Ludzkie historie

Posłusznie wchodzimy w tryby korporacji i systemów finansowych, poddajemy się kontrolom ze strony państwa. Zastanawiamy się jeszcze, jakie znaczenie mają jednostki? Jesteśmy przekonani, że to one zmieniają bieg dziejów? A może dopada nas, choćby i czasami, prawie pewność, że znaczymy niewiele więcej niż ci, którym w XX wieku wypadło się zmierzyć z dwoma totalitaryzmami: nazistowskim i komunistycznym? W minionym wieku poznaliśmy dotkliwiej niż kiedykolwiek w nowożytnych czasach, że jednostka może być zarówno startym na proch trybikiem społecznej machiny, jak osobą, która tę machinę wprawia w ruch, gdy tylko zapewnić jej odpowiednio dużo władzy.

“Gigantyczna koncentracja woli politycznej charyzmatycznych przywódców jest w tej epoce bezprecedensowa" - pisze Arkadiusz Stempin, historyk, w podwójnym, wakacyjnym numerze miesięcznika ZNAK (7-8/05), noszącym wiele mówiący tytuł - “Człowiek w potrzasku Historii". “Bez Lenina nie byłoby Października 1917 r., bez Stalina - »stalinizmu«, bez Mussoliniego - »Marszu na Rzym«. Hitler z kolei realizował swój prywatny scenariusz rodem z »Mein Kampf« wymyślony w monachijskich piwiarniach. Niemniej każdy z nich reprezentuje inny typ rewolucjonisty, co nadaje indywidualne piętno faszyzmowi włoskiemu i niemieckiemu, leninizmowi i stalinizmowi".

Najnowszy numer tworzą cztery opowieści o ludziach, których w historycznych książkach “z tezą" nazywano kiedyś “tymi, co tworzą historię".

Kambodżańskiemu królowi Sihanoukowi, którego barwny życiorys przypomina Piotr Kłodkowski, orientalista, Historia pozwoliła być i aktorem, i reżyserem, i premierem, i królewskim patriarchą. Wydaje się zresztą, że realizacja artystycznych ambicji, choć jej efekty nie były najwyższych lotów, okazywała się czymś dużo mu bliższym niż polityka - w XX wieku za czasów reżimu Czerwonych Khmerów Pol Pota szczególnie krwawa. “Groteska, innym razem okrucieństwo i szalona ideologia albo polityczny absurd i beznadziejna bieda, okraszona jedynie drobiną nadziei. (...) Stał się symbolem nie tylko swego państwa, ale do pewnego stopnia i całego stulecia, w którym nadzieja i heroizm sąsiadowały z ideologicznym szaleństwem i masową zbrodnią".

Symbolem państwa, które zaczęło walczyć o niepodległość nie przebierając w środkach, stał się, dzięki Historii, Szamil Basajew - “bicz boży na życzenie", jak pisze o nim Wojciech Jagielski, reporter “GW". Przejście drogi od studenta czerpiącego z życia pełnymi garściami do “wojownika świętej wojny" i najbardziej poszukiwanego w Rosji terrorysty - wydaje się długie i nieoczywiste. Basajew przeszedł ją w kilka lat. Może właśnie dlatego, że “kochał życie, a za najstraszniejszy koszmar zdawał się uważać nudę, szarą codzienność, anonimowość i banał". Człowiek o cechach Basajewa, któremu z radykalizmem do twarzy, mógłby być graczem giełdowym albo rzutkim przedsiębiorcą. Wybory, których dokonywał w ciągu 40-letniego życia, pozbawiły go tak tych możliwości, jak wielu skrupułów. Teraz już nie wybiera, bo dobrze naoliwiona machina wojny na Kaukazie, a ta stała się prawie jego “naturalnym środowiskiem" - robi to za niego.

Borys Wiktorowicz Sawinkow wydaje się podobnie zapamiętały, a Historia też mu nie poskąpiła goryczy urodzenia się w niewłaściwym czasie i miejscu. Postać to obecnie prawie nieznana, a, jak wynika z eseju Andrzeja Stanisława Kowalczyka, literaturoznawcy - fascynująca. Pierwszy szeroko znany antykomunista, za caratu - członek Partii Socjalistów Rewolucjonistów (eserów), który nigdy “nie wyzbył się młodzieńczego idealizmu, tęsknoty do wolności, pogardy dla kłamstwa i cynizmu". Stworzeniu demokracji konstytucyjnej i przebudowie społeczeństwa rosyjskiego poświęcił życie: tak w czasach monarchii, emigracji we Francji, walk białych z czerwonymi, jak po wprowadzeniu w Rosji komunizmu, kiedy, na emigracji w Warszawie, znajduje oparcie w Polakach. Gdy wszelkie starania zawiodły, zdecydował się na krok straceńczy, jakby wbrew Historii: powraca do Kraju Rad i staje się bohaterem pierwszego procesu pokazowego. Nie wyobraża sobie życia na emigracji; bolszewicy, skazując go na więzienie, nie widzą dla niego miejsca w ojczyźnie. Ostatnim wyborem jest skok z piątego piętra więzienia...

Ostatnią historię opowiada Janina Katz - o uczciwej komunistce na emigracji w Danii.

Numer pozbawiony jest - co niezwyczajne w “Znaku" - tekstów analitycznych. Tym bardziej jednak cztery “historie ludzkie" są przejmujące. Nieuchronnie przecież po ich przeczytaniu pojawia się pytanie, na ile autonomicznie możemy/chcemy podejmować decyzje? Jak łatwo i niepostrzeżenie zaplątać się w wielką historię i jak trudno, w takim zaplątaniu, pozostać np. uczciwym, odpowiedzialnym, przyzwoitym.

AM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2005