Ludzie bezbronni

Ponad pół miliona legalnych pistoletów, karabinów i strzelb w polskich domach to wciąż niewiele na tle większości krajów Europy. I mnóstwo – jak na powszechne przekonanie, że w Polsce broń mają jedynie mundurowi.

18.02.2020

Czyta się kilka minut

Podczas XX Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, 2012 r. / BARTOSZ KRUPA / EAST NEWS
Podczas XX Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, 2012 r. / BARTOSZ KRUPA / EAST NEWS

14 listopada 2017 r. Do gdyńskiego biurowca wchodzi pracownik jednej z tutejszych firm. Uwagę portiera przykuwa podłużna walizka, którą przyniósł mężczyzna. Zapytany o zawartość, pracownik odpowiada, że po pracy wybiera się na strzelnicę, dlatego przyniósł karabin.

W tym punkcie relacje stron stają się sprzeczne. Portier zezna, że dostrzegł zagrożenie dla pozostałych pracowników, dlatego chwycił walizkę z karabinem. Wtedy został zaatakowany przez jej właściciela. Posiadacz broni powie, że gdy portier nie zareagował na prośbę o zwrot własności, nie miał wyjścia i sięgnął po pistolet, który także miał przy sobie.

Portier uściśli, że mężczyzna zachowywał się podejrzanie, był nadmiernie pobudzony. Poza tym był cudzoziemcem. Cudzoziemiec zaprzeczy, jakoby miał powody do zdenerwowania. Wcześniej wiele razy przynosił broń do pracy, nie krył się z tym i nikomu w firmie to nie przeszkadzało. Polskie przepisy, które musiał wykuć na blachę ubiegając się o pozwolenie, nakazują jednak posiadaczowi mieć ją stale pod kontrolą. Gdyby pozwolił portierowi oddalić się z karabinem, popełniłby przestępstwo.

„Powiedział: na kolana, bo cię zastrzelę” – oskarży w końcu portier. Oskarżany zaprzeczy. I doda, że gdy przekładał pistolet z ręki do ręki, żeby wyjąć telefon i wezwać policję, portier rzucił się na niego, próbując wydrzeć mu z ręki także tę broń. Wystrzelił w podłogę, żeby odstraszyć napastnika. Drugi strzał padł już przypadkiem w trakcie szamotaniny. Pocisk na szczęście trafił w ścianę.

Pod koniec stycznia Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał posiadacza broni na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za przekroczenie granic obrony koniecznej. Oskarżony zapowiada apelację. Wyrok pierwszej instancji – jak twierdzi – zrzucił na niego całą odpowiedzialność za niebezpieczny incydent wywołany przez człowieka, który w każdej osobie z bronią widzi przestępcę.

Jest, a jakby jej nie było

Kiedy jesienią 2017 r. pisaliśmy o rządowych planach uproszczenia dostępu do broni palnej, pozwolenie na nią miało w Polsce około 165 tys. osób (nie licząc pozwoleń wydanych w związku z pracą w branży ochroniarskiej, które podniosłyby ten bilans do ponad 206 tys.). Na koniec 2019 r. liczba pozwoleń wzrosła do 191,1 tys. (i do 224,6 tys. z ochroniarzami). Statystyki Komendy Głównej Policji pokazują jednak, że dziewięć lat po liberalizacji przepisów boom na pozwolenia wyraźnie słabnie. W latach 2015-16 liczba nowych posiadaczy broni wzrosła aż o 41 proc. W zeszłym roku o pozwolenie wystąpiło o 6,6 proc. mniej osób niż w poprzednim. Najwyraźniej po uproszczeniu zasad w 2011 r. rynek – jak powiedzieliby ekonomiści – zdążył się nasycić; większość Polaków, którzy chcieli mieć broń, już ją zdobyła.

W policyjnych statystykach w jednej rubryce wartości nadal rosną jednak nieprzerwanie – i to w tempie 10 proc. rocznie. W 2014 r. Polacy mieli w domach niespełna 391 tys. sztuk broni palnej, z czego blisko 73 proc. należało do myśliwych. Pod koniec ub. roku – już 551,4 tys. sztuk i tylko 61,5 proc. było własnością łowczych.

