Mikołaj z Kuzy

Można się spierać o to, czy Mikołaj z Kuzy (Kuzańczyk, Cusanus) jest pisarzem schyłku średniowiecza czy już człowiekiem Renesansu. Ale taka lub inna na to odpowiedź mało się przyczynia do rozumienia jego myśli.

02.01.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Był pewnie najbardziej wnikliwym umysłem XV wieku. Stała za nim i wspierała go tradycja spekulatywnej mistyki neoplatońskiej, chrześcijańskiej lub pogańskiej: Plotyn, Proklos, Pseudo-Dionizy, Anzelm, Eckhart. Zajmowały go nade wszystko dziwne paradoksy i sprzeczności powstające w myśleniu o tym, jak nieskończone i skończone mają się do siebie. Nieskończone i skończone to Bóg i stworzenia, ale nie tylko - również wielkości nieskończone i skończone w matematyce. Ciągnął więc Kuzańczyk wątek, zaszczepiony kulturze europejskiej przez pitagorejczyków, u których idee matematyczne i mistyczne żyły w symbiozie, wzajem się wspierając. Później wśród platoników antycznych Proklos zwłaszcza szedł tymi koleinami. Pisma Kuzańczyka należą do dziedziny mistyki spekulatywnej, czyli takiej, w której rozważa się dziwną jedność tego, co skończone i co nieskończone, nie zaś zdaje sprawę z własnego doświadczenia boskości. Kuzańczyk miał jednak własne doświadczenia mistyczne. Najważniejsze i najbardziej znane swoje dzieło “O uczonej niewiedzy" napisał, jak powiada, dzięki szczególnemu oświeceniu, jakiego Bóg mu użyczył, gdy wracał statkiem z Konstantynopola.

---ramka 343716|lewo|1---“Uczona niewiedza" to wyrażenie, które ma być powtórzeniem sławnego sokratejskiego “wiem, że nic nie wiem", ale w szczególnych okolicznościach duchowych, mianowicie w medytacji nad sprawami boskimi w doświadczeniu chrześcijańskim. W dialogu “O Bogu ukrytym" chrześcijanin z poganinem dyskutujący powiada, iż czci Boga, którego nie zna. Kto mówi, że ma wiedzę o Bogu albo wiedzę w ogóle, jakąkolwiek, jest szalony. Prawda jest jedna i jest jednością obecną we wszystkim, jak też jedynka jest w każdej liczbie, a tą prawdą niewypowiadalną i nieprzekraczalną jest Bóg sam. Bóg nie ma imienia, nie jest więc niczym, skoro “nic" ma imię, właśnie “nic". Nie jest też czymś, bo “coś" nie może być wszystkim, lecz jest ponad czymś i niczym. Skoro zaś wszystko jest z niego, nie może uchodzić za to raczej niż tamto. Kuzańczyk mówi czasem podobnie jak mędrcy buddyjscy: o Bogu nie można powiedzieć, że nosi imię jakieś ani że nie ma imienia, ani że jedno i drugie. Nawet bycie nie może mu być przypisane, jest On bowiem źródłem wszystkich zasad bycia i nie-bycia. Jego prostota absolutna wyprzedza wszystko, co może albo nie może być nazwane.

Byt absolutny wymyka się przeto wszelkim siłom i zasobom mowy ludzkiej. Mimo to Kuzańczyk, podobny w tej materii innym filozofom tej samej orientacji, nie może się zadowolić samym tym zaprzeczeniem, które, gdyby był konsekwentny, zmusiłoby go po prostu do milczenia; on wiele o Bogu mówi, jakoś stara się krążyć wokół wielkiej tajemnicy, bez udawania, że ją może odsłonić. Rozum nasz również dlatego jest bezsilny w próbach oswojenia absolutu, że rozum przywykł ufać zasadzie sprzeczności. Gdy jednak mówimy o tym, co nieskończone, inna zasada jest nam potrzebna: zbieżność przeciwieństw.

