Zupa dla pielgrzyma

Pielgrzymowanie zmienia duchowo nie tylko pątników. Odmienia też tych, którzy po drodze dają pielgrzymom jeść i przyjmują ich na nocleg. Choć ta gościnność nie jest już taka, jak kiedyś.

12.08.2008

Czyta się kilka minut

Uczestnicy XXV Pieszej Pielgrzymki z Gorzowa Wlkp. na Jasną Górę dotarli do Rokitna /fot. archiwum pielgrzymki /
Uczestnicy XXV Pieszej Pielgrzymki z Gorzowa Wlkp. na Jasną Górę dotarli do Rokitna /fot. archiwum pielgrzymki /

Ksiądz Krzysztof Królik, proboszcz parafii św. Kazimierza w wielkopolskiej wsi Jerka, jest dumny ze swoich wiernych. - Nie znają tych ludzi, a pomagają im. Dla kapłana to budujące, bo każdy dobry uczynek przemienia człowieka na lepsze - mówi o gościnności, jaką parafianie okazują pątnikom.

Wieczorem w pierwszy poniedziałek sierpnia do Jerki docierają pielgrzymi z Gorzowa Wielkopolskiego. Zatrzymują się tu co roku. Część śpi w miejscowej szkole, część przyjmują mieszkańcy. Ks. Królik: - Nie muszę specjalnie namawiać ludzi, żeby zajęli się pielgrzymami. Mają to we krwi.

Zięć idzie do kościoła

- Siedzą pod moim domem i mam ich nie przyjąć? - Małgorzata Mielcarek jest prawie oburzona, kiedy spytać, dlaczego nocuje pielgrzymów. Jej czerwona, niewykończona jeszcze piętrówka stoi naprzeciwko remizy, gdzie pątnicy zostawiają bagaże. Pani Małgorzata co roku bierze trzy, cztery osoby. Robi kolację, pozwala się wykąpać, daje pokój do spania.

- To takie moje zadośćuczynienie za to, że sama nie chodzę z pielgrzymką - tłumaczy. Co roku jeździ co prawda na Jasną Górę autokarem, ale to przecież nie to samo.

Janusz Gron, sprzątacz w tutejszej szkole, od rana krząta się po korytarzach. Pilnuje, żeby wszystko było gotowe na przyjęcie pielgrzymów. W domu dwoi się i troi jego żona, bo Gronowie zabierają na nocleg osiem osób.

Dzień, w którym przychodzą pielgrzymi, to w domu prawdziwe święto. Zawsze jest dobra kolacja (w tym roku z jabłecznikiem na deser). - Czekamy na nich cały rok, żeby mieć skromny udział w pielgrzymce - mówi pan Janusz. Wierzy, że pielgrzymka zmienia duchowo nie tylko pielgrzymów, ale i tych, którzy ich przyjmują. Np. jego zięć przez cały rok na Mszę chodzi od wielkiego dzwonu. - A jak są pielgrzymi, siada przy stole, a potem idzie z nimi do kościoła - opowiada pan Janusz.

- Odwdzięczam się za gościnę, której kiedyś sama doświadczałam - tłumaczy z kolei Dorota Kulig. W czasach studenckich była kilka razy na pieszej pielgrzymce z Poznania na Jasną Górę. Nocowała u napotkanych po drodze rodzin. Dzisiaj razem z teściową zrobiła sałatkę i upiekła ciasto. Kuligowie przyjmą pięć osób. Pani Dorota: - To będzie nasz dobry uczynek.

Tylko mieszkający na skraju wsi Marzena i Tadeusz Leonarczykowie są trochę rozżaleni. W tym roku nie odwiedził ich kwatermistrz (osoba odpowiedzialna za zapewnienie noclegów pielgrzymom). - Przyjąć pielgrzyma pod swój dach to jak przyjąć Chrystusa - mówi górnolotnie Leonarczyk, rolnik, listonosz na pół etatu i do tego nadzwyczajny szafarz Eucharystii w jednej osobie.