Już sam fakt, że to gwałtowne polskie zbrojenie nie przykuło uwagi opinii publicznej, zdaje się najdobitniej przemawiać za tym, że legalnie posiadana broń palna nie stanowi zagrożenia dla porządku publicznego. Resztę dopowiadają statystyki. Policja notuje coraz mniej przestępstw z użyciem broni palnej, obecnie około 700-800 w skali roku. Liczba morderstw i prób zabójstw od lat także oscyluje na tym samym poziomie około 20-30 rocznie. Policjanci, jak przyznał w czerwcu 2018 r. wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński, nie prowadzą nawet oddzielnej statystyki przestępstw z użyciem legalnie posiadanej broni. Być może z przyzwyczajenia, że w prywatnych rękach jest jej w Polsce jak na lekarstwo, a może dlatego, że do tego typu zdarzeń dochodzi zbyt rzadko, by warto było odsiewać je od reszty.

Człowiek strzela

Tymczasem polska debata publiczna o dopuszczeniu obywateli do broni palnej wciąż nie umie wyjść poza konkluzje, że to jedno z praw obywatelskich, lub przeciwnie: że lepiej nie podsycać prochem polskiego piekiełka. „Jesteśmy dość nerwowym społeczeństwem. Ludzie mogą chcieć używać broni jako straszaka w sytuacjach spornych pomiędzy sobą” – mówił w wywiadzie dla Onetu były rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.

„W kraju, gdzie przynajmniej jedna trzecia dorosłej populacji co wieczór jest po alkoholu, łatwy dostęp do broni palnej wyzwoli rodzinne i sąsiedzkie masakry” – to z kolei redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota w groteskowej próbie udowodnienia, że lepiej zginąć od swojskiej siekiery niźli od kuli.

Związek między dostępnością a przestępczością istnieje, ale nie jest tak linearny, jak chcieliby zagorzali przeciwnicy obecności broni w polskich domach. W najlepiej uzbrojonym kraju świata, jakim są dziś USA z ponad 120 sztukami broni w przeliczeniu na 100 mieszkańców, od kuli ginie rocznie około 4,7-5 z każdych 100 tysięcy osób. W Hondurasie identycznie obliczony wskaźnik przekracza aż 66 – mimo że na każde sto osób przypada tu zaledwie 10 sztuk zarejestrowanej broni. W Nowej Zelandii, gdzie obywatele trzymają legalnie statystycznie prawie 30 razy więcej broni niż Polacy, strzelaniny zbierają czterokrotnie mniej krwawe żniwo niż nad Wisłą.

Przeciwnicy upraszczania dostępu do broni palnej podkreślają również, że liberalizacja przepisów niebezpiecznie powiększa pulę pistoletów, karabinów i strzelb, które bandyci mogą skraść, by następnie ich użyć. Brzmi logicznie. Ale czy tak rzeczywiście się dzieje? Policja prowadzi tzw. rejestr broni utraconej, większość wpisów pochodzi jednak z lat 90. i dotyczy broni gazowej. Bardziej przydatne informacje znaleźć można w raporcie pokontrolnym NIK, która w 2015 r. zbadała policyjne rejestry broni. Wynika z niego, że od stycznia 2014 do czerwca 2015 r. zgłoszono w Polsce utratę 3762 egzemplarzy zarejestrowanej broni palnej. Odzyskano 537. W tym samym czasie policja zabezpieczyła 1,6 tys. sztuk broni z nielegalnych źródeł – zapewne maleńki wycinek arsenału rodzimych bandytów. Sejfy polskich posiadaczy zarejestrowanej broni palnej raczej nie są więc podstawowym źródłem zaopatrzenia dla przestępców. Łatwiej i bezpieczniej jest kupić broń z przemytu.


CZYTAJ TAKŻE

POLACY SIĘ ZBROJĄ: W nagłej fascynacji bronią palną podobno chodzi o sport, nie o poczucie bezpieczeństwa. Podobno >>>


Rzeczpospolita hoplofobów

Czego zatem się boimy? Na pewno nieznanego. Polska, która przez ponad 60 lat była krajem praktycznie bez broni, w ciągu kilku kolejnych stała się państwem z nieliczną, ale doskonale uzbrojoną grupą obywateli. Reszta, która broń zna tylko z filmów, najczęściej gangsterskich, ma prawo czuć się przynajmniej nieswojo. W szkołach nie ma wszak przysposobienia wojskowego. Po likwidacji poboru nawet wojsko nie daje już okazji, by chociaż raz powąchać prochu.