W Bogu wszystkie przeciwieństwa zbiegają się. Jest On największym, co być może, nic przecież nie może Go przewyższyć. Ale nie może także stać się mniejszym niż jest; co więcej, jest w całości we wszystkim, co istnieje. Jest przeto maximum i minimum zarazem, i nie wolno o Nim powiedzieć, że mógłby czy może być pod jakimkolwiek względem innym niż jest; przechodzenie od tego, co potencjalne, do tego, co aktualne, nie stosuje się do Boga, On jest aktualnością spełnioną. Skoro wszystko jest w Nim, jest On zwinięciem wszystkiego, a skoro jest On we wszystkim, jest także wszystkiego rozwinięciem, a przy tym absolutna Jego jedność pozostaje nienaruszona. Również wszechświat jest jednością, gdzie wszystko jest we wszystkim - nie po prostu w tym sensie, że wszystkie jego części oddziałują na siebie wzajem, ale w tym, że w tym uniwersalnym powiązaniu każda rzecz staje się wszechświatem, choć niepodobna tego, oczywiście, dojrzeć ani zwykłym rozumem objąć. Rozum zna rzeczy skończone i zróżnicowane, a z tego skończonego nie sposób przejść do nieskończoności. Ponad rozumem jest jednak wyższa władza duchowa - intelekt; i on właśnie zna zbieżność przeciwieństw.

Możemy zrozumieć niewspółmierność skończonego i nieskończonego, kiedy badamy przedmioty matematyczne. Gdy wielokąt jest wpisany w koło, pojmujemy, że mnożąc wielość boków zbliżamy coraz bardziej wielokąt do koła, ale nie uczynimy tego w żadnej skończonej liczbie kroków: przejście od jednego do drugiego tylko w nieskończoności się dokonuje. Podobnie, gdy w myśli powiększamy obwód koła, widzimy, że odcinki obwodu są coraz podobniejsze do linii prostej, a gdy obwód staje się nieskończony, koło staje się linią prostą. Tak samo, gdy jeden bok trójkąta jest nieskończenie długi, a zatem pozostałe boki też są nieskończone, to, skoro nie może być wielu różnych nieskończoności, trójkąt staje się linią prostą. Rozważania tego rodzaju dają nam analogię - ale tylko analogię - do rozumienia stosunku między Bogiem a światem.

Te kategorie - zwinięcia i rozwinięcia - stosują się do wszystkich obszarów bytu: ruch jest rozwinięciem spoczynku, a spoczynek - rozwinięciem ruchu, czas jest rozwinięciem teraźniejszości, itd. Tu jednak można się dopatrywać sprzeczności w doktrynie Kuzańczyka. Dusza nasza jest to wszystko, wszechświat cały w stanie zwinięcia; poznanie zaś jest rozwinięciem tego, co już w niej było - zgodnie z platońskim wierzeniem. Poznanie jest więc, z jednej strony, ruchem od jedności do wielości, jak gdyby ruchem zstępującym, ale z drugiej strony jest ruchem od tego, co potencjalne, ku temu, co aktualne, czyli, jak należy sądzić, ruchem ku czemuś wyższemu.

Tu jest, być może, źródło niespójności tej filozofii: jedność absolutna, niezróżnicowana, jest tym samym co doskonałość boska, wielość zdaje się jej zaprzeczeniem; lecz któż by mógł powiedzieć, że Bóg, stwarzając świat skończonych niedoskonałych rzeczy, sobie jakby zaprzeczył? Zawsze jednak musimy pamiętać o tym, że celem, ku któremu wiedza zmierza, jest samowiedna niewiedza; że byt boski jest nieuchwytny pamięciowo; że w nim zbiegają się przeciwieństwa; że analogie matematyczne, które jakoś go nam przybliżają, są tylko analogiami. Mistyczne zbliżenie do Boga nie jest już upośrednione przez pojęcia, a jest ono możliwe dzięki Chrystusowi, pośrednikowi między bytem absolutnym i światem; zbliżenia tego nie osiągnie jednostka ludzka w osamotnieniu, tylko wspólnota Kościoła je umożliwia.

