Masło z magnesem. Rośnie liczba kradzieży w sklepach

Powodem nie zawsze jest bieda i brak pieniędzy. Niektórzy z nas uważają złodziejstwo za formę oszczędzania.

05.05.2023

Czyta się kilka minut

Sklep Ikea w Chimkach pod Moskwą, lipiec 2020 r. / fot. Andrey Rudakov / Bloomberg / Getty Images /
Sklep Ikea w Chimkach pod Moskwą, lipiec 2020 r. / fot. Andrey Rudakov / Bloomberg / Getty Images /

Kradzieże w sklepach to od lat stały element naszej rzeczywistości. Jeśli coś się zmieniło w ostatnich dwóch latach, to powód, dla którego ludzie wchodzą w rolę złodzieja. Stale rosnące ceny sprawiły, że ryzyko, które kiedyś podejmowano dla dóbr luksusowych: elektroniki, perfum lub alko­holu – teraz dotyczy produktów podstawowych. Ludzie na potęgę kradną jedzenie.

To nie tylko problem Polski. Internet pełen jest zdjęć i filmów z amerykańskich i brytyjskich sklepów, w których w szklanych gablotach tkwią pasty do zębów i dezodoranty, a obok elektroniki w pudełkach przeciwkradzieżowych umieszczane są konserwy mięsne. U nas takich obrazków jeszcze nie ma, ale w związku z nagminnymi kradzieżami masła pojawiły się już pomysły, by zabezpieczać kostki plastikowymi klipsami lub magnetycznymi naklejkami, które dezaktywuje sprzedawca albo ochroniarz przy kasie. Jako pierwsza zastosowała je sieć Carrefour.


Plagiatowanie prac magistrantów i doktorantów przez ich promotorów i recenzentów to nie tylko kradzież własności intelektualnej. To także zdrada zaufania i trauma dla młodej kadry, tolerowana przez rektorów >>>>


– Kradzieże wzrosły u nas dwukrotnie. Są tygodnie, gdy nie ma dnia, by ktoś nie siedział w pokoju zatrzymań – tłumaczy decyzję szefostwa firmy Marta, kierowniczka w jednym ze sklepów sieci Carrefour. Chce pozostać anonimowa, gdyż jej szefowie bardzo niechętnie upubliczniają informacje o kradzieżach. Boją się, że zachęcą kolejnych ludzi do złodziejstwa.

Z głodu i na „etacie”

Krzysztof jest pracownikiem sali sprzedaży w Carrefourze, a do jego zadań należy m.in. wykładanie towaru oraz kontrola cen i terminów przydatności. W branży od niemal 10 lat, ma za sobą pracę w trzech dużych hipermarketach. Złodziei dzieli na trzy grupy. Do pierwszej należą „intencjonalnie niewinni”. Wsadzą coś przypadkiem do kieszeni i zapomną wyjąć przy kasie. Czasem nawet sami wracają zawstydzeni z parkingu i płacą.

Druga grupa to złodzieje „etatowi”. Kradną w sposób systematyczny i zaplanowany, czasem wręcz bezczelnie. Krzysztof widział niedawno mężczyznę, który w dużej torbie próbował wynieść kilka kartonów czekolad. Ochrona szybko go dostrzegła, a za linią kas zatrzymała. To reguła. Nawet jeśli ochroniarze zauważą złodzieja pakującego towary do plecaka czy kieszeni, muszą dać mu szansę. A to sprawia, że co spostrzegawczy przestępca, gdy zauważy, że ochrona go obserwuje albo czeka przy wyjściu, nagle przypomina sobie o schowanym produkcie i po prostu odkłada go przed kasą.

Trzecią grupą są osoby, które kradzież traktują jak sposób na zaoszczędzenie pieniędzy. Gdy zostaną złapani, od razu wyjmują portfel i chętnie płacą za schowany towar, nie kradną więc z biedy. Tak robią sprawcy z czwartej grupy, która rozrosła się w ostatnich miesiącach w związku z wysoką inflacją i wzrostem cen. Krzysztof nazywa tę kategorię „kradzieżami głodowymi”. Obserwuje je sam, słucha też relacji ochroniarzy z innych sklepów, którzy dostrzegli podobną falę kradzieży podstawowych produktów. Wszyscy mówią to samo: coraz więcej ludzi złapanych na gorącym uczynku naprawdę nie ma czym zapłacić. Kradną, bo nie stać ich na jedzenie.

W ostatnich kilkunastu miesiącach w tej grupie pojawiła się też liczna reprezentacja tzw. podjadaczy. Niejednemu z nas zdarzyło się zapewne otworzyć napój czy jogurt jeszcze na sali lub pozwolić dziecku zjeść batona, za którego potem i tak płacimy. Kłopot w tym, że Krzysztof coraz częściej znajduje porzucone resztki napoczętego jedzenia. Najczęściej jest to pieczywo, bo nie ma opakowania, ale także mniejsze sery, kabanosy etc. Ludzie zjadają połowę, a resztę zostawiają na przypadkowych półkach, za towarami. Po batonach zostaje zazwyczaj tylko folia.

