Miasteczko zapomniane przez czas i wojnę. Reportaż z Bracławia

Wciąż są tu duże szpitale i internaty, odpowiedniki naszych domów opieki. Ale gdy priorytet budżetu to obronność, ich sytuacja jest trudna.
z Bracławia (centralna Ukraina)

20.03.2023

Czyta się kilka minut

wyładunek darów zebranych przez Team Kraków dla Ukrainy w internacie dla osób chorych. / JACEK TARAN
wyładunek darów zebranych przez Team Kraków dla Ukrainy w internacie dla osób chorych. / JACEK TARAN

W tym miasteczku w obwodzie winnickim – dziś raptem kilkutysięcznym, ale mającym bogatą historię, podobnie jak ten region: wschodnie Podole – od blisko 70 lat funkcjonuje internat dla osób z chorobami psychicznymi i neurologicznymi. Założony w 1955 r. w murach carskiego więzienia z XVIII w., sprawia wrażenie, jakby czas biegł tu innym tempem. Ślady Związku Sowieckiego są wciąż widoczne, a wojna wydaje się wydarzeniem odległym. Jednak jej echa są szczególnie dotkliwe dla pacjentów, z których wielu w ogóle nie rozumie tego słowa.

DO BRACŁAWIA docieramy z transportem humanitarnym zorganizowanym przez Team Kraków dla Ukrainy. To grupa wolontariuszy i donatorów skupionych wokół idei pomocy dla mieszkańców sąsiedniego kraju. Wieziemy głównie buty: zimowe i sportowe. Niekończące się spacery w obrębie murów placówki to jedna z ulubionych rozrywek jej mieszkańców. Obuwie niszczy się szybko, zmieniają się pory roku, a boso czy w podartych gumowcach trudno o przyjemny spacer.

Przed inwazją zdrowsi pacjenci mogli wychodzić też nad rzekę – Boh, płynący do Morza Czarnego – czy pobliski targ. Jednak od ponad roku ich przestrzeń została ograniczona do starych murów carskiej tiurmy. Oprócz butów do bracławskiego internatu przyjeżdżają też żywność, środki czystości, lekarstwa oraz, co ważne w tym miejscu, karma dla psów.

Wojna przerwała ukraińską reformę systemu opieki psychiatrycznej. Wciąż funkcjonują duże, często zamknięte szpitale psychiatryczne oraz internaty, jak ten w Bracławiu. Umieszczani w nich są najczęściej pacjenci, dla których nie ma miejsca w szpitalach lub nad którymi rodzina nie może sprawować dalszej opieki. To nie tylko osoby chore, ale też często byli bezdomni, dawni narkomani i alkoholicy.

Część z nich pozostaje na zawsze przykuta do łóżek, pozbawiona kontaktu z otoczeniem. Wielu nie zdaje sobie sprawy z sytuacji w kraju, ale na nieznane im wcześniej syreny alarmów przeciwlotniczych reagują ciężkim stresem i napadami panicznego lęku. Sytuacja takich miejsc staje się coraz trudniejsza – wśród wydatków z budżetu państwa priorytet mają te związane z obronnością.

OLEG KLIMENKO, dyrektor bracławskiego ośrodka, mówi, że pisze prośby i podania o dotacje do różnych urzędów, ale wszędzie każą czekać: – Chciałem kupić dla pacjentów jednolite stroje sportowe; nie ma. Dobrze, że chociaż buty będą teraz mieli.

Dyrektorem internatu w Bracławiu Klimenko jest od 2017 r. Z dumą pokazuje to, co udało mu się zrobić przez ten czas. Wyremontowane łazienki, stołówka, pomieszczenia medyczne i socjalne. Problemem, którego nie da się łatwo rozwiązać, jest przeludnienie. Ośrodek przewidziano na sto osób, a zamieszkuje go obecnie nieco ponad dwieście, mężczyzn i kobiet. W niektórych pokojach mieszka nawet po siedem osób.

Mieszkańcy nie mają wiele rozrywek. Oprócz spacerów pozostaje im opieka nad kotami i psami, które w bracławskim internacie są bardzo liczne. Na terenie ośrodka znajduje się też cerkiew – nabożeństwa to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu pensjonariuszy.

– Robiliśmy wcześniej wieczory taneczne, puszczaliśmy muzykę nawet na dziedzińcu, było nas słychać w mieście, bo oni uwielbiają tańczyć – mówi Klimenko. – Teraz to wszystko wydaje się niestosowne. Moglibyśmy jeździć na wycieczki, ale nie mamy czym.

Dyrektor pokazuje nam garaże ośrodka: w jednym blisko pięćdziesięcioletni autobus, nad nim na zakurzonej ścianie wisi bogato haftowany sztandar z czasów sowieckich. Pali 40 litrów na sto kilometrów, mówi dyrektor, a skąd wziąć pieniądze na paliwo, gdy każdego dnia trzeba się martwić, żeby było za co kupić jedzenie, ubrania, opłacić rachunki? Jest jeszcze samochód ciężarowy, stary gaz, ale i ten ledwo jeździ i żre paliwo jak ruski czołg.

PILNYCH POTRZEB wymienianych przez Olega Klimenkę jest więcej: przydałby się bus na wycieczki, ale też karetka do wożenia pacjentów do lekarza, przecież w czasie transportu często potrzebna jest asysta pielęgniarki, opiekuna czy kogokolwiek zdrowego, kto może pomóc w drodze. ©℗

TEAM KRAKÓW DLA UKRAINY szykuje już kolejną zbiórkę darów dla Bracławia i innych podobnych ośrodków w Ukrainie. Niepsującą się żywność, karmę dla psów i kotów, buty (tylko nowe), środki higieniczne, baterie, latarki można przynosić lub wysyłać na adres „Tygodnika Powszechnego” (z dopiskiem „Bracław”).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Fotoreporter i dziennikarz, fotoedytor „Tygodnika Powszechnego”. Jego prace publikowane były m.in w „Gazecie Wyborczej”, „Vogue Polska”, „Los Angeles Times”, „Reporter ohne Grenzen”, „Stuttgarter Zeitung”. Z „Tygodnikiem” współpracuje od 2008 r. Jest też… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Buty dla Bracławia