Litewski Trump kontra klan Landsbergisów

Epidemia nie oszczędza Litwy, wrzesień przyniósł rekordową liczbę zachorowań. Jednak nikt nie chce słyszeć o lockdownie. Czują to politycy, szykujący się do wyborów.

05.10.2020

Czyta się kilka minut

Z wiosenną falą pandemii Litwini poradzili sobie dobrze, dziś jest już gorzej.Na zdjęciu: ulice Wilna, maj 2020 r. / MINDAUGAS KULBIS / AP / EAST NEWS
Z wiosenną falą pandemii Litwini poradzili sobie dobrze, dziś jest już gorzej.Na zdjęciu: ulice Wilna, maj 2020 r. / MINDAUGAS KULBIS / AP / EAST NEWS

Był piątek 11 września, gdy pękła „bałtycka bańka”. Tego dnia łotewski premier Krišjānis Kariņš ogłosił wprowadzenie restrykcji dla osób wjeżdżających na Łotwę z Estonii, do której wkrótce dołączyła Litwa. Wcześniej mieszkańcy tych trzech krajów mogli swobodnie poruszać się po ich obszarze. Bałtowie jako jedni z pierwszych w Europie znieśli ograniczenia dla podróżujących, wprowadzone w czasie wiosennej fali pandemii. „Bałtycka bańka”, jak nazwały ją europejskie media, otwarta została 15 maja.

Jej uruchomienie miało poprawić kondycję gospodarek krajów bałtyckich. Zdyscyplinowanie społeczeństw poddających się ograniczeniom i niska gęstość zaludnienia, sprzyjająca zachowaniu społecznego dystansu – to w dużej mierze zadecydowało, że na początku maja udało się tam spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa.

– Litwa przetrwała pierwszą falę nie z powodu jakichś szczególnie udanych działań rządu, ale przede wszystkim z uwagi na swoje niewielkie rozmiary i położenie geograficzne. Leżymy na uboczu, a nie skrzyżowaniu dróg, jak np. Polska – mówi mi Vytautas Bruveris, dziennikarz „Lietuvos rytas”.

Latem nastąpiło jednak rozprzężenie. „Zaczęliśmy podróżować, gromadzić się, częściej wchodzić w interakcje. A ponieważ wirus nie został całkowicie zniszczony, zaczął się rozprzestrzeniać” – mówił na początku września litewski minister zdrowia Aurelijus Veryga. Efekt: o ile w czerwcu i lipcu na Litwie notowano codziennie zaledwie kilka-kilkanaście nowych przypadków, to w sierpniu i wrześniu epidemia zaczęła gwałtownie przyśpieszać. 24 września zanotowano 138 nowych zachorowań, najwięcej od jej wybuchu.

Kilka dni po tym rekordzie Veryga przestrzegł rodaków, że szczyt drugiej fali może dopiero nadejść. Zaapelował o przestrzeganie zasad higieny, zasłanianie nosa i ust oraz zachowanie dystansu. Zapowiedział również możliwość wprowadzenia dodatkowych ograniczeń, zwłaszcza w lokalach gastronomicznych.

Wraz z rosnącą liczbą zakażeń wśród Litwinów zaczęła krążyć plotka, że rząd szykuje się do przywrócenia lockdownu, który obowiązywał w kraju wiosną. Oficjalnie nikt jednak dotąd nie potwierdził tej informacji. I raczej nie potwierdzi. Powód jest oczywisty: wybory.

Wszystko pod kontrolą

W niedzielę 11 października Litwini będą wybierać nowy Sejm. Spośród 141 posłów, 70 wybieranych jest z list partyjnych według ordynacji proporcjonalnej, a pozostali w 71 okręgach jednomandatowych. Ponieważ do uzyskania mandatu potrzebna jest większość ponad połowy głosów, na 25 października zaplanowano ewentualną drugą turę.

