Wieje, ale nie zabija. Czas zrezygnować z oskarżania halnego

Przekonanie, że natura ma duży wpływ na życie Podhalan, jest obecne w góralskiej kulturze od pokoleń. Podobnie jak opinia, że silny, surowy i ciepły wiatr jest decydującym czynnikiem rzekomo wysokich statystyk samobójstw w regionie. Z tej okazji powstało nawet powiedzenie: „Kiedy tańcują diabły, w górach wieje halny”

13.05.2023

Czyta się kilka minut

Halny w Tatrach. Zakopane, 2013 r. / BARTŁOMIEJ JURECKI / FORUM
Halny w Tatrach. Zakopane, 2013 r. / BARTŁOMIEJ JURECKI / FORUM

Zdaniem ekspertów ten czarny PR regionu podsycają nagłówki typu „Psychiatrzy wyciągają górali z knajpy” albo „Plaga samobójstw dopadła Podhale”. Bezpośredni związek między halnym a liczbą osób targających się na swoje życie nie został jednak naukowo potwierdzony.– Przez długie lata Zakopane, ale i całe Podhale żyło mitem halnego. To się jednak pozmieniało – przekonuje Jadwiga Brzosko, zakopiańska lekarka rodzinna z ponad dwudziestoletnim stażem. – Takie folkowo-magiczne myślenie, że jesteśmy zależni od sił natury, jest dzisiaj bardziej wspomnieniem. Przyczyn samobójstw czy depresji nikt już nie szuka wyłącznie w przyrodzie, ale również w zjawiskach społecznych.

Brak jednoznacznych powiązań

Halny jest wiatrem typu fenowego, czyli ciepłym i suchym, wiejącym z gór ku dolinom. W Polsce takie wiatry występują w Karpatach i Sudetach, ale z największą siłą wieją na Podhalu, osiągając nawet 60 m/s (216 km/h). Podmuchy halnego są porywiste i gwałtowne, a towarzyszą mu specyficzne chmury soczewkowe oraz tzw. wał halny zwisający nad barierą gór, co dodatkowo tworzy atmosferę grozy.

Faktem jest, że pod wpływem gwałtownych zmian ciśnienia pogarsza się stan zdrowia osób ze schorzeniami układu krążenia serca, cierpiących na migrenowe bóle głowy albo na bezsenność. Sporo ludzi odczuwa też pobudzenie, nerwowość i silne zmiany nastroju. Za najbardziej zagrożone uważa się osoby cierpiące na depresję bądź inne choroby psychiczne. Dotykające ich nagłe przygnębienie może spowodować obniżenie samokontroli, a nawet doprowadzić do kryzysów emocjonalnych.Jednak traktowanie halnego jako wiatru niosącego śmierć nie znajduje odzwierciedlenia w nauce. W opublikowanej w 2019 r. pracy „Wiatr fenowy jako sezonowy czynnik ryzyka samobójstwa w regionie górskim” zbadano hipotezę zależności między halnym a samobójstwami. Autorzy przeanalizowali liczbę samobójstw odnotowanych w latach 1999-2014 przez policję w powiecie tatrzańskim, w odniesieniu do danych meteorologicznych. Fen zdefiniowali jako zespół czynników meteorologicznych, na które składają się zmiany ciśnienia, temperatury, wilgotności, zachmurzenia, prędkości i kierunku wiatru. Zostały wzięte pod uwagę dni, w których wystąpił halny, oraz dwa dni poprzedzające to zjawisko.„W okresie badania zarejestrowano 210 przypadków samobójstw, z czego 14,5 proc. miało miejsce w dniach ze zjawiskami fenowymi. Wskaźnik samobójstw był podobny przez cały rok, niezależnie od pory roku” – czytamy w streszczeniu opracowania dr Iwony Koszewskiej, Eweliny Walawender, prof. Anny Baran, dr. Jakuba Zielińskiego oraz prof. Zbigniewa Ustrnula.Wniosek z badań mógł być więc tylko jeden: „brak jednoznacznych powiązań pomiędzy występowaniem halnego a samobójstwami”. Badacze zaznaczyli, że względne ryzyko samobójstw może rosnąć w zależności od sezonu: najbardziej w okresie letnim, mniej w jesiennym. Wiosną natomiast radykalnie spada. Biorąc pod uwagę, że halny wieje najczęściej jesienią, zimą i wczesną wiosną – ciężko byłoby upatrywać w gwałtownym wietrze winnego.

