Macierewicz w drodze na szczyty

Z jednej strony niestrudzony krzewiciel teorii zamachu w Smoleńsku, z drugiej – zaskakująco racjonalny minister obrony. Dla jednej z kilku najważniejszych postaci PiS wszystko jest polityką podporządkowaną wielkim ambicjom.

03.07.2016

Czyta się kilka minut

Antoni Macierewicz, 23 marca 2016 r. / Fot. Adam Chełstowski / FORUM
Antoni Macierewicz, 23 marca 2016 r. / Fot. Adam Chełstowski / FORUM

Krakowskie Przedmieście w Warszawie sześć lat po 10 kwietnia 2010 r. Pierwsza rocznica katastrofy smoleńskiej po zmianie lokatora w Pałacu Prezydenckim i „małym pałacu”, czyli Kancelarii Premiera, zgromadziła tysiące osób. Jarosław Kaczyński na koniec litanii podziękowań rozpromienia się. – Wielu z was pewnie w tej chwili zadaje sobie pytanie: dlaczego on – czyli ja – jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego nie mówi o tym, którego być może trzeba by było postawić na pierwszym miejscu? Ja chciałem o nim powiedzieć oddzielnie! Wymawialiście, krzyczeliście tutaj jego imię. Antoni Macierewicz.

Tłum wraca do wcześniejszych okrzyków: – Antoni, Antoni, Antoni!

Nawet gdyby Kaczyński nie wymienił nazwiska swojego zastępcy w partii, to tłum by mu je przypomniał. Prezes zawsze jednak pamięta. Jest mu osobiście wdzięczny. Macierewicz wyrósł na przewodnika „ludu smoleńskiego”, twardego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Swoją obecną pozycję zbudował na nieformalnym śledztwie prowadzonym przez jego zespół parlamentarny.

Pasażer na gapę dobrej zmiany

Macierewicz jest dziś ministrem obrony narodowej i – na co długo czekał – wiceprezesem partii. – Jarosław Kaczyński dba o to, aby w jego najbliższym otoczeniu była równowaga. Na pewno jednak Macierewicz dużo większą popularnością cieszy się w elektoracie PiS niż w samej partii – nie kryje w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” polityk z władz PiS.

W partii jednak może liczyć na sympatię prezesa – do rządu premier Beaty Szydło trafił właśnie z jego woli, wbrew Szydło, która „najbardziej prawdopodobnym kandydatem” na szefa MON ogłaszała Jarosława Gowina. Szybko stał się jedną z najmocniejszych postaci w rządzie.

– Wcześniej w wąskim gronie szefostwa PiS sprzeciwiał się objęciu przez Szydło funkcji premiera. Protestował w obecności samej Beaty. Ale teraz ma z Szydło dobre relacje – przekonuje ważny polityk PiS. Teraz, gdy sam został ministrem obrony, na co bardzo liczył, uznaje zwierzchnictwo prezesa, a nie pani premier. Prof. Antoni Dudek: – Macierewicz jest pasażerem na gapę „dobrej zmiany”, bo PiS-owi udało się wygrać mimo jego aktywności.

Z kolei z Andrzejem Dudą łączą go chłodne relacje. Wynika to m.in. z faktu, że Macierewicz oczekuje publikacji aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, przed czym prezydent wciąż się wzbrania. Niemniej to Macierewicz – obok prezydenta Andrzeja Dudy – jest twarzą szczytu NATO w Warszawie i jego oczekiwanego sukcesu, czyli decyzji o rozmieszczeniu w państwach bałtyckich i Polsce czterech wzmocnionych batalionów NATO.

Bez cieniowania

A jeszcze niespełna trzy lata temu Macierewicz ocierał się o śmieszność. Podczas posiedzenia zespołu smoleńskiego próbował łączyć się z ekspertami za pomocą komunikatora Skype – prof. Wiesław Binienda starał się właśnie dowodzić, że doszło do eksplozji na pokładzie tupolewa. Internauci zaczęli jednak dzwonić do niego; przedstawiali się jako „Władimir Putin”, „co za bzdury Macierewicz” i „Lech”. Obok Macierewicza siedział kryjący zniesmaczenie Jarosław Kaczyński. Takie groteskowe incydenty to jednak nic, bo w oczach prezesa, mimo bardzo skromnych środków, Macierewicz stał się pierwszym pośród tych, którzy „nie chcieli zapomnieć” o 10 kwietnia 2010 r.

