Lektury pobożne ks. Adama Bonieckiego

To jest książka na teraz, na dzisiejsze czasy. Dobrze więc, że po dwudziestu latach nareszcie doczekaliśmy się jej wznowienia.

03.11.2010

Czyta się kilka minut

Święty

Przeprowadzony przez Jacka Moskwę wywiad rzeka z księdzem Janem Zieją ukazał się po raz pierwszy w Paryżu, w palotyńskiej oficynie Editions du Dialogue, teraz wznowił go Znak. To opowieść o sobie księdza, którego długie życie (1897-1991) obejmuje kilka epok. Nie jest ona jednak opowieścią z innej epoki. Do dziś żyje mnóstwo ludzi, którzy doskonale księdza Zieję pamiętają i chyba się zgodzą ze mną, że gdyby jeszcze żył, byłby taki, jakim zawsze był i także dziś byłby wielkim autorytetem. A był nim bardziej niż większość współczesnych mu wysoko postawionych.

Tajemnicą ojca Zieji było - co Moskwa podkreślił w tytule książki - życie Ewangelią. Wypełnienie tego prostego hasła w jego życiu pokazuje, jak nie jest to proste, a równocześnie - jaką to daje siłę. Wpisany w struktury kościelne, ksiądz Zieja był w nich, a jednocześnie stale się z nimi borykał. Jeśli znalazł biskupa (Łozińskiego), który podobnie jak on rozumiał kapłańską posługę, to już po przyjściu następcy zdecydował, że weźmie dwuletni urlop dla kontynuowania studiów (tym razem judaistycznych), czując, że o porozumienie będzie trudno.

Ktoś pisząc o tej książce, zauważył, że "ten duchowny nie zaszedł zbyt wysoko w hierarchii kościelnej". Zabawne zdanie w kontekście tego akurat życia; jeśli ksiądz Zieja aspirował do "miejsca w hierarchii" - to do proboszczostwa w ubogiej parafii. I był proboszczem przed samą wojną w jakiejś wiosce na Polesiu, a zaraz po wojnie w Słupsku na tzw. Ziemiach Odzyskanych. I zdumiewające - on, idealista, za każdym razem okazywał się znakomitym organizatorem, co więcej, realizował ideał wspólnoty na wzór Dziejów Apostolskich, w której nie ma taryf za posługi kapłańskie.

Jego siłą było dosłowne traktowanie ewangelicznego ubóstwa w kapłańskim życiu. Także w duchu Dziejów Apostolskich zawsze spieszył tam, gdzie ludzie byli w potrzebie: jako kapelan Komendy Głównej AK, jako tajny duszpasterz robotnik wśród robotników wywiezionych do Rzeszy, jako twórca - zaraz po wojnie, w Słupsku - domu samotnej matki, jako ten, który żegnał Żydów wyjeżdżających z Polski w 1968 roku, jako opiekun repatriantów ze Związku Radzieckiego czy wreszcie jako członek Komitetu Obrony Robotników. Nie był zachwycony stylem życia większości księży i sam nigdy się do tego stylu nie dostosował. A wielkość Kościoła widać w tym, że zawsze jednak znajdowało się dla księdza Zieji miejsce. Konflikty z kościelnymi władzami dotyczyły drobnych spraw, jak np. (przed wojną) nietrzymania się taryfikatorów ofiar na Mszę św. czy pogrzebania samobójczyni bez pytania o zgodę biskupa.

Dopiero przy obecnej lekturze tej fascynującej książki zdałem sobie sprawę z tego, że ks. Zieja był księdzem niezwykle wykształconym. Nade wszystko w dziedzinie biblistyki. Znał kilka języków (w tym hebrajski, o czym wiedziałem, bo kiedyś pomagałem w zdobyciu wymarzonej przez niego maszyny do pisania z hebrajskimi czcionkami). Choć od młodości słuchałem jego kazań i konferencji, choć go znałem i uważałem za najwyższej klasy autorytet, to nigdy nie postrzegałem go jako erudytę, a zawsze jako świętego księdza.

