Jezus utopista

Marzę o kościołach pustych w czasie nabożeństw, bo parafianie akurat pójdą w odwiedziny do przykutych do łóżek braci i sióstr.

25.01.2021

Czyta się kilka minut

 / DANIEL DMITRIEW / FORUM
/ DANIEL DMITRIEW / FORUM

Marzę, że pewnego dnia w naszych parafiach powstaną niewielkie, cztero-, pięcioosobowe zespoły zajmujące się osobami w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Marzę, że w ośmiotysięcznej parafii, na terenie której dziś mieszkam, powstanie 40 lub 50 takich grup (czyli około 200 osób), a może sto grup (to tylko 500 zaangażowanych spośród kilku tysięcy parafian). Te zespoły, których praca będzie koordynowana przez diakona, podejmą się opieki nad osobami lub rodzinami wymagającymi wsparcia: samotnymi ludźmi po udarach, ­seniorami z demencją, potrzebującymi cało­dobowej opieki z powodu wieku; ­rodzinami, w których są osoby niepełnosprawne, dzieci z upośledzeniem umysłowym, z chorobami neurologicznymi (stwardnieniem rozsianym, padaczką, stwardnieniem zanikowym bocznym itd.), w stanach terminalnych, z chorobami przewlekłymi.

Marzę, że w tych zespołach będą ludzie młodzi i starsi, różnych profesji. Przejdą najpierw odpowiednie szkolenie z opieki na osobami chorymi, niedołężnymi. I będą wymieniać się w zespołach, pójdą tam, gdzie trzeba pomóc. Marzę, że ci ludzie będą to robić z powodu Jezusa i Ewangelii, rezygnując z prac dających im dodatkowy dochód, z oglądania ulubionych kanałów filmowych, z odwiedzenia przyjaciół, z wyjazdu na wczasy, z wizyty w centrach handlowych, z udziału w ulubionych wydarzeniach kulturalnych. Widzę ich, jak przychodzą pod wskazany adres, by umyć osobę leżącą, nakarmić ją, zmienić pieluchę, posprzątać mieszkanie, zrobić zakupy, pomalować ścianę, zrobić pranie, pójść na spacer, obejrzeć razem mecz. Marzę, że znajdą się ludzie, którzy wezmą kilka dni urlopu, żeby towarzyszyć umierającej, samotnej sąsiadce; by jeździć z ciężko chorym sąsiadem z osiedla po lekarzach. Marzę, że będziemy braćmi i siostrami kochającymi aż do oddania życia (nie tylko czasu, sił czy pieniędzy). Marzę, że wspólnoty religijne, parafie, zbory będą miejscami, gdzie nie potrzeba wielu domów pomocy społecznej, co najwyżej specjalistycznych zakładów opiekuńczych, psychiatrycznych, leczniczych.


CZYTAJ TAKŻE

ROZMOWA Z SIOSTRĄ MAŁGORZATĄ CHMIELEWSKĄ: Pomoc drugiemu człowiekowi to praktyczny sprawdzian, czy żyjemy Ewangelią, czy tylko uczestniczymy w kulcie >>>


Marzę, że kościoły chrześcijańskie będą puste w czasie nabożeństw, bo parafianie akurat pójdą w odwiedziny do przykutych do łóżek braci i sióstr; że słowa „katolik”, „wierzący” będą znaczyć: ten, który kocha i oddaje życie; że księża będą bezrobotni i zdecydują dzielić życie najsłabszych, a szukając królestwa Bożego i jego sprawiedliwości zobaczą, że wszystko inne zostaje im dane.

Pytanie

Póki jednak te marzenia się nie spełnią, mamy przepełnione domy pomocy społecznej. Miejsca raczej smutne, pełne samotności, rozgoryczenia, beznadziei. Trafiają do nich ci, którzy nie są zdolni do samodzielnej egzystencji i którym ani rodzina, ani środowisko nie udzieli (z różnych powodów) potrzebnej pomocy. To mogą być osoby starsze, chore przewlekle, niepełnosprawne.

