Mocarstwo, którego (jeszcze) nie ma

Jeśli kiedyś pojawi się nowe państwo - zjednoczona Korea - będzie to regionalne mocarstwo i ósma potęga gospodarcza świata. Jeśli, bo wizja zjednoczenia obu Korei jest dziś abstrakcyjna. Mimo to analitycy kreślą scenariusze: jak zjednoczenie może wyglądać i jakie będą jego skutki.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

Dynastia Kimów trzyma się mocno: tak wygląda sytuacja w Korei Północnej, jeśli wierzyć państwowej agencji informacyjnej KCNA. Na początku czerwca wysłała ona w świat wieść, że w stolicy Pjongjangu obradowało Najwyższe Zgromadzenie Ludowe, tamtejszy parlament. Ponieważ zbiera się ono raz w roku, by zatwierdzić decyzje przywódcy Kim Dzong Ila, a w tym roku już obradowało - była to wieść niezwykła. Równie niezwykłe było to, iż jedyny punkt stanowiło zatwierdzenie nowego przewodniczącego Narodowej Komisji Obrony. Został nim Jang Song-thaek, prywatnie szwagier Kima.

To kolejny etap operacji przekazania władzy: po ojcu miałby ją przejąć Kim Dzong Un, najmłodszy syn Kim Dzong Ila. Ale że jest on niedoświadczony, sprawujący kontrolę nad armią wujek miałby być dlań oparciem, a początkowo wręcz regentem. W ten sposób ster rządów przeszedłby w ręce trzeciego już pokolenia rodziny Kimów - 60 lat po wojnie, która przypieczętowała podział Półwyspu.

Najdłuższa wojna współczesnego świata

Zaczęła się ona 25 czerwca 1950 r. i formalnie trwa do dziś: oba państwa nadal są w stanie wojny. I dzieli je coraz więcej, nie tylko tzw. strefa zdemilitaryzowana wzdłuż słynnego 38. równoleżnika, tworzącego faktyczną granicę. Ale dzielenie Półwyspu zaczęło się wcześniej: to w czasie tzw. konferencji kairskiej w 1943 r. przywódcy USA, ZSRR, Wielkiej Brytanii i Chin zadecydowali o losach Korei; dalsze wydarzenia były tego skutkiem.

Nie ma zgody co do pomysłodawcy Korei wzdłuż 38. równoleżnika: na strefy wpływów komunistów i aliantów. Jedni uważają, że wymyślił to Dean Rusk (później sekretarz stanu u Kennedy’ego); inni, że admirał Matthias Gardner, który miał rzucić taką ideę po kuflu piwa. Jedno jest pewne: 38. równoleżnik trwale podzielił naród koreański.

Od 1945 r. północną część Półwyspu - wyzwolonego spod okupacji japońskiej - kontrolowali więc komuniści. Gdy świat wszedł w epokę "zimnej wojny", Korea stała się jednym z pionków na zimnowojennej szachownicy. W 1948 r. pojawiły się już dwa państwa: Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (Północ) i Republika Korei (Południe). W tym czasie w USA okrzepła "doktryna Trumana", zakładająca powstrzymywanie komunizmu przez wsparcie zagrożonych przezeń państw i dopuszczająca użycie tu siły.

Taka konieczność zaistniała, gdy 25 czerwca Koreańska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zaatakowała Koreę Południową (po wcześniejszych konsultacjach jej przywódcy Kim Ir Sena ze Stalinem i Mao Zedongiem). Naprzeciw siebie stanęli północni Koreańczycy (wspierani z czasem przez "ochotnicze" oddziały chińskie), a z drugiej południowi Koreańczycy, Amerykanie i kontyngenty wojsk ONZ. Bilans wojny był straszliwy: po obu stronach zginęło od 2 do 3 mln żołnierzy i cywilów (ustalenie dokładnej liczby ofiar nie jest możliwe). Terytorialnie nie przyniosła żadnych zmian: podpisany 27 lipca 1953 r. rozejm przywracał stan sprzed wojny.

Zasieki, miny, żurawie

Losy pokoju znalazły się w rękach Międzynarodowej Komisji Rozejmowej i Komisji Kontroli, które miały spotkać się po trzech miesiącach na konferencji pokojowej. Ale do takiej konferencji nie doszło - i stan wojny trwa do dziś.