Ekipa, która towarzyszyła Macierewiczowi w zespole smoleńskim, dalej jest obok niego. Bartłomiej Misiewicz, wcześniej asystent i prawa ręka, jest dziś jego rzecznikiem prasowym. Bartosz Kownacki, współpracujący z Macierewiczem poseł PiS i były pełnomocnik Ewy Błasik (wdowy po gen. Andrzeju Błasiku), jest wiceministrem obrony. Eksperci zespołu smoleńskiego zasilili podkomisję działającą w ramach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP).

Diametralnie zmieniły się zatem role, ale obsada już nie.

Antoniemu Macierewiczowi nie sposób odmówić uroku, który prezentuje w kontaktach bezpośrednich.

– Z całą pewnością jest to człowiek, który potrafi uwodzić – mówi „TP” jeden z jego kolegów partyjnych. Osoby znające go przez wiele lat dodają jednak, że za uśmiechem skrywa determinację wspinania się w górę. W niepublikowanych wspomnieniach Jarosław Kaczyński opowiada, że gdy po wielu latach analizowali z Macierewiczem początek lat 90., doszli do wniosku, że brakowało im ambicji, że bez oporu oddawali w myślach najwyższe urzędy starszym kolegom. Teraz Macierewicz naprawia błąd sprzed ponad 25 lat. Według prof. Dudka, zapewne mierzy jeszcze wyżej niż MON, ale już teraz osiągnął więcej, niż można było przypuszczać.

– Jest autentycznym człowiekiem i politykiem. Nie można go traktować jako cynicznego, przebiegłego gracza – o to bym go nie posądzał. Jest za to ambitny i zależy mu na osiąganiu własnych celów – zapewnia „TP” Kornel Morawiecki, druh Macierewicza z opozycji antykomunistycznej.

Tak idealistyczny obraz burzy Zbigniew Janas. Były szef Solidarności w Ursusie przypomina scenkę, która w jego ocenie definiuje szefa MON. – Gdy Jacek Kuroń umarł, to Macierewicz powiedział w Sejmie, taki był sens jego słów, że Jacek to szkodnik. Złamał wszelkie zasady, choć ma gębę pełną patriotyzmu i chrześcijaństwa – denerwuje się Janas, a w jego głosie wciąż słychać wściekłość. Według niego u Macierewicza wszystko jest polityką. – On się nie miarkuje, zawsze prowadzi czysto cyniczną politykę bez cieniowania – ocenia Janas.

Piękna układanka

Wszystko, a zatem również, jeśli nie przede wszystkim, kwestia smoleńska. Tu nawet Morawiecki wytyka koledze, że powołanie podkomisji złożonej wyłącznie z ekspertów jego zespołu to błąd.

– To nie jest przecież prywatna sprawa Antka czy Jarka. Macierewicz nie dopełnia staranności, bo brakuje otwartości na innych naukowców niż swoi – dodaje Morawiecki.

Powołanie podkomisji to jednak przejaw siły Macierewicza i jego triumf, bo śledztwo mające dowieść zamachu zyskało państwowy – ale co istotne: nie prokuratorski – glejt.

O kierunku, w jakim zmierzają eksperci, mówił w maju prof. Wiesław Binienda w noc miesięcznicy: „Pracujemy bardzo ciężko, od świtu do nocy, nie lenimy się. Dowiadujemy się nowych rzeczy. Wszystkie układają się w piękną układankę, wszystko do siebie pasuje”. Nowych, znaczących dowodów jednak nie ma: nagranie rozmów załogi tupolewa z wieżą kontroli lotów, które przekazali Łotysze, nawet nie obejmuje ostatniej fazy lotu. Protokół ze zniszczenia Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych z 10 kwietnia 2010 r. (400 kart informacji i meldunków) też nie rzucił nowego światła na przyczyny katastrofy.

Z ust Macierewicza często za to pada stwierdzenie, że pasażerowie Tu-154M zginęli nie „w”, nie „pod”, ale „nad” Smoleńskiem. Bo to, że tupolew rozpadł się w powietrzu, jest dla Macierewicza „faktem podstawowym”. Czas, jaki minął od 16 listopada 2015 r., gdy przejął MON, wypełniają konsekwentne zabiegi, aby teoria wybuchów stała się obowiązującą.

