Bim-bom

Uzbierało się nieco tematów i myśli, jak to przed Świętami. Popatrzmy dziś na sprawy najprostsze, najłatwiejsze do interpretacji, najmilsze sercu, bezproblemowe i zwykłe, bo ostatnie dni były takie piękne.

14.12.2020

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Oto przybyły tu w ściśle własnych, ogromnie oczywiście szemranych interesach Madziar użył wobec p. Kaczyńskiego formy „Jego Ekscelencja”. Buty spadają, trzeba powiedzieć krótko, po naszemu. Jest to wybryk może i niewinny, jednak rzec trzeba, jak może być brzemienny. Oczekiwanie, że ta tytulatura przylgnie, że tak będą mówić do p. Kaczyńskiego albo o nim tzw. dziennikarze, tzw. pisarze, tzw. politycy, jest bardzo realne i z naszego punktu widzenia oczekiwane. Do tego stopnia, że możemy zacząć, możemy się podłożyć i zainicjować. No więc skoro Jego Ekscelencja jest w Polsce realna, to – popatrzmy – cóż powiedzieć o tym: na przynajmniej dwu fotografiach zrobionych na różnych spotkaniach z Madziarem Jego Ekscelencja ma całkowicie zasłoniętą twarz, wraz z oczyma. Jest to najwyraźniej jakby nikab, założony z jakiegoś powodu. Nikab na twarzy Jego Ekscelencji musi dać powód do snucia domysłów, zwłaszcza dla każdego człowieka skłonnego do gibkości i do zadawania przedświątecznych pytań.

Czy ów Madziar wiedział na pewno, gdzie jest? Czy miał pewność – pytamy – czy aby nie jest z wizytą u jakiejś bliskowschodniej Jej Ekscelencji? Bądź dajmy na to w haremie w Brukseli, bądź na planie węgierskiego filmu o przyjaźni polsko-tureckiej? Tego nie wiemy, a szkoda. Popatrzmy teraz z drugiej strony. Czy Jego Ekscelencja włożył nikab dla jaj? Czy to jakiś zakład, który powstał w ramach jego aktywności na Tik-Toku? Jakiś performans artystyczny? Jakieś – za przeproszeniem – rodeo? Czy raczej Jego Ekscelencja chciał po prostu zniknąć, gdy zrozumiał, że Madziar zabrał go właśnie na wakacje od rozumu, czyli na spacer, który mógł się zakończyć obraniem Polski z forsy do kości. Wydarzenia ostatnich miesięcy, od pomysłu kurczowego trzymania się u władzy w dobie niebywałego kryzysu po jedzone w nikabie kolacje z Madziarem, wskazują, że odwieczne opinie, jakoby Jego Ekscelencja był geniuszem i wizjonerem politycznym, są nieaktualne. My, zwierzęta polityczne, powinniśmy to powiedzieć na głos, oczywiście w Wigilię.

Doprawdy, grzebanie w tej ściółce, gdy pada śnieg bim-bom, jest trudne, ale ma oczywiście kolosalną przyszłość. Są to – jako się rzekło – znakomite pytania i tematy do rozważań wigilijnych, gdy podzielone światopoglądowo rodziny polskie siadają sobie do wieczerzy. Rzecz jasna w gronie większym niż pięcioosobowe, a więc też w ponurym przeczuciu, że lada moment, dzięki życzliwości sąsiedzkiej, na kolację wtargną zamaskowani tajniacy z teleskopowymi pałami. Owi, rzecz jasna, rozgonią towarzystwo i wyjedzą karpia. Dość tych żartów, stop, bowiem niebo się nam niepokojąco rozgwieżdża.

Zdanie sumujące ostatnie wydarzenia wymyśliliśmy wiele lat temu. I idzie nam, jak zwykle, o polską politykę zagraniczną. Od pradawna utrzymujemy, że nie ma czegoś, co można by nazwać polską polityką zagraniczną. Każdy dzień władzy polskiej prawicy potwierdza to proste, choć przecież absolutnie zdumiewające spostrzeżenie. Nie można mówić, że polska polityka zagraniczna jest zła bądź że jest dobra, albo że ona jest nijaka. Tak nie wolno mówić ani tak myśleć. Powinno się tego surowo zabronić na uniwersytetach. Za temu podobne, tchnące infantylizmem i optymizmem intelektualnym wypowiedzi winno się stawiać studentom dwójki bądź proponować urlop dziekański. Uważamy, że firmy, fundacje, instytuty, akademickie kółka zainteresowań zajmujące się polską polityką zagraniczną winny się natychmiast samorozwiązać, ich członkowie zaś winni udać się w teren, na targowiska polskie, gdzie o polityce tradycyjnie rozmawia się najtrzeźwiej, i to mimo że na targowiskach się przecież pije. Na zdrowie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020