Półwysep dzieli więc strefa zdemilitaryzowana: ciągnie się przez 238 km i jest barierą nie tylko symboliczną, ale też fizyczną. Na pasie ziemi szerokości 4 km ciągną się zasieki, wysokie na kilka metrów siatki pod napięciem i zapory przeciwczołgowe; dalej, po obu stronach strefy, stoi w gotowości 1,5 mln żołnierzy. Strefę w poprzek przecina tzw. "Autostrada Wolności", łącząca stolicę Południa i Północy. Nielegalne pokonanie strefy jest niemal niewykonalne: trzeba by pozostać niezauważonym przez patrole i przejść pola minowe (choć byli tacy, którym się udało). Wyludniona strefa stała się schronieniem dla żurawi mandżurskich, będących skądinąd symbolem Korei.

W Seulu można wykupić wycieczkę do najbardziej surrealistycznego miejsca strefy: wioski Panmundżom (koszt: równowartość 200 zł). Stoją tu w odległości kilku metrów "bracia" z Południa i Północy, w charakterystycznej konfrontacyjnej pozie. W pobliżu jest też inny symbol podziału: "Most bez Powrotu". W 1953 r. na tym moście jeńcy musieli podjąć decyzję na całe życie. Mogli wybrać przejście na stronę demokratycznego Południa bądź zostać po stronie komunistycznej Północy. Po podjęciu decyzji nie było możliwości jej zmiany.

Ale Koreańczyków nie dzieli tylko strefa oraz kordon wojsk. Podział jest bardziej złożony i ma - po 60 latach - nie tylko charakter polityczno-ideologiczny i gospodarczy, lecz również mentalny i kulturowy.

Scenariusze zjednoczenia

Obserwatorzy są zgodni: gdyby do zjednoczenia Korei miało kiedykolwiek dojść, musiałoby odbywać się ono stopniowo, pokojowo i raczej według wzorca chińskiego (powolne włączanie Hongkongu do ChRL) niż niemieckiego (błyskawiczne wchłonięcie NRD przez Niemcy Zachodnie).

W 2009 r. świat obiegł raport przygotowany na zamówienie Goldman Sachs, zawierający prognozy dla zjednoczonej Korei. Jego autor Goohoon Kwon przekonuje, że pod względem wartości PKB, zjednoczona Korea mogłaby prześcignąć Francję, Niemcy, a nawet Wielką Brytanię i Japonię - oczywiście nie od razu, ale w perspektywie 30-40 lat od rozpoczęcia procesu integracji. Kwon wyliczył, że w 2050 r. gospodarka połączonych Korei plasowałaby się na ósmym miejscu, po Chinach, USA, Indiach, Brazylii, Rosji, Indonezji i Meksyku.

Kwon sądził też, że koszty zjednoczenia mogłyby - przy odpowiedniej strategii politycznej - zostać zminimalizowane do poziomu, któremu Korea Południowa mogłaby samodzielnie sprostać. Prognoza zakłada, że dochód Korei Północnej na głowę mieszkańca mógłby osiągnąć poziom 50 proc. dochodu południowokoreańskiego już po 20 latach od rozpoczęcia integracji. A przy założeniu, że Korea Południowa będzie corocznie transferować na Północ równowartość 1 procenta swego PKB, czas osiągnięcia przez Północ poziomu 50 proc. wartości PKB Południa skróciłby się do 13 lat. Najgorszy wariant mówi o osiągnięciu tego poziomu po 41 latach.

Trzy kilo ryżu

Scenariusze Goohoona Kwona wydają się bardzo optymistyczne, bo gospodarcza przepaść dzieląca oba kraje jest ogromna. W minionych 18 latach północnokoreański Produkt Krajowy Brutto ani razu nie przekroczył swej wartości z 1992 r. Podczas gdy np. Polska zanotowała w latach 1991-2008 wzrost PKB równy 211 proc. wartości z 1991 r., to PKB Korei Północnej wynosił w 2008 r. zaledwie 98 proc. wartości PKB z 1988 r.