– Co najmniej do dnia wyborów nie będzie lockdownu. Partie polityczne boją się niezadowolenia wyborców. Czują, że ludzie są wkurzeni i zmęczeni pandemią – uważa Vytautas Bruveris. Podobnego zdania jest Mariusz Antonowicz, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego i członek Polskiego Klubu Dyskusyjnego w Wilnie: – Minister zdrowia próbuje dociągnąć najdłużej jak się da aż do wyborów, powtarzając, że wszystko jest pod kontrolą. A partie opozycyjne boją się podnosić ten temat i mówić, że rząd sobie nie radzi, bo czują, że ludzie są zmęczeni i nie chcą słyszeć o pandemii.

Większość litewskich komentatorów jest zgodna, że kampania jest niemrawa i niemal niewidoczna, telewizyjne debaty nudne i sztampowe, liderzy partyjni bezbarwni i pozbawieni charyzmy, a programy wyborcze – pełne ładnie brzmiących haseł i truizmów, pisane według jednej sztancy. „Gdyby dziś na Litwie wylądowali przybysze z innej planety, to nie zrozumieliby, do czego w ogóle potrzebne są nam te wybory. Partie niemal o nic się nie spierają” – komentuje na portalu Delfi.lt politolog Mažvydas Jastramskis.

Rzeczywiście, przeglądając programy trzech głównych partii – rządzącego Litewskiego Związku Zielonych i Rolników (LVŽS) oraz opozycyjnych Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów (TS-LKD) i Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej (LSDP) – trudno znaleźć poważniejsze różnice. Najwięcej uwagi partie poświęcają polityce społecznej, niwelowaniu różnic, bardziej sprawiedliwej redystrybucji dochodów. Można odnieść wrażenie, że przynajmniej w kwestiach społeczno-ekonomicznych litewska scena polityczna przesuwa się w lewo.

Koalicja centrolewicowa?

Sondaże wskazują, że walka o pierwsze miejsce rozegra się pomiędzy TS-LKD i LVŽS. Według badania „Spinter tyrimai” na zlecenie portalu Delfi.lt (16-26 wrześ- nia), na tych pierwszych gotowych jest głosować 14,5 proc. ankietowanych, na drugich – 14,1 proc., na LSDP – 8,4 proc. Czwarte miejsce zajęła populistyczna Partia Pracy (7,2 proc.). O przekroczenie pięcioprocentowego progu powalczą: Ruch Liberałów, zmontowana ad hoc populistyczna partia Wolność i Sprawiedliwość, liberalna Partia Wolności oraz Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin (AWPL).

Zagadką jest, jak zachowają się wyborcy, którzy określają się jako niezdecydowani. W sondażu „Balitjos tyrimai” jest ich aż 29 proc. To oznacza, że ostateczny wynik może daleko odbiegać od prognozowanego. Rezultaty wyborów na Litwie jest tym trudniej przewidywać, że o ostatecznym rozkładzie miejsc w Sejmie decydują okręgi jednomandatowe. „Co się w nich stanie – Bóg jeden wie” – mówił w czasie debaty eksperckiej portalu Delfi.lt publicysta Rimvydas Valatka, słusznie zwracając uwagę, że żaden sondaż nie pokazuje, kto może wygrać w Połądze, Szkudach, rejonie wileńskim czy Kownie.

Zdaniem Vytautasa Bruverisa trudno przewidzieć nie tylko, kto wygra, ale także kto stworzy koalicję. – Konserwatyści (TS-LKD) mogą nawet wygrać wybory, ale ich potencjał koalicyjny jest niewielki. Nadal bardziej prawdopodobna wydaje się koalicja centrolewicowa – uważa publicysta. W jej skład mogliby wejść „Chłopi” (jak na Litwie nazywa się LVŽS), socjaldemokraci i Partia Pracy oraz, co niemal pewne, AWPL. Do współpracy z TS-LKD skłaniają się jak na razie dwie partie liberalne, ale one nie mogą być pewne miejsca w Sejmie.

„Wielka koalicja” dwóch największych partii wydaje się niemożliwa. Jej największym przeciwnikiem jest lider „Chłopów” Ramūnas Karbauskis. Ten 50-letni biznesmen i właściciel ziemski, który wzbogacił się m.in. na handlu nawozami sztucznymi, nie zdecydował się w poprzedniej kadencji na objęcie funkcji premiera, wystawiając na to stanowisko byłego policjanta i ministra spraw wewnętrznych Sauliusa Skvernelisa. Karbauskis, Skvernelis i wspomniany już Aurelijus Veryga to trójka najważniejszych polityków obozu rządzącego – i to oni przewodzą liście wyborczej LVŽS.

