Mary i Maria czekają na papieża

To może być najważniejsza jak dotąd pielgrzymka Franciszka. Czy papież przekona Amerykanów do swoich poglądów na ekologię i gospodarkę?

20.09.2015

Czyta się kilka minut

Mural w pobliżu hali Madison Square Garden, w której Franciszek odprawi mszę, wrzesień 2015 r. / Fot. Dennis van Tine / GEISLER-FOTOPRES / DPA / CORBIS
Mural w pobliżu hali Madison Square Garden, w której Franciszek odprawi mszę, wrzesień 2015 r. / Fot. Dennis van Tine / GEISLER-FOTOPRES / DPA / CORBIS

Wschodni lub – jak mówią miejscowi – „hiszpański” Harlem. Gdzieś między Drugą a Trzecią Aleją siatka przecznic nagle się załamuje. Między blokami z czerwonej cegły nie tak łatwo znaleźć adres przy Sto Trzynastej Ulicy. To właśnie pośród takiego blokowiska, w sercu projects, czyli budynków komunalnych dla mieszkańców o niższych dochodach, stoi niewielki kościółek i wcale nie tak duża szkoła parafialna.

O katolickiej podstawówce Our Lady Queen of Heaven usłyszeli wszyscy, gdy ogłoszono program papieskiej pielgrzymki do Stanów Zjednoczonych (22-27 września). Właśnie tutaj Franciszek spotka się z uczniami – imigrantami i uchodźcami – także tymi, którzy dotarli do USA bez opieki dorosłych. Teraz wielu z nich korzysta z zasiłków społecznych.

Drugi pracodawca USA

Na przełomie XIX i XX w. amerykańscy katolicy tworzyli równoległe społeczeństwo: mieli swoje szkoły, szpitale i uniwersytety. Ponad sto lat później, wraz z kryzysem powołań oraz posoborową zmianą relacji państwo–Kościół, społeczna potęga tej religii dobiegła kresu. W szkołach i szpitalach zaczęli pracować świeccy; uniwersytety częściowo uwolniły się spod kurateli zakonów, by móc czerpać z państwowych dotacji.

Jednak nawet dziś Kościół katolicki prowadzi w USA aż 6800 szkół, kieruje 630 szpitalami (to 11 proc. wszystkich), pod jego patronatem działają 244 college’e i uniwersytety. Instytucje te zatrudniają w sumie ponad milion osób. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Kościół jest drugim największym pracodawcą w kraju. Pojawiają się jednak pytania: o warunki zatrudnienia, ubezpieczenia, wysokość płac. Zdaniem krytyków, w tej dziedzinie Kościół mógłby wykazać się większą troską.

Rozdział państwa i Kościoła uderzył też w system szkół parafialnych, które bywają niedofinansowane i nie mogą czerpać z publicznych dotacji. W ciągu ostatnich 15 lat liczba uczniów spadła o 24 proc. Teraz tylko co dziesiąty katolik zapisuje swoje dzieci do katolickich szkół; jedynie 20 proc. dzieci ma dostęp do lekcji katechezy.

W ten sposób, zdaniem socjologów, powstaje pokolenie „katolików milenijnych”, pozbawione religijnej edukacji, które wiedzę o swojej tradycji czerpie z Wikipedii.

Statystyczny katolik

Jak wygląda dziś amerykański katolicyzm? Według najnowszego sondażu instytutu Pew Research Center do „związku z katolicyzmem” przyznaje się 45 proc. dorosłych Amerykanów. Zadeklarowani katolicy stanowią dziś jedną piątą społeczeństwa; 9 proc. to tzw. kulturowi katolicy, kolejne 9 proc. – wierni, którzy odeszli z Kościoła. Zapytani o to, co jest dla nich najistotniejsze w doświadczeniu wiary, amerykańscy katolicy odpowiadają: związek z Jezusem oraz pomoc biednym i potrzebującym. Udział w sakramentach i inne formy pobożności pozostają dla nich na drugim planie.