Zapaść Północy lepiej widać w porównaniu z Południem. O ile jeszcze w 1993 r. północnokoreański PKB równy był 12 proc. wartości PKB Południa, o tyle w 2008 r. stanowił jedynie 5,5 proc. jego wartości. Amerykański wywiad szacuje, że w 2009 r. PKB Południa przewyższał PKB Północy aż 29-krotnie: drugi miał wynieść 28 mld dolarów, pierwszy 810 mld! Jak biednym krajem jest Północ, dowodzi też porównanie z Chinami: jej PKB liczony na osobę jest ponad trzykrotnie niższy niż w Chinach, a niemal dwukrotnie niż na Filipinach, uchodzących za kraj ubogi.

Północnokoreański pieniądz nie ma wartości nawet w kraju. Według oficjalnych danych Koreańczyk z Północy, który przed reformą walutową (z końca 2009 r.) zarabiał przeciętnie 2000-6000 północnokoreańskich wonów, mógł kupić za to do 130 kilo ryżu. W rzeczywistości mógłby sobie pozwolić najwyżej na trzy kilo, licząc po cenach rynkowych. Przyczyną tak dramatycznej zapaści jest nie tylko system gospodarczy, ale także ogromne nakłady na armię: wynoszą one 20-30 proc. PKB rocznie (a na Południu tylko 3 proc.).

Model chiński, model niemiecki...

Skąd więc optymizm Goohoona Kwona? Otóż uważa on, że Północ ma niewykorzystany potencjał: to konkurencyjna siła robocza i możliwości współdziałania obu Korei. Czyli: z jednej strony południowokoreański kapitał i technologie, z drugiej północnokoreańska siła robocza - i bogactwa naturalne. Na ich brak Północ nie narzeka, za to brakuje ich Południu. Północ ma duże pokłady magnezytu, węgla kamiennego i brunatnego, uranu, rud żelaza i niklu (gdy Południe musi importować cały zużywany magnezyt, rudę uranu, węgiel brunatny i nikiel). Szacunkowe pokłady złota na Północy przewyższają pięćdziesięciokrotnie te na Południu, podobne proporcje dotyczą cynku i miedzi.

Gdy władze Korei Południowej decydują się pomagać Północy, czynią to nie tylko z powodów humanitarnych (klęska głodu), ale także po to, by w przyszłości uczynić proces konsolidacji mniej bolesnym dla własnej gospodarki. Również dlatego Południe jest największym odbiorcą północnokoreańskich produktów (większym niż Chiny). Połowę wymiany gospodarczej między obiema Koreami generuje specjalna strefa ekonomiczna w Kaesongu. Jej powstanie było efektem spotkania Kim Dzong Ila z prezydentem Południa Kim Dae-jungiem w 2000 r. W lipcu 2009 r. w Kaesongu działało 109 firm, głównie południowokoreańskich; generowały miejsca pracy dla 40 tys. północnych Koreańczyków i pośredni zysk dla kolejnych 120 tys. w całym kraju.

Kaesong to także "chorągiewka" w rękach Pjongjangu. Jako że leży po jego stronie (12 km na północ od strefy zdemilitaryzowanej), w razie zaostrzenia relacji politycznych z Południem dostęp do niego jest czasowo zamykany. Ale straty południowokoreańskich firm są im rekompensowane w 90 proc. przez rząd w Seulu, który jest gwarantem inwestycji.

Gdy analitycy piszą scenariusze zjednoczenia, paść musi pytanie o koszty. Podobnie jak w przypadku zjednoczenia Niemiec, zależałyby one od tempa integracji i strategii politycznej. Unifikacja na wzór niemiecki byłaby dla Południa bardzo kosztowna.

W latach 1991-99 państwo niemieckie musiało generować subsydia dla byłej NRD w wysokości 3,6-4,6 proc. rocznego PKB. Do dziś istnieją różnice w wysokości zarobków we wschodnich i zachodnich landach, i nadal obywatele płacą "Solidaritätszuschlag" ("podatek solidarnościowy"). Tymczasem różnice gospodarcze między Koreami są większe niż w Niemczech (w 1989 r. wschodnioniemiecki PKB per capita stanowił jedną trzecią PKB Niemiec Zachodnich). Poza tym, po zjednoczeniu 44-milionowe Południe musiałoby pomagać 23-milionowej Północy; w Niemczech proporcje te były korzystniejsze (61 mln w RFN i 17 mln w NRD). Zjednoczenie przebiegać może więc raczej według wzorca ChRL-Hongkong: w takim wariancie istniałyby obok siebie dwa systemy polityczno-ekonomiczne w ramach jednego państwa, z ograniczoną możliwością migracji, a integracja przebiegałaby stopniowo.

