Poszli na całość

Dzięki dotykowi poznajemy świat i wyrażamy najgłębsze uczucia. Dlaczego używamy do tego wyłącznie dłoni? Stopy też mogą być źródłem niezwykłych doznań. Trzeba tylko mieć odwagę je uwolnić.

24.01.2022

Czyta się kilka minut

Justyna Czudek, instruktorka fitness, miłośniczka chodzenia boso. Kraków, styczeń 2022 r. / JACEK TARAN
Justyna Czudek, instruktorka fitness, miłośniczka chodzenia boso. Kraków, styczeń 2022 r. / JACEK TARAN

Zdejmuję buty, ściągam skarpety, rozglądam się nerwowo i minę mam chyba taką, jakbym właśnie robił coś złego. Pierwsze metry są najtrudniejsze, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, i pewnie tak jest, ale tylko dlatego, że sam na każdego wybałuszam oczy. Kiedy po kilkudziesięciu krokach oswajam się trochę z sytuacją, dostrzegam, że nikogo zbytnio nie obchodzę. Jakaś dziewczyna się uśmiecha, następna przygląda się z ciekawością, dwóch młodych mężczyzn patrzy nieco ironicznie, ale zdecydowana większość ma ważniejsze sprawy na głowie.

Robi mi się bardzo zimno w stopy, więc po dwustu metrach zawracam do auta, ale w kolejnych dniach powtarzam eksperyment. Za czwartym razem wstyd mija, stres znika. Jestem gotowy na przyjemność, gotowy poczuć ziemię.

Maraton na emeryturze

– Po co chodzić na bosaka? Dla zdrowia i przyjemności. Można to robić nawet teraz, mój rekord to spacer przy minus 18 stopniach. W takich warunkach trzeba tylko pamiętać, by nie przystawać, bo to grozi odmrożeniem. No i warto się tak ciepło ubrać, by w butach człowiekowi było już za gorąco – śmieje się 73-letni Andrzej Pilski, emerytowany astronom z Fromborka, jeden z najstarszych Polaków, którzy oddają się pasji chodzenia na bosaka, a zarazem jeden z najaktywniejszych w środowisku. To on osiem lat temu założył na Facebooku grupę „Chadzam boso”, liczącą dziś ponad pół tysiąca członków.

Pan Andrzej wychowywał się w latach powojennych, kiedy nikogo nie dziwiły dzieci biegające boso po okolicy. Ludzie byli biedni, więc buty szanowano i nie zużywano ich bez potrzeby. Potem świat zaczął się zmieniać, dzieci dorosły i już nie miały ochoty taplać się w kałużach. Jemu jednak buty wciąż kojarzyły się ze spętaniem, więc gdy poszedł do liceum, to kiedy tylko mógł, zrzucał je. Rówieśnicy nie mieli z tym problemu, choć zdarzały się zaczepki, a niektórzy wprost mówili, że jest „nienormalny”.

Potem przyszły studia astronomiczne na UW, małżeństwo, dzieci. Andrzej „spoważniał”, ale nadal miał wrażenie, że jego stopy czują się ściśnięte i zniewolone, więc kiedy mógł, to je uwalniał.

Przełom nastąpił w 2005 r., kiedy astronom postanowił ostatecznie zerwać z obuwiem. Pracował wtedy w planetarium we Fromborku, ale szefowie znali go już od lat, więc przymknęli oko. A i goście, których oprowadzał po planetarium, niespecjalnie się bulwersowali. W końcu takie miejsca odwiedzają ludzie bujający w obłokach. Gdzież tam mogłoby ich dziwić, że jakiś okruszek wszechświata nie ubrał butów?

W 2014 r. pan Andrzej poszedł na całość. A właściwie pobiegł. Dwa lata później miał już na koncie pierwszy maraton, na bosaka. – Do dziś ukończyłem ich pięć. Tylko raz, w 2018 r., zniesiono mnie z trasy, bo doznałem nagłego zatrzymania krążenia. Trafiłem jednak pod opiekę dwóch biegających kardiologów, którzy pozwolili mi kontynuować starty – zapewnia Pilski. – Po latach mogę powiedzieć, że czuję się po prostu młodszy, także wtedy, gdy po biegu ledwo stoję na nogach. Na dowód mam swój rekord. W 2021 r. osiągnąłem życiowy wynik: 4 godziny 32 minuty.

