Minimal art i polityka

Wystawa w łódzkim ms2 przekonuje, że przy pomocy najprostszych środków, używając abstrakcyjnych znaków, można tworzyć dzieła dotyczące aktualnych i drażliwych kwestii.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Ekspozycję otwiera praca Hansa Haackego z lat 60., jednego z klasyków sztuki krytycznej. To sześcian z przezroczystego pleksi. Na jego wewnętrznych ścianach osiada skroplona para wodna. Dzieło artysty stale podlega przemianom. Haacke w czasach powstawania sztandarowych prac minimal artu, często o idealnych, wystudiowanych kształtach, starał się przypominać, że nigdy nie są one ostateczne. Nie tylko ulegają fizycznym przekształceniom, ale funkcjonują w kontekście: społecznym, kulturowym, wreszcie politycznym. Ich znaczenie zależy od miejsca i okoliczności, w których się znalazły oraz są oglądane.

Neutralność sztuki jest pozorem - to hasło tej wystawy. Dotyczy ono także dzieł związanych z minimal artem, chociaż jego twórcy bywają posądzani o skłonność do uciekania w wyestetyzowany i bezpieczny świat geometrycznych form. Jednak za najprostszymi kształtami - kołem, kwadratem, sześcianem czy kulą - mogą się kryć zaskakujące treści. Politycznym bywało już samo uprawianie sztuki nieprzedstawiającej, sięganie po różne formy abstrakcji, co dobrze znamy z dziejów polskiej sztuki pierwszych dekad PRL-u. Tak też było - o czym w Polsce mniej się pamięta, np. w przypadku artystów tworzących w Ameryce Południowej (dobrze to pokazuje nowa stała ekspozycja łódzkiego Muzeum Sztuki na przykładzie m.in. Jesusa Raphaela Soto). Tamtejsze rządy autorytarne, podobnie jak komunistyczne dyktatury, z nieufnością podchodziły do sztuki przełamującej tradycyjne wyobrażenia.

"Political/Minimal" jest przede wszystkim poświęcona artystom, którzy świadomie w swą sztukę wpisują polityczne treści. W Łodzi zgromadzono dobry wybór 30 prac, często bardzo znanych artystów. Widz jest zmuszony do szukania znaczeń, do ich odkrywania. Co prawda artyści raczej mnożą wątpliwości, stawiają pytania, niż udzielają na nie odpowiedzi. Jednak pokazują, że dzieła - pozornie neutralne - w rzeczywistości kryją w sobie wielki, także emocjonalny potencjał. Niektóre z pokazanych na wystawie są polityczną demonstracją. Wpisują się ze swą sztuką w centrum aktualnych sporów. Świetnym przykładem jest "Wenecja w kostce" Gregora Schneidera. Artysta podczas Biennale Sztuki w 1995 roku chciał na placu świętego Marka ustawić czarny sześcian. Było to jawne nawiązanie do słynnej Kaaby, świętego miejsca w Mekce. Schneider pytał o miejsce islamu w świecie Zachodu, o to, czy może on zamanifestować swoją obecność. W jakim stopniu jesteśmy w stanie zgodzić się na jego pełnoprawne istnienie, jak radzimy sobie z napięciami powodowanymi przez obecność innych religii i wzorców kulturowych. Ostatecznie jego projekt pozostał na papierze. Władze nie zgodziły się na ustawienie sześcianu, powołując się na wymogi bezpieczeństwa. Wybrano ucieczkę od problemu, zamiast otwartej dyskusji. Co ciekawe, na wystawie "Palestine c/o Venice" towarzyszącej tegorocznemu Biennale Emily Jacir pokazuje projekt "Stazione". To plan komunikacji Wenecji, w którym nazwy przystanków napisano także po arabsku. Czy artystka mogła liczyć na umieszczenie takich tablic i jak zostałoby to przyjęte przez mieszkańców miasta oraz licznie przybywających na lagunę turystów? Tego nie wiemy. Powstał jedynie fikcyjny przewodnik po weneckiej komunikacji.