Jeden czy dwa narody?

Ale perspektywa zjednoczenia to nie tylko pieniądze i polityka. To także ludzie, którzy od 60 lat żyją w różnych światach. Bo choć minęło 60 lat, podział polityczno-ideologiczny ciągle jest silny.

Paradoksalnie, wśród północnych Koreańczyków sfera deklaracji politycznych często nie musi odbiegać od ich prawdziwych preferencji, także w grupie nieuprzywilejowanej. Ich "wiara" w reżim nie zawsze wynika ze strachu przed karą, lecz głównie z braku prawdziwej informacji, np. o przyczynach głodu. W oficjalnym przekazie Północy winnym zawsze jest "zgniły kapitalizm zachodni", "sprzedajna i marionetkowa Korea Południowa", rządzona przez "zdrajców".

Taka wizja świata przedstawiana jest obywatelom Północy od dziesięcioleci. Przykładem tego bełkotu jest agencja KCNA. Oto próbka z jej depeszy na temat USA: "Ty agresywny, spuchnięty łbie! Rozbijemy w pył twoje knowania". O czym zaś mówią media z Północy, gdy akurat nie atakują USA i Południa? Donoszą o cudach natury, jakie towarzyszyły podróżom Kim Dzong Ila lub raportują wydajność kur niosek. Ludzie z Północy podlegają takiej indoktrynacji od przeszło sześciu dekad.

W istocie wystarczył okres równy trzem zmianom generacyjnym, aby zerwać - czy bezpowrotnie? - nić więzi i poczucia wspólnoty narodowej, tkanej przez cztery tysiąclecia. Odmienne standardy życia warunkują różnice w systemach wartości Koreańczyków. Coraz większe różnice odnotowuje się także w semantyce języka koreańskiego Północy i Południa. W efekcie maleje też liczba południowych Koreańczyków uznających zjednoczenie za priorytet.

I trudno, aby było inaczej, gdy z jednej strony mamy aspirującą do światowej czołówki (czternaste miejsce w 2009 r.) gospodarkę południowokoreańską, a z drugiej dogorywającą gospodarkę Północy, zdaną na pomoc międzynarodową. Zestawiać oba kraje pod względem np. infrastruktury to tak, jakby porównywać myśl technologiczną XXI w. z poziomem rozwoju z przełomu wieku XIX i XX.

Czekając na ciąg dalszy

Patrząc na ostatnie napięcia na Półwyspie - wywołane zatopieniem południowokoreańskiej korwety "Cheonan" przez północnokoreańską łódź podwodną - scenariusze zjednoczeniowe wydawać mogą się abstrakcyjne i życzeniowe. A jednak: Kim Dzong Il ma 68 lat i jest poważnie chory. Czy uda mu się zorganizować sprawną sukcesję? Jak zauważa Nicolas Levi, ekspert badający powiązania rodzinne klanu Kimów, nie jest pewne, czy 27-letni Kim Dzong Un uzyska dostateczne poparcie w armii i partii - a to konieczne, by rządzić.

Kraje Azji obserwują to z niepokojem. Dla nich najgorszy scenariusz to sytuacja, gdy Północ popada w chaos, a jej broń jądrowa dostaje się w nieobliczalne ręce. Bo łatwiej kontrolować sytuację, gdy przeciwnik jest znany i przewidywalny. A takim jest mimo wszystko Kim Dzong Il w odczuciu południowych Koreańczyków i Amerykanów. Korea Południowa wolałaby uniknąć też wariantu "twardego lądowania", gdyby reżim upadł z dnia na dzień.

W każdym razie Południe chce być przygotowane na różne scenariusze. Najnowsze dzieje Niemiec, które Seul od lat uważnie analizuje, pokazują, że perspektywa zjednoczenia może zjawić się nagle i być skutkiem różnych przyczyn - niekoniecznie świadomej decyzji polityków.

ANDRZEJ BOBER (ur. 1984) jest doktorantem na Uniwersytecie Łódzkim. Od siedmiu lat zajmuje się problematyką Półwyspu Koreańskiego, z naciskiem na Koreę Północną. Członek The Association for Korean Studies in Europe; podróżował po obu Koreach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010