Wołanie o trzeźwość

Od lat, tuż przed majową kanikułą, zastanawiamy się, czy w ogóle wychodzić z domu.

07.05.2018

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Studiując policyjne statystyki wyciągamy z nich mniemanie takie oto, że szanse na przeżycie podróży szosą polską w czasie przedłużonych weekendów są umiarkowane. Uznaliśmy już dawno temu, że śmierć z ręki pijanego rodaka, który nie nosił do nas urazy, nie dyszał chęcią krwawej pomsty, nie wyznawał żadnego ze skomplikowanych systemów wartości, nie planował zabójstwa z premedytacją, a jedynie wypił wino deserowe w cenie dwunastu złotych za litr bądź piw sześć – nie ma żadnego sensu.

W czasie owych trudnych dni wolnych nasza owcza ufność w sens działalności tutejszych rządów na rzecz zwiększenia dzietności narodu, pohamowania emigracji, a tym samym poprawienia sytuacji demograficznej kraju ulega zawsze szalonemu sklęśnięciu. Co bowiem rząd udzietni bądź odemigracyjni, co zachęci bądź co w nagrodę za poród wypłaci, podczas przydługich weekendów się marnuje. Trup ściele się gęsto, a areszty się zapełniają, tamże, jak wiadomo, realizowanie państwowych projektów prokreacyjnych nie jest priorytetem, bo młodzież w kwiecie wieku miast myśleć o szkodliwości antykoncepcji leży jałowo na pryczach. Choć – to nawias – jest to jakiś pomysł, by mianowicie zmuszać aresztantów do rozmnażania, wychodząc z założenia, że co owi z tzw. substancji uszczuplą, winni państwu polskiemu zwrócić. Wydaje się, że pomysł ten jest co najmniej dobry, zważywszy na mnogość pomysłów złych. No więc jeszcze się nie spotkaliśmy z refleksją kogokolwiek, zwłaszcza pośród ludzi odpowiedzialnych za szeroko pojętą edukację, by zamiast próżnych apeli o propaństwowe spółkowania, powiedzieć masom, by te mniej chlały.

Po tej porcji okrutnych oświatowo banałów przejdziemy teraz do pożywnych rozważań na temat burzenia Pałacu Kultury. Wielu Czytelników – jak sądzimy – mniema, że można to zrobić tylko po pijanemu, tak jak tylko na bani można prowadzić serio rozmowy na temat tego zamiaru. W tym sensie, i nie jest to parabola, zaczęliśmy się zastanawiać, czy w kraju jest jeszcze ktokolwiek trzeźwy. Uderza jednak w zdaniach powyższych szalona naiwność złączona z brakiem wiary. Naturalnie, że pomysł zburzenia Pałacu Kultury wynika z trzeźwego myślenia, trzeźwego zamysłu i jest bardzo serio. Stąd zapewne ostatnia szarża prezydenta Polski w sprawie warszawskiego zamczyska, które – jak usłyszeliśmy z jego ust malinowych podczas pijanego weekendu – zostało odbudowane przez lud miast i wsi przy sprzeciwie ancien regime’u.

Szyderstwa na temat tej wypowiedzi rozlały się szeroko, ale nikt nie zadał sobie elementarnego trudu, by wniknąć w jej sens. Oto prezydent wie więcej niż my, to jasne, i daje nam wszystkim wskazówkę, a może wręcz naucza, jak skutecznie obronić kolejną nieruchomość przed decyzją o wyburzeniu. Bardzo podobnie – teraz to wiemy – prezydent mówił podczas święta setnej rocznicy polskiej awangardy. Rzekł on wówczas słowa szokujące, że mianowicie polska awangarda czerpała pełnymi garściami z tradycji młodopolskiej i bodaj romantycznej. Skąd ten absurd? Ano stąd, że bez tego zabezpieczenia sztukę awangardową można by pokazywać wyłącznie pod szyldem sztuki zwyrodniałej, a biogramy jej twórców zostałyby wpisane na listę noszącą zgrubny tytuł „Śmierć wrogom ojczyzny”. Prezydent w sprytny sposób odebrał dzisiejszym zwolennikom neosocrealu oręż, tłumacząc, że polska awangarda była produktem twórców głęboko zanurzonych w estetykę dzisiejszych sanktuariów, rzeźby ulicznej i rekonstrukcji historycznej. Po co zatem śmiać się z prezydenta i wytykać mu, że decyzję o odbudowie zamku warszawskiego podjął in corpore Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej? Chcecie mieć w mieście zamek i muzeum, solidną, ogrzewaną nieruchomość o sensownej kubaturze, czy kolejną trzystumetrowej wysokości kolumnę z figurą dzierżącą gorejący miecz na czubku?

Ludzie, bądźcie trzeźwi, tak jak pan prezydent podczas przedłużonego majowego weekendu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2018