Lista osób

Niezłe poruszenie wywołała informacja, że w mieszkaniu osobnika podejrzewanego o szpiegostwo znaleziono listę ludzi mających jakoby potencjał na zostanie współpracownikami GRU.

21.10.2014

Czyta się kilka minut

Jak donoszą media, niektóre nazwiska „mrożą krew w żyłach” i rzec trzeba sobie wprost, że oczywiście wiadomo, dlaczego ta forma opisu została użyta. Różnorakie spisy nazwisk są u nas, jak wiemy dobrze, jednym z niewielu bodźców dla wzrostu czytelnictwa. Informacja, że istnieje jakaś lista, zwłaszcza „mrożąca krew w żyłach”, jest przecież zawsze zapowiedzią publikacji. W ludzie po takim komunikacie narasta łaknienie przeczesywania sieci w poszukiwaniu spisów, bowiem nie masz w Rzplitej większej radości niźli znalezienie nazwiska celebryty, sąsiada, szefa czy kolegi w jakimś czarnym rejestrze. Swojskie klimaty rejestrów ubeckich są doprawdy niczym wobec absolutnie od lat wymarzonej listy agentów i pomagierów wywiadu rosyjskiego.

Jest pomiędzy tymi spisami różnica zasadnicza i jakościowo gigantyczna. Już dziś można sobie dość precyzyjnie wyobrazić, że osoby z takiej listy mogą się pożegnać z działalnością publiczną czy biznesową, dopóki ich ponury status nie zostanie przez stosowne organy wyjaśniony. To wyjaśnianie będzie trwało latami i nic już w ich zmarnowanym życiu nie zmieni. Zmazanie kontekstu własnego nazwiska terminami „lista”, „szpiegostwo” i GRU daje asumpt do stwierdzenia, że ci ludzie są już gruntownie skończeni, są zwykłymi zombie, bez szans na godny pochówek. Takoż ci ludzie, z którymi się sfotografowali, z którymi się widywali czy dla których pracowali. To też ich koniec.

Lista nazwisk, które „mrożą krew w żyłach”, jest do wyobrażenia, zwłaszcza że już ją nieco sformatowano i dookreślono. To podobno znani politycy, dziennikarze i spece od piaru – jak donoszą media na podstawie wypowiedzi ludzi zobowiązanych do trzymania gęb na kłódkę – a spisał je sobie ów szpieg-prawnik. Wydawałoby się, że ludzie innych branż mogliby spać spokojnie, gdyby nie drugi z aresztowanych, czyli wojskowy specjalista od kultury w armii. Jak czytamy, był on kimś w rodzaju producenta wojskowych filmów propagandowych, opiekunem orkiestr i zespołów grających muzykę marszową, był też armijnym nadzorcą festiwali i konkursów artystycznych. Niewątpliwie ma, bo byłby zaiste szpiegiem marnym, gdyby nie miał, obszerną listę tancerzy kazaczoka, tamburmajorów i śpiewaków, listy chórów i zespołów gimnastycznych, które takoż „zmrożą nam krew w żyłach”. Niewątpliwie jest to lista demolująca świat pieśni i tańca, i żadne łzy nic tu nie zmienią, bo zostanie ona oczywiście upubliczniona. Kto raz czy dwa zagrał na wojskową nutę, musi drżeć, bo koniec jego jest bliski. Słowa pieśni „Myśmy są wojsko” Janusza Przymanowskiego, śpiewanej ongiś na festiwalu w Kołobrzegu, a zwłaszcza jej fraza: „Witaj, Zosieńko, otwórz okienko na wschodnią stronę”, zilustrują aż nadto dosłownie wydarzenia przyszłe a nieuniknione.

Jest oczywiście pewną osobliwością, że sprawy tajne mają w Polsce znaczenie odwrotne niźli gdzie indziej. Tajne tu znaczy jawne, stąd pewność, że owe listy będą zaraz znane na tyle szeroko, na ile to możliwe. Szpiedzy i agenci to u nas od lat funkcje niejako honorowe, czyli można nie być agentem, ale się nim zawsze zostaje przez ogłoszenie w prasie. Przyznanie takiej godności przypomina przyznawanie tytułu honorowego strażaka czy nadawanie doktoratu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2014