Konserwatyści się zmieniają

Karbauskis próbuje sprowadzić kampanię do konfliktu z konserwatystami. Ponieważ, podobnie jak Donald Trump, nie ufa tradycyjnym mediom, z wyborcami komunikuje się bezpośrednio. Nie poprzez Twittera, ale wydając własnym sumptem gazetę „O Ziemię i Ludzi”. W połowie września Karbauskis wypuścił specjalne jej wydanie zatytułowane „Nietykalni” (w oszałamiającym – nie tylko jak na niespełna trzymilionowe litewskie społeczeństwo – nakładzie 400 tys. egzemplarzy). Atakuje w nim – podobnie jak amerykański prezydent – „ukryte państwo”, tylko w jego wersji litewskiej: byłą prezydent Dalię Grybauskaitė, która ma pociągać za wszystkie sznurki, i klan Landsbergisów, który ma kierować TS-LKD.


Czytaj także: Dominik Wilczewski: W Wilnie bez rewolucji


Liderowi LVŽS jest tym łatwiej napadać na konserwatystów, że na ich czele stoi 38-letni Gabrielius Landsbergis, wnuk pierwszego przywódcy niepodległej Litwy Vytautasa Landsbergisa. Przeciwnicy polityczni – głównie populiści, tacy jak Karbauskis, lider Partii Pracy Wiktor Uspaskich czy szef AWPL Waldemar Tomaszewski – właśnie konserwatystom i osobiście Vytautasowi Landsbergisowi przypisują odpowiedzialność za wszelkie nieszczęścia Litwy: bolesną transformację gospodarczą w latach 90. XX w. czy zaciskanie pasa w czasie kryzysu ekonomicznego przed 10 laty.

Ale dziś także konserwatyści prezentują społecznie zorientowany program wyborczy. – Partie dostrzegają, że taki jest duch czasu, że przesadzono z mechanizmami wolnorynkowymi. Konserwatyści chcą teraz stać się czymś na kształt niemieckiej chadecji – wyjaśnia Mariusz Antonowicz. – Programowo konserwatyści nie różnią się już tak bardzo od socjaldemokratów, zwłaszcza jeśli chodzi o gospodarkę – dodaje.

Zmiana oblicza TS-LKD na bardziej socjalliberalne to w dużej mierze zasługa Gabrieliusa Landsbergisa, który próbuje przyciągnąć do swej partii młodszych wyborców. Świadomy własnych niedostatków, jako kandydatkę na premiera wystawił Ingridę Šimonytė – 45-letnią ekonomistkę, byłą minister finansów, bardziej kompetentną technokratkę niż charyzmatyczną liderkę. Przed ponad rokiem z ramienia TS-LKD kandydowała ona w wyborach prezydenckich, przegrywając w drugiej turze w Gitanasem Nausėdą.

Słabnący prezydent

„Prosimy o pomoc. Zaginął 55-letni mężczyzna. Ostatni raz widziany 11 marca na Prospekcie Giedymina. Wysoki, przystojny, żonaty” – głosił podpis pod zdjęciem prezydenta Nausėdy, zamieszczony pod koniec marca na jednym z litewskich profili satyrycznych na Facebooku. W pierwszych tygodniach pandemii wielu obserwatorów powtarzało, że „prezydent zniknął” – co oznaczało, że zabrakło jego przywództwa i zdecydowanych działań w obliczu zagrożenia.

Nawet jeśli te opinie były przesadzone – konstytucja nie daje prezydentowi zbyt dużego pola manewru w sprawach wewnętrznych – to ostatnie miesiące Nausėdzie trudno będzie zaliczyć do udanych. Nadal cieszy się sympatią społeczeństwa: według sondażu „Vilmorus” dla „Lietuvos rytas”, przeprowadzonego na początku września, pozytywnie ocenia go prawie 65 proc. ankietowanych. Jednak polityczna gwiazda wydaje się gasnąć. – Popełnił wiele błędów, okazywał słabość. Jego reputacja słabnie niemal z dnia na dzień. Nie jest traktowany poważnie – wylicza Vytautas Bruveris.

