Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W zasadzie wszystkie poważne tematy są natychmiast infantylizowane i choć lubimy łatwość, są jednak granice, poza które wolelibyśmy z naszym delikatnym rozumem nie jeździć.
Sierpień to miesiąc, w którym najważniejsze są pomidory. Ktoś powie, z szalenie zaciętą miną, że jednak ważniejsza niźli rozmowa o pomidorach powinna być dyskusja, czy trzeba było iść na zaprzysiężenie prezydenta do parlamentu, czy tamże – mianowicie – nie należało chodzić. Otóż, jeżeli ktoś chciałby posłuchać, co mamy w tej sprawie do powiedzenia, to wyznajemy, że chętnie pobylibyśmy w polskim parlamencie z ciekawości. Jest to dziś miejsce skupiające najciekawsze umysłowości nie tylko w Polsce, ale chyba w Europie. Skorzystalibyśmy zatem z tego stanu zdumiewającego skupienia i byśmy poszli. A potem, gdy byłoby już po wszystkim, zamiast jałowo na Fejsbuku dumać, czy oto zrobiliśmy dobrze, czy źle, szybko pobieglibyśmy na pobliskie targowisko, by sobie pomacać pomidory.
O tak, świetnie wiemy, że macanie pomidorów to czynność barbarzyńska, ale tak właśnie byśmy zrobili. Ktoś tu teraz powie, że nasza próba lekceważenia i nieodniesienia się do orędzia głowy państwa jest klasycznym przykładem arogancji elit. Otóż naprawdę bardzo byśmy się chętnie do orędzia odnieśli. Problem jednak w tym, że było ono najsilniej, jak się da, o niczym. Nie odnosiło się do absolutnie żadnego problemu z listy, którą każdy przytomny człowiek ma dziś głowie, i którą można wydeklamować bez wysiłku i po pijanemu. Powiedzenie czegokolwiek o nadchodzącym, największym od II wojny kryzysie społecznym i gospodarczym byłoby miłym świadectwem trzeźwości naszej władzy.
Powtarzamy – że oczekiwalibyśmy czegokolwiek, z czym moglibyśmy się zgodzić bądź nie. Niestety. Był to strumień specyficznej świadomości, z wtrętami historyczno-godnościowymi, być może specjalnie meandrujący pomiędzy sprawami ważnymi. Warstwy artystycznej tego występu nie sposób ocenić. Orędzia wszystkich polskich prezydentów były w tym sensie zawsze słabe.
A więc sumując. Orędzie prezydenta było po prostu nieważne, a jeżeli ktokolwiek sądzi, że było, ten niech spisze sobie dlaczego i na głos, wieczorem, sobie to przeczyta.
Ze zrozumiałych i znanych powodów trwający kryzys zdrowotny jest dziś kwestią arcypoważną i najciekawszą na wielu – za przeproszeniem – płaszczyznach. Ciekawi nas szczególne stosunek mas do nauki. Ów stosunek od dawien dawna był świetnym pretekstem do pisania śmiesznych felietoników, dziś zrobiło się nieco mniej łatwo i śmiesznie, co przyznajemy z żalem, lada tydzień będzie bowiem całkiem nieśmiesznie. Oto wobec tych nieśmiesznych perspektyw głowa państwa polskiego dopiero co powiedziała, że noszenia maseczek można nie lubić, wobec czego – dał prezydent do zrozumienia czekającym na takie sformułowania masom – można ich nie nosić. Można by tu rzucić żarcik, że tylko Anthony Hopkins w niezapomnianej roli Hannibala Lectera lubił występować w maseczce, ale napawa smutkiem, że prezydent Polski widzi rzeczywistość wyłącznie przez pryzmat lubienia czegoś bądź nie. I nie dotyczy to tylko maseczki, ale absolutnie wszystkiego, z każdej dziedziny, w której zabiera głos. ©℗