Udry z Ziobrą

Były szef MON Tomasz Siemoniak (PO): – Dziwię się, że skoro prokuratura jest w rękach Zbigniewa Ziobry i skoro słuszni prokuratorzy zajmują się śledztwem smoleńskim, to nie powiedział „po pięciu latach prac zdaję się na prokuraturę” i nie wykorzystał dobrego momentu, aby zostawić za sobą sprawę katastrofy.

Macierewicz nie chciał jednak oddać pola Zbigniewowi Ziobrze, bo minister sprawiedliwości jest sceptykiem – „smoleńskim ateistą” – jeśli chodzi o teorię zamachową. Dziś konflikt pomiędzy dwoma „siłownikami” w rządzie jest w PiS tajemnicą poliszynela. Nowy zespół prokuratorów, stworzony przez Ziobrę i zajmujący się Smoleńskiem, to doświadczeni śledczy z Markiem Pasionkiem na czele. Mogą powbijać kolejne gwoździe do trumny ze smoleńskimi tezami Macierewicza. Zwłaszcza że opinia zespołu 24 biegłych na ok. 2 tys. stron wykluczyła eksplozje na pokładzie Tu-154M.

Dla ministra obrony powołanie podkomisji, która mu podlega, jest więc sposobem na podtrzymanie swoich dotychczasowych hipotez o tym, że Polska padła 10 kwietnia „ofiarą terroryzmu”. Dało też sposobność do ponownego skupienia wokół siebie części rodzin smoleńskich i przyjęcia z honorami Ewy Błasik, która w środowisku PiS cieszy się wielką estymą.

Szczyt to ja

Macierewicz znalazł też sposób na swoje nowe otwarcie w polityce. Choć o zorganizowanie szczytu NATO w Warszawie zabiegał i uznawał za swój sukces były już prezydent Bronisław Komorowski, to jego twarzą stał się Antoni Macierewicz – jeden z największych krytyków byłego prezydenta.

– Bezceremonialnie promuje siebie jako twórcę wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Cokolwiek by o Macierewiczu nie sądzić, to na tle bezbarwnych polityków PiS, poza samym prezesem, choć w zły sposób, to jednak błyszczy. Skutecznie udało się stworzyć wrażenie, że jest główną postacią szczytu NATO, który jest głównie jego zasługą – przyznaje w rozmowie z „TP” Tomasz Siemoniak.

Nieprzypadkowo MON emitowało w telewizji spoty promujące szczyt NATO w Warszawie. Pierwszoplanowym bohaterem nagrania był Macierewicz. Koszt produkcji i emisji sięgnął 650 tys. zł. Rzecznik Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz, na krytykę odpowiada, że przecież szef MON jest – obok prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło – współautorem sukcesu, czyli zobowiązań państw NATO co do wzmocnienia flanki wschodniej.

Tomasz Siemoniak: – Nie można odmówić Macierewiczowi talentów promocyjnych, ale kreowanie go na bohatera szczytu NATO jest śmieszne. On nie ma żadnych zahamowań, więc może twierdzić, że w kilka miesięcy naprawił armię i dokonał przełomu w NATO.

Faktem jednak jest, że polityk, któremu krytyczna wobec niego prasa regularnie wkłada na głowę turban taliba, zadomowił się na salonach Paktu. Spotyka się z sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem, szefami obrony innych państw Sojuszu, podejmuje amerykańskich generałów i uroczyście otwiera największe w Polsce po 1989 r. ćwiczenia wojskowe sojuszu Anakonda-16.

Caracale w zawieszeniu

W języku Macierewicza wiele kwestii zasługuje na przymiotniki „dramatyczne”, „skrajne”, „niebywałe”, „wstrząsające”, „zdewastowane”. Jednak nawet jego poprzednik w fotelu szefa MON zauważa, że Macierewicz w rzeczywistości wcale nie odcina się całkowicie od spadku po Platformie.

– Wbrew retoryce spalonej ziemi, którą rzekomo zastał, pozytywna jest kontynuacja – mówi „TP” Siemoniak. Gen. Mieczysław Gocuł został mianowany na drugą kadencję szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. To była jednak decyzja, co podkreślał Pałac Prezydencki, Andrzeja Dudy, choć oczywiście po konsultacjach z szefem MON.

Na stanowiskach dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i dowódcy operacyjnego również pozostali „odziedziczeni” po rządach PO generałowie: Mirosław Różański i Marek Tomaszycki.