Wróćmy do łódzkiej ekspozycji. Znalazła się na niej także praca Felixa Gonzaleza-Torresa "Bez tytułu (Paszport)". To stos czystych kartek papieru. Dokument tożsamości został pozbawiony przez artystę jakichkolwiek indywidualnych cech. Nie ma imienia i nazwiska, wieku, płci, narodowości. Nic w nim nie zostało zapisane. Zapewne posiadacz takiego paszportu nie zdołałby przekroczyć żadnej granicy, ale nie podlegałby też kontroli. Pozostałby poza zasięgiem władzy.

Artyści zebrani w ms? udowadniają, że nawet najbardziej oszczędne, minimalistyczne dzieła bywają podejrzane. Znacznych rozmiarów sześcian Mony Hatoum jest wykonany z drutu kolczastego. Stając przed nim odczuwamy lęk, zagrożenie. Podobnie drapieżne są pozornie ozdobne prace Adela Abdessemeda. Z kolei barwne obrazy Rosemarie Trockel z czarnymi, dużymi kołami, przypominające kostki do gry, po bliższym przyjrzeniu okazują się... płytami kuchennymi. Czy to tylko estetyczna gra? A może artystka w przewrotny sposób - odwołując się do klasyki XX wieku, do niesskończenie wielu abstrakcyjnych obrazów - stawia pytanie o funkcje pełnione przez kobietę? Wreszcie na wystawie znalazła się praca Damiena Hirsta. To wielkie, czarne koło. Kolejne estetyczne, abstrakcyjne dzieło, zimne, wręcz eleganckie? To tylko pozór. Do płótna przyklejono setki, a może nawet więcej, much. Powstała z nich dość odrzucająca masa. Trudno chyba o bardziej radykalne przeciwstawienie szlachetnej, geometrycznej formy i materiału, z którego obraz został wykonany.

Jednak najbardziej drastycznie pytanie o społeczny potencjał sztuki i jej możliwości stawia Santiago Sierra. Sfotografował 3 tys. dołów tworzących geometryczny pejzaż. Do ich wykopania zatrudnił imigrantów. Otrzymywali oni minimalną obowiązującą wówczas w Hiszpanii stawkę. Chciał zwrócić uwagę na sytuację przybyszy, na warunki ich egzystencji. Pokazał, że zawsze można ich wykorzystać. Podejmą się każdej pracy. Ale czy rola artysty, a także widza odwiedzającego galerię, nie może budzić wątpliwości? Czy nie stają się oni kolejnym elementem sieci wykorzystującej pracę imigrantów?

Na "Political/Minimal" nie zabrakło też prac stawiających pytania o granice przedstawiania. To najmocniejszy punkt tej wystawy. Derek Jarman, autor niezwykle wysmakowanego, a jednocześnie efektownego wizualnie "Caravaggia", stworzył dzieło minimalistyczne, bardziej niż oszczędne. Na ekranie widzimy jedynie błękit. Z głośników dobiegają słowa. Są odczytywane fragmenty dziennika artysty. "Blue" jest zapisem walki z AIDS, słabnięcia, utraty wzroku. Wraz z chorobą giną obrazy.

Z kolei Alfredo Jaar w 1994 r. udał się do Ruandy. Wykonał tam 3 tys. zdjęć dokumentujących tamtejszy konflikt. Jednak uznał, że ten ogromny zbiór fotografii nie mówi o zbrodniach, jakich się wówczas dopuszczono. Przygotował pokazy swych zdjęć na lightboxach, jednak odwrócił je ekranem do ściany. Nie widzimy fotografii, wiemy tylko, że są wyświetlane. Jaar dobrze wie, że jesteśmy zmęczeni obrazami. Sceny przemocy widzieliśmy zbyt często, by robiły na nas wrażenie, ale jednocześnie media epatują nas zapisami przemocy. Artysta nie chce brać udziału w tym nieustannym przedstawieniu. Pragnie przypomnieć zasadę od starożytności znaną w sztuce: największych dramatów nie uda się przedstawić. Wzorem swoich odległych w czasie poprzedników usuwa sprzed naszych oczu zapis zbrodni. Nie robi tego, by skryć przemoc i cierpienie ofiar, lecz by uświadomić ich istnienie. Obraz jako abstrakcyjna forma odzyskuje swoją moc.

POLITICAL/MINIMAL - Muzeum Sztuki w Łodzi - ms2, kurator: Klaus Biesenbach, wystawa czynna do 23 sierpnia 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009