– Kilka tygodni temu podszedł do mnie nasz ochroniarz, dał mi rzodkiewkę i poprosił, abym odłożył ją na miejsce. Chwilę wcześniej zabrał ją jakiejś babci, która podjadała. Nie miał serca wzywać policji, zabrał tylko warzywo i kazał jej wyjść – relacjonuje Krzysztof.

Takie wydarzenia są nie tyle nawet bulwersujące, co smutne, bo po niektórych ludziach widać, że nie kradliby, gdyby nie musieli. Jednak zdaniem Krzysztofa, nie wszystko da się wytłumaczyć drożyzną, w parze z nią idzie czasem cwaniactwo i chciwość ludzi, którzy wcale nie są ubodzy. Podczas poprzedniej pracy w Selgrosie najczęściej obsługiwał przedsiębiorców robiących hurtowe zakupy. Niejedno­krotnie zdarzało mu się znajdować np. tabliczki czekolady poupychane między zgrzewki wody mineralnej czy mleka i niezgłoszone przy kasie.

– Widziałem ludzi, którzy pchali w stronę swoich drogich aut jednocześnie dwa wózki, i to napchane „z górką”, a zakupy wynosiły nawet ponad tysiąc złotych. Mimo to próbowali zachachmęcić jakieś drobnostki, np. słodycze wartości poniżej 50 zł – opowiada Krzysztof. Innym razem zobaczył, że w pokoju zatrzymań siedzi starsza pani. Nic nie wzbudziło jego podejrzeń: miała typowy wygląd emerytki i typowo babciny wózek z rączką. Pod koniec zmiany podszedł do ochroniarza i z ciekawości zapytał, co się stało. Okazało się, że oprócz zakupów, seniorka miała w wózeczku sekretne drugie dno, wypchane dodatkowymi, droższymi produktami.

– Kradzieże nie mają jasno określonej narodowości, płci czy wieku. Brzmi to kiepsko, ale każda osoba, która wejdzie do sklepu, może okazać się złodziejem. Drożyzna sprawiła jedynie, że ci najmocniej zdesperowani będą coraz bardziej ryzykować – twierdzi Krzysztof.

Państwo zachęca?

Korelacja kradzieży z galopującą inflacją (w marcu wyniosła 16,1 proc., a w kwietniu 14,7) jest oczywista. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2022 r. stwierdzono w polskich sklepach 32,8 tys. przestępstw kradzieży. To o 31,1 proc. więcej niż w 2021 r., gdy odnotowano około 25 tys. takich przypadków. Alarmujący jest też drastyczny wzrost liczby wykroczeń, czyli kradzieży towarów o niedużej wartości. W 2022 r. KGP naliczyła ponad 234,3 tys. takich przypadków  – to o 21,5 proc. więcej niż w roku poprzednim, gdy takich zdarzeń stwierdzono 192,8 tys.


TRACIMY UMIEJĘTNOŚĆ ROZMOWY. NIE TYLKO TEJ TWARZĄ W TWARZ, ALE NAWET PRZEZ TELEFON >>>>


– Działalność zaawansowanych złodziei bądź zorganizowanych grup przestępczych skupia się w sklepach zazwyczaj na sprzętach AGD i RTV. Nowym i bardzo niepokojącym zjawiskiem jest to, że ludzie coraz częściej sięgają po podstawowe produkty. Starsze osoby, które nie umieją dyskretnie kraść bądź uciec przed ochroniarzami, podjadają. To najmocniejszy dowód pauperyzacji polskiego społeczeństwa – twierdzi Renata Juszkiewicz, prezeska Polskiej ­Organizacji Handlu i Dystrybucji, pełniącej funkcję mediatora między administracją państwową, producentami żywności i właścicielami sieci handlowych.

Juszkiewicz podkreśla, że dane policji zostały zebrane jeszcze przed ­waloryzacją progu odgraniczającego wykroczenie od przestępstwa, co miało miejsce na początku roku. W związku z galopującą inflacją podniesiono go z 500 do 800 zł. Juszkiewicz twierdzi, że ta zmiana jest błędem. Teraz można ukraść więcej niż rok temu i ponieść nikłe konsekwencje.

– To się odbije rykoszetem na nas wszystkich, ponieważ dotyczy nie tylko kradzieży w sklepach. Moim zdaniem to dawanie przyzwolenia, a wręcz zachęcanie do większych kradzieży – przekonuje Juszkiewicz.

Jak to zjawisko wygląda z poziomu sklepów?

Pan Marek jest ochroniarzem blisko 15 lat, a doświadczenie nauczyło go dwóch rzeczy: centrum najlepiej widać z oddali oraz: warto być zawsze w ruchu. Dlatego większość swoich zmian w sklepie sieci Netto spędza między regałami. Stara się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z klientami, gdyż potencjalni złodzieje stają się wtedy czujni. Na pytanie o nową falę kradzieży macha ręką i wywraca oczami.