Dzisiaj, kiedy autorytet księdza - jak się wydaje - został poddany poważnej weryfikacji i próbie, postać księdza Zieji i jego rozumienie kapłaństwa są, być może, jedyną propozycją na nasze trudne czasy.

Jacek Moskwa drugie wydanie przygotował starannie. Kolejne etapy życia księdza są teraz poprzedzone odpowiednimi odcinkami zwięzłego kalendarium. Książkę dopełniają świadectwa Jacka Kuronia, Henryka Wujca, Adama Michnika i inne, a w aneksie znajdujemy kilka pięknych tekstów samego księdza Zieji z różnych epok.

Szkoda, że w tym staranne opracowanym wydaniu o. Rufeisen ma na imię Dawid (a nie Daniel), nie wyjaśniono też w przypisie, że szpital Dzieciątka Jezus w Warszawie jest całkiem gdzie indziej niż szpital Elżbietanek (bo o tym ostatnim, znajdującym się na Mokotowie, jest mowa). Ale to drobiazgi. Dla nas, którzy księdza Jana Zieję znaliśmy, niezwykłym przeżyciem jest wsłuchanie się w tę opowieść o niezwykłym życiu opowiedzianą przez niego samego, własnym pięknym stylem, własnym głosem. Klerykałowie i antyklerykałowie, koniecznie musicie tę książkę przeczytać.

Ks. Jan Zieja, Życie Ewangelią. Spisane przez Jacka Moskwę Kraków 2010, Wydawnictwo Znak.

Droga do nadziei

Michael Seed, a właściwie Steven Wayne Godwin, urodzony w 1957 roku, franciszkanin, jest jednym z najbardziej znanych katolickich duchownych w Wielkiej Brytanii.

Posiada trzy dyplomy uniwersyteckie, dwa doktoraty. Od 23 lat pełni przy katedrze Westminsterskiej urząd sekretarza do spraw ekumenizmu. Jego przełożonym był kard. George Basil Hume, potem kard. Cormac Murphy-O’Connor. Jest znany jako duszpasterz celebrytów, cieszy się szacunkiem parlamentarzystów i regularnie gości w gabinetach ministerialnych przy Downing Street. Łączą go przyjacielskie relacje z sześcioma ostatnimi premierami. Jest spowiednikiem Tony’ego Blaira. To on się bezpośrednio przyczynił do przejścia premiera na katolicyzm. Czuje się równie swobodnie w Watykanie, londyńskim City, pałacu Buckin­gham i świecie showbiznesu. Wspiera wiele inicjatyw charytatywnych, między innymi działalność The Passage - londyńskiego ośrodka dla bezdomnych. Znajomi mówią o nim, że jest "wspaniałym księdzem i duszą towarzystwa" oraz że ma "cudowne poczucie humoru...".

W 2007 roku ukazała się książka "Nobody’s Child", w której opowiedział swoje dzieje. Wstrząsające... Opowiedział o koszmarnym dzieciństwie, o ojcu, sfrustrowanym byłym nawigatorze RAF-u, alkoholiku i sadyście, o udręczonej matce, całe lata pozostającej w stanie zamroczenia lekami, uporczywie usiłującej odebrać sobie życie, co wreszcie jej się udało. Opowiada o ohydnym molestowaniu seksualnym, którego był ofiarą, o swojej kompletnej niezdolności dostosowania się do szkolnej społeczności, o kolegach, którzy z właściwym dzieciom okrucieństwem doprowadzili go niemal do choroby psychicznej, o strasznej, nienawidzącej go babce, matce ojca, i o jedynej osobie, od której zaznał dobroci - babce od strony matki. We wstępie dzieli się swymi rozterkami co do sensu publikowania tak drastycznej opowieści i to o sobie: "To prosta, a zarazem brutalna historia. Sam szczerze jej nie cierpię i proszę o wybaczenie wszystkich tych, którzy zobaczą mnie teraz w innym świetle". Opisując, jak książka powstała, kończy: "Teraz trafia do rąk czytelników. Czy się cieszę? Nie wiem. Przyjaciele zapewniają mnie, że ta publikacja pomoże innym - będzie dla nich promykiem nadziei".

