Reklama

Ładowanie...

Liban: dzień wściekłości

Liban: dzień wściekłości

z Bejrutu
10.08.2020
Czyta się kilka minut
Wybuch w bejruckim porcie to wynik wieloletnich zaniedbań skorumpowanej elity politycznej kraju. Dla Libańczyków to powód, by wznowić osłabioną epidemią rewolucję.
AGNIESZKA PIKULICKA-WILCZEWSKA
C

Czegoś podobnego Bejrut nie widział nigdy, nawet w najgorszych momentach wojny domowej z lat 1975-90. We wtorek, 4 sierpnia, stolicą Libanu wstrząsnęła potężna eksplozja w głównym porcie kraju, która zrujnowała zabudowania w promieniu paru kilometrów. Zginęło co najmniej 158 osób, 6 tys. zostało rannych, a 300 tys. zostało bez dachu nad głową. Burmistrz Marwan Abboud ocenia, że straty materialne mogą sięgać 15 miliardów dolarów.

Udokumentowana na krążących w sieci filmach, eksplozja przywodzi na myśl wybuch nuklearny. W rzeczywistości jednak Bejrut po raz kolejny padł ofiarą zaniedbań i niedziałających instytucji państwa. Eksplodować miał magazyn z azotanem amonu – substancją używaną przy produkcji nawozów i materiałów wybuchowych – która w Libanie jest nielegalna. Została ona skonfiskowana w 2013 r. ze statku płynącego pod flagą Mołdawii do Mozambiku. Konfiskata nastąpiła, gdy dowództwo statku nie uregulowało opłat portowych. Władze Libanu były wielokrotnie informowane, że 2750 ton niebezpiecznej substancji leży zmagazynowane w bejruckim porcie.

Teraz ulice stolicy pokryły tony szkła i gruzu. Bejrutczycy szybko ruszyli do oczyszczania miasta. Choć władze ogłosiły stan wyjątkowy i obiecały pomoc, to sami mieszkańcy ratowali miasto. A potem, w sobotę 8 sierpnia, trzymając w rękach miotły i łopaty, którymi odgruzowywali ulice, ruszyli na centralny plac Męczenników, gdzie od października zeszłego roku protestują przeciw korupcji władz i niewydolnemu systemowi politycznemu.

Takich protestów nie było w Bejrucie już dawno. Sobotę Libańczycy określili jako Dzień Wściekłości. Demonstracje szybko przerodziły się w starcia z policją. Uczestniczyło w nich nawet do 10 tys. osób, a służby odpowiedziały gazem łzawiącym i gumowymi pociskami. 728 osób zostało rannych, zmarł jeden policjant. Wieczorem grupa protestujących pod przywództwem emerytowanych generałów zajęła budynki kilku ministerstw, ale po paru godzinach policja usunęła protestujących siłą.

Eksplozja w bejruckim porcie zbiegła się w czasie z najgorszym od lat kryzysem gospodarczym i de facto bankructwem państwa, a także z nasilającym się kryzysem zdrowia publicznego spowodowanym pandemią. Dziś, przy potężnym bezrobociu i szybującej inflacji, nawet 60 proc. Libańczyków żyje poniżej granicy ubóstwa. 

W wyniku nasilającego się kryzysu, dziewięciu parlamentarzystów i dwóch ministrów złożyło rezygnacje, a w sobotę premier Hassan Diab zapowiedział rozpisanie wyborów. W niedzielę, podczas internetowej konferencji zainicjowanej przez ONZ i Francję, społeczność międzynarodowa zobowiązała się do udzielenia Libanowi pomocy w wysokości prawie 300 milionów dolarów. Pieniądze mają być zagospodarowane nie przez libański rząd, lecz przez ONZ i organizacje pomocowe.

 

Czytaj także: Agnieszka Pikulicka-Wilczewska: Libańska rewolucja

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]