Kuzańczyk przeto, inaczej niż niektórzy mistycy chrześcijańscy, co przed nim byli albo po nim przyszli, chroni się przed pokusą, iżby mógł z Bogiem obcować i w Bogu się zatopić zapominając o wszystkim innym, a więc również o Kościele, hierarchii i sakramentach. Cała zresztą intelektualna znajomość rzeczy boskich, o ile jest możliwa, jest wtórna w stosunku do wiary; zgodnie z tradycją Ojców i różnymi sugestiami, jakie można z Pisma Świętego wydobyć, wiara wedle Kuzańczyka jest źródłem rozumienia jakiegokolwiek, jest “zwinięciem" wszystkich możliwych zasobów intelektualnych, one zaś - “rozwinięciem" wiary. Uznaje także Kuzańczyk jedność wiary i miłości, ale prawomyślność tego połączenia może z późniejszej perspektywy nasuwać wątpliwości. Wcielenie Syna Bożego, dwie natury Zbawiciela, jego narodzenie z dziewicy i jego jedyność - wszystko to jest opisane jako nieuchronny wynik owych podstawowych prawd o architekturze bytu, o stosunku między absolutem i światem, tak iż można mieć wrażenie, że sylwetka Jezusa Chrystusa może być logicznie wydedukowana z kategorii “zwinięcia" i “rozwinięcia".

Nieraz nazywano Kuzańczyka panteistą, ale historycy katoliccy w większości nie godzą się na to nazwanie. Sprawa zależy, oczywiście, od definicji. Panteizm nie polega chyba na wierze we wszechobecność Boga w świecie, jako że należy to do chrześcijańskiej ortodoksji. Z kolei nazwać po prostu świat Bogiem, to oznajmić, jak Hobbes powiadał, że Boga nie ma. Nie należy też mówić, że panteizm zakłada, iż Bóg jest w świecie, bo przyimek “w" opisuje pewien stosunek przestrzenny, a nie o to tu chodzi: Bóg nie może być w świecie w takim sensie, jak mleko w garnku. Proponuję, by słowo “panteizm" - ukute z początkiem XVIII stulecia - oznaczało stosunek obustronnie koniecznej zależności między Bogiem a światem: świat nie może istnieć bez Boga, a i Bóg nie może bez świata, ale nie są oni, świat i Bóg, tym samym.

Kuzańczyk nie mówi oczywiście wprost, że Bóg nie mógłby istnieć bez świata rzeczy skończonych, wydaje się jednak, że trudno by było Go inaczej pojąć niż jako Stworzyciela. Powiada Kuzańczyk, że w istocie najwyższej bycie, działanie i stwarzanie jest tym samym, że więc stwarzanie jest tym samym, co Bóg, będący wszystkim. Strony odnoszące się do stwarzania i do stosunku między Bogiem a stworzeniem należą do najkłopotliwszych w dziele “O uczonej niewiedzy". Wydaje się przeto, że żadne nasze pojęciowe narzędzia nie są w stanie uchwycić Boga inaczej, aniżeli jako Stwórcy, że więc wspomniane panteistyczne Jego rozumienie jest jedynym możliwym. Wprawdzie mówiąc o racjach stworzenia, Kuzańczyk trzyma się tradycyjnej wersji: Bóg stworzył świat (“jak chcą ludzie religijni", zaznacza tajemniczo, bo przecież jest sam człowiekiem religijnym), by był mu posłuszny, by dobroć Jego była znana, by stworzenia bały się Go i były Jego sądom poddane, ale nie można chyba wyobrażać sobie, by była to po prostu Boża zachcianka, której mogło nie być. Wydaje się, że akt stworzenia należy koniecznie do bytu boskiego, że więc nie ma Boga bez Jego stworzeń. Czy to herezja, niech mądrzejsi wyjaśnią.

Argumenty Kuzańczyka często pochodzą ze zbrojowni intelektualnej sceptyków. Jest on także mistykiem. Jest więc dowodem na to, że sceptyk i mistyk mogą być jednym.

Pytania, które nam Kuzańczyk stawia, nie są wprost przezeń zadane, ale można je z jego pism wydobyć: Czy wolno powiedzieć - i w jakim sensie - że wszechświat stworzony, ludzi włączając, wzbogaca Boga?

Czy chrześcijanin może wierzyć w Boga i zarazem twierdzić, że nic o Nim nie wiadomo?

Czy wolno powiedzieć, że samo pojęcie bytu skończonego jest nam dostępne dzięki temu, że znane jest nam pojęcie nieskończoności?

Kolejna seria wykładów telewizyjnych prof. Leszka Kołakowskiego była emitowana w Programie 2 TVP od 14 do 17 grudnia 2004 r. Wykłady zrealizował Jerzy Markuszewski, a wyprodukowała firma Euromedia TV na zlecenie TVP.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2005