Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie będą propagować niezdrowych nawyków żywieniowych i dyskredytować zrównoważonej diety. I nie będą w reklamach używać zwrotów w rodzaju "musisz to mieć" - to postanowienia "Kodeksu reklamy żywności skierowanej do dzieci", który wprowadza Polska Federacja Producentów Żywności, i który przyjęło dziesięć koncernów spożywczych.
Reklama skierowana do dzieci to temat szczególnie drażliwy i chwała tym firmom, że podejmują samoograniczenia. Bo taka reklama zwraca się do umysłów nienauczonych interpretowania, odbierających reklamę dosłownie, a na dalszym etapie rozwoju - traktujących reklamowane towary jako wyznacznik prestiżu w grupie. Słowem - dziećmi najłatwiej manipulować.
Jednak w polskiej reklamie dzieci nie tylko przekonują się, że czekoladowy batonik albo słodzone płatki dają energię na cały dzień i są źródłem niezbędnych mikroelementów - dzieci w reklamach cieszą się również z zupy instant, z lokaty czy ubezpieczenia, albo smarują się maścią zapobiegającą bliznom. Po co? Bo reklamodawcy wiedzą, że dzieci towarzyszą rodzicom w supermarkecie i w konsumenckich decyzjach. Namawiają rodziców nie tylko do kupna zabawek i słodyczy, ale też codziennych produktów. Przy pomocy dziecka najłatwiej manipulować rodzicami.
Producenci nie przejmują się tym, że ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (art. 16 p. 1 ust. 3) za takową uznaje reklamę odwołującą się do uczuć klientów przez wykorzystywanie łatwowierności dzieci. Nigdzie w ustawie nie jest powiedziane, że tyczy się to tylko przekąsek.