Niezwykła to droga do kapłaństwa, niezwykła droga wiodąca z otchłani beznadziejnego mroku ku światłu. Ta opowieść nie jest pobożna w potocznym rozumieniu tego słowa. Relacje z kolejnych przynależności do różnych wspólnot wyznaniowych są rzeczowe, lakoniczne. Cud wyjścia na powierzchnię - bo tak odczytuję dzieje Michaela - dokonał się dzięki kilku ludziom. Mądrym i dobrym. Opisy pojawienia się ich w życiu małego chłopca, a potem młodego człowieka pokazują, ile może zdziałać mądra miłość. I jeszcze coś. W tym dziecku, które po samobójczej śmierci matki samo jest krok od pójścia w jej ślady, rozwija się wewnętrzna wolność. W mnóstwie sytuacji. Wystarczy mu przekonanie, że nie jest na swoim miejscu, by odejść i szukać dalej.

Są w tej świetnie napisanej opowieści wydarzenia, które zaskakują czytelnika, nie mniej zresztą niż samego bohatera. To są dobre zaskoczenia i przeżycie ich zostawiam czytelnikom. Tymczasem zapewniam: przyjaciele Autora mieli rację, ta książka jest promykiem nadziei.

Michael Seed, Dziecko niczyje przeł. Andrzej Appel, Warszawa 2010, Wydawnictwo Księży Marianów.

Portret z dystansem

O legendarnej współpracownicy Piusa XII, siostrze Pascalinie Lehnert ze zgromadzenia Sióstr Szkolnych od Krzyża Świętego, słyszał każdy, kto choć trochę się interesował Piusem XII.

Po raz pierwszy jednak mamy w Polsce monografię poświęconą jej osobie. Książka opiera się na źródłach, jest udokumentowana, obfituje aż nadmiernie - zdaniem ks. Kracika, autora wstępu - w szczegóły. Jej wartość polega w moim przekonaniu na dystansie, z jakim autorka podchodzi do bohaterki swojej opowieści. Jest życzliwa, lecz nie kryje powodów niechęci przynajmniej części papieskiego otoczenia do zakonnicy, która, pełniąc funkcję sekretarki doskonałej, niezastąpionej zarządczyni domu i przyjaznego, permanentnego rozmówcy na papieskim dworze, zajmowała pozycję zupełnie wyjątkową.

Martha Schad, Szara eminencja Watykanu. Siostra Pascalina i Papież Pius XII Przeł. Jacek Jurczyński SDB, wstęp do wydania polskiego ks. Jan Kracik. Kraków 2010, Wydawnictwo M.

Żyd, katolik, ksiądz

"Gdy ksiądz ...ski, sługa Boży / W stolicy sławił Antychrysta, / Ksiądz Trzeciak w Norymberdze zasię / Hołd składał parteitagom wrażym, / A księdza Pudra o tym czasie / Policzkowano przed ołtarzem".

Tak pisał Julian Tuwim w "Kwiatach polskich". Ksiądz Tadeusz Puder był przed wojną znany w Polsce jako bodaj jedyny ksiądz katolicki pochodzenia żydowskiego. Oboje rodzice byli Żydami. Ojciec, Maurycy Puder, do śmierci pozostał wierny wierze ojców, matka zaś, Jadwiga, z domu Rubinowicz, po śmierci męża z głębokiego przekonania przeszła na katolicyzm i w tym duchu wychowała dwóch synów.

Tadeusz Marian chrzest przyjął w warszawskiej parafii Nawiedzenia NMP w wieku 9 lat. Ukończył znakomite, założone przez Emila Konopczyńskiego gimnazjum Adama Mickiewicza, uważane za jedno z najlepszych w stolicy. Jego kolegami byli m.in. Jan Dobraczyński, z którym się przyjaźnił, Jan Nowak-Jeziorański, Ryszard Matuszewski, Adam Rapacki (późniejszy minister). Wśród znakomitych nauczycieli katechetą był znany warszawski kapłan Feliks de Ville. Jan Dobraczyński wspomina, że był zaskoczony, kiedy w klasie maturalnej przyjaciel mu się zwierzył z zamiaru wstąpienia do seminarium: "biorąc pod uwagę namiętne kopanie piłki i nie najlepsze stosunki z księdzem de Ville, wydawało mi się to czymś nieprawdopodobnym".