DPS-y istnieją i działają na podstawie ustawy (z 12 marca 2004 r.) o pomocy społecznej. Są w naszej obecnej rzeczywistości niezbędne. I jest z pewnością rolą państwa, samorządu zadbać o najsłabszych. Stając się elementem ustawowym systemu opieki społecznej DPS-y tworzą jednak (a może nawet do nich zachęcają) zachowania zwalniające rodzinę, przyjaciół, współwyznawców z obowiązku świadczenia pomocy. Po prostu odsyłamy starych, obłożnie chorych, niepełnosprawnych do DPS-ów, bo te domy specjalizują się w świadczeniu pomocy. Znajoma opiekunka pracująca w DPS-ie nazwała go gettem. Problem tego odosobnienia bardzo wyostrzyła pandemia.

Jest rzeczą oczywistą, że są sytuacje bez wyjścia – np. jedno z dwojga 80-letnich małżonków doznaje udaru i leży bezwładnie w łóżku; drugie nie jest w stanie samo opiekować się małżonkiem. (Jeśli jednak spełniłoby się moje marzenie, to byłoby możliwe pozostanie unieruchomionej osoby w domu z pomocą zespołu wsparcia). Inna sytuacja: umierają rodzice osoby z niepełnosprawnością intelektualną – ta osoba nie może sama funkcjonować, musi trafić do DPS-u (prawdopodobnie nawet zespół z parafii nie potrafiłby zapewnić jej zwykłego bytu, chyba że ktoś przyjąłby ją do swojej rodziny).

Nie jest moją intencją ocenianie oddających bliskich do DPS-u. Nie mam do tego prawa. Mam jednak marzenie i związane z nim pytanie do nas – uczniów Jezusa: gdzie jesteśmy my, gdy obok nas ktoś bezwzględnie wymaga opieki?

Świadczenie pomocy

W Polsce według GUS było (na koniec 2018 r.) 1831 zakładów stacjonarnych pomocy społecznej, w których przebywało ponad 113 tys. mieszkańców. Spośród tych zakładów 876 to DPS-y, a 364 – placówki zapewniające całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku (prowadzone w ramach działalności gospodarczej lub statutowej). Oprócz tego funkcjonowało 310 schronisk dla bezdomnych, 87 noclegowni, 63 domy dla matek, 41 rodzinnych domów pomocy oraz 90 innych placówek.

Prawie 11 proc. mieszkańców tych zakładów to osoby do 18. roku życia (czyli ponad 12 tys.); prawie 37 proc. od 18. do 60. roku życia. Około 70 proc. (prawie 83 tys.) wszystkich miejsc w stacjonarnych zakładach to miejsca w DPS-ach.

DPS-y są rozsiane po całej Polsce: w miastach i wsiach. Liczba mieszkańców tych placówek waha się od kilkorga do prawie sześciuset. W Łodzi jeden z DPS-ów (przy ul. Przybyszewskiego) posiada 596 miejsc statutowych. W ośrodku w Górze Kalwarii jest 500 miejsc dla przewlekle somatycznie i psychicznie chorych, w Legnickim Polu mieszka na co dzień 425 osób.

Nie potrafię (i nawet nie chcę) wyobrazić sobie takich domów. Pracowałem w DPS-ie, w zespole, maksymalnie czterech opiekunów, gdzie było 80 mieszkańców, w tym około połowa leżących, i byłem porażony niemożnością zaopiekowania się wszystkimi, nakarmienia ich, należytego zrobienia toalet, kąpieli, dopojenia, dopilnowania profilaktyki przeciw­odleżynowej, zainteresowania się innymi potrzebami mieszkańców. Było to po prostu fizycznie (czasowo) niemożliwe.


CZYTAJ TAKŻE

 

CZAS ŚWIĘTY: Zamykam oczy. Próbuję przywołać Go, choć wiem, że On tu był, jest i będzie do końca. Otwieram oczy, patrzę na twarz pani G., wsłuchuję się w jej coraz płytszy, przerywany długimi okresami bezruchu oddech >>>


Istnieją różne typy domów pomocy społecznej w zależności od tego, dla kogo są przeznaczone, np. dla osób w podeszłym wieku, przewlekle somatycznie bądź psychicznie chorych, niepełnosprawnych intelektualnie lub fizycznie, uzależnionych od alkoholu. Ustawa jednak dopuszcza łączenie w jednym miejscu różnych typów domów.