– Ta kontynuacja to plus dla Macierewicza, ale pozostaje pytanie, jak trwała się okaże – mówi Siemoniak. Gen. Roman Polko uspokaja: – Macierewicz nie jest ani ministrem kontynuacji, ani rewolucji.

Macierewicz poszedł za to utartą ścieżką i szybko wymienił szefów wojskowych służb specjalnych, co czyni każda nowa ekipa rządowa. Pozbył się też kierownictwa Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Do Centralnego Archiwum Wojskowego skierował dr. hab. Sławomira Cenckiewicza. Unieważnił przetarg na samoloty dla VIP-ów rozpisany jeszcze przez ekipę PO – na jesieni ma ruszyć nowy na cztery rządowe samoloty za ok. 1,7 mld zł. Zainaugurował budowę bazy antyrakietowej w Redzikowie. Zapowiedział też rychłe stworzenie 35-tys. Wojsk Obrony Terytorialnej.

Wszystko to jednak kosmetyka w porównaniu z nierozstrzygniętymi dotąd kwestiami: przetargiem na śmigłowce wielozadaniowe, w którym jeszcze ekipa PO wybrała francuskie caracale, a po drugie, z systemem obrony powietrznej „Wisła”, w związku z którym w 2015 r. prezydent Bronisław Komorowski mówił, że Polska decyduje się na zakup amerykańskich patriotów. Koszty obydwu projektów są ogromne: 50 śmigłowców to 13,3 mld zł, a patrioty to nawet kolejne 47 mld zł, choć tu szacunki były rozbieżne.

Dwa gigantyczne projekty są jednak w zawieszeniu. Macierewicz, o ile początkowo mówił o rozpisaniu przetargu na śmigłowce od nowa, to potem zapewniał, że caracale pojawią się w Polsce już w 2016 r. Obecnie – wedle deklaracji MON – toczą się z Francuzami negocjacje o offsecie, prowadzone przez Ministerstwo Rozwoju.

Podobnie sprawa ma się z amerykańskimi patriotami – system ani nie spełnia w 100 proc. polskich oczekiwań (radar 360 stopni budowany przez koncern Raytheon jest wciąż w fazie rozwojowej), a do tego koszty przekraczają możliwości MON. Dlatego resort rozpoczął rozmowy z konkurencyjnym konsorcjum MEADS.

– Moim zdaniem nie ma żadnych decyzji, a Macierewicz czeka do szczytu NATO, aby nikogo wcześniej nie denerwować – ocenia Siemoniak. Z kolei kmdr por. rez. Artur Bilski podkreśla, że dobra umowa offsetowa związana z zakupem śmigłowców pozwoliłaby na odbudowę polskiego przemysłu lotniczego.

– Podobnie jest z programem „Wisła”. Kluczem jest zgoda na transfer technologii, a nie gotowy produkt – dodaje były oficer Naczelnego Dowództwa NATO.

Uczyniłem Polskę silną

Jeszcze przed szczytem Macierewicz chciał zdążyć z wysłaniem polskich F-16 na Bliski Wschód, gdzie mają brać udział w misjach rozpoznawczych wymierzonych w Państwo Islamskie. Podobnie też spieszy się z oddelegowaniem jednostek specjalnych do – wedle deklaracji – działań szkoleniowych. Pochwały na szczycie NATO z pewnością może zyskać zwiększenie wydatków na armię do 2 proc. PKB, o czym zdecydowała jeszcze ekipa PO. Taki pułap jest wymogiem sojuszu, ale spełnia go zaledwie pięć krajów członkowskich. Jak do tej pory minister Macierewicz nie pali się za to do spełnienia zapowiedzi Beaty Szydło, że nowym celem będzie wydawanie 3 proc. PKB na armię, co oznaczałoby ok. 17 mld zł rocznie więcej. Nowych zamówień armii na tak rosnącą kwotę polski przemysł i tak nie byłby w stanie zrealizować.

Prawdziwą twarz Macierewicza jako szefa MON będziemy mogli zobaczyć po szczycie NATO.

– Balansuje na krawędzi racjonalności, choć przed szczytem stara się kontrolować w wypowiadaniu swoich prawdziwych poglądów – ocenia prof. Dudek. Po przypieczętowaniu decyzji o sprowadzeniu do Polski amerykańskich marines będzie głosił, że zastał Polskę bezbronną, a uczynił silną. Wtedy też sam będzie mógł wyjść z półcienia. ©

Autor jest dziennikarzem Wirtualnej Polski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2016