Prezydent nie potrafił wymóc na premierze dymisji ministra komunikacji z ramienia AWPL Jarosława Narkiewicza. Litewskie portale szczegółowo opisywały nieprawidłowości w jego resorcie, jak też z czasów, gdy Narkiewicz pracował w wileńskim samorządzie (m.in. ustawianie przetargów). Już w listopadzie zeszłego roku Nausėda apelował o dymisję Narkiewicza, jednak bezskutecznie. Okazało się też, że prezydent źle znosi krytykę ze strony mediów. Dziennikarzom znanym z nieprzychylnych opinii na jego temat odmówiono roli moderatorów w jednej z debat organizowanych w pałacu prezydenckim.

W rozmowie z agencją informacyjną BNS Nausėda zadeklarował, że chce aktywnie uczestniczyć w powoływaniu nowego rządu. Chciałby też, aby kandydatury na ministrów gwarantowały realizację modelu „państwa dobrobytu”. O konieczności wprowadzenia w życie tej idei Nausėda mówił jeszcze przed objęciem urzędu. Jednak komentatorzy zarzucają, że w jego koncepcji brakuje konkretów. – Obawiam się, że w praktyce będzie się to sprowadzać do rozdawania pieniędzy na prawo i lewo – mówi mi Mariusz Antonowicz.

Zdaniem politologa, Nausėda może poprzeć koalicję centrolewicową z udziałem „Chłopów” i LSDP oraz będzie wykorzystywał swoje konstytucyjne uprawnienia, aby uwzględnione zostały jego preferencje względem kandydatów na ministrów. Konflikt wydaje się jednak nieunikniony.

– „Chłopi”, Partia Pracy i AWPL uważają, że prezydent jest słaby i że można mu pokazywać jego miejsce. Poza tym „Chłopi” twierdzą, że Nausėda zawdzięcza im wygraną, ponieważ w drugiej turze wyborów prezydenckich ich czarny PR został skierowany przeciw Šimonytė. Konflikt może wybuchnąć dosłownie o wszystko – twierdzi Antonowicz.

Groźba niestabilności

W dniu wizyty Mateusza Morawieckiego w Wilnie, 17 września, premier Saulius Skvernelis wyrozumiale wypowiadał się na temat zmian w polskim sądownictwie. Dopuścił nawet możliwość podjęcia podobnych działań w sądownictwie litewskim, uzasadniając to koniecznością likwidacji „pozostałości reżimu sowieckiego”. Skvernelis został potem za to skrytykowany przez Litewską Radę Sądownictwa. „Odcinamy się od wszelkich stwierdzeń popierających tę reformę” – napisali sędziowie.

W mijającej kadencji nie brakowało obaw, zwłaszcza wśród przedstawicieli mediów, że zafascynowani rządami PiS-u litewscy „Chłopi” będą chcieli powtórzyć niektóre z posunięć partii Jarosława Kaczyńskiego, uderzyć w demokratyczne instytucje, przejąć kontrolę nad mediami publicznymi, przykręcić śrubę mediom prywatnym, podporządkować sobie Sąd Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. Nawet jeśli rzeczywiście mieli takie zamiary, to zabrakło im konsolidacji i umiejętności. Ustawa o mediach publicznych przepadła, bo rządząca partia pogubiła się w sejmowych procedurach.

Jednak bardziej niż atak na demokratyczne instytucje, Litwie może grozić brak politycznej stabilności. Tego zdania jest Bruveris, który przypomina, że poza koronawirusem przed Litwą stoją wciąż inne wyzwania, jak agresywna polityka Rosji czy nieprzewidywalna sytuacja na sąsiedniej Białorusi.

– Czego boję się najbardziej, to tego, że koalicja, jakakolwiek by nie była, będzie słaba i krucha, pozbawiona woli politycznej i energii – uważa Bruveris. – Brakuje przywództwa prezydenta, a sytuacja wokół robi się coraz bardziej niestabilna i niebezpieczna. To wymaga liderowania ludzi mądrych i energicznych, z wizją. A takich ludzi może zabraknąć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2020