Sam jednak nie namawia do bosego przemierzania wielkich dystansów. To nie dla każdego. – Warto pamiętać, że chodzenie ma nam dawać relaks, przynosić radość – zaznacza. – Z czasem dostrzeżemy, jak wartościowy jest bliski kontakt z ziemią i jak dobrze odpoczywamy, gdy pozbędziemy się butów. Mnie poprawiło się krążenie, nie przeziębiam się. Ale najważniejsze jest to, że mocniej odczuwam świat zmysłami, jestem bardziej uważny, wyraźniej widzę. A może tylko bardziej wytężam wzrok, by nie wejść w coś przykrego?

Wbrew pozorom nie zdarza się to często. Nie trzeba mieć też w domu zapasu plastrów i bandaży. Andrzej Pilski twierdzi, że po latach chodzenia boso poprawia się widzenie intuicyjne i spostrzegawczość, dlatego spektakularne wejścia w psie kupy należą do rzadkości. Raz, dwa razy do roku zdarzy się drobne skaleczenie, ale bez konieczności szukania pomocy u chirurga.

Pan Andrzej właściwie wszędzie, gdzie tylko może, chodzi boso. Czasem słyszy nieprzyjemne uwagi, ale częściej jest śmiesznie. Przechodnie chcą dawać mu buty albo pieniądze na ich zakup. – Lubię takie sytuacje, przywracają mi wiarę w ludzi – zapewnia. Zdarzyło się jednak, że ktoś zadzwonił na policję z informacją, iż „wariat” chodzi po dworcu w Elblągu. Podeszli policjanci, pogadali chwilę, zobaczyli, że pan Andrzej mówi z sensem, i poszli.

Człowiek nie urodził się w butach

No dobrze. Miło poczuć ziemię, zrelaksować się, ale czy tylko o to chodzi? Otóż nie. W ludzkiej stopie są liczne mięśnie, których zadaniem jest amortyzowanie chodu i tym samym ochrona kręgosłupa. W butach stopy przestają pracować, gorsze jest ich ukrwienie, pojawiają się żylaki, haluksy, ostrogi piętowe, podbicie robi się płaskie. Kształtuje się niepoprawny styl chodzenia, wstrząsy przenoszone są na kolana, uda i biodra, podczas gdy prawidłowo pracująca stopa powinna angażować łydki i pośladki. Zmienia się też sam kształt stopy. Staje się ściśnięta i w pewnym stopniu niepełnosprawna.

– Niech pan spojrzy na swoje palce i spróbuje nimi poruszyć. Ciężko, co? – śmieje się Justyna Czudek z Krakowa. Stoimy obok siebie, na zewnątrz minus dwa, a ona wykonuje sprawne ruchy każdym palcem u stopy z osobna. Próbuję za nią nadążyć, ale wygląda to żałośnie, na dodatek mróz sprawia, że „parzą” mnie podbicia stóp. Moje palce są ściśnięte jeden przy drugim, mają lekko młotkowaty kształt od niewłaściwego obuwia, nie chcą się ruszać albo robią to „grupowo”. Powód? Brak mięśni.

– Człowiek nie ma kopyt, ma za to palce w jakimś celu. Niestety, współczesny świat robi wszystko, byśmy o nich zapomnieli – opowiada Justyna. – „Włóż buty”, „nie wchodź do kałuży”. Wszyscy to słyszeliśmy w dzieciństwie. A przecież dzieci chcą żyć tak, jak żyliśmy przez tysiąclecia, więc buty traktują jak coś, co je więzi. Dopiero potem świat zaraża je wstydem przed realizowaniem swych pragnień. Swojemu synowi pozwalam hasać bez butów i większość dzieci mu zazdrości. Szkoda, że ich rodzice zapomnieli o tej pierwotnej radości, lepiej byłoby, gdyby sami spróbowali odnaleźć w sobie to wewnętrzne dziecko.

W przypadku Justyny chodzenie na bosaka przyszło naturalnie, bo wszystkie aktywności, którym poświęca czas, wymagają zdjęcia obuwia. Z wykształcenia jest fizjoterapeutką, a od 15 lat instruktorką pilatesu, jogi i treningu siłowego. Prowadzi też autorski program dla firm „Ulga dla kręgosłupa”.