Turystyka samobójcza

Wcześniejsze przekonanie o korelacji między halnym a samobójstwami sprawiło, że minionej dekady w Zakopanem uruchomiono szereg programów i kampanii społecznych, np. „Przegonić depresję” oraz „Aby halny nikogo nie zabrał”. Zdaniem Iwony Koszewskiej, autorki i kierowniczki drugiego projektu, prowadzonego w latach 2009-2014, wdrukowanemu w podhalańskie poczucie tożsamości poglądowi sprzyja głównie zmienny i silnie bodźcujący klimat oraz model życia – człowieka zahartowanego, który sam sobie musi dawać radę z problemami i nie prosić nikogo o pomoc.

– Tytuł mojego programu, sformułowanego razem z góralami, był niejako sprzeciwem wobec natury i postawieniem się mitowi. Chciałam pokazać, że mamy wpływ na swe życie i że na Podhalu można uruchomić różne działania profilaktyczne. Zebrane wówczas dane potwierdziły inne zjawisko: nieważne, czy na swoje życie targnął się ktoś stąd czy przyjezdny z Pomorza lub Kujaw, w mediach piętnowana była cała nasza społeczność – wspomina Koszewska.Lekarka Ewa Makieła od trzech lat pracuje w nowotarskim centrum zdrowia psychicznego, gdzie zajmuje się terapią dorosłych. Wcześniej 20 lat przepracowała w zakopiańskim szpitalu na oddziale psychiatrii, gdzie dostrzegła zjawisko tzw. turystyki samobójczej. – Ludzie z różnych części Polski przyjeżdżali na Podhale, aby się zabić, skacząc np. z Giewontu lub Nosala. Lokalni mieszkańcy wybierali zazwyczaj inne, szybsze rozwiązania. Widowiskowe samobójstwa przyjezdnych szybko zauważały media, jednak nikt nie zadał sobie trudu, aby sprawdzić, skąd pochodziła ofiara. Kolejne doniesienia o samobójstwie w górach napędzało czarną legendę Podhala, co dobrze się wpisywało w opowieści o śmiercionośnym halnym – twierdzi Makieła.Dokładne dane szpitalne pochodzą z lat 1999-2007. W powiecie tatrzańskim odnotowano wtedy 130 prób samobójczych, z czego 117 zakończyło się śmiercią. Wskaźnik ten w powiecie tatrzańskim był 1,7 razy wyższy niż średnia dla Polski. W rekordowym 2003 r. pod Tatrami popełniono 2,7 razy więcej samobójstw niż średnio w całym kraju.Najnowsze dane udostępnione przez Romana Wieczorka, rzecznika prasowego Komendanta Powiatowego Policji w Zakopanem, przedstawiają się niemal symetrycznie. W latach 2015-2022 r. na terenie powiatu tatrzańskiego odnotowano 130 prób samobójczych, z których 97 zakończyło się zgonem.Iwona Koszewska podkreśla jednak, że patrząc na długoterminowe wykresy samobójstw, w każdym miejscu świata da się zauważyć, iż mają one charakter sinusoidalny: rosną i maleją w różnym tempie. Jej zdaniem jest to kluczowe dla analizy zjawiska oraz stworzenia funkcjonalnych mechanizmów przeciwdziałania.– W tej kwestii nigdy nie ma plateau, jest ciągła zmiana i nie wiadomo do końca, dlaczego. Niezależnie, czy spojrzymy na małe miejscowości czy metropolie. To, że 2003 r. był dużo gorszy na Podhalu niż w reszcie kraju, nie zmienia faktu, że w następnych latach trend spadł, a nawet się odwrócił. To samo, niestety, dzieje się z programami profilaktycznymi. W pierwszym roku po ich zakończeniu widać poprawę, a później tendencje samobójcze znowu rosną – twierdzi terapeutka.Jeszcze w końcówce lat 90. Koszewska przeanalizowała, w jaki sposób lekarze z poradni w Zakopanem rozpoznają depresje. Zrobiła tak, ponieważ statystyki wskazywały na istotnie mniejsze rozpoznawanie tej choroby niż w innych częściach kraju. Część problemu tkwiła w tym, że ludzie z kłopotami psychicznymi byli w regionie zbyt późno diagnozowani. Teraz się to zmieniło.

