Młody

Kiedy papież wylądował w Krakowie, zbliżałem się do pięćdziesiątki. Prawdę mówiąc, zbliżałem się też do sześćdziesiątki, siedemdziesiątki i tak dalej, ale byłoby bezczelnością tak pisać.

30.07.2016

Czyta się kilka minut

Pięćdziesiątkę powinienem osiągnąć, do pięćdziesiątki mam całkiem blisko, zostało niecałe pięć miesięcy.

Światowe Dni Młodzieży – a ja kto? Moje to święto czy nie moje? W końcu to prawie pół wieku, pamiętam wszystkie wizyty papieskie w tym mieście, pamiętam wojnę polsko-jaruzelską, pamiętam nawet – wiem, to dawne czasy, ale tak było – że Kaczyński z Tuskiem byli w jednym obozie. Pół wieku! Dobrze wam powtarzać frazes o „młodych duchem”, ale co z ciałem? Kolana dają mi się we znaki, a jak długo postoję, zaczyna mnie w krzyżu łupać. A jednak…

Po pierwsze, ruch w mieście mniejszy, człowiek nie chodzi otępiały od spalin i kurzu. Jak z naprzeciwka nadchodzi grupa, powiedzmy, dwudziestolatków, a w tej grupie spora reprezentacja dwudziestolatek, to nie chce wyglądać jak dziad, brzuch wciąga, dostaje mięśni na klacie i myśli sobie, że jeszcze, że przecież… „Dżem dobri”, mówią kolorowi dwudziestolatkowie i dwudziestolatki, i chociaż jest prawie jedenasta w nocy, a człowiek wraca po całym dniu, podzwaniając kluczami, do domu, to ma im ochotę odpowiedzieć: „Dzień dobry”. I nawet jak drzwi już zamknie, brzuch opuści, a mięśnie znikną, coś nieuchwytnego jednak pozostaje i człowiek wciąż czuje się częścią tego świata, który chwilę wcześniej się do niego uśmiechnął.

Po drugie, statystyki nie da się oszukać: jak do miasta przyjeżdża kilkaset tysięcy, a może nawet milion młodszych od ciebie, to statystycznie rzecz biorąc, też stajesz się młodszy. Nie wiem i nawet nie sprawdzam, ilu tych pielgrzymów przyjechało tu naprawdę, i ilu stałych mieszkańców w tym czasie wyjechało. Interesuje mnie raczej, co będzie, jak ci młodzi wyjadą. Czy wszystko zostanie „po staremu”? A może jednak nie? Może taka eksplozja młodości nie pozostanie bez śladu? Może „stary” będzie musiał trochę ustąpić przed „młodym”, „młodemu” zaufać, posłuchać, co „młody” ma mu do powiedzenia? Ach, dobrze wiecie, że nie chodzi tylko o prostą wymianę pokoleniową. Chodzi o coś znacznie poważniejszego, co stać się musi w pojedynczym człowieku – nim stanie się w masie.

Po trzecie – papież. Wiele lat temu ktoś (ale nie obecny minister Gowin) powiedział o dyrektorze Radia Maryja: „Ojciec dyrektor mówi prawdę, tak jak jest”. To było na wyrost powiedziane, bardzo na wyrost, ale wiadomo – ludzi entuzjazm czasem zaślepia. A teraz słucham papieża Franciszka i żadne inne zdanie nie przychodzi mi do głowy, jak tylko: „Ojciec Święty mówi prawdę, tak jak jest”. Pierwszej nocy wychodzi do okna w kurii i mówi, że życie ma momenty dobre i złe. Można na coś bardzo czekać i nie doczekać się – w tym życiu. A na drugi dzień z wałów na Jasnej Górze – z wałów! na Jasnej Górze! – mówi, że „Bóg przychodzi w małości” i że „woli On dać się ogarnąć przez to, co jest małe, w przeciwieństwie do człowieka, który dąży, by posiadać wciąż coś większego”. No powiedzielibyście?! Przecież jak Bóg „wielki”, to i my „więksi”! Jak kościół wielki, to go z daleka widać. A papież mówi: w małości. I znów – dobrze wiecie, że prawdę mówi. W głębi ducha każdy czuje, że Panu Bogu jakoś bliżej do tego, co „małe”, niż do tego, co „wielkie”. A im bardziej „wielki” chce być człowiek, tym mu do Boga dalej.

No i jeszcze to – przez kilka dni mieszkamy w Krakowie jak w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku. Może kiedyś Kraków będzie tak wyglądał? Na co dzień się tego boimy, ale od święta nawet się nam podoba. Procesów, które w świecie zachodzą, nie powstrzymamy. Ludzie będą się przemieszczać coraz intensywniej, wyganiani przez głód, niepewność, wojny. Nie brak na naszym kontynencie takich, którzy tęsknią za „białą” Europą. Ale Europa od dawna już nie jest „biała”. I nic nie zapowiada, że będzie, chyba że kosztem porzucenia wartości, które dotąd uznawaliśmy za jej fundament. Na razie o tym nie myślimy, cieszymy się tym kolorowym tłumem. Czy dlatego, że to, mimo wszystko, „swoi”, katolicy? Nawet jeśli, to sam widok jest – może być – jakimś impulsem do zmiany nastawienia.

„Dżem dobri!”, wołają już z daleka. „Dzień dobry!”, odpowiadam. I podnoszę rękę w geście pozdrowienia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016