– Stopa to fundament kręgosłupa – mówi. – Ma trzy punkty podparcia: piętę, podbicie dużego i małego palca, a także trzy łuki, poprzeczny, przyśrodkowy i poboczny. One wszystkie powinny się napinać. Tymczasem obudowana butem stopa uniemożliwia pracę mięśniom. Powoli zaczynają zanikać, jak każdy nieużywany organ.

Justyna zaczęła chodzić boso siedem lat temu, gdy pojechała z dwuletnim synem na wakacje do Chorwacji. Brała Eryka w nosidełko i chodziła godzinami po kamienistej plaży. Szybko zauważyła, że przestają ją boleć plecy, a sylwetka, z mięśniami miednicy osłabionymi po ciąży, zaczyna się prostować. – A że jestem osobą nieszczególnie przejmującą się, co ludzie mówią na mój temat, to po powrocie do Polski zaczęłam wychodzić bez butów do pobliskiego parku. Moje haluksy wyraźnie się zmniejszyły i przestały być tak bolesne. Wielu z nas ma podobne kłopoty, wykupuje drogie masaże, używa profilowanych wkładek, tymczasem na początek warto po prostu ściągnąć buty.

Justyna nie zachęca, by przygodę z chodzeniem na bosaka rozpoczynać zimą. Mróz może odbierać radość, a nie chodzi o to, by się do dbania o zdrowie zmuszać. – Traktujmy się z miłością i czułością. Polecam zacząć latem, poczuć ciepłą plażę i ścieżki w lesie, a dopiero po przyzwyczajeniu nóg do „surowego” podłoża praktykować zimą. To wspaniała szkoła przełamywania lęków. Uczymy się wolności, nie przeglądamy się w każdym człowieku i nie potrzebujemy jego akceptacji, by czuć się dobrze. Wystarczy wejść kilka razy do sklepu, by przekonać się, że nic złego się nie dzieje. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok. Nawet jeśli poczujemy na sobie czyjś wzrok, to z czasem się oswoimy, a potem zauważymy, że im mniej się na sobie skupiamy, tym łatwiej się nam żyje.

Justyna twierdzi, że rodzina szybko zaakceptowała to jej dziwactwo, zawsze była przecież niezależna i trochę ekstrawagancka. Co zresztą mieliby powiedzieć dorosłej osobie: załóż buty, bo się przeziębisz? Wstydzimy się za ciebie przed sąsiadami?

Chodzić, ale po nierównym

Prof. dr hab. Krzysztof Tomaszewski, znany ortopeda i traumatolog uważa, że porzucenie butów może być korzystne zwłaszcza dla ludzi cierpiących na haluksy i płaskostopie, które dodatkowo osłabiają kręgosłup lędźwiowy.

– Chodzenie boso wzmacnia i stabilizuje mięśnie stopy, zwłaszcza krótkie. Przy niedużej wadzie stopa będzie to odbierała jak ćwiczenie, które powstrzymuje rozwój schorzenia. W zaawansowanym stadium mięśnie są już zbyt niewydolne, by poradzić sobie bez dobrych wkładek. Wada będzie się więc raczej pogłębiać, naturalne łuki stopy są już bowiem zapadnięte i brakuje mocnego podparcia.

Prof. Tomaszewski podkreśla, że chodzenie boso ma sens tylko wtedy, gdy noga jest odpowiednio stymulowana, a to oznacza, że odpadają płaskie i twarde powierzchnie: asfalt i beton. Już lepiej deptać trawniki.

Potwierdza to inny ortopeda, Stanisław Kita. Jego zdaniem na twardym podłożu lepiej sprawdzą się dobrze wyprofilowane buty lub profesjonalne wkładki i dlatego przestrzega, by na bosaka nie chodzić po parkiecie. Jest też ważne, by przed podjęciem biegania boso, szczególnie długodystansowego, zbadać układ narządów ruchu, technikę poruszania się, a także skorzystać z porady trenera lekkiej atletyki. Unikniemy wtedy zmian przeciążeniowych nóg i kręgosłupa. – Z moich obserwacji wynika, że tylko jedna trzecia zawodników amatorów biega prawidłowo – mówi Kita.

