta obrócony w stronę sztuki bardzo estetycznej. A przecież bardzo wiele w nim uwikłań czysto fizjologicznych, wiele fascynacji rodem ze świata nauki.

Ludzkie zachowania i emocje poddaje Fabre nieledwie mikroskopijnej analizie - podobnie jak swoje ulubione insekty. To poplątanie jest jedną z cech najważniejszych i nie wiadomo, co zwycięża: przysłowiowa ciemność średniowiecza czy jasność naukowego oglądu. W świecie sztuk uprawianych przez Flamanda wszystko jest tak starannie poprzeplatane, że rozdzielenie wydaje się już niemożliwe. Matka Fabre’a przyznaje: “On się już urodził z tą przepełniającą go wyobraźnią (...) znikający w swoim własnym świecie". Teraz ten świat stał się tematem festiwalu w Awinionie.

Jan Fabre - “For intérieur", komisarz Jérôme Sans, Awinion, Maison Jean Vilar, czerwiec-lipiec 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2005