DPS mogą prowadzić m.in. jednostki samorządowe, Kościoły, fundacje, osoby prawne i fizyczne, a zgodę wydaje wojewoda. O skierowaniu do DPS-u decyduje ośrodek pomocy społecznej (gminny lub miejski) właściwy dla osoby kierowanej; samą decyzję o umieszczeniu w konkretnym domu wydaje organ gminy prowadzącej wskazany dom.

Na miejsce się czeka. Czeka się w gruncie rzeczy na śmierć jednego z mieszkańców, by osoba z listy oczekujących ­mogła się przenieść do placówki. Urzędy wojewódzkie publikują na swoich stronach listy DPS-ów, liczby miejsc statutowych, wolnych miejsc i liczbę osób oczekujących do konkretnej placówki (te dwie ostatnie dane nie zawsze są uwzględniane w wykazie). Pandemia to drastycznie zmieniła. W województwie małopolskim na dzień 31 grudnia 2020 r. było w sumie 8244 miejsc statutowych, 566 wolnych i 186 osób oczekujących.

Najogólniej rzecz ujmując, opłatę za pobyt w domu pomocy wnosi mieszkaniec, nie więcej jednak niż 70 proc. swojego dochodu. Jeśli te dochody są bardzo niskie, dopłatę musi wnieść współmałżonek, ewentualnie dzieci, wnuki albo rodzice.

Ustawa mówi, że dom pomocy społecznej świadczy usługi bytowe, opiekuńcze, wspomagające i edukacyjne. Rzeczywiście DPS zapewnia mieszkanie, posiłki, całodobową pielęgnację, opiekę medyczną (również leki do pewnego limitu), psychologiczną, socjalną, rehabilitację, zajęcia terapeutyczne, środki higieniczne, napoje, rozrywki, pranie i prasowanie, opiekę religijną.

Rzeczywistość

Lista jest długa i trzeba powiedzieć, że DPS-y starają się realizować te zadania: podnoszą komfort życia mieszkańców, modernizują obiekty, zatrudniają psychologów, terapeutów, pracowników socjalnych. Wciąż jednak istnieją miejsca nieprzyjazne dla mieszkańców. Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich można znaleźć opisy niektórych wizytowanych placówek: „Budynki nie są dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, m.in. w większości łazienek znajdują się wanny, brodziki są wysokie, niektóre korytarze nie zapewniają odpowiedniej przestrzeni manewrowej. Wizytujący zauważyli także, że osoba poruszająca się przy użyciu balkonika została umieszczona w pokoju na półpiętrze, gdzie można dostać się tylko za pomocą schodów” (z wizytacji w ­DPS-ie w Ciechanowie, maj 2018 r.). Również w raportach NIK można się natknąć na litanie uchybień związanych z funkcjonowaniem DPS-ów.

Ustawa o pomocy społecznej domaga się również uwzględniania wolności, intymności, godności i poczucia bezpieczeństwa mieszkańców domu oraz stopnia ich fizycznej i psychicznej sprawności. To już nie tak łatwo zapewnić regulaminem domu, szkoleniami, zatrudnieniem specjalistów. Socjologowie określają niektóre takie domy jako instytucje totalne, w których ludzie są fizycznie izolowani od zwyczajnego toku czynności życiowych – śpią, odpoczywają, pracują, jedzą w ramach tej samej instytucji.

W nawale pracy, stłoczeniu mieszkańców, przy brakach kadry opiekunów (niekiedy przypadkowo zatrudnianych), ciągłym stresie pracy wśród osób w bardzo złym stanie i fizycznym, i psychicznym, zdarzają się sytuacje karygodne: przemoc, wyzwiska. Opowiadała mi mieszkanka DPS-u w Poznaniu, prowadzonego przez zakonnice, że opiekunki (ale niebędące zakonnicami) podczas karmienia pensjonariuszy podnosiły niekiedy głos, mówiąc: „Żryj!”, „Otwórz mordę!”. Na stronie RPO można przeczytać: „W DPS i w jego filiach mieszkańcy są dobrze traktowani, poza niewłaściwą praktyką (ujawnioną w filii w Stężycy Nadwieprzańskiej) zmieniania mieszkańcom pieluchomajtek w obecności osób trzecich i przy otwartych drzwiach, co narusza intymność rozbieranych pensjonariuszy” (wizytacja w DPS-ach w Krasnymstawie oraz jego filiach w Ostrowie Krupskim, Stężycy Nadwieprzańskiej i Bzowcu, listopad 2016 r.). W innym miejscu czytamy: „Zastrzeżenia wizytujących dotyczyły obowiązującej w domu zasady, że pensjonariuszki nie mogą mieć prywatnych telefonów komórkowych” (wizytacja w DPS-ie Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Augustowie, lipiec 2016 r.).