Co o przychylności ludzi sądzą sami pielgrzymi? Mówią, że ludzie przyjmują ich ze zwykłej życzliwości. A niekiedy z wiarą, że Bóg nagrodzi ich za to jakimś dobrem. - Czasem ktoś czeka na ciężką operację albo stracił kogoś bliskiego i chce, żeby się za niego pomodlić - opowiada Zofia Łosowska z Pielgrzymki Gorzowskiej.

Brązowi jak kapucyni

Położona niedaleko Kościana Jerka należała w średniowieczu do benedyktynów z pobliskiego klasztoru w Lubiniu. Dzisiaj liczy niecałe półtora tysiąca mieszkańców. Niepozorny kościółek, szkoła, przedszkole, straż pożarna, kilka sklepików. Stoi też dom, w którym bywał w gościnie u mieszkającego w Jerce swojego brata Melchior Wańkowicz.

Wieś ma szczęście do pielgrzymów. Na początku lipca zatrzymują się tutaj na nocleg uczestnicy Pielgrzymki Poznańskiej. Czwartego sierpnia po osiemnastej do Jerki wkroczyło kilkudziesięciu rozśpiewanych pątników z Gorzowa. Na przedzie nieśli krzyż. To grupa "Brązowa". Nazwę wzięła od koloru kapucyńskich habitów. Ojcowie kapucyni z "białego kościółka" w Gorzowie, jak nazywają miejscowi tamtejszy kościół świętego Antoniego Padewskiego, są przewodnikami grupy.

Na pielgrzymów, którzy nocowali w szkole, czekała kolacja. Nakarmili ich mieszkańcy wsi Gierłachowo, która należy do parafii w Jerce. Cztery kobiety przywiozły chleb, masło, szynkę, wędliny, ser, pomidory, ogórki i dżem własnej roboty. Na prowiant złożyła się cała wieś. Każda z przeszło 50 rodzin dała po pięć złotych. - Mężczyźni chodzili od domu do domu i zbierali pieniądze, a my zajęłyśmy się resztą - opowiada Urszula Beszterda.

Podobno wszyscy chętnie dawali. - Przecież to zaszczyt nakarmić ludzi, którzy idą do Matki Bożej - mówi Barbara Adamska.

Ogorzały od słońca brat Marek Gil w znoszonym ciemnobrązowym habicie i z pajdą chleba z dżemem zaprasza do stołu zastawionego apetycznymi kanapkami. Jest zbudowany gościnnością parafian z Jerki.

- Na trasie bywa z tym różnie - przyznaje. - W jednej wiosce dziwią się, gdy pytam, czy przyjmą pielgrzymów. Mówią: "Przecież wiadomo, że co roku przychodzicie, to po co ksiądz sprawdza?". Ale w innych wyczuwa się obojętność.

Renata Słomińska, na co dzień nauczycielka w przedszkolu, jest kwatermistrzem Grupy "Brązowej". Kilka dni wcześniej w jednej z miejscowości pielgrzymi szukali wody, żeby się umyć po całym dniu wędrówki. Chodzili od domu do domu. Prawie wszędzie odprawiano ich z kwitkiem. Ludzie wymawiali się, że mają małe dzieci, że gości dostali, albo że robią akurat remont.

- U nas też gościnność była kiedyś większa - przytakuje jej Dorota Kulig z Jerki. Mieszka tu od kilkunastu lat. Ale teściowa i mąż opowiadali jej, jak dawniej ludzie kłócili się o pielgrzymów, bo każdy chciał ich nocować. - A dzisiaj tylko kilka rodzin przyjmuje - pani Dorota rozkłada ręce.

Kwatermistrz Słomińska uważa, że czasem sami pielgrzymi zrażają do siebie gospodarzy. - Młodzi nie zawsze umieją się zachować i zostawiają po sobie złą opinię - mówi. Twierdzi, że wiele zależy też od miejscowego księdza.

- Jak proboszcz ma dobry kontakt z wiernymi i parafia jest zżyta, to i pielgrzymów chętnie przyjmują - mówi. - A jak jest skonfliktowany, to ludzie niechęć do księdza przenoszą potem na nas.