Istnieje jeszcze jedna kontrowersja. Wszyscy, którzy zdecydowali się zrzucić buty, słyszą pytania, czy nie brzydzą się chodzić po brudnej ziemi. – Pomyślmy spokojnie. Gdy idziemy do kina lub do galerii handlowej, non stop dotykamy dłońmi różnych brudnych miejsc, drzwi, klamek, także w toalecie. Potem wielokrotnie, bezwiednie dotykamy palcami ust i oczu. Brudną stopą raczej nie dotykamy twarzy – mówi Justyna Czudek, która po każdym spacerze dokładnie szoruje nogi. Przypomina też amatorom butów, że gromadzi się w nich ogromna ilość zarazków, w tym pałeczek coli.

Inny miłośnik bosych wędrówek, 52-letni Piotr Olszówka z Krakowa, poleca plastikową matę, którą wkłada na dno prysznica i szoruje mocno nogi. Awaryjnie, podczas spaceru przez miasto, sprawdza się też trawa.

Olszówka jest autorem książek i komiksów, fotografem, malarzem i ilustratorem. To zarazem weteran w środowisku. Buty zrzucił 27 lat temu. Dziś zakłada je tylko do garnituru.

Na spotkanie z nim umawiam się w kawiarni na krakowskim Kazimierzu. Jest paskudne przedpołudnie, smog, wilgoć. Trudno sobie wyobrazić gorsze warunki do chodzenia na bosaka, ale dla Piotra to pestka. Wystarczy spojrzeć na jego stopy. Są mocno umięśnione, szerokie, z rozsuniętymi palcami. Wyglądają tak, jakby były w stanie wgryzać się w powierzchnię.

Zaczął chodzić boso po studiach, najpierw tylko na szlakach turystycznych. Wcześniej chodził po nich w ciężkich butach, ale z czasem zaczęły robić mu się odciski, a potem płaskostopie. – Zmienił mi się kształt nogi, dopasowane buty zaczęły obcierać, czułem, że chodząc w nich, nie stymuluję pracy mięśni – wspomina.

Chciał znaleźć buty idealne. Szukał długo, najbliżej perfekcji były sandały trekingowe, ale i one się nie sprawdziły, więc na kolejną trasę już ich nie zabrał. Nie chciał, by majtały się obok plecaka. Efekt? Poczucie uwolnienia, a nawet euforii.

Ale stało się też coś bardziej wymiernego: żylaki powoli się zmniejszały, stopa wróciła do zdrowego kształtu. – Cóż mi więcej trzeba było na dowód przeciwko butom? – pyta Olszówka.

Z czasem zrzucał obuwie coraz częściej, aż w końcu stało się to dla niego codziennością, nawet zimą. Tylko kiedy na chodniki i ulice wysypywana jest sól, łamie się i ubiera sandały. – Mają ocieplane paski – żartuje. W innych sytuacjach nie idzie na kompromisy.

W ten sposób wędrował zimą po Dolinie Chochołowskiej i Kościeliskiej. Spodnie bojówki, pełne kieszenie, wielka torba z aparatem, gruba kurtka, no i bose stopy.

– Pamiętam, jak kiedyś ze szlaku zeszło dwóch mężczyzn schlapanych błotem. Patrzą na mnie długo i nagle jeden mówi: „A ty co, fakir jakiś, czy co?”, więc ja na to: „A przemokły ci buty? Bo mnie nie!”. Czasem w ogóle udaję zdziwionego i pytam: „A po co są buty?”.

– Agresji nigdy nie doświadczyłem, ale może dlatego, że ważę sto kilogramów – uśmiecha się. – Brodzę więc sobie spokojnie w błocie i kałużach, choć ludzie uważają, że tylko biedota chodzi bez butów. I powiem panu szczerze, błoto jest bardzo przyjemne. To poczucie uziemienia, zakorzenienia...

Uwolnij swe receptory

Przez zdecydowaną większość historii ludzkość chodziła na bosaka, chroniąc nogi głównie w zimie. Ale nawet gdy już wymyślono buty, początkowo używali ich tylko ludzie bogaci. Potem, gdy spowszedniały, były zarezerwowane raczej dla dorosłych. Obuwia nie kupowało się dzieciom, dopóki rosły. A gdy już trzeba było je nabyć, traktowano z szacunkiem i ubierano na uroczystości, do kościoła. Trudno było sobie wyobrazić, by skórzane, wymagające pielęgnacji nakrycia stóp używać do ciężkiej, brudnej pracy, np. na roli.