Ewangelia do sprawdzenia

Jestem przekonany, że tajemnica zadowolenia i dobrego samopoczucia mieszkańców DPS-ów leży przede wszystkim w odpowiedniej liczbie opiekunów (i wcale nie chodzi o wskaźnik 0,6 członka zespołu opiekuńczo-terapeutycznego na jednego mieszkańca – to brzmi trochę jak żart), ich kompetencjach twardych i miękkich (nie tylko np. umiejętności zrobienia toalety i umycia głowy osobie leżącej, ale zwyczajnej grzeczności, szacunku dla drugiego, jakkolwiek by się zachowywał, głębokiej empatii), potem organizacji życia, różnego rodzaju terapiach, zajęciach i wreszcie warunkach bytowych – wyposażeniu domu, jego funkcjonalności uwzględniającej osoby starsze i niesprawne (windy, brak barier); dalej: urządzenie pokoi, odpowiednie łóżka, materace, pomieszczenia sanitarne, czystość i ład.

Dlaczego przede wszystkim odpowiednia liczba opiekunów, ich umiejętności i cechy? Bo nawet jeśli pokój będzie czysty i słoneczny, łazienka w wysokim standardzie; nawet jeśli będą duże, nowoczesne windy, szerokie korytarze, różnorodne zajęcia terapeutyczne, rehabilitacyjne itd., a ze względu na zbyt małą liczbę opiekunów pielucha u osoby leżącej będzie przepełniona stolcem i moczem, poranna toaleta pobieżna i niekompletna (np. bez mycia zębów, bez nakremowania ciała), posiłek zimny i bardzo szybko podawany (bo czeka jeszcze 20 osób do nakarmienia), to czy mieszkaniec DPS-u może się czuć dobrze? Nawet jeśli dom będzie przestronny, o nowoczesnej architekturze, z pięknym dużym ogrodem, a mieszkaniec będzie czekał 15 minut na przyjście wzywanego dzwonkiem opiekuna, nikt nie zaproponuje mu herbaty, oklepania pleców, zmiany pozycji leżenia, nie wysadzi go na wózek, by mógł wyjechać na spacer – to czy jest on rzeczywiście traktowany jak człowiek? Czy może być spokojny, zadowolony i choć trochę szczęśliwy?

Odpowiednią liczbę kompetentnych opiekunów mogłoby zapewnić adekwatne do wymagań tej pracy wynagrodzenie. Być może zachęciłoby osoby wrażliwe, z pasją, rozumiejące szerszy kontekst społeczny takiej pracy. Nie widzę innej możliwości. Czymś też niezbędnym, choć tylko uzupełniającym, byłby szeroki wolontariat dla osób mogących poświęcić trochę czasu mieszkańcom DPS-ów (choćby pomoc w karmieniu, pójście razem na spacer, pomoc w toalecie, w ubraniu się, zwyczajne poświęcenie czasu mieszkańcom). Należałoby taki wolontariat propagować wśród studentów nauk społecznych, medycznych, teologicznych i oczywiście wszelkich innych, jak również wśród osób 50 plus, które z natury rzeczy dysponują swobodniej własnym czasem.

Jednak przede wszystkim marzę, że pewnego dnia my sami pójdziemy do naszych sąsiadów, by zaopiekować się nimi; że stworzymy zespoły, które wspomogą rodziny osób nadających się według dzisiejszych standardów do DPS-u. Marzę, że nie zostawimy nikogo samemu sobie i będziemy braćmi i siostrami.

Czy to utopia? Jeśli tak, to Jezus głosił utopię, a my, wierzący w Niego, jesteśmy najbardziej godni pożałowania. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2021