Pierwsza linia pomocy

Jadwiga Brzosko pochodzi z Zakopanego. Chociaż choroby psychiczne nie są jej specjalnością, tematem depresji, samobójstw i przemocy skierowanej ku sobie interesowała się niemal od początku praktyki. Dostrzegała je w najbliższym otoczeniu. Z czasem dla wielu zakopiańczyków stała się niejako pierwszą linią pomocy, praktycznie we wszystkich zdrowotnych kwestiach, w tym psychicznych. Łatwiej się przecież zwierzyć lekarzowi rodzinnemu niż psychiatrze; wizyta u tego ostatniego wiąże się wciąż z pewnego rodzaju napiętnowaniem. Zwłaszcza gdy się jest „twardym góralem”.

Podobnie jak Koszewska, Jadwiga Brzosko zwraca uwagę na profilaktykę i zmiany społeczne, dzięki którym dziś już się tak nie bagatelizuje problemów psychicznych. – Ludzie zaczynają o emocjach rozmawiać i próbują nazywać pewne problemy. Słowa „depresja” czy „słabość” przestają być wstydliwe, a pacjenci chętniej zgłaszają się z różnego rodzaju trudnościami. Dowodzi to, że kampanie społeczne i działania profilaktyczne ostatnich kilkunastu lat miały sens – podkreśla.Jadwiga Brzosko przekonuje, że zmienia się też podejście do definiowania przyczyn zaburzeń. Jest dziś dojrzalsze. W sukurs edukacji na temat zdrowia psychicznego i zmian w mentalności podhalańskich rodzin (kiedyś obyczaj zakazywał mówienia o emocjonalnych trudnościach) idzie paradoksalnie... kryzys klimatyczny. Usprawiedliwianie depresji, psychoz i problemów emocjonalnych nadprzyrodzoną naturą przestało działać. Przyroda zaczęła ulegać zmianie.– Z tego, co pamiętam, minionej jesieni halny wiał mocno chyba tylko raz. Czasy, gdy budził grozę, raczej minęły. Świat się zmienił, fizycznie i symbolicznie – podsumowuje Brzosko.Profilaktyka i diagnostyka to dopiero początek skomplikowanej drogi. Aktualnie w niemal 30-tysięcznym Zakopanem znajduje się jedna publiczna poradnia zdrowia psychicznego, gdzie przyjmuje psycholog i dwóch psychiatrów na niepełnym etacie. Jest jednak szansa, że za kilka miesięcy powstanie oddział centrum leczenia środowiskowego, które działa w Nowym Targu. Ma to być punkt konsultacyjny z możliwością porad terapeutycznych.– Zdecydowanie ułatwiłoby nam to pracę, gdyż dziś zbyt często musimy odsyłać pacjentów do prywatnych gabinetów. Na terenie Zakopanego NFZ nie gwarantuje nikomu psychoterapii czy terapii leczenia uzależnień. Można na to liczyć jedynie w ramach pilotażowych programów fundowanych przez UE. Niestety, często oznacza to konieczność wyjazdu do gabinetu znajdującego się wiele kilometrów od miejsca zamieszkania – mówi Brzosko.Ewa Makieła dodaje, że w ciągu ostatnich kilku lat obserwuje coraz większą liczbę osób z chorobami psychicznymi. Kolejki w gabinecie się wydłużają, a terminy są coraz odleglejsze. Jej zdaniem to efekt zmian obyczajowych i dojrzalszego podejścia do spraw zdrowia psychicznego.– Ludzie trochę mniej się wstydzą tego, że mają kryzysy psychiczne. Jest też mniejsza stygmatyzacja osób, które postanowiły pójść do psychiatry. Ma to wpływ na liczbę zgłaszających się. Dopiero teraz widzimy prawdziwą skalę zjawiska – twierdzi.

Halny paradoks

Jadwiga Brzosko dostrzega pokoleniowe przesunięcie środka ciężkości kryzysów emocjonalnych i tendencji samobójczych. 40-latkowie i starsi na Podhalu radzą sobie lepiej z problemami, które tłamsili ze względu na panujący model społeczny. Niestety, coraz częściej cierpią ludzie młodsi. Odczuwają większą samotność (wywołaną m.in. pandemią), ekonomiczną frustrację napędzaną inflacją i lęk z powodu trwającej niedaleko wojny. Ale to nie ma nic wspólnego z halnym ani ze specyfiką regionu.

– Mam 19-letnią córkę, więc siłą rzeczy byłam i dalej jestem w samym centrum tych problemów. Rozmawiam też z nauczycielami i pedagogami szkolnymi, wszyscy wskazują na wzrost problemów wśród młodzieży, egzystencjalnych kryzysów, braku poczucia sensu. Nie prowadzę statystyk, ale na oko jedna czwarta pacjentów przychodzi do mnie z psychosomatycznymi dolegliwościami na tle emocjonalnym – twierdzi Jadwiga Brzosko.Dorota Barnaś-Majcher, psychoterapeutka i kierowniczka Ośrodka Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży w Zakopanem, potwierdza to zjawisko. – Psychiatrzy, psychologowie i psychoterapeuci z całej Polski zauważają niepokojący wzrost kryzysów emocjonalnych wśród nastolatków i młodych dorosłych w reakcji na bieżące trudności życiowe. Ale pojawia się jeszcze kwestia traumy pokoleniowej. Ponieważ jako dorośli jesteśmy opiekunami i modelujemy zachowania następnego pokolenia, to gdy my nie dajemy sobie rady, oni również popadają w kryzys. Otwarte mówienie o trudnych doświadczeniach, słabościach czy traumach pozwala przerwać ten pokoleniowy przekaz i chroni najmłodszych – twierdzi Barnaś-Majcher. – Czasami poznanie historii rodzinnej pomaga lepiej zrozumieć nasze lęki i zachowania, co można przepracować w terapii.Zdaniem Rafała Majchera, który jest psychoterapeutą w tym samym zakopiańskim ośrodku oraz prezesem zarządu Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju i Aktywności Społecznej „Zrozum, by Pomagać” – to właśnie mit o zabójczym halnym paradoksalnie spowodował dużo pozytywnych zmian w podejściu do zdrowia psychicznego na Podhalu.– Sam akt samobójstwa, czyli zaprzeczenie najbardziej podstawowemu odruchowi ludzkiemu, jakim jest pragnienie przetrwania, to na tyle niewyobrażalne zjawisko, że ciężko je zrozumieć. A tam, gdzie zawodzi logika, szybko pojawiają się siły nadprzyrodzone, które najłatwiej tłumaczą „rzeczy niepojęte” – wyjaśnia Majcher. – Oprócz naukowego zrozumienia wiatrów fenowych, ich badania uruchomiły także procesy przeciwdziałania. Doprowadziło to do organizacji na Podhalu m.in. programów szkoleń dla lokalnych specjalistów, jak reagować na kryzysy emocjonalne oraz przypadki przemocy domowej.Za merytoryczną opiekę nad takimi kursami odpowiadali krakowscy specjaliści związani obecnie z krakowską Fundacją Dom Terapii. Dzięki współpracy z lokalnymi samorządami, np. gminą Kościelisko w 2017 r., udało się nie tylko dotrzeć do góralskich domów, ale także otworzyć emocjonalnie członków tych rodzin na rozmowy o kryzysach.Oprócz samych szkoleń i podnoszenia kwalifikacji podhalańskich terapeutów, Majcher podkreśla również znaczenie programów socjalnych, np. Placówki Wsparcia Dziennego w Kościelisku, gdzie mogą się zgłosić całe rodziny, a pomoc psychologiczna (kiedyś z funduszy unijnych, obecnie z gminnych) jest darmowa i udzielana bez wcześniejszego skierowania.– To symboliczne, że siła, która niegdyś miała wywoływać tyle nieszczęść i krzywd, z czasem doprowadziła do rozwoju lokalnych kadr terapeutycznych oraz, chociaż częściowo, nieodpłatnej opieki nad zdrowiem psychicznym Podhalan – podsumowuje Majcher.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wieje, ale nie zabija