Kosmetyki zamiast różańca

Pielgrzymi z Gorzowa wyruszyli po raz pierwszy na Jasną Górę w 1983 roku. Władze zniosły akurat stan wojenny, było po pielgrzymce Papieża, a w narodzie żywy był mit Lecha Wałęsy. Do Częstochowy wędrowały z różnych zakątków kraju tłumy. Niektórzy przypinali do koszul i kapeluszy znaczki Solidarności, a mijanych na trasie przechodniów i kierowców pozdrawiali palcami rozłożonymi w kształcie litery "V". - Część nie kryła, że idzie po to, by pokazać, że nie boi się komuny - wspominają ci, co wtedy pielgrzymowali.

Władysław Bąk, dziś emerytowany ślusarz, dobrze pamięta tamte czasy. Do Pielgrzymki Gorzowskiej dołączył w 1984 roku. - To był zupełnie inny duch: większy entuzjazm i zaangażowanie - pamięta. Chwali też większą dyscyplinę. - Nie było mowy, by ktoś młodszy powiedział, że starszego nie będzie się słuchał, jak to zdarza się dzisiaj.

Był czas, kiedy z Gorzowa na Jasną Górę wyruszało przeszło trzy tysiące osób. W tym roku uzbierało się 650. Dlaczego w latach 80. pielgrzymki cieszyły się większą popularnością? - Może dlatego, że udział w pielgrzymce wielu traktowało jako manifestację oporu przeciwko władzy - zgaduje pan Władysław.

Zofia Łosowska (idzie w tym roku po raz jedenasty) pamięta, gdy w Grupie Brązowej szło po pół tysiąca osób. Dziś uzbierało się niecałe pół setki. - Starsze osoby się wykruszyły, a młodzi nie są już tak religijni - analizuje.

Różnice między pielgrzymowaniem sprzed 20 lat a obecnym zauważyła też Dorota Kulig. Gdy sama chodziła pieszo do Częstochowy, było nie do pomyślenia, żeby pielgrzymi oglądali w jakimś domu telewizor. Zamiast filmu odmawiali razem z domownikami różaniec. - A dzisiaj młode dziewczyny na pielgrzymce myślą, jak się umalować, żeby ładnie wyglądać - opowiada pani Dorota. - Nawet wieczorem na Apel Jasnogórski nie wszyscy idą do kościoła.

Jedno się nie zmieniło. Drogę do Częstochowy trzeba pokonać na własnych nogach. Pielgrzymi z Gorzowa mają do przejścia 450 kilometrów. Zabiera im to 13 dni. Pokonują średnio po 30 kilometrów dziennie, ale zdarzają się też 45-kilometrowe etapy. - Człowiek poznaje wtedy siebie - mówi Łosowska. - Każdy myśli o sobie, że jest taki dobry. A jak przychodzi ból i zmęczenie, okazuje się, kto naprawdę jest uczynny dla bliźnich, a kto egoistą.

Znak wiary

Wtorek, 5 sierpnia. Pielgrzymi nocujący w Jerce musieli się zerwać o piątej trzydzieści. Mycie, szybkie śniadanie i wymarsz w dalszą drogę. Gdy opuszczali wieś, obiecali, że pomodlą się za mieszkańców na Jasnej Górze.

- Oni już nam się odwdzięczyli - mówi proboszcz Królik. I tłumaczy: - Wizyta pielgrzymów to znak wiary. Widok ludzi, którzy z motywów religijnych poświęcają swój czas i siły, musi zastanawiać nawet obojętnych. Przecież wielu pielgrzymów mogłoby leżeć w tym czasie nad wodą, a nie męczyć się wędrowaniem w deszczu i spiekocie.

W przykościelnej gablocie w Jerce przez kilka kolejnych dni wisiał jeszcze list, który ks. Andrzej Tomys, kierownik Pielgrzymki Gorzowskiej, napisał do parafian z Jerki: "Nasze pielgrzymowanie jest możliwe jedynie dzięki wielkiej życzliwości i wsparciu życzliwych ludzi, których spotykamy na trasie".

Pielgrzymi z Gorzowa wrócą do Jerki za rok.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2008