Margines, przyczółek

W poezji i krytyce nieomal od początku szukano alibi dla ekskluzywności wiersza, braku oczywistych zysków z jego istnienia.

01.04.2019

Czyta się kilka minut

W recenzji „Zdroju”, bardzo interesującej książki Barbary Klickiej [rozmowę z nią publikujemy w dziale Kultura – red.], czytam o autorce i jej wcześniejszym dorobku, ściślej zaś o miejscu tej twórczości w przestrzeni społecznej: „była dotąd znana jako poetka, co oznacza, że raczej nie była znana, bo jeśli literatura jest marginalną sprawą, to poezja współczesna to margines tego marginesu. Sytuację zmieniają może nieco nagrody”. Muzo, nie być znanym to jest nie być wcale.

W tym momencie można byłoby zacząć opowieść o tym, że z tego marginesu na marginesie, którym poezja jest przecież od dekad, a nie od dekady, wyszły impulsy decydujące o zmianach świadomości wcale licznych czytelników wszystkiego prócz wierszy. Wspomnę tylko, że w latach 70., w arcyciekawym okresie przełamywania się różnych tradycji i postaw, bardziej wiersze niż proza podpowiadały język kształtującego się zwrotu. Owszem, oddziaływał Gombrowicz ciągle niedoczytany, Konwicki nostalgię nicował ironią, Lem znosił granice humanistycznej wyobraźni, a jednak na repertuar zaklęć, otwierających sezamy, złożyli się głównie poeci i poetki. To oni rozpruli balon gierkowskiej propagandy, przetestowali siłę sceptycyzmu (Szymborska), gniewu na nijakość (Herbert), nieufności wobec fejkowego języka (młodzi z pokolenia ’68).

I dalej można pokazywać, że z literatury lat 80. zostało parę wierszy, „piosenek” – intymnych czy politycznych – odciskały się na obrazie rzeczywistości. Świat jako scenę, społeczeństwo jako widowisko, kto przedstawił lepiej niż poeci i „poeci przebrani” za prozaików (np. Dorota Masłowska)? Kto odkrył i uwidocznił paradoks obecności, polegający na zamianie treści w dekoracje, z którego wynika, że chcąc mieć coś do powiedzenia i mieć szansę na bycie wysłuchanym, trzeba mówić z marginesu, bez poczucia, że najważniejszą właściwością głosu jest głośność? Chociaż podejście to zalatuje naftaliną, to przecież bez jakiejś cząstki naiwności kultura traci grunt i błyskawicznie staje się tylko i wyłącznie brutalnym cwaniactwem, jak prawie wszystko wokół.

Zatem margines marginesu nie jest czymś zupełnie nowym, za to być może nowa jest skala aroganckiej obojętności głównego nurtu na to, co idiomatyczne i oboczne. Znaczyłoby to jednak, że niepopularność i związana z tym bezsilność poezji jest wręcz warunkiem jej nieobliczalności, źródłem niedającego się wykluczyć wpływu na przyszłość.

Nic nowego. W poezji i krytyce nieomal od początku szukano alibi dla ekskluzywności wiersza, braku oczywistych zysków z jego istnienia. Z czasem, kiedy wykruszały się fundamenty religijne liryki, a funkcje dydaktyczne czy ludyczne traciły na znaczeniu, o usprawiedliwienie to było coraz trudniej. Aż powiedziano: podmiotowość, samodzielność myślenia, etyczność bez autorytetów, polityczność przeciw polityce, zapis pojedynczych i zbiorowych doświadczeń, oddźwięki końca świata.

O sile bezsilnych Václav Havel wyrażał się bez złudzeń, ale i bez defetyzmu. Przywołany przez niego kierownik sklepu warzywnego, posłusznie głoszący hasła władzy, uśmierca życie na potrzeby ideologii i zarazem jest jedną z jej ofiar: „Ideologia (...) zasłania przepaść między intencjami systemu a intencjami życia; udaje, że roszczenia systemu wynikają z potrzeb życia. Jest to swoisty świat pozorów przedstawiany jako rzeczywistość”.

Dużo by pisać o dzisiejszych kłopotach z poczuciem rzeczywistości, postprawdzie, ideologii i populizmach, dominacji spektaklu; pewnie dlatego wydaje się Havel autorem nieprzedawnionym. Po lekturze jego eseju demokracja i wolność stają się na powrót celem, a nie stanem posiadania, poeci zaś to współcześni dysydenci. Idący na margines, broniący przyczółka. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2019