Czekając na nieoczekiwane

27 lipca 1953 r. rozejm zakończył wojnę na Półwyspie Koreańskim. Choć po 60 latach wizja zjednoczenia obu Korei jest odległa, warto być gotowym na różne scenariusze.

22.07.2013

Czyta się kilka minut

Z widokiem na Koreę Północną: platforma obserwacyjna na granicy. Paju, Korea Południowa, kwiecień 2013 r.  / Fot. Lee Jin-Man / AP / EAST NEWS
Z widokiem na Koreę Północną: platforma obserwacyjna na granicy. Paju, Korea Południowa, kwiecień 2013 r. / Fot. Lee Jin-Man / AP / EAST NEWS

Na pierwszy rzut oka perspektywa zjednoczenia obu państw koreańskich to political fiction. Skala napięć – jak choćby niedawno, gdy po testach nuklearnych Północy zdawało się, że dojdzie do wojny – sprawia, że koreańska Północ i Południe wydają się odległe o lata świetlne. Tymczasem są tacy znawcy Półwyspu Koreańskiego – np. Norbert Eschborn i Kim Young-yoon – którzy stawiają tezę, że nie powinniśmy pytać, czy zjednoczenie jest możliwe i kiedy nastąpi, ale dlaczego do dziś nie udało się go osiągnąć.

ABY DWOJE CHCIAŁO...

Aż do początku lat 70. XX wieku oba państwa nie utrzymywały kontaktów. Pierwszą jaskółką zmian było dopiero porozumienie zawarte przez organizacje Czerwonego Krzyża z obu krajów w 1971 r. Spotkanie – rzecz jasna, tajne – przyczyniło się do otwarcia pierwszego rozdziału w dialogu obu stron (zmianie tej sprzyjało polepszenie relacji USA–Chiny od lat 70.). Z czasem z obu stron zaczęły płynąć nawet propozycje zjednoczeniowe – z tym tylko, że gdy Północ optowała za utworzeniem Demokratycznej Konfederacyjnej Republiki Koryo, Południe proponowało wspólnotę państwową: koreański commonwealth. Gdy Pjongjang proponował model „dwa systemy i dwa rządy”, Seul przeciwstawiał mu wizję „jeden system i rząd”. Gdy Południe optowało za stopniową konsolidacją, Północ chciała szybkiej... I tak dalej.

Różnice dotyczyły też – i dotyczą nadal – obecności wojsk USA. Seul chciał gwarancji bezpieczeństwa ze strony USA, a Pjongjang domagał się pełnej niezależności w realizacji procesu zjednoczenia. Tymczasem Południe pozostaje w bloku sojuszniczym ze Stanami i Japonią (z szeregiem wynikających z tego zobowiązań), gdy Północ znajdowała się w bloku państw po drugiej stronie: Chin i ZSRR (dziś Rosji). O ile więc Seul widzi szansę na usunięcie zagrożenia wojennego na drodze współpracy gospodarczej, politycznej czy nawet militarnej, o tyle Pjongjang żąda w pierwszej kolejności wycofania wojsk USA z Południa, dopiero wtedy przewidując możliwość dalszych rozmów. A to zaledwie ułamek różnic...

JAK RÓWNY Z RÓWNYM

Seul długo prezentował nieustępliwą politykę wobec towarzyszy z Północy. Dopiero koniec lat 80. i początek 90. przyniósł zmianę – akurat w chwili, gdy Półwysep znów stanął na skraju wojny. W 1994 r. USA planowały nawet naloty na instalacje jądrowe Północy, a pokój uratowała wtedy wizyta byłego prezydenta Cartera w Pjongjangu. W jej efekcie zapowiedziano – pierwsze po wojnie – spotkanie przywódców obu Korei. Zaplanowane na lipiec 1994 r., zostało jednak przesunięte na nieokreślony termin z powodu śmierci wodza Północy Kim Ir Sena (na dwa tygodnie przed planowanym szczytem).

Kolejni prezydenci Południa – Kim Dae-jung i Roh Moo-hyun – próbowali zbliżyć się do Północy przez tzw. „słoneczną politykę” ustępstw i życzliwych gestów. Obaj gościli w Pjongjangu, w 2000 i 2007 r. Ale ich strategia okazała się nieskuteczna – i ostatecznie przekreślił ją następny prezydent, konserwatywny Lee Myung-bak, optujący za twardą linią wobec sąsiada. Jej kontynuatorką jest obecna prezydent, pani Park Geun-hye.

W istocie, Korea Północna torpeduje każdą inicjatywę Południa. Ostatnio, w czerwcu, zerwała rozmowy z Seulem – po raz kolejny żądając bezpośrednich kontaktów z USA. Ta strategia dowodzi braku woli Północy: choć reżim Kim Dzong Una zdaje sobie sprawę, że Waszyngton nie będzie z nim rozmawiać za plecami Seulu, nie przeszkadza mu to od lat ponawiać tej samej propozycji rozmów z USA bez udziału Południa – i od lat Stany ucinają takie propozycje. Albo więc władzom Północy naiwnie wydaje się, że mogą rozmawiać z USA z pozycji im równego, albo Północ świadomie przekreśla w ten sposób szansę na dialog.

KRÓCEJ ŻYJĄ, MNIEJ WAŻĄ

Kolejna bariera to atomowe aspiracje Północy. Pjongjang posiada broń nuklearną, a wkrótce może mieć środki do jej przenoszenia. Tu także jest pat: z jednej strony atom to gwarant nietykalności dla establishmentu Północy, z drugiej żądanie rezygnacji z atomu to pierwszy i główny warunek rozmów ze strony Południa.