Z kolei jedna z badaczek z The Center for Applied Research in the Apostolate (CARA) pisała niedawno na łamach magazynu „America”, że statystyczny amerykański katolik to najczęściej... 48-letnia biała kobieta. Jeśli urodziła się w 1967 r., ma zapewne na imię Mary. Inaczej niż jej rodzice, nie chodziła do katolickiej szkoły i nie posłała do niej swoich dzieci. Chodziła za to na parafialną katechezę. Do kościoła przychodzi raz w miesiącu, oraz w Środę Popielcową, Wielkanoc i Boże Narodzenie.

Ta statystyka nie sprawdza się jednak w wielu diecezjach, gdzie większość katolików już stanowią Latynosi. W skali kraju to 38 proc. dorosłych katolików. W Atlancie miejscowa diecezja musi nawet wynajmować dawne kina i szkoły, żeby pomieścić nowych wiernych – utworzona pół wieku temu dla 24 tys. katolików, ma ich teraz milion. Na Południu diecezje zmagają się z brakiem duchownych mówiących po hiszpańsku. Co nie jest bez znaczenia, wielu latynoskich katolików przebywa w USA nielegalnie – nie mogą liczyć na pomoc państwa, a ze strony Kościoła oczekują większego wsparcia. Obok naszej statystycznej Mary mamy zatem i Marię. Jest nieco młodsza od tej pierwszej, ma więcej dzieci i zwykle mniejsze dochody. Na msze, odprawiane po hiszpańsku, chodzi co niedzielę.

Może się zdarzyć, że Mary i Maria są z jednej parafii. Podczas pielgrzymki Franciszek przemówi do wiernych także po hiszpańsku. W USA, gdzie politycy instrumentalnie wykorzystują imigrancką kartę w prawyborach prezydenckich i gdzie pada argument o konieczności mówienia po angielsku, mówienie w języku tej nieuprzywilejowanej części katolików jest mocnym, nawet jeśli niezamierzonym, znakiem.

Kościół na sprzedaż

Wróćmy jednak na East Harlem. Our Lady Queen of Heaven to także parafia słynna z tego, że jej członkowie protestują, odkąd włączono ją do sąsiedniej w 2007 r. Zbierają się w niedzielę przy ławkach naprzeciw drzwi zamkniętego kościoła. Parafianie buntownicy planują „coś” podczas wizyty papieża. Na drzwiach kościoła przyklejono nalepki: „Otwórz nasz kościół!”.

Byli parafianie z Our Lady Queen of Heaven korzystają z tego, że media dużo mówią o wizycie Franciszka. Przed zamkniętym kościołem można sobie zrobić zdjęcie z kartonowym papieżem, sprzedawanym w sklepach z dewocjonaliami z okazji pielgrzymki. Akcja ma zwrócić uwagę na to, czym jest dla ludzi wspólnota parafialna i kościół, w którym modlili się od dziecka. Wygląda na to, że wierni upatrują szansy w wizycie Franciszka. Przecież ten, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires, zachęcał księży, żeby tworzyli kościoły choćby w wynajmowanych garażach – byle blisko ludzi.

Z powodu likwidowania parafii biskupom zarzuca się, że zachowują się bardziej jak zarządcy niż duszpasterze. Niedawno lawinę komentarzy o spłacaniu kosztów odszkodowań za nadużycia seksualne wobec nieletnich wywołała sprzedaż za 3 mln dolarów stuletniego bostońskiego kościoła. Parafianie znów czują się pominięci. Deborah Rose-Milavec, szefowa organizacji Future Church, ma nadzieję, że Franciszek nakłoni biskupów, by zamiast zamykać parafie, wykazali się duszpasterską kreatywnością.

Co zrobi papież?

John L. Allen, watykanista z dziennika „Boston Globe” radzi, by po papieżu spodziewać się niespodzianek. Waszyngton buzuje od pytań. Co Franciszek powie w Białym Domu oraz zwracając się – jako pierwszy papież w historii – do obu izb Kongresu? Czy wspomni o imigracji? Czy podczas spotkania w stołecznej katedrze z 300 amerykańskimi biskupami będzie łagodny i ,,postara się zainspirować, czy powie im do słuchu”? Wiadomo, że wystąpi podczas posiedzenia Zgromadzenia Generalnego ONZ, ale z kim porozmawia w kuluarach? Czy skrytykuje kapitalizm i nierówności społeczne, tak wyraźnie w tym kraju widoczne?