Zwolennicy polskiej wersji Drugiej Poprawki wytłumaczenia szukają oczywiście w USA. To tam w latach 60. zeszłego stulecia narodziło się pojęcie hoplofobii, czyli irracjonalnego strachu przed bronią, które ukuł emerytowany pułkownik piechoty morskiej Jeff Cooper. Nie należał do ekstremalnego skrzydła obrońców prawa do rewolweru, którzy w tamtym czasie próbowali m.in. udowadniać na bazie pism Freuda, że pacyfizm jest efektem ubocznym zaburzeń popędu płciowego. Chodziło mu raczej o to, że w pewnych okolicznościach naturalny strach przed uzbrojonym osobnikiem może się przerodzić w społeczną niechęć do samego posiadania broni – a stąd już blisko do napiętnowania wszystkiego, co z nią związane, choćby niewinnych zawodów strzeleckich. Czynnikiem, który może wyzwolić taki proces, mogą być – pisał Cooper – wojny oraz głębsze kryzysy. Pobieżna to i amatorska teoria, ale Polska z traumą II wojny i wstrząsem transformacji po 1989 roku akurat do niej pasuje.

Piknik z glockiem

W dyskusji o dostępie do broni palnej nie udało się uniknąć „wojny plemion”. Dla jednych już sama chęć posiadania pistoletu czyni obywatela potencjalnym naśladowcą Timothy’ego McVeigha, prawicowego ekstremisty, który w 1995 r. zdetonował bombę w Oklahoma City zabijając 168 osób. Druga strona w każdym pytaniu o swobodę dostępu do broni widzi z kolei „lewackie ukąszenie” lub wręcz zamach na wolność.

„Lewackim pieniactwem” nazywa się dziś w serwisach dla myśliwych np. protesty przeciw niedawnemu dopuszczeniu do niektórych polowań broni z tłumikiem, bez chęci zrozumienia, że przeciętny Polak – nawet jeśli nie jest przeciwnikiem polowań – może się po prostu bać o bezpieczeństwo. To, co dla bywalców sklepów z bronią jest oczywistością – fakt, że w rzeczywistości tłumik jedynie zmniejsza huk wystrzału do poziomu, który umożliwia strzelanie bez zatyczek – niekoniecznie bywa oczywiste dla kogoś, kto nie interesuje się bronią palną.

Miłośnicy strzelectwa twierdzą, że z otwartymi ramionami witają nowych adeptów. To prawda. Biletem wstępu do środowiska są dziś po prostu bilety Narodowego Banku Polskiego. Kluby strzeleckie organizują otwarte pikniki, na których nawet dzieci pod okiem rodziców i trenera mogą bezpiecznie postrzelać z policyjnego glocka czy karabinu wzorowanego na wojskowym berylu. Rzecz w tym, że środowisko przekonuje w ten sposób przekonanych. Fora strzeleckie pełne są np. głosów oburzenia na zmianę przepisów, która narzuciła myśliwym obowiązek badań lekarskich co pięć lat. Z wpisów bije obawa, że podobny zapis obejmie wkrótce także strzelców sportowych, choć w gruncie rzeczy nikomu by to nie zaszkodziło. Ci, którzy broni po prostu się boją, być może mniej nieswojo poczuliby się w towarzystwie coraz liczniejszych jej posiadaczy.

Dostęp do broni nie jest dziś największym z polskich problemów. Ale może się nim stać w miarę jak w przestrzeni publicznej przybywać będzie pistoletów i karabinów.

Na widok broni

Listopad 2019 r., miejscowość Promna-Kolonia przy trasie S7. Na parking przed fastfoodem wjeżdża ciężarówka. „Z niej wychodzi kilka osób ubranych w mundury Wojsk Obrony Terytorialnej z przewieszoną bronią. I jak gdyby nigdy nic wchodzą do restauracji i zamawiają sobie kurczaki. Moje dzieci były przerażone” – tuż po tym zdarzeniu pisze jeden z gości do portalu Wirtualna Polska. „Dowódca został przy ciężarówce (...). Ci, którzy weszli do środka, byli bez żadnego nadzoru. A gdyby ktoś próbował im broń zabrać?”.

Jeśli nawet obecność uzbrojonych żołnierzy w miejscu publicznym budzi obawy o bezpieczeństwo, to znaczy, że obywatele mający coraz więcej broni tworzą nadal społeczeństwo, które czuje się wobec niej bezbronne. ©℗


CZYTAJ TAKŻE

PIOTR JASICZAK, instruktor samoobrony: W skrajnych sytuacjach zwykłych ludzi blokują konwenanse, których przestępca albo nigdy nie znał, albo dawno o nich zapomniał. Już to daje mu przewagę, której pistolet nie zniweluje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2020