Dobraczyński wspomina, że Tadeusz mógł podjąć studia seminaryjne dzięki stypendium ufundowanemu przez Archikonfraternię Literacką. Święcenia kapłańskie otrzymał 9 października 1932 roku z rąk arcybiskupa Stanisława Galla. Po święceniach kontynuował studia w zakresie biblistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Po uzyskaniu magisterium został skierowany do Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie. Rzymskie studia ukończył jako licencjat. Jeszcze w latach studiów w Warszawie nawiązał kontakt z księdzem Władysławem Korniłowiczem i Laskami. Poznał wtedy księdza Jana Zieję, który ciepło wspomina go w rozmowie z Jackiem Moskwą.

Dalsze etapy pracy księdza Pudra to wikariat w Rzeczycy nad Pilicą, wikariat w parafii św. Jakuba w Warszawie i w 1938 stanowisko rektora kościoła św. Jacka w Warszawie. Ci, którzy się z nim zetknęli, wspominają go jako człowieka "bardzo dobrego, ujmującego w kontaktach z ludźmi i szczególnie lubianego przez młodzież". Był księdzem gorliwym, "skupionym przy odprawianiu Mszy św.". Jego kazania cieszyły się ogromnym powodzeniem, był poszukiwanym spowiednikiem. Kiedy się rozpoczęła okupacja, arcybiskup Gall, chcąc ukryć ks. Pudra w bezpiecznym miejscu, mianował go kapelanem sierocińca w Białołęce Dworskiej. Nie na wiele się to zdało. Na skutek donosu został aresztowany w roku 1941. Dzięki brawurowej akcji przyjaciół zdołał uciec z więziennego szpitala, ratując się przed zbliżającym się wyrokiem śmierci. Do końca wojny ukrywał się w okropnych warunkach. Zginął potrącony przez wojskowy samochód w styczniu 1945 na zasypanej gruzami i śniegiem Marszałkowskiej, gdzieś niedaleko ulicy Hożej.

Książka, o której piszę, nie jest dziełem literackim, robi raczej wrażenie pracy licencjackiej lub popularnonaukowej. Autor nie miał ani zamiaru, ani ambicji napisania vie romancée, lecz skrupulatnie wyszukał i opracował wszystkie dokumenty.

Przedstawiony obraz jest dzięki takiemu podejściu tym bardziej dramatyczny. Trudno dziś sobie wyobrazić, co znaczyło być w przedwojennej Polsce księdzem katolickim - Żydem. Już okres pracy księdza Pudra w Rzeczycy zbiegł się z rozpoczęciem tam działalności narodowców. "Chodzili za nim, wykrzykując »Puder-Żyd«, i rzucali w niego kamieniami". Świadek tamtych wydarzeń wspomina, że "pewnej niedzieli na Mszy ksiądz zapytał: Moi drodzy, co ja wam złego uczyniłem, że mnie tak prześladujecie? Tak, jestem Żydem, ale ochrzczonym. Jestem katolikiem".

Najgorsze rozpoczęło się wraz z mianowaniem księdza Tadeusza Pudra rektorem kościoła św. Jacka. Objął to stanowisko po księdzu Stanisławie Trzeciaku, słusznie uznawanym za głównego teoretyka akcji antyżydowskiej. Klimat utworzony wokół księdza doprowadził do incydentu, o którym pisze Tuwim. Kiedy ksiądz w czasie Mszy szedł od ołtarza na ambonę, doskoczył do niego jakiś mężczyzna i - krzycząc "to jest Żyd" - spoliczkował go. Ksiądz spokojnie wszedł na ambonę i wygłosił kazanie, nie wspominając ani słowem o incydencie.

Ks. Henryk Linarcik, Ks. Tadeusz Puder (1908-1945). Świadectwo kapłana katolickiego pochodzenia żydowskiego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 9 (45/2010)