– Czasy były o wiele bardziej niebezpieczne niż dzisiaj, żyliśmy w ciągłym lęku o życie, nikt nie zwracał uwagi na takie drobne niedogodności jak chłód na stopach czy drobne skaleczenia. Mniej się tym ludzie przejmowali niż dziś chwilowym brakiem internetu – mówi Piotr Olszówka. – Idąc z telefonem w dłoni i słuchawkami na uszach odcinamy się od świata; to nie jest moja droga życia. Ja potrzebuję bezpośredniego kontaktu z powierzchnią, rodzi się wtedy we mnie poczucie szacunku dla przyrody. Bosy człowiek nie będzie rzucał śmieci pod nogi, bo sam nie chce po nich chodzić. Czuje większy związek z otoczeniem, poprzez ciągły, bezpośredni dotyk ziemi staje się jej częścią.

Ponad ćwierć wieku bez butów (w większości) sprawia, że dziś właściwie niestraszna Olszówce żadna pogoda. Potrafił nawet spacerować cztery godziny przy temperaturze minus 28 stopni. I tu ciekawostka. Mylne są obawy, że goła stopa na śniegu czy lodzie może powodować liczne upadki. Okazuje się, że w naturalny sposób nie jest śliska, przeciwnie: świetnie trzyma się podłoża.

Jacek Kiełpiński, toruński dziennikarz i pisarz, który buty porzucił pięć lat temu, zwraca uwagę na jeszcze jedną sprawę: od początku życia poznajemy świat dzięki receptorom umieszczonym na dłoniach. Są one źródłem ważnych informacji i emocji. – Dlaczego postanowiliśmy odciąć się od rzeczywistości, odbierając sobie możliwość poznawania jej dzięki stopom? Przecież tam również mamy liczne receptory. Trzeba się tylko uwolnić od presji społecznej i je poczuć – twierdzi.

Atrakcyjną formą aktywacji receptorów są masaże stóp lub akupresura. Umiejętnie stosowane techniki pozwalają poczuć głęboki relaks, a wiele osób wierzy, że dotykanie odpowiednich miejsc wpływa korzystnie na przyporządkowane im ponoć narządy wewnętrzne. I nawet jeśli ta licząca ponad sześć tysięcy lat i stosowana najpierw w Chinach metoda nie zawsze jest przez europejską naukę poważnie traktowana, to już sam masaż stóp może mieć zbawienne skutki nie tylko dla ciała, ale i dla skołowanego codziennością umysłu.

Chodząc boso, mamy codzienną namiastkę masażu i akupresury. Za darmo. I nie ma co się obawiać, że od chodzenia na bosaka skóra na stopie stwardnieje, bo to nie znaczy, że utworzy się na niej zrogowaciała, nieprzepuszczalna powierzchnia. Receptory nadal bez trudu „przebijają” się na powierzchnię i odbierają bodźce. Ma to czasem wymiar praktyczny.

– Kiedy robiłem kurs na prawo jazdy, poprosiłem instruktora, by pozwolił mi prowadzić bez butów – wspomina Andrzej Pilski. – Zgodził się, a mnie nawet dobrze poszło, choć na egzaminie wolałem nikogo nie prowokować i włożyłem buty.

Potem jednak samochód prowadził już najczęściej na bosaka. Jak twierdzi, jest się wtedy bardziej precyzyjnym kierowcą. Gaz wystarczy nacisnąć lekko, dużym palcem (potwierdza to Olszówka). Do hamulca przydaje się już cała stopa, ale nie jest tak „ciężka” jak w bucie. Ogólnie kieruje się autem bardziej uważnie, z wyczuciem, bez nadużywania siły, za co samochód odwdzięcza się na stacji benzynowej. Po prostu pali mniej, a jazda nie jest tak stresująca. Warto przy tym zaznaczyć, że kodeks drogowy nie zabrania prowadzić pojazdu na bosaka. Policja nie ukarze nas za to mandatem, tak jak mogłoby się stać w przypadku prowadzenia w chodakach, klapkach lub japonkach.

Spróbowałem. Z początku nie jest łatwo, bo choć rzeczywiście prowadzi się z większym wyczuciem, to nogi bolą, obcierają się, no i ten wszechobecny pył i kamyki. Ale to już kwestia estetyczna. Nie mam przecież zamiaru drapać się stopą po twarzy.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2022