Trudno też mówić o dobrosąsiedzkich relacjach, przy nieustających atakach i prowokacjach Północy. Mowa o aktach szpiegostwa, sabotażu, dywersji i terroru. Przykładowo, w tym roku Północ prowadziła intensywne ataki cybernetyczne na serwery USA i Korei Południowej. W odpowiedzi amerykańskie Cyber Command – Dowództwo Sił Cybernetycznych, utworzone do działań w cyberprzestrzeni – objęło swym „parasolem” Koreę Południową.

Barierą są również: brak poparcia dla idei zjednoczenia ze strony Chin, Japonii i Rosji, przepaść gospodarcza i potencjalne koszty unifikacji (szacowane na 3 biliony dolarów), wizja migracji zarobkowych z Północy na Południe po zjednoczeniu i zagrożenie dla stabilności demokracji na Południu, problemy z dostosowaniem się obywateli Północy do rozwiniętego technologicznie Południa, odmienne mentalności...

Ale różnice widać też na płaszczyźnie zupełnie elementarnej. Aż 28 proc. dzieci poniżej 5. roku życia w Korei Północnej cierpi z powodu niedożywienia. Tylko w latach 1995-98 głód zabił tam półtora miliona ludzi. Średnia długość życia na Północy to 69 lat, a na Południu 79. O ile średni wzrost mężczyzn z Południa to 175 cm, przy średniej wadze 70 kg, o tyle na Północy jest to zaledwie 165 cm i 48 kg (dla porównania średnia Polaków: 177, 5 cm i 75 kg).

JEDNOŚĆ? BYLE ZA DARMO

Warto na chwilę zatrzymać się nad badaniami, które dwa lata temu prowadzili w grupie 102 uchodźców z Północy wspomniani już Eschborn i Kim, optymiści wierzący w możliwość zjednoczenia. Okazało się, że 92 proc. badanych chciało zjednoczenia, uzasadniając to wspólnym pochodzeniem Koreańczyków lub poprawą warunków życia. Ale przy pytaniu o termin zjednoczenia, aż 45 proc. przyznało, że nie wierzy w taką możliwość; pozostali upatrywali je na przestrzeni 10-30 lat. Ciekawe odpowiedzi pojawiły się też przy pytaniu o system, który powinien funkcjonować w zjednoczonym państwie: aż 58 proc. wskazało na socjalizm, a 40 proc. na model Chiny-Hongkong (dwa systemy w jednym państwie). Zaledwie 2 proc. wybrałoby kapitalizm, a 60 proc. uważało, że Korea Południowa to kolonia USA – widać tu wyraźnie wpływ indoktrynacji.

Podobne pytania zadano obywatelom Południa przed rokiem. 74 proc. badanych wykazało zainteresowanie kwestią zjednoczenia, ale w tej grupie aż 43 proc. życzyło sobie, aby odbyło się ono bez większych obciążeń dla budżetu państwa i ich prywatnych kieszeni. Aż 54 proc. największe obawy związane ze zjednoczeniem wiązało właśnie z jego kosztami. Rzecz rozbija się zatem o finanse: 40 proc. badanych nie zgadza się na żadne dodatkowe podatki na rzecz zjednoczenia, pozostałe 42 proc. gotowe jest przekazywać na to mniej niż 1 proc. swych dochodów; tylko 18 proc. deklaruje gotowość oddania więcej.

Nastawienie Koreańczyków z Południa można więc podsumować: „zjednoczenie tak, ale...”. Zasadne jest tu pytanie, jak Południe chce do niego doprowadzić, nie ponosząc jego kosztów? Przykład Niemiec pokazuje, że to nierealne. Wszelako gdy chodzi o koszty, część ekspertów wskazuje, że mogą być one niższe od wydatków wynikających z obecnego podziału Półwyspu i trwającej na nim „walki o pokój”. Poza tym Północ nie byłaby tylko klientem: ma surowce, których brak Południu, a wartość złóż szacowana jest na 5 bilionów dolarów.

ÓSMA POTĘGA ŚWIATA

Rzecz ciekawa: niektórzy eksperci twierdzą, że zjednoczenie obu Korei może zwiększyć poczucie bezpieczeństwa w Azji – jednak inni prognozują coś dokładnie przeciwnego. Bo choć zjednoczona Korea zrezygnowałaby z atomu, to czy – nawet wtedy – udałoby się jej przekonać Chiny, Japonię i Rosję, że nie będzie zagrożeniem dla ich interesów? Nie ma wątpliwości, że nawet USA po cichu muszą się zastanawiać, po której stronie znalazłaby się zjednoczona Korea, która – wedle analiz Goldman Sachs – do 2050 r. mogłaby stać się ósmą potęgą gospodarczą świata.

Na razie jednak bliższa życiu jest inna kwestia sporna: czy reformy na Północy są warunkiem zjednoczenia? Na razie można o nich zapomnieć – nowy lider zaostrza represje. Tymczasem bez reform reżim nie ma szans na przetrwanie w dłuższej perspektywie. Może się zatem okazać, że choć dziś nikt nie wierzy w zjednoczenie Korei, wizja taka stanie się realna zupełnie nieoczekiwanie – jak w Niemczech.

I choć różnic między Koreą a Niemcami jest mnóstwo, to w 1988 r. chyba nikt z Niemców z Zachodu i ze Wschodu nie sądził, że za dwa lata zjednoczenie będzie faktem. Warto zdawać sobie z tego sprawę – i być gotowym na nieoczekiwane.  


DR ANDRZEJ BOBER jest stałym współpracownikiem ISP PAN, specjalistą ds. Półwyspu Koreańskiego. Niedawno ukazała się jego książka „Korea zjednoczona – szansa czy utopia?”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013