– Wyjątkiem jest dzień, gdy nikogo nie zatrzymam. Najgorszy był okres przed świętami, łapaliśmy kilka osób dziennie, a najwięcej znikało mięsa. „Normalnie”, czyli przed inflacją, dorośli najczęściej wynosili alkohol, a dzieci słodycze i zabawki. Ostatnimi miesiącami najbardziej znika nam masło i drobne przetwory mleczne. Robię, co mogę, ale nie mam dziesięciu par oczu dookoła głowy – przyznaje.

W Biedronce podpytuję panią Magdę, która jest ochroniarką od kilku lat. Sklep, w którym pracuje, jest większy niż zazwyczaj, więc towarzyszy jej dwóch kolegów w „cywilnych” ciuchach. Oni kursują z przodu sklepu, bliżej kas, a pani Magda pilnuje tylnych alejek. Potem się zmieniają.

– Mam wrażenie, że sklepy wszystkich sieci łączy dziś jedno: powszechna kradzież alkoholu, jedzenia i słodyczy. Fakt, znikały zawsze, pamiętam nawet wyspecjalizowane panie potrafiące wynosić litrowe whisky. Teraz jednak znikają wszystkie małe rzeczy, które zmieszczą się w kieszeni. „Małpki” z wódką, batony, masło – wylicza pani Magda. 

W sklepie sieci Lidl oprócz ochroniarza doglądającego kamer monitoringu przy kasach samoobsługowych spotykam jeszcze jedną osobę. Oficjalnie pani Aneta jest konsultantką pomagającą klientom, ale została także przeszkolona, aby obserwować potencjalnych złodziei.

– Nie mam wglądu w nasze statystyki, ale dużo zauważam napoczętego jedzenia, schowanego między półkami. Ciasta, bułki lub inne małe produkty. Zdarzają się też sery i wędliny. Znajdujemy je za regałami i lodówkami, zepsute, spleśniałe, i musimy wyrzucać. Zauważam też, że przed kasami ludzie coraz częściej rezygnują z niektórych zakupów i odkładają towary gdziekolwiek – twierdzi Aneta.

Kończę objazd w sklepie sieci Dealz, gdzie spotykam panią Monikę, która zajmuje się układaniem asortymentu na półkach. – Nie sprzedajemy świeżego jedzenia jak bułki czy mięso, ale znika nam masa chemii gospodarczej. Ludzie oczywiście nie kradną wielkich butelek z płynami do prania, ale wiele rzeczy mieści się w kieszeniach: mydła, szampony, pasty – wylicza.

Wizerunek i prewencja

Dane policji nie oddają prawdziwej skali problemu, ponieważ nie wszystkie przypadki są raportowane i zgłaszane. Sieci handlowe często zadowalają się odzyskaniem towaru lub zapłaceniem za niego, więc nie powiadamiają policji. Nie chcą też podawać konkretnych strat, ze względów wizerunkowych. To wstydliwe dane, zapewne wysokie.

Według prezeski Juszkiewicz z ­POHiD, przyznanie się do plagi kradzieży nie tylko dowodzi, że dana sieć nie panuje nad sytuacją, ale może być także sygnałem dla potencjalnych kolejnych złodziei.


Polki i Polacy nie decydują się na potomstwo z innych powodów, niż się powszechnie uważa. Cokolwiek byśmy zrobili dla znaczącego polepszenia sytuacji demograficznej, poniesiemy porażkę. Musimy zmienić sposób myślenia >>>>


– Każda firma musi samodzielnie radzić sobie z kradzieżami i nie wymienia się szczegółami, ponieważ są to bardzo wrażliwe dane. Nikt też nie chce się chwalić, że jest często okradany. Z poufnych rozmów z przedstawicielami koncernów wiem jednak, że temat kradzieży jest coraz bardziej palący. Jest on też nierozerwalnie powiązany z sytuacją społeczną. Stale rosnące ceny zmuszają ludzi do kradzieży, a to z kolei pogarsza sytuację sklepów – mówi prezeska POHiD.

▪▪▪

Skontaktowałem się z przedstawicielami sieci: Biedronka, Lidl, Auchan, ­Kaufland, Carrefour oraz Netto. Pytałem o falę kradzieży i skalę strat. Odpowiedzi, które otrzymałem, były zaskakująco uniwersalne; informowano mnie, że „ze względu na politykę bezpieczeństwa nie ujawniamy informacji na temat statystyk kradzieży”. Czasem uspokajano, że „sieć dokłada wszelkich starań, aby zapewnić bezpieczeństwo w swoich sklepach”.

– Prawda jest taka, że realne możliwości przeciwdziałania kradzieży są ograniczone. Jest system monitoringu oraz przeszkoleni ochroniarze, którzy starają się wychwycić każde nadużycie. Trudno jednak spodziewać się całkowitej skuteczności w przypadku tak nagminnego zjawiska. Właściciele sklepów nie postawią armii ludzi, którzy będą pilnować każdego regału – twierdzi prezeska POHiD.

Według nieoficjalnych danych otrzymanych od anonimowego przedstawiciela branży spożywczej, na gorącym uczynku udaje się złapać raptem ­10-15 proc. złodziei. Inny twierdzi, że ok. 25 proc. Reszta towarów ginie. I kusi kolejnych sprawców.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2023