Na łamach magazynu „America” Allen podkreśla też, że Amerykanie nie są przyzwyczajeni do skromnych celebrytów. Franciszek „nie pasuje” do popularności, jaką przyciąga. Z pewnością i samych katolików ogarnie pielgrzymkowo-gadżetowy szał. Już od kilku miesięcy można kupić... pluszowe Franciszki, figurki, papieży z kartonu (w skali 1:1).

Czy papież dotrze ze swoim przesłaniem do Amerykanów? Thomas Reese, jezuita, komentator „National Catholic Reporter”, przestrzega przed trudnościami. Papieskich wystąpień jest wiele, bo to długa wizyta. Różnica czasu powoduje, że trudno będzie wszystko śledzić. Poza tym język hiszpański sprawi, że dla wielu wypowiedzi papieża będą bezpośrednio niedostępne. Zatem większość otrzyma przesłanie przetworzone przez media. Już teraz katolickie czasopisma prześcigają się w tworzeniu „instrukcji” i „przewodników” po pielgrzymce. „Sześć rad...”, „Dziesięć rzeczy, które trzeba wiedzieć...” itd.

Ze słuchaniem papieża może być inny problem. Cztery główne tematy pielgrzymki to troska o środowisko, imigranci, sprawiedliwość społeczna i ekonomiczna oraz wartość tradycyjnej rodziny. Wszystkie są przedmiotem intensywnej politycznej dyskusji, wszystkie też dzielą Amerykanów. Wielu krytykuje poglądy Franciszka na ekologię czy gospodarkę.

Ewangelia na ulicy

Prosto z Harlemu jadę na Manhattan, do Sheen Center. Kiedyś była to diecezjalna placówka służąca bezdomnym prysznicami. Od niedawna – katolickie centrum kultury w modnej dzielnicy Lower East Side. Na panel o wizycie papieża z udziałem arcybiskupa Nowego Jorku Timothy’ego Dolana wejściówek brakuje od dawna. Do środka wchodzą nobliwe starsze panie i eleganccy księża. „Mam nadzieję, że papież zobaczy żywotność i siłę amerykańskiego kościoła, tak jak to przydarzyło się Janowi Pawłowi II” – powie dyskusji abp Dolan. Wspomni też ostatnie spotkanie z Franciszkiem: „Papież przyznaje, że nie zna Stanów i czuje się niepewnie z powodu słabej znajomości angielskiego. Nie był tu nigdy. Podczas spotkania wyjął atlas i poprosił, żebym mu opowiedział o różnych regionach, kulturalnych różnicach. Słuchał zafascynowany. Mówił: »Wszyscy się ekscytują, że zobaczą papieża. A to ja chcę ich zobaczyć i posłuchać, co mają do powiedzenia«”.

Nieopodal Sheen Center, na tym samym Lower East Side, między modnymi knajpami i butikami znajduję dwa domy Catholic Worker – wspólnoty pomagającej bezdomnym i ubogim, której twarzą przez kilkadziesiąt lat była Dorothy Day, znana publicystka i działaczka katolicka. Nie jestem pierwszą dziennikarką, która zagląda tu w tych dniach. Wiadomo: ubodzy pasują do Franciszka. Członkowie wspólnoty również czują, że to, co Franciszek mówi o solidarności, gościnności, nierównościach, jest im bliskie. Trzonem Catholic Worker była zawsze gościnność i uczynki miłosierdzia. Ze swoim radykalizmem Catholic Worker tkwi w sercu modnej dzielnicy jak drzazga. Uwiera trochę – jak nas wszystkich radykalnie ewangeliczne wezwania Franciszka.

Wchodzę „z ulicy”, ale zostaję na kolacji i mszy. W czasie modlitwy wiernych ktoś mówi: „Prosimy Pana, żeby wizyta Franciszka nie obróciła się w show. Żeby jego prorocki głos przedarł się z mocą przez wszystko, co będą z nią chcieli zrobić biskupi i politycy”. „Panie, usłysz nasze modlitwy!” – odpowiadamy. ©

Śledź relacje naszej autorki z pielgrzymki do USA na www.tygodnikpowszechny.pl i